Umacniani wśród prześladowań
Dz 8, 1b-8; Ps 66; J 6, 35-40
Nie trwóżmy się, kiedy Kościół jest prześladowany. Nie bójmy się, kiedy podczas kroczenia za Bogiem doświadczają nas różnego rodzaju przeciwności, kiedy ośmiesza się naszą intymną relację z Panem. To są momenty, w których Duch Boży potwierdza naszą wierność Bogu.
Śmierć Szczepana, który został rozszarpany jak owca między wilkami, zapoczątkowuje wielkie prześladowania w Kościele jerozolimskim. Pierwszym skutkiem zdarzenia związanego z męczeństwem Szczepana jest jakaś masakra.
Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii.
Ta sytuacja to kolejne potwierdzenie słów Chrystusa: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. (Mt 10,16) Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy. (Mt 10,23) – Tak mówi Jezus w Ewangelii Mateusza.
Sytuacja wcale nie wymknęła się spoza kontroli. Jest naznaczona mocnym działaniem Ducha Świętego.
Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem.
Przenosząc to na grunt kroczenia za Chrystusem, warto zwrócić uwagę na dwie bardzo ważne prawdy. Po pierwsze, każdy, kto faktycznie wchodzi w zażyłość z Bogiem, otrzymuje niebywałą moc Ducha Świętego. Dostaje zdumiewającą mądrość, roztropność, umiejętność odnalezienie się w różnych sytuacjach życia – nie tylko radosnych, ale także pośród prześladowań, które są nie do ominięcia. Ta moc, jaką otrzymuje poprzez wierne trwanie przy swoim Mistrzu i Nauczycielu, jest tak silna, że nawet gdyby nastąpiło całkowite zlekceważenie Kościoła, Ewangelii, nauki Chrystusa, jego to po prostu nie rusza. On trwa w Bogu. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwał będę. Na Szczepanie spełniają się również te słowa.
Warto ciągle pogłębiać zażyłość z Bogiem. Owocuje ona wzmocnieniem. Miejsca, które wydają się całkowitą klęską, zostają umocnione pełnią darów Ducha Świętego, który wprowadza nas w życie z całą dramaturgią wydarzeń, jakie ono ze sobą niesie.
Druga prawda mówi o tym, że po złożonym świadectwie czy po mocnych doświadczeniach wejścia w zażyłość z Bogiem, każdorazowo pojawiają się jakieś prześladowania, wybuchają wielkie, masakryczne zdarzenia. Nie jest to nic nienormalnego. To nie tak, że Szczepan najprawdopodobniej nie dochował wierności Bogu, dlatego nie potrafił złożyć świadectwa, które nawraca ludzi. Absolutnie nie. To, co się stało ze Szczepanem, jest konsekwencją właściwego kroczenia za Panem. Moc Ducha Świętego rozlewa się w momencie, kiedy następuje śmierć. Tak też Chrystus, oddając swoje życie, rozdaje dary Świętego Ducha. Z Jego Serca, z Jego boku, wypłynęła krew i woda. To jest przecież źródło ogromnych mocy zawartych w sakramentach Kościoła.
Nierzadko jest tak, że po spotkaniach modlitewnych, charyzmatycznych, na których następuje potężniejsze otwarcie na działanie Bożego słowa, Bożego Ducha, po jakichś mocnych rekolekcjach, w które człowiek wchodzi, przychodzi mu się później zmierzyć z bardzo konkretną rzeczywistością jego życia, obowiązków, pracy, domu, która go przeraża i wydaje się być wybuchem wielkiego prześladowania. Wtedy mogą w sercu budzić się myśli, że pewnie coś źle zrobiłem, pewnie to wszystko jest jakąś fikcją, bajką...
Dzisiaj słowo mówi nam z całą stanowczością: To nie tak. Rzeczą konieczną jest wpisywanie w życie wybuchu wielkich prześladowań po sytuacjach mocniejszego przylgnięcia do Chrystusa, po głębszym przeżyciu modlitwy czy też spotkania z Panem w Eucharystii.
Te dwie prawdy to nie wszystko, co dzisiaj niesie ze sobą słowo Boże.
Nienawiść, niszczenie tego, co dzieje się w sercu człowieka po głębszym przeżyciu spotkania z Panem, to okazja do tego, by słowo Boże jeszcze bardziej mogło ujawniać swoją moc. Tam, gdzie następuje niszczenie Kościoła, trwonienie naszego doświadczenia bliskości z Panem przeżytego na rekolekcjach, czy w spotkaniu z Nim w Eucharystii, jeszcze bardziej objawia się moc Boga, jeśli tylko dochowamy Mu wierności w tych prześladowaniach. Wtedy warto prosić Pana, aby nas umacniał, aby pozwolił z bogactwa doświadczeń przeżytych tuż przed chwilą z Nim, czerpać innym, którzy będą niejako to wszystko niszczyć. A tak naprawdę nie niszczą, tylko czerpią.
Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia. Ten Szaweł – kiedy przyjdzie odpowiedni moment – odkryje ogromną łaskę, jaka na niego spadła. Sam uzna siebie za kogoś, kto nie jest godzien nosić imienia apostoła. Pisze w Pierwszym liście do Koryntian: Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Sam siebie nazwie poronionym płodem.
Miejsca, które w tej chwili wydają się być obszarem całkowitego zniszczenia, stają się okazją do olbrzymich przemian i ogromnego rozlania się Ducha Świętego.
Nie trwóżmy się, kiedy Kościół jest prześladowany. Nie bójmy się, kiedy podczas kroczenia za Bogiem doświadczają nas różnego rodzaju przeciwności, kiedy ośmiesza się naszą intymną relację z Panem. To są momenty, w których Duch Boży potwierdza naszą wierność Bogu.
Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. Spełnia się to, co Chrystus powiedział w cytowanej wyżej Ewangelii Mateusza.
Filip przybył do miasta Samarii – czyli w obszary całkowitego potępienia, bo Samaria i Samarytanie traktowani byli przez ortodoksyjnych Żydów jako potępieńcy – i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.
Korzystając z mocy, której udziela nam Pan Bóg, kiedy zbliżamy się do Niego, nie zapomnijmy, że będzie ona okazją do różnych prześladowań, kpin, ironii. Ale w tych chwilach nie dokonuje się nic nienormalnego w życiu chrześcijanina. To jest jego norma. Te chwile stają się okazją do składania świadectwa. Naszym znakiem, potwierdzającym wierność Bogu, stanie się to, że w tym czasie wytrwamy w relacji z Bogiem, że będzie ona dla nas ciągle priorytetem. To, że ktoś nas prześladuje, świadomość, że jesteśmy wydawani na śmierć i ośmieszani, nie będzie dla nas okazją do analiz, ale do jeszcze głębszego przylgnięcia do Boga.
W Wielki Czwartek, w czasie Mszy Świętej Krzyżma, dokonuje się obrzęd odnowienia przyrzeczeń kapłańskich. W tym dniu ksiądz biskup zazwyczaj kieruje słowo, w którym szczególnie obejmuje pouczeniem wszystkich księży. Ze słów księdza biskupa wypowiedzianych w tym roku pamiętam bardzo jasne, ewangeliczne pouczenie skierowane do mojego serca, jak również do wszystkich powołanych do głoszenia Bożego słowa. Ksiądz biskup, analizując różnego rodzaju prześladowania spotykające chrześcijan, Kościół, księży, powiedział bardzo jasno i wyraźnie: Obyśmy byli prześladowani ze względu na wierność Bogu, a nie ze względu na nasze słabości, powody do zgorszenia. Nasza siła nie tkwi w duszpasterskich zdolnościach, w naszych talentach i sprycie, bo zły posiada znacznie większy spryt i talenty, niż my. Nasza siła tkwi w relacji z Bogiem, w modlitwie. Człowieka modlitwy nie można złamać.
Drogie siostry i drodzy bracia, czerpiąc z porównań dotyczących księdza, osoby konsekrowanej, zachęcam do tego, żeby samemu w nich się odnaleźć na miarę swoich doświadczeń życiowych, sytuacji rodzinnych, zawodowych.
Człowieka modlitwy nie można złamać. Nie da się złamać człowieka modlitwy. Stąd refleksja, aby po wysłuchaniu tego słowa, po przyjęciu go z całą prawdą i mocą, z jaką jawi się nam w Świętym Duchu, tego Ducha przywoływać. Odnajdywać w modlitwie nową siłę i inspirację do pójścia dalej, nawet kiedy doświadczenia, które pojawią się za chwilę, będą się wiązać z wybuchem wielkich prześladowań, kpin, ironii i niszczenia. Bóg nie opuszcza swoich wybranych. Jest między nimi, objawiając swoją moc również i w przykrościach.
Chrystus, prowadząc dialog z tłumem idącym za Nim po rozmnożeniu chleba, który niejako oczekuje od Niego jakichś następnych znaków, jasno przedstawia się w słowie: Jam jest chleb życia. Kiedy wcześniej mówił: Ja jestem, czyli ukazywał moc Boga obecnego w Nim samym, objawiał imię Boga, które Izrael otrzymał przez Mojżesza, zasugerował jednoznacznie, że w Nim działa Bóg, że Jahwe zbawia właśnie przez Niego.
Tutaj dodaje swoisty orzecznik – zbawia przez to, że jest chlebem życia, pokarmem. Z Jego oczu, z Jego rąk, Serca, zachowań, mamy czerpać, aby mieć siły do życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
Zgłębianie tajemnicy Chrystusa obecnego w Kościele, w słowie, w sakramentach, to ciągłe odkrywanie odpowiedzi na pytania najbardziej nas nurtujące. To znajdowanie odpowiedzi nawet na te pytania, których jeszcze nie postawiliśmy, bo Bóg ma swoją pełnię w Jezusie. W Nim dokonuje się wszystko, co jest nam potrzebne do życia. W Nim odblokowane są wszelkie funkcje, zdolności, charyzmaty, potrzebne do codziennych posług, wypełniania obowiązków, jakie niesie ze sobą życie.
Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie.
Opór serca u słuchaczy jest ogromny. Dlaczego? – Bo są żądni znaków. Ten opór spowodowany jest tym, że w ich sercach znajduje się egoizm, koncentrowanie się na sobie, szukanie tego, co są w stanie zrozumieć, co jest bardziej dogodne.
Jest to wielkie niebezpieczeństwo. Drogie siostry i drodzy bracia, mamy taką pokusę, aby zrozumieć działania Boga. Jak można zrozumieć działania Boga, który staje się w swoim Synu Chlebem? Który tak bardzo się upokarza? To wymaga od nas nieustannego trwania w pokorze, kontemplacji i czerpania z tego ciszy.
Czasem, kiedy spotykamy się z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie, nie słyszymy żadnych słów. Widzimy tylko białą konsekrowaną hostię. A przecież Chrystus nie jest wtedy bezczynny. Daje nam ogromnie dużo. W tej ciszy, straconym czasie poświęconym na adorację, dokonują się ogromne uzupełnienia naszych braków. Odblokowuje się w nas to, co zostało mocno zamulone, zasypane chęcią zrozumienia, jasności, dobrego samopoczucia w obecności Boga.
Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Kto do Mnie przychodzi, nie zostanie odesłany z kwitkiem. Bóg nie rozkłada rąk w geście: nie wiem, co ci powiedzieć, kiedy do Niego przychodzimy. Nie zapomnijmy o tym obrazie, który Chrystus kreśli dziś w swoim słowie.
Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. Nawet kiedy wydaje się, że ponosimy kompletną klęskę – a powinno się nam często tak wydawać – to krocząc z wiarą za Chrystusem, nie tracimy tego, co najważniejsze. Powinniśmy często dostrzegać w sobie osoby, które coś zmarnowały, straciły. Powinniśmy odkrywać w sobie kogoś pokaleczonego, połatanego w cierpieniu. Szczepan przecież stracił życie. Ale Jezus mówi: abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. Jest ostateczna odpłata. Nie szukajmy wypłaty za to, że jesteśmy wierni Chrystusowi, tylko w tym życiu. Nie szukajmy jakiejś beatyfikacji, aplauzu za to, że odmówiliśmy modlitwę, że ktoś nas pochwalił za jakiś gest. Nie odbierajmy nagrody od ludzi. Czekajmy na ostateczną odpłatę, jaka nastąpi w dniu ostatecznym.
To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Nie skupiajmy się na doraźnych efektach naszego kroczenia za Chrystusem. Mało tego – im więcej jest niepowodzeń w tych doraźnych, natychmiastowych efektach, tym większa prawda o nas, jako o uczniach Chrystusa, o Jego autentycznych naśladowcach.
Cytując jednego z komentatorów, można powiedzieć, że Kościół powinien czuć się bardzo zaniepokojony, kiedy nie jest prześladowany, kiedy chodzi w glorii i w chwale. Prześladowania to znak, że idziemy za Mistrzem. A kiedy za dużo mówi się o nas dobrze, to znaczy, że zeszliśmy z drogi prowadzącej do Niego.
Nie oznacza to jednak, że zostaniemy pozbawieni wsparcia w doczesności, że tutaj mają być tylko przegrane. Nie. Bóg daje nam Kościół. W jego łonie jest wiele wspólnot, przez które nas wzmacnia, zapewnia o tym, że dostajemy siłę do mierzenia się z życiem, ze światem. Daje nam chleb życia. Daje nam Siebie samego, abyśmy Go spożywali. Abyśmy ciągle upokarzali się przed chlebem życia w tych miejscach, gdzie inaczej oczekiwaliśmy wsparcia, żądaliśmy innych znaków.
Panie Jezu, Ty przynosisz nam potężne wsparcie w takim mizernym znaku, jakim jest chleb. Dajesz nam ogromną mądrość w głupstwie rozważania Bożego słowa – Twojego słowa. Pomagaj nam pokornie przed Tobą stawać, klękać i czerpać całym sercem, poruszonym Twoją prostotą, pokorą, tę mądrość, te dary, które dajesz nam do codziennego życia.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski