"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z wtorku XII tyg. zw. "I" (26.06.2007)

Żywa relacja z Bogiem

Rdz 13,2.5-18; Ps 15; Mt 7,6.12-14

Broń nas, Panie Boże, przed łatwymi rozwiązaniami, przed łatwymi spotkaniami z Tobą! Nasza relacja z Panem Bogiem winna być nacechowana trudem i wysiłkiem, który staje się błogosławieństwem. Nie trudzimy się po to, żeby całe życie cierpieć. Jezus nie przychodzi do nas, żeby powiedzieć: Cierpcie, musicie znosić te choroby... Przychodzi, by nas uzdrawiać. Nie poprzez spektakl ze znachorem, ale uzdrawiać na zasadzie zdrowego spojrzenia wiary na to, co przeżywamy. Nawet jak dzieje się coś trudnego, znoszę to dla Pana. Często życzymy sobie i innym zdrowia. Mówimy, że jest najważniejsze. Nieprawda. Co pomoże zdrowie, jak człowiek straci wiarę? – Wtedy straci i zdrowie. A ile sił do znoszenia chorób, przeciwności, słabości daje człowiekowi zdrowa wiara!... Najważniejsza jest żywa relacja z Bogiem – oparta na miłości. Wtedy jest żywa, bo miłość jest żywa. Miłości nie da się pokonać, nie da się jej zamknąć w grobie. Ona z tego grobu wyjdzie.

Łatwizna spłyca człowieka. Jeśli nam coś łatwo przyszło, to i łatwo odejdzie. Łatwo zdobyty chłopiec łatwo przychodzi i łatwo odchodzi. Łatwo zdobyta praca często bywa niedoceniana. Łatwo czy zbyt szybko odkryte powołanie szybko się wypala. To, co wymaga od nas wysiłku, trudu, co staje się dla nas przeciskaniem się przez wąską bramę, rokuje nadzieję, daje szansę na to, że będzie trwałe.

Chrystus, który wie, co to znaczy przeciskać się z prawdą poprzez blokady kłamstw, co to znaczy głosić miłość w atmosferze nienawiści, ataków, czekania tylko na to, żeby pomylił się w słowie, przekazuje tę prawdę nam.

Wchodźcie przez ciasną bramę. Nie idźcie na łatwiznę. Przyjrzyjcie się – proponuje nam dziś Pan Jezus – że szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Wielu jest takich, którzy wchodzą przez szeroką bramę, idą przestronną drogą, prowadzącą do zguby.

Łatwizna stacza. Iluzja szczęścia, tanie pocieszenia, łatwe rady, potrafią człowieka zgubić. Nie chodzi o to, żeby klepać kogoś po ramieniu, gdy bardzo cierpi, i mówić: Jakoś to będzie... Lepiej się nie odzywać, a być przy nim obecnym. Jak mam powiedzieć coś nieprzemyślanego, coś, czym mogę kogoś tylko pogrążyć w jego stanie, to lepiej palec na usta i być obecnym. Jestem. Maryja fantastycznie – jak podaje tradycja Kościoła – spotyka się z Jezusem na Drodze Krzyżowej. Nie wymieniają nic poza spojrzeniem.

Broń nas, Panie Boże, przed łatwymi rozwiązaniami, przed łatwymi spotkaniami z Tobą!

Nasza relacja z Panem Bogiem winna być nacechowana trudem i wysiłkiem, który staje się błogosławieństwem. Nie trudzimy się po to, żeby całe życie cierpieć. Jezus nie przychodzi do nas, żeby powiedzieć: Cierpcie, musicie znosić te choroby... Przychodzi, by nas uzdrawiać. Nie poprzez spektakl ze znachorem, ale uzdrawiać na zasadzie zdrowego spojrzenia wiary na to, co przeżywamy. Nawet jak dzieje się coś trudnego, znoszę to dla Pana. Często życzymy sobie i innym zdrowia. Mówimy, że jest najważniejsze. Nieprawda. Co pomoże zdrowie, jak człowiek straci wiarę? – Wtedy straci i zdrowie. A ile sił do znoszenia chorób, przeciwności, słabości daje człowiekowi zdrowa wiara!...

Najważniejsza jest żywa relacja z Bogiem – oparta na miłości. Wtedy jest żywa, bo miłość jest żywa. Miłości nie da się pokonać, nie da się jej zamknąć w grobie. Ona z tego grobu wyjdzie.

Żeby ta relacja była żywa, niezbędny jest wysiłek. Nie jednorazowy – w czasie przeżywania rekolekcji, w momencie składania ślubów wieczystych czy przyjmowania święceń kapłańskich. Nie jeden raz. Powtórzmy za Jerzym Liebertem: Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę. Każdego dnia. Biada nam, kiedy przyzwyczaimy się do Pana Boga, kiedy wejdziemy w rutynę w relacji z Nim. Kiedy będziemy machinalnie odpowiadać, bezmyślnie uczestniczyć w modlitwie, w Eucharystii, w spotkaniu ze słowem. Ja już to słyszałem milion razy... Co mi ten ksiądz może powiedzieć?... Biada nam, kiedy wejdziemy w rutynę! Świeżość nastawienia i otwartość na to, co Pan dziś powie, są niezwykle ważne.

A co mówi dziś? – Wchodź przez ciasną bramę. Podejmuj, droga siostro i bracie, trud, walkę o ogień Ducha Świętego, o żywość relacji z Panem Bogiem. Bądź na bieżąco z twoim Panem Bogiem. Nie spoczywaj na laurach i nie zasłaniaj się, nie wypisuj sobie usprawiedliwień, bo ja już tyle przeżyłem... Bo ja rozważam po raz kolejny... Bo ja jestem księdzem... To co? Boja to pływa po morzu .

Mam być ciągle w żywej relacji z Panem Bogiem. Na bieżąco. Bo On przychodzi jak przyjaciel i pyta: Co słychać? O czym dziś porozmawiamy?

Ciasna to brama, wysiłek niemały, dzień za dniem walka o wierność miłości, przyjaźni. Pan dochowa nam wierności, nawet kiedy sprofanujemy ją naszym grzechem, rutyną, przyzwyczajeniem, fochami, kaprysami.

Wchodźcie przez ciasną bramę i patrzcie uważnie. To można dostrzec. Szeroka jest brama, wygodna, dla tych, którzy pędzą ku zatraceniu. Psalmista powie, przyglądając się tym, którzy marnują swoje życie, że są jak owce pędzące do przepaści, śmierć ich pasie, zejdą prosto do grobu. Przyglądajmy się po to, żeby usłyszeć: Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują. Mało jest takich, którzy ją znajdują...

Bardzo realne, bardzo praktyczne i trafne spostrzeżenie Chrystusa – jak każde zresztą. Mało jest takich. Mała trzódko, nie bój się – mówi Jezus. Moglibyśmy wyrazić pragnienie, żeby więcej osób angażowało się w żywą relację z Panem. Moglibyśmy się oglądać za tymi, których nie ma. A przecież mamy się cieszyć każdą osobą, która wchodzi głębiej.

To spostrzeżenie: jakże mało jest takich, którzy ją znajdują, jest pytaniem skierowanym do nas nie po to, byśmy poczuli się lepiej czy przechwalali się swą pobożnością. Nie po to słowo jest do nas skierowane. Faryzeusze zapędzili się w swoim przekonaniu, że są blisko Pana Boga, i usłyszeli: celnicy i prostytutki wejdą przed wami do królestwa Bożego. Jezus im to powiedział. Bo celnicy i prostytutki słysząc, że Bóg jest miłosierny, tłukli się w pierś i wracali na kolanach do Jezusa – jak kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne i całowała Pana po stopach. A faryzeusze nie chcieli o tym słyszeć.

Wchodźcie przez ciasną bramę. Jeśli mi ciasno w moim życiu, to dobrze. Gorzej, kiedy czuję się panem swojego życia i panoszę się. A już obrzydliwe jest, kiedy wykorzystuję swoją pozycję przeciwko drugiemu człowiekowi, kiedy – jak mówią młodzi – wożę się. Wożę się, bo ja to jestem gość...

Ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, mało jest takich, którzy ją znajdują.

Czy ja należę do tej grupy?

Czy jestem w tej wspólnocie – małej ilości osób – które dzień za dniem znajdują wąską drogę?

Czy dzisiaj znalazłem czas na żywą relację z Bogiem?

Przecisnąłem się przez tyle różnych myśli, obowiązków, cierpień, chorób, strapień, wspomnień, zranień, żeby się dostać do żywego Boga?

Jezusowe spostrzeżenia, którymi się z nami dzieli, wypływają oczywiście z Jego miłości – mądrej miłości, wychowującej nas dzień za dniem. Pan codziennie nas karmi mądrością swojego słowa. Tak robią prawdziwi przyjaciele. W każdej sytuacji wychodzi do nas, by nas czegoś nauczyć.

Czego dziś uczy mnie Jezus?

Nad czym mam pracować?

Na co zwrócić uwagę?

Za co mam Mu być wdzięczny w tym, co mnie spotyka?

Po co Jezus kieruje do nas te słowa? Po co mówi o ciasnej bramie? O ludziach, którzy nie znajdują drogi i tych, którzy znajdują, ale są w mniejszości? – Po to, żeby mnie wewnętrznie usatysfakcjonować? Po to, żeby odliczyć, kto już idzie na zatracenie, a kto nie? – Nie. Mówi nam o tym, żebyśmy dawali innym to, co sami chcielibyśmy otrzymywać. Byśmy nieśli orędzie o tym, że trzeba się starać, trzeba podjąć trud, który stanie się błogosławieństwem i radością. To błogosławiony trud. Trzeba się starać o żywą relację z Nim i innym to pokazywać. Za innych się modlić. Dawać świadectwo, pokazywać swoim zachowaniem, że warto, bo kto z Panem Bogiem trzyma, ten wytrzyma.

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Krótka dewiza życiowa. Przypomniał ją Jan Paweł II na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Obok niego siedzieli: z jednej strony wyznawca Prawa Mojżeszowego – Żyd, a z drugiej muzułmanin. Jan Paweł II powiedział wtedy: To nas wszystkich jednoczy. Co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie.

To nas jednoczy. To jest złota reguła postępowania streszczająca całe Prawo i Proroków, bo przepisy, proroctwa, sprowadzają się do jednego – służmy sobie tak, jak służy nam Bóg, który przychodzi i nas poucza. Tak, jak chciałbym, żeby mnie ktoś zwrócił uwagę, kiedy robię coś złego – a jak wiemy, biedny jest ten, komu nie ma kto uwagi zwrócić – tak zwracam uwagę innym. Tak, jak chciałbym, żeby ktoś znosił moje kaprysy, fochy, niedoskonałości, tak znoszę słabości innych. Ale uwaga: znosić nie znaczy tolerować zła.

Jak chcecie, żeby was ludzie traktowali, tak i wy ich traktujcie. Jak chcecie, aby o was mówili, tak i wy o nich mówcie.

Jezus daje jeszcze jedną superprecyzyjną i dopasowaną do życia naukę: Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Bogactwo doznań, przeżyć, doświadczeń w żywej relacji z Panem, bogactwo Jego słowa, mamy przekazywać innym. Ale uwaga – nie wszystkim tak samo, według tego samego schematu, bo każdy jest inny.

Jedną z cech mądrej miłości jest to, że dostosowuje się w sposobie wyrażania do niepowtarzalnej sytuacji osoby kochanej. Szanuje wolność drugiej strony. Gianfranco Ravasi zauważa: Pan Bóg tak bardzo serio potraktował ludzką wolność, że się przed nią usuwa, pozwalając człowiekowi, aby wybierał pomiędzy dobrem a złem.

Nie ma zezwolenia na rozdawanie pereł Ewangelii za wszelką cenę! Tam, gdzie nie ma dla niej posłuchu, gdzie jej nie chcą i gardzą nią, najzwyczajniej w świecie się jej nie głosi a już na pewno nie zmusza się do niej. Święty Paweł wraz z Barnabą na jednym z etapów głoszenia Słowa, którego nie chcieli przyjąć Żydzi, odważnie powiedział: Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan.

Dzieliłem się niedawno z mym przyjacielem-księdzem spostrzeżeniem związanym z tymi słowami Pana. Obydwaj stwierdziliśmy, że podobnie jak da się rozpoznać osoby otwarte na Boże Słowo, tak samo można wręcz wyczuć opór u tych, co „pozamykali się od wewnątrz”. Błędem byłoby wciskać się do nich na siłę. Równałoby się to „poprawianiu Pana Jezusa”. Niestety, często taka chęć przedobrzenia zagraża nam, wyznawcom Pana. Chcemy uszczęśliwiać innych na siłę.

Tymczasem słowo Pana jest jednoznaczne: Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Panie, daj nam odwagę do mądrego głoszenia Twego słowa. Uzdalniaj nasz umysł i serce do odpowiedzialności za Ewangelię.

Pozdrawiam –

ks. Leszek Starczewski