"...Dobrym Słowem" - z czwartku V tyg. wlk. postu (13.03.2008)

Trwać, aby wytrwać

[Rdz 17, 3-9; Ps 105;] J 8, 51-59

Drogie siostry i drodzy bracia, zwróćmy uwagę, że istotnie – kiedy Chrystus wymaga od nas jeszcze więcej wysiłku, by być bliżej Niego, by pokonywać zniechęcenie, by trwać mimo przeszkód, które będą się piętrzyć i wzrastać – budzi się w nas niechęć. Powstaje wówczas to, co Chrystus nazywa usiłowaniem zabicia Go w nas. Jeżeli nie podejmujemy trudu trwania w Chrystusie i troski o to, by przy Nim wytrwać, to usiłujemy Go zabić. Nie ma innej drogi. Albo Go wybieram, albo odrzucam. Chrystus sugerując tę prawdę bardzo ostrymi, zdecydowanymi słowami, apeluje o naszą czujność. Ogromne siły przeciwnika nieustannie pracują nad tym, żeby nas zniechęcić, zdołować, żeby wmówić nam, że nie warto iść dalej. Mamy wystarczającą ilość argumentów, że jest to zbyt trudne, żeby trwać w Bogu, że nie warto iść dalej.

Nie stanowi nadzwyczajnego odkrycia stwierdzenie, że wytrwanie w zażyłości z Bogiem nie jest prostą sprawą. Przeciwnie, wiąże się z ogromnymi pokusami odejścia – tak zwanego machnięcia ręką czy dania sobie spokoju z jakimkolwiek staraniem o to, by być blisko Boga.

Chrystus zdając sobie sprawę z tego, w jakim położeniu znajdują się Jego słuchacze, narażeni na odejście od relacji z żywym Bogiem, poodejmuje w dyskusji bardzo dramatyczną walkę, aby uświadomić, obudzić czy też oczyścić słuchających Go Żydów z błędnych przekonań, że mają dobry kontakt z Bogiem, że nie potrzeba im niczego więcej.

Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że oni nie tylko nie chcą Chrystusa słuchać. Staje się On także obiektem napaści słownym, a za chwilę nawet ataków fizycznych. Bo Żydzi chcą Go zabić.

Zwróćmy uwagę, że Chrystus w takich warunkach podejmuje walkę o serce człowieka, o jego bliskość z Bogiem. Ta walka dopasowana jest do okoliczności, w jakich znajdują się słuchacze.

«Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli» – mówi Chrystus.

Zwraca się do tych spośród Żydów, którzy tuż przed chwilką wykazali się jakimś odruchem serca pragnącego uwierzyć. Zachęca, aby trwali w objawionej nauce i szli za głosem serca, które zareagowało na konkretne słowa.

Trwać w Jego nauce to znaczy podjąć trud, wysiłek.

Żydzi Mu odpowiedzieli: «Jesteśmy potomstwem Abrahama – powołują się na ojca wiary Izraela – i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"»

Jezus i Jego słuchacze zupełnie inaczej patrzą na ten problem. Żydzi w tym, co mówi Jezus, chcieliby dostrzec tylko niewolę państwową. Jemu chodzi o coś więcej – o niewolę serce.

Chrystus tłumaczy im: «Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca».

Słowa Chrystusa są bardzo mocne. Każdy, kto popełnia grzech, staje się jego niewolnikiem. Każdy, kto wybiera grzech – szczególnie grzech niewiary – staje się kimś, kto uwikłał się w ogromne niebezpieczeństwo. W to niebezpieczeństwo wplątali się Żydzi. Jest nim zatwardziałość serca, przekonanie, że przecież trzymam się wiary, zawsze człowiek w coś wierzy... Żydzi mówią: Mamy Abrahama za ojca. Jako jego potomkowie jesteśmy już wolni... Ja już wystarczająco doświadczyłem Pana Boga. Czerpię z tego wymierne korzyści – choćby nawet przez to, że zawsze mogę się komuś wyżalić, coś powiedzieć, przed kimś się wyspowiadać, przyjąć jakiś pokarm, usłyszeć coś mądrego. Więcej nie bardzo potrzebuję...

Może też być inaczej: przyglądając się temu, co daje wiara, nagle odkrywam, że jest ona rzeczywiście powiewem nadziei, ale wiąże się z jakimś trudem, bo budzi się zniechęcenie, pragnienie ucieczki. Człowiek nie bardzo chce głębiej w coś wchodzić. Zatrzymałby się na tym etapie, na którym jest, a jak się pojawia jakaś trudność, wezwanie do większego wysiłku i trudu, dochodzi do wniosku, że wystarczy mu to, co ma – taka dawka wiary, jaką ma.

Jezus mówi, że to właśnie jest niewola. Można w nią wpaść. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze. Ten, kto wpadł w niewolę, kto utrzymuje się tylko na tym poziomie wiary, nie doświadczy jej pełni. Nie zamieszka w wieczności, w Bogu. Jezus mówi, że On nie jest niewolnikiem. Przychodzi jako Ten, który wyzwala. Wyzwolenie dane przez Chrystusa czyni człowieka rzeczywiście wolnym.

Jezus przyznaje, że faktycznie Żydzi są potomstwem Abrahama, ale usiłują Go zabić. To znaczy, usiłują zabić słowo, głoszoną naukę, wezwanie do trwania w Nim.

Drogie siostry i drodzy bracia, zwróćmy uwagę, że istotnie – kiedy Chrystus wymaga od nas jeszcze więcej wysiłku, by być bliżej Niego, by pokonywać zniechęcenie, by trwać mimo przeszkód, które będą się piętrzyć i wzrastać – budzi się w nas niechęć. Powstaje wówczas to, co Chrystus nazywa usiłowaniem zabicia Go w nas. Jeżeli nie podejmujemy trudu trwania w Chrystusie i troski o to, by przy Nim wytrwać, to usiłujemy Go zabić. Nie ma innej drogi. Albo Go wybieram, albo odrzucam.

Chrystus sugerując tę prawdę bardzo ostrymi, zdecydowanymi słowami, apeluje o naszą czujność. Ogromne siły przeciwnika nieustannie pracują nad tym, żeby nas zniechęcić, zdołować, żeby wmówić nam, że nie warto iść dalej. Mamy wystarczającą ilość argumentów, że jest to zbyt trudne, żeby trwać w Bogu, że nie warto iść dalej.

Będąc na dwudniowej konferencji dla dyrektorów szkół katolickich i osób odpowiedzialnych za formację nauczycieli, miałem okazję usłyszeć i zobaczyć świadectwo wiary złożone przez biskupa Edwarda Dajczaka. Opowiadał on, że znalazł się kiedyś w bezpośredniej konfrontacji z grupą młodzieży na sali gimnastycznej w jednej z wizytowanych szkół. Zdawał sobie sprawę, że stawianie mu publicznie pytań na głos będzie rzeczą zbyt trudną do przejścia dla młodych ludzi, dlatego poprosił wcześniej o pytania na kartce. Mówił, że dostał pytanie, które właściwie było stwierdzeniem, że dzisiaj nie da się żyć Ewangelią. Biskup Dajczak stanął wobec tego problemu jako świadek i powiedział: Absolutnie jest to nieprawda. Da się dziś żyć Ewangelią, mimo że to jest trudne. Wtedy jeden z młodych ludzi zapytał na głos: Skąd czerpać do tego siły? Biskup Dajczak wiedział, że na ripostę ma parę sekund. Ufa, że odpowiedź przyszła z natchnienia Bożego, bo była to pierwsza sekunda, kiedy można trafić do człowieka i być autentycznym. Powiedział: Przepraszam was, powinno być o niebo lepiej. Ale mam ślady na kolanach od trudu trwania przy Bogu.

Tu czerpie się siłę – trwając przy Bogu na kolanach. Stąd pochodzi siła do walki ze zniechęceniem i z wszystkimi siłami wrogimi wobec wiary i Boga, za którymi stoi ten, którego Jezus wskazuje jako ojca swoich słuchaczy.

Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca.

Jezus niebawem powie, kogo ma na myśli – oczywiście chodzi o diabła.

W odpowiedzi rzekli do Niego: «Ojcem naszym jest Abraham». Rzekł do nich Jezus: «Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego».

Jakie czyny pełnił Abraham? – Jak pamiętamy, był niezwykle posłuszny Bogu w Jego przynagleniach. Niejako szedł w ciemno. Zostawał tylko przy słowie, które dawał Bóg. Trwał przy nim w różnych okolicznościach – na górze Moria, kiedy jego wiara została poddana próbie i w sytuacjach, kiedy cieszył się z doświadczania Bożego błogosławieństwa.

Wezwanie do pełnienia czynów Abrahama, skierowane jest także do nas. Drogie siostry i drodzy bracia, istotnie – trwanie przy Bogu będzie ciągle od nas wymagać coraz więcej. Jest narażone na zniechęcenie i na niewolę grzechu.

Taka jest rzeczywistość. Tak będzie. Jeżeli jeszcze spiętrzą się przeciwności związane z naszą przeszłością, ze zranieniami czy trudnymi doświadczeniami z teraźniejszości, to grunt do rozdmuchania niewiary w nas dla złego ducha jest obfitszy, podatniejszy. Dlatego potrzebne jest trwanie przy Bogu – na kolanach, z całą bezsilnością, niezrozumieniem rzeczywistości, w której się znajdujemy. Wołajmy do Niego, aby wzmocnił naszą wiarę: Panie, ratuj! Panie, wspieraj! Panie, swoją miłością, którą obdarzasz świat, obdarz także świat, które mnie się sypie, wali, który jest poddawany ogromnym próbom!

Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.

Droga siostro i drogi bracie, życie wieczne jest do wzięcia. Życzę śladów na kolanach w uczeniu się trwania przy Bogu.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski