"...Dobrym Słowem" - z VI Niedzieli wielkan. "A" (27.04.2008)

Prosta prawda

Dz 8, 5-8. 14-17; Ps 66; 1 P 3, 15-18; J 14, 15-21

Prośmy o prostotę w przyjęciu Bożego słowa. Prośmy o to, żebyśmy nie gonili za sensacją, ale za Tym, który pierwszy nas ukochał, nie przestaje nas kochać i nie przestaje o nas myśleć, bo gdyby przestał nas kochać i przestał o nas myśleć – znikamy.

Od tygodnia chodzi za mną sytuacja, o której opowiadał mi kolega ksiądz. Spotkał się kiedyś z byłą więźniarką obozu w Auschwitz – kobietą starszą, zmęczoną życiem i doświadczeniami nie tylko drugiej wojny światowej, ale także obecnych czasów. W rozmowie z tym księdzem powiedziała ona: Proszę księdza, mówcie nam z ambon o tym, że Bóg nas kocha.

Niby proste, powiedzieć ludziom, że Bóg ich kocha... Ale to, co proste, często lubimy komplikować – zarówno księża, jak i wierni świeccy. Może dlatego tak trudno jest nam mówić o prostych rzeczach, że jesteśmy bombardowani przez różne sensacje, skandale... Może... Może dlatego, że człowiek nastawia się na jakiś nadzwyczajny efekt...

Kiedy na przykład słuchamy dziś pierwszego czytania, Filip – młody głosiciel słowa – idzie do Samarii, czyli do wrogów Żydów, do tych, do których nie powinien iść. Idzie tam, bo tak czynił także Jezus. Głosi im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Jakie znaki? – Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych.

Może czekamy na takie znaki... To tak, jakby ktoś na Eucharystii został uwolniony spod wpływu złego ducha, zaczął krzyczeć, ksiądz by wyszedł, wyciągnął rękę... Może wtedy prosta prawda o tym, że Bóg bardzo mocno angażuje się w nasze życie i nie śpi, nie zostawił nas sierotami, dotarłaby do naszych serc... Może czekamy na jakieś znaki?

Wielka radość zapanowała w tym mieście.

Ludzie, którzy przyjęli Chrystusa, czyli Jego styl życia, nie tylko słuchali Jego słowa, ale to słowo zrodziło w nich wiarę, że Bóg jest miłością zaangażowaną w życie człowieka, i traktowali się jak ludzie. Pierwszych chrześcijan łatwo można było rozpoznać, bo się kochali.

Czemu tak trudno jest przyjąć proste prawdy? – Może dlatego – dużo będzie dziś słów może – że Jezus, który zbiera apostołów w czasie Ostatniej Wieczerzy, tuż przed tym, jak Go potraktują kijami, łańcuchami, gwoźdźmi, mówi o miłości i używa słów niełatwych, wymagających myślenia niebędących jakąś sensacją z brukowców: Ta aktorka weszła w związek z tym aktorem... Słyszałaś, co mówił ten piosenkarz?... To nie jest ten gatunek słów.

Słowa Chrystusa wymagają głębszego zaangażowania. Jezus mówi: Jeżeli Mnie kochacie, jeżeli przyjmujecie miłość daną przez Ojca, to będzie dla was oczywistą konieczność przekazywania jej dalej. Będziecie zachowywać moje przykazania. Tu nie chodzi tylko o dekalog. Tu chodzi o traktowanie z miłością drugiego człowieka.

Bardzo mocno Jezus sugeruje, że jesteśmy Jego przyjaciółmi, kiedy zachowujemy Jego przykazania, to znaczy, kiedy uczestnicząc we Mszy Świętej, słuchając słowa głoszonego przez Kościół, przyjmując Ciało i Krew Chrystusa, bierzemy to do siebie nie na prywatną audiencję, żeby schować się w pokoju i samego siebie pocieszać, pokrzepiać, tylko żeby wyjść do ludzi – najpierw do tych najbliższych – za murem, za ścianą: do rodziny, do osób, które się zaniedbało, a potem gdzieś dalej.

Jeżeli będziecie zachowywać moje przykazania, to znaczy, że jesteście moim uczniami, to znaczy, że przyjęliście miłość.

Może więc dlatego te proste prawdy nie przychodzą do nas łatwo, że zamykamy je gdzieś w sobie...

Gdybyśmy skończyli na tym rozważania, to rzeczywiście nie pozostałoby nic innego, jak zwiesić głowę jak sitowie i pójść sobie zdegustowanym, że faktycznie jestem do niczego. Tymczasem Chrystus do apostołów, do swoich uczniów i do nas, bo także jesteśmy Jego uczniami, kieruje swoje słowo. Mówi: Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela – Obrońcę – da wam, aby z wami był zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.

Chrystus nie zrezygnował ze swojego Kościoła, nie zrezygnował z nas. On rzeczywiście – jak mówi Pismo – nieustannie za nami się wstawia, modli się, broni nas. Każdy, kto zechce znaleźć czas, aby wpisać się w modlitwę Jezusa, aby być z Nim w żywej relacji, nie będzie się czuł sierotą – nawet pośród dziwnych okoliczności świata. Nie będzie przeżywał osierocenia i osamotnienia nawet w domu, w którym nie zostanie zrozumiany. Ten, kto dba o żywą relację z Bogiem, nigdy nie jest sam, nie jest sierotą.

Drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, oto Bóg dziś kieruje do nas słowo, w którym zapewnia, że nasze życie jest nieustannie pod działaniem Jego miłości. Każda chwila ważna jest. Oto Bóg dzisiaj spełnia życzenie nie tylko byłej więźniarki z Auschwitz, ale spełnia życzenie serca każdego, kto w prostocie, w naturalnej niewinności, chce dalej wierzyć w tym świecie. Jezus mówi: Jesteś kimś, kogo kocham. Twoja prawdziwa wartość zależy nie od tego, co osiągnąłeś w życiu, jakie masz plany na przyszłość, ale od tego, czy pozwolisz się kochać.

Nie będzie przesadą zastosowanie porównania z relacji międzyludzkich: Małe dziecko samo z siebie krzyczy, prowokuje sytuacje, że chciałoby się je przytulić, całować – często mamy mówią: Tak cię kocham, żebym cię zjadła : ). W przypadku relacji Boga do nas jest podobnie. Bóg ma jeszcze większe pragnienia obdarowywania nas miłością. I nawet kiedy my patrzymy w lusterko i mówimy: Kto by kogoś takiego chciał pocałować?..., nawet kiedy my patrzymy na historię naszego życia i odkrywamy, ile mamy różnych grzechów, Bóg mówi: Wróć! Zacznij od nowa! Zacznij jeszcze raz relację ze swoim mężem, żoną, dziećmi, sąsiadem, z rodziną. Czemu nie odbierasz telefonu, czemu nie odpowiadasz? Wróć!

Prosta to prawda. Nie było sensacji, nawet przykład z życia się nie pojawił w tych rozważaniach. I krócej niż zawsze...

Prośmy o prostotę w przyjęciu Bożego słowa. Prośmy o to, żebyśmy nie gonili za sensacją, ale za Tym, który pierwszy nas ukochał, nie przestaje nas kochać i nie przestaje o nas myśleć, bo gdyby przestał nas kochać i przestał o nas myśleć – znikamy.

Jezu, który wzywasz nas do przyjęcia twojej miłości i przekazywania jej dalej, pomóż nam, abyśmy dziś choć przez jeden czyn, uśmiech, spojrzenie, poświęcenie komuś czasu, puścili dalej w ten świat przyjętą od Ciebie miłość.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski