"...Dobrym Słowem" - z soboty IV tyg. wlk. postu (8.03.2008)

Błogosławione przeciwności

Jr 11, 18-20; Ps 7; J 7, 40-53

Do końca czasów będą przeciwności, kontrowersje wokół tego, czy klęknąć znowu do spowiedzi, czy przyjść na Eucharystię, czy się przełamać i zdecydować na dłuższe spotkanie przy Panu, czy podjąć trud nawrócenia. Będą kontrowersje. Błogosławione przeciwności. One ukazują nam, jak ogromny szacunek ma Bóg do naszych wyborów. Z jakim taktem podchodzi do naszej opinii na Jego temat. Jak Mu zależy, aby za Nim szedł ten, kto tego chce. Pan czeka na wolnych wyznawców. Wyswobodził nas ku wolności, która nie jest samowolą, ale ukierunkowuje się na dobro.

Jezu, przywołujemy Twojego miłosierdzia, prosząc, abyś uderzył bez odwłoki w twarde serc naszych opoki, szczególnie w przyzwyczajenia, schematy i postawy budzące się, kiedy kolejny raz słyszymy Ewangelię, kiedy kolejny raz wezwani jesteśmy do trudu wsłuchania się w Twoje słowo. Uderz bez odwłoki w twarde serc naszych opoki. Wzbudź w nas czujność swoim Świętym Duchem.

Jeremiasz – prorok o wrażliwym sercu i umyśle, młodzieniec, który spierał się z Panem i próbował Pana przekonać, żeby go nie powoływał, bo ma serce głębiej ujmujące rzeczywistość i odbierające ją ze zwielokrotnioną siłą, dlatego nie będzie mu łatwo świadczyć o Sercu Boga – wyznaje, że Pan go przemógł. Przynaglałeś mnie, Panie, i uległem. Ująłeś mnie mocno i przemogłeś.

Jeremiasz przyznał się przed Panem, że jego strach przed pójściem za usłyszanym głosem jest niczym wobec czekających go jeszcze przeciwności. Przyznał się, że głosu obecnego w nim nie jest w stanie zgasić nawet wówczas, kiedy wzbudzają w nim zniechęcenie ludzie, którzy go nie słuchali.

Dobrze jest wiedzieć, że istniał ktoś taki jak Jeremiasz, bo jego historia aktualizuje się pośród nas. Wielu Jeremiaszów – osób decydujących się na wierność Bogu – kroczenie za Nim przeżywa podobnie. Dobrze, że ktoś taki jak Jeremiasz mówi w swojej księdze tak żywiołowo, że w pewnym momencie komentatorzy, badacze Pism, nie mogą z całą stanowczością powiedzieć, czy jest to dialog wewnętrzny, czy przemawia przez proroka Bóg. Tak dalece utożsamił się swoją wrażliwością z wrażliwością samego Boga.

Staje przed nami prorok Jeremiasz i mówi: Pan mnie pouczył i dowiedziałem się. – Czego się dowiedziałeś Jeremiaszu? Czeka cię fantastyczna przygoda, nowa misja? Pan cię pośle do ludzi, którzy cię zrozumieją, przyjmą Jego miłość? – Wtedy przejrzałem ich postępki. Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: «Zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!»

Jak mówiła św. Teresa: Panie Boże, jeżeli Ty tak traktujesz swoich przyjaciół, to nie ma się co dziwić, że masz ich tak mało.

Lecz Pan Zastępów – dodaje Jeremiasz – jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce.

Jeremiasz przyznaje, że Ten, który w bardzo specyficzny sposób wybiera sobie przyjaciół, jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce. Jeremiasz przyznaje się do czegoś, co – po ludzku rzecz biorąc – budzi się w wielu z nas, szczególnie kiedy stajemy wobec podobnej rzeczywistości uczenia się przyjaźni w warunkach ekstremalnych, najgorszych, jakie można sobie wyobrazić.

Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi. To słowo zostało zapisane w jego księdze. Kościół z niego nie zrezygnował, nie zgorszył się nim, nie powiedział: Nie czytajcie czasem takich słów. Nie czytajcie, co się dzieje w głębinach waszych serc. Wręcz przeciwnie – czytajcie.

Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi – mówi Jeremiasz przywiedziony do ostateczności, prowadzony na rzeź, nie wiedząc do końca, że powzięli przeciw niemu zgubne plany. Woła do Boga: Chcę zobaczyć zemstę, albowiem Tobie powierzam swoją sprawę.

Wcześniej Jeremiasz mówi: Wiem, że sprawiedliwie sądzisz wszystkich, że nie wydajesz pochopnie wyroku, że zależy Ci na łotrze z prawej i z lewej strony krzyża, że nie masz względu na osoby, na długość modlitw, częstotliwość bycia w kościele, przynależności do tej czy innej wspólnoty. Sprawiedliwie osądzasz i chcę zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, bo Tobie powierzyłem swoją sprawę. Bo wylałem Ci całe serce, pozwoliłem się nawet podeptać przez moich wrogów. Nie schowałem całej mojej wrażliwości, choć uciekałem. Kazałeś mi się nawrócić – wróciłem.

Jeremiasz w największej depresji przeklinał dzień swoich narodzin. Mówił: Niech będzie przeklęty dzień, w którym się urodziłem! Niech będzie przeklęty człowiek, który powiadomił ojca mojego: «Urodził ci się syn, chłopiec!» Pan powiedział: Nawróć się, a staniesz się znowu mocny.

Jeremiasz wyznaje: Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie powierzam swoją sprawę.

On chce być przyjacielem Boga, nawet kiedy przyjaźń z Bogiem kształtuje się w tragicznie ekstremalnych warunkach.

Panie, mój Boże, Tobie zaufałem – wtóruje mu psalmista. – Do Ciebie się uciekam, wybaw mnie i uwolnij od wszystkich prześladowców, zanim jak lew ktoś nie porwie i nie rozszarpie mej duszy, gdy zabraknie wybawcy.

Psalmista modli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, w przeciwnościach. Nie ma tu mędrkowania. Słyszy lwa, który się czai i chce rozszarpać jego duszę. W listach Piotrowych lew to obraz demona, szatana: Szatan jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć. Wystarczy, że ryknie i sparaliżuje cię wątpliwością, niechęcią: nie wczuwaj się w to dalej, daj sobie spokój, swoje w kościele już odsiedziałeś... Tak ryczący lew paraliżuje swoją ofiarę.

Czym cię dziś sparaliżował, droga siostro, drogi bracie? Czym cię sparaliżuje jutro?

Czymkolwiek chciałby mnie sparaliżować, Panie, mój Boże, Tobie zaufałem. Do Ciebie się uciekam – uciekam, nie spaceruję. Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia – woła św. Piotr. Nie ma się co osiągać.

Panie – prosi dalej psalmista – przyznaj mi słuszność według mej sprawiedliwości i niewinności, która jest we mnie. Boże sprawiedliwy, który przenikasz serca i sumienia. Kto mnie sprawiedliwie osądzi, jeśli nie Ty? Chyba wiesz, co robisz, Panie? – śpiewała Edyta Geppert. Komu mam się powierzyć? Swoim myślom? One mają mnie oskarżać, wybielać? – Tobie powierzam swoją sprawę.

Bóg jest dla mnie tarczą – psalmista szykuje się do boju. Nie tylko się modli. Już ma tarczę, co zbawia ludzi prostego serca. Nie tych, którzy komplikują sobie życie, czekając na lepsze natchnienia, lepsze czasy, aż ustaną przeciwności. Z ucisku wołałem do Ciebie – wyznaje psalmista.

Bóg jest dla mnie tarczą – mówi przyszykowany do walki – co zbawia ludzi prostego serca. Bóg sędzia sprawiedliwy, Bóg codziennie pałający gniewem.

Gniew Boga uruchamia się bardzo szybko. Wystarczy wyrządzić krzywdę osobom niepotrafiącym się bronić, które nie mają żadnego obrońcy poza Bogiem. Gniew Boga...

Ale gniew Boga trwa tylko przez chwilę – mówi w innym miejscu Pismo – Jego łaska przez wieki. Bóg uruchamia gniew jako narzędzie łaski. Bóg uruchamia zemstę jako narzędzie łaski, coś, co ma nam przyjść z pomocą. Bóg trzyma w ręku pas, bo chce pomóc człowiekowi pogubionemu, który sam sobie nie pomoże i sam się nie zbawi, bo zabraknie mu Wybawcy, jeśli nie ma go w Bogu.

Jeremiasz przedstawia swoim otwartym sercem Boga, który nad światem dokonał zemsty, dając swojego Syna. W aklamacji przed Ewangelią śpiewamy dziś: Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.

Jeremiaszu, zobacz zemstę, jakiej dokonał Bóg Ojciec, oddając swoje jedyne Dziecko. Zemsta nad światem... Gniew Boga...

Gniew Boga, zemsta nad światem, objawiona w Jego Synu, Jezusie Chrystusie, którą Pan zapowiadał przez całe życie wrażliwego Jeremiasza, jest ciągle głoszona światu jako Dobra Nowina, orędzie nadziei. Jest ono w stanie przeciwstawić się złości świata.

Jezus Chrystus prosi: Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwał będę. Jeżeli będziecie we Mnie trwać, ukażecie światu takie oparcie, którego on nigdzie nie znajdzie. Ukażecie mu siłę, którą on próbuje wyprodukować w laboratoriach. Ukażecie światu miłość, którą on przedłuża w uporczywej terapii, lekach i innych substytutach. Ukażecie mu miłość wieczną, silniejszą od śmierci, od grobu.

Taką miłość objawia Jezus Chrystus. Z taką miłością przychodzi. I taka miłość do końca świata będzie komentowana. Wywoła sprzeciw i stanie się jego znakiem.

Droga siostro, drogi bracie, czyż twoja obecność na Eucharystii nie wywołuje różnych komentarzy wśród innych osób, ba, w tobie samej, w tobie samym?

Czy nie różnie oceniasz to, czy dobrze, czy źle robisz, zbliżając się do Pana w Jego słowie?

Czyż i dziś nie pytasz się, kim dla ciebie jest Chrystus, jak Go pojmujesz?

Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: «Ten prawdziwie jest prorokiem». Inni mówili: «To jest Mesjasz». Jeszcze inni mówili: «Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?» I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. I będzie powstawać do końca czasów.

Do końca czasów będą przeciwności, kontrowersje wokół tego, czy klęknąć znowu do spowiedzi, czy przyjść na Eucharystię, czy się przełamać i zdecydować na dłuższe spotkanie przy Panu, czy podjąć trud nawrócenia. Będą kontrowersje. Błogosławione przeciwności. One ukazują nam, jak ogromny szacunek ma Bóg do naszych wyborów. Z jakim taktem podchodzi do naszej opinii na Jego temat. Jak Mu zależy, aby za Nim szedł ten, kto tego chce. Pan czeka na wolnych wyznawców. Wyswobodził nas ku wolności, która nie jest samowolą, ale ukierunkowuje się na dobro. I bierze odpowiedzialność za przyjście na Eucharystię i każdy następny krok.

Czyż i dziś w nas nie odzywają się różne głosy? Zobaczmy, że jeżeli uda się nam coś załapać, trochę przybliżyć do Pana, kiedy spotykamy się z Nim w Eucharystii, w modlitwie, w słowie, to pojawiają się konkretne zarzuty – podobne do tych, jakie wysuwano względem strażników, których Jezus też zafascynował i którzy zatrzymali się na wrażeniu wywołanym przez Niego, bo niewątpliwie wywołuje wrażenie człowiek mówiący tak, jakby miał władzę nad słowem. A Jezus uczył ich jak Ten, który ma władzę, nie jak uczeni w Piśmie – zanotował ewangelista Marek.

Czyż nie spotykają nas podobne doświadczenia, kiedy mówimy komuś, że prawdziwie przeżyliśmy przemianę serca pod wpływem słowa Boga, że coś mnie poruszyło i zdecydowałem się o tym opowiedzieć? Zdarza się, że kiedy składamy takie świadectwo, nieraz słyszymy: Czyż i wy daliście się zwieść? Czyż i ty dałeś się zwariować? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego?

Może i ty dałeś się zwieść? Może dałeś się przekonać, że ta chwila nastroju, emocji, to On – Prorok, Mesjasz? Może się dałeś zwieść, a może trzeba zrobić krok dalej, aby pozwolić się kształtować w przyjaźni w ekstremalnych warunkach i być jednym z niewielu przyjaciół Boga. Serce drży: Nie wiem, czy iść dalej. Tyle razy próbowałem...

Strażnikom się oberwało. Nam też będzie się obrywać. Czy i ty dałeś się zwieść? Przecież życie swoje, a słowo Boże swoje. Zobacz, jak wygląda życie. Tu ci gadają coś innego. Czy i ty dałeś się zwieść?

Czy i nas nie dotykają tego typu doświadczenia, przeciwności?

Faryzeusze mówią do strażników, szydząc z nich, a jednocześnie bojąc się utraty własnych wpływów.

A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty.

Możemy przełożyć to na język bardziej zrozumiały dla nas. W wielu domach bywa tak, że ktoś przeżywa charyzmatyczne doświadczenie bliskości Pana, a potem wraca do swoich dzieci, rodziców, do rodziny, w której doświadczenie Boga to tylko przepisy prawa, czyli: Idź do kościółka, zmów paciorek, idź raz w roku do spowiedzi... Czyż i w takich sytuacjach nie jesteśmy stawiani i nie słyszymy: W co ty się pakujesz? Daj sobie spokój, nie wytrzymasz. O czym ty w ogóle mówisz? Chyba jesteś z kosmosu. Po co ty słuchasz tych księży?...

Na jednej z parafii rodzice pytali dziecka: Po co ty tak biegasz do tego kościoła? Co wy tam robicie? Na propozycję: Tato, przyjdź, zobacz, padła odpowiedź: Daj mi spokój, tyle w domu roboty. Będę tam latał, jakbym nie miał co robić... Tato zrobił synowi scenę, zwymyślał go, mówiąc, że ksiądz żyje z Biblii. I dodał: A ty co z tego masz? Najwyżej ksiądz da ci cukierka, pogłaszcze...

Czy i wy daliście się zwieść?

Zdarza się, że nawet w takich okolicznościach ktoś podejmuje jeszcze próbę obrony, wyprowadzenia na prostą, pokazania czegoś głębiej – jak Nikodem, który mówi: «Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni?» Czy wydajesz tak szybko opinie, zanim sam nie przyjdziesz, nie zobaczysz, zanim sam nie wejdziesz w to głębiej? I choć ktoś podejmuje próbę, spotyka się – jak Nikodem – z kpiną.

«Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei». Zastanów się, co ty w ogóle mówisz.

Czyż i wy daliście się zwieść?

I rozeszli się każdy do swego domu.

Panie Boże, pytasz nas o nasze zdanie na Twój temat i mówisz do nas przez księgę Pieśni nad pieśniami: Daj mi usłyszeć twój głos. Pomóż nam powiedzieć Ci całą prawdę o nas – tę, którą w tej chwili możemy wyznać. Pomóż nam zbliżyć się do Ciebie i zrobić krok dalej.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski