"...Dobrym Słowem" - z poniedziałku II tyg. wlk.postu (18.02.2008)

Wyrok Ojca dla świata

Dn 9, 4b-10; Ps 79; Łk 6, 36-38

Nie wydamy właściwej opinii o drugim człowieku, bo nie mamy na tyle danych, żeby rzeczywiście osądzić sprawiedliwie. Możemy mieć wrażenia, pewne przeczucia, ale unikajmy sądów, szczególnie sądów ostatecznych. Tak działa Ojciec. On wydaje właściwy, przemyślany wyrok, pełen miłosierdzia, który najpełniej objawił się w Jezusie Chrystusie. To jest wyrok Ojca dla świata: ukrzyżowany i zmartwychwstały Syn.

Uciec od grzechu i od tego, co on z człowiekiem czyni, można tylko w stronę miłosierdzia. Odkrycie prawdy o wstrząsającej rzeczywistości następującej po grzechu, jeżeli nie jest powiązanie ze zbliżeniem się do wielkiego i straszliwego, ale dochowującego wiernie przymierza Boga, kończy się tragedią, kręceniem się wokół siebie, samosądem, samopotępieniem.

Prorok Daniel chce uciec przed taką sytuacją makabrycznie przedstawiającego się w swojej kondycji ludu. To on w imieniu ludu – mocno dotkniętego i doświadczonego własną głupotą, konsekwencją odejścia od wierności Bogu – podejmuje modlitwę pełną dogłębnej analizy tego, co się stało, obfitującą w precyzyjne określenia ukazujące wybory, jakich dokonał lud.

O Panie mój, Boże wielki i straszliwy, który dochowujesz wiernie przymierza tym, co Ciebie kochają i przestrzegają Twoich przykazań! Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Nie byliśmy posłuszni Twoim sługom, prorokom, którzy przemawiali w Twoim imieniu do naszych królów, do naszych przywódców, do naszych przodków i do całego narodu kraju.

Jest to niezwykle trafne nazwanie po imieniu przyczyn katastrofy, w jakiej znajduje się lud: sytuacji zniewolenia, całkowitej klęski jakichkolwiek poczynań, biadolenia, spustoszenia, w którym lud nie znajduje życia ani żadnej pociechy.

Potrzebny jest taki prorok, jak Daniel, aby ponazywać problemy po imieniu, bez jakichkolwiek skrótów uderzyć w samo centrum tego, co jest główną przyczyną katastrofy. Tu nie ma żadnych zawirowań, działania na dwa fronty. Jest nazwane w konkretach: zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość, podnieśliśmy bunt, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Nie słuchaliśmy Twoich sług, proroków przemawiających w Twoje imię. Nie poddawaliśmy się Twojemu Prawu.

Całość tego wyznania ma na celu wyciśnięcie grzechu – w bólu, w całej dramaturgii i prawdzie o tym, co się stało po odejściu od Boga – wyrwanie się z paszczy lwów, z więzów niewoli. Psalmista powie nawet, prosząc Pana: Niech szybko nas spotka Twoje miłosierdzie, bo bardzo jesteśmy słabi. Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie i mocą Twojego ramienia ocal na śmierć skazanych.

Lud przez usta proroka odkrywa, że żyje skazany na śmierć. To zupełny brak perspektyw. Każdy dzień jest jak przybliżający się wyrok śmierci. Jęk pojmanych – to tylko wydobywa się z serc osób pochwyconych przez grzech, które dały mu się uwięzić.

Z tego dramatycznego położenia psalmista – prorok – woła: Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie  i mocą Twojego ramienia ocal na śmierć skazanych. Wspomóż nas, Boże nasz, Zbawco. Odpuść nam grzechy przez wzgląd na swoje imię.

Odwołanie się do miłosierdzia Boga, do tego, co jest większe od mataczenia zła, czyli bardzo osobistych poruszeń Serca Ojca, jest rozwiązaniem tej sytuacji. Stanowi jedyną nadzieję i pomoc. Nie samosąd, nie stwierdzenie tylko faktu, że kolejny raz spaprałem całe morze łask Bożych, znowu odszedłem od rozważania Bożego słowa, od posłuszeństwa wskazaniom z tego słowa wypływającym. To nie wszystko. Biadolenie to żadna sztuka. Tu niezmiernie ważne jest wołanie o miłosierdzie Pana, odwoływanie się do Jego wierności.

Do czego masz się odwołać, droga siostro i drogi bracie? Czemu masz tylko rozgrzebywać swoje grzechy, nastroje, kolejne fochy i nieumiejętność traktowania drugiego człowieka jak brata, siostrę? Czemu w swym sercu masz widzieć tylko grzech? – Właśnie tam szybko chce spotkać cię miłosierdzie Pana. Wołaj więc do Niego wraz z prorokiem: Tobie, Panie, należy się sprawiedliwość, nam zaś wstyd na twarzach, jak to jest dziś: mieszkańcom Judy i Jerozolimy oraz całemu Izraelowi, bliskim i dalekim we wszystkich krajach, do których ich wypędziłeś z powodu niewierności, jaką Ci okazali. Panie!

Wołanie o miłosierdzie Pana i odwoływanie się do Jego wierności nie jest oczywiście magicznym zabiegiem. Nie jest tak, że wołamy i natychmiast następuje uzdrowienie, oczyszczenie. Jeśli człowiek dostanie za szybko pomoc w sytuacji, kiedy potrzebna jest mu głębsza refleksja i ból skłaniający go do większej pokory i ufności w wołaniu o miłosierdzie, to wszystko spaprze, kolejny raz nie doceni łaski.

Jeżeli zbyt łatwo, zbyt lekko przyjmujemy miłosierdzie Pana i zbyt powierzchownie traktujemy spotkanie z Nim w sakramencie pokuty i pojednania, to nie doczekamy się błogosławionych owoców nawrócenia. Potrzebny jest trud – Kościół nazywa to czasem pokuty, umartwienia, czasem smutku z powodu nieobecności pana młodego na weselu. Potrzebny jest taki trud. Jeżeli on się pojawia i występuje, tym bardziej chwalmy Pana Boga.

Daniel mówi: Pan zaś, nasz Bóg, jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana, naszego Boga, by postępować według Jego wskazań, które nam dał przez swoje sługi, proroków.

Nie czyń nam, Panie, według naszych grzechów – dopowie psalmista. – Nie pamiętaj nam win przodków naszych. Jesteśmy bardzo słabi, Panie, chcemy sobie zdać z tego sprawę, bo Ty o tym wiesz. I pragniemy, aby ten jęk, który się z nas wydobywa, dotarł do Twoich uszu, doszedł do Ciebie. Przyjmiemy czas, jaki wybierzesz na objawienie swojego miłosierdzia. Ufamy, że ten czas nadejdzie bardzo szybko – w takim odstępie, jaki jest potrzebny do tego, żeby przyniósł błogosławiony owoc.

Droga siostro, drogi bracie, na ile precyzujesz oskarżenia siebie samego o swój grzech, o swoją krnąbrność i brak posłuszeństwa Bożym natchnieniom?

Na ile odkrywasz, że są sytuacje, w których ulegasz słabości, odchodzisz od wierności Bogu i tym samym wprowadzasz się w sytuację pojmania przez grzech?

Na ile w momencie oskarżania się dostrzegasz miłosierdzie Pana i odwołujesz się do niego? Ono chce cię spotkać, wyjść ci na spotkanie i w odpowiednim czasie objawić ci się, abyś doświadczał jego błogosławionych owoców.

Jezus znając miłosierdzie Ojca i doświadczając miłości, z którą Ojciec podchodzi do Niego, bardzo pragnie wprowadzić w tę rzeczywistość swoich wyznawców. Dziś dzieli się miłością na różne sposoby: w spojrzeniu, słowie, dotyku, w swoim nauczaniu, stylu życia. On chce ukazać Ojca pełnego miłosierdzia, aby Jego wyznawcy – a jednocześnie dzieci Ojca – byli tacy, jak On.

Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.

To nie jest zbyt optymistyczne życzenie Jezusa względem Jego wyznawców, względem dzieci Boga. To właściwa pozycja i postawa, jaką powinni przyjąć uczniowie, jeżeli rzeczywiście chcą doświadczać radości i mocy życia, wypływającej z działania Ducha Świętego, który to inicjuje i do tego prowadzi. Do czego? – Do bycia miłosiernym, jak Ojciec jest miłosierny.

Jezus precyzuje tu, w jaki sposób miłosierdzie i podobieństwo do Ojca mają się objawiać.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.

Nie sądźcie... Nie poddawajcie się myślom, postawom, zachowaniom, spojrzeniom – bo przecież sąd wyraża się w różny sposób – które drugą osobę jednoznacznie klasyfikują, szufladkują, wydają o niej werdykt, sąd, a szczególnie sąd potępiający. Jak sąd dokonuje się w myśli, tak potępienie objawia się na zewnątrz przez różnego rodzaju zachowania.

Ten, kto staje w pozycji sędziego, „wygania” z tej roli Boga Ojca, czyli jedynego prawdziwego Sędziego. Ten, kto wydaje werdykt, szczególnie werdykt ostateczny, kto przeżywa bardzo intensywny gniew wyrażający się w odrzuceniu, w odepchnięciu od swojego serca drugiej osoby, staje w pozycji, w której nie będzie sprawiedliwy. Bo kim jesteś, byś mógł sądzić drugiego człowieka? – zapyta św. Jakub.

Poza tym – jak zauważył Silvano Fausti – jeżeli ktoś wydaje sąd na temat kogoś drugiego, jego słabości, upadku, to popełnia większy grzech niż człowiek, który dopuścił się jakiegoś przestępstwa, bo zajmuje pozycję nieuprawnioną.

Nie wydamy właściwej opinii o drugim człowieku, bo nie mamy na tyle danych, żeby rzeczywiście osądzić sprawiedliwie. Możemy mieć wrażenia, pewne przeczucia, ale unikajmy sądów, szczególnie sądów ostatecznych. Tak działa Ojciec. On wydaje właściwy, przemyślany wyrok, pełen miłosierdzia, który najpełniej objawił się w Jezusie Chrystusie. To jest wyrok Ojca dla świata: ukrzyżowany i zmartwychwstały Syn.

(...) odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Ten motyw ciągle powraca. Chcesz doświadczać odpuszczenia grzechów, radości z wyzwolenia, wyjścia z pojmania przez grzech, to odpuszczaj tym, którzy tobie zawinili. Odpuszczaj, a będzie ci odpuszczone.

Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Bądźcie hojni, jak Ojciec jest hojny. On daje więcej, niż prosimy, oczekujemy, niż możemy wymodlić.

Takiego postępowania oczekuje Chrystus, bo tak zachowuje się Ojciec. Ma prawo wzywać nas do takiej postawy i o nią pytać.

Dodaje jeszcze: Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.

Droga siostro, drogi bracie, jaka jest twoja miara w podejściu do drugiego człowieka w twoich słowach, zachowaniach – szczególnie do człowieka, który nie jest ci miły, ale przykry, jest twoim nieprzyjacielem?

Jak traktujesz swoich przyjaciół?

Na ile błąd drugiego człowieka jest dla ciebie okazją do podjęcia refleksji, a na ile automatycznie staje się wydaniem wyroku, włożeniem go do szuflady, wsadzeniem kogoś do więzienia twoich uprzedzeń, nerwów, fochów?

Na ile siebie samego traktujesz jako osobę, którą ogromnie kocha niebieski Ojciec, którą wychowuje, dopuszczając również sytuacje pogłębionej refleksji, pokuty?

Jaki jest czas twojej pokuty w tym dniu? To znaczy, co takiego czynisz, żeby rzeczywiście przyjrzeć się swojemu sercu, jego najgłębszym poruszeniom – tam, gdzie podejmujesz decyzje, gdzie dokonujesz analiz, wydajesz jakieś sądy, tam, skąd wychodzi to, co pokazujesz sobą na zewnątrz?

Prośmy Pana, aby to, czym dzisiaj nawiedza nas w swoim słowie, spotkało się z naszą pełną refleksji odpowiedzią. Abyśmy rzeczywiście przyjrzeli się temu, co w nas najgłębsze i odkryli zło, nazywając je po imieniu. Abyśmy dostrzegli najgłębsze pragnienia serca związane z wołaniem o miłosierdzie, z oczekiwaniem Bożej łaski w czasie, który daje Pan, i przekazywaniem tego miłosierdzia dalej.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski