"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Wniebowstąpienia (20.05.2007)

Andrea di Vanni d'Andrea, Wniobowstąpienie Chrystusa, 1355-60, Ermitaż, Sankt Petersburg. Połączono ze stroną: WGA - http://www.wga.hu/art/a/andrea/vanni/ascensio.jpgPatrzeć w niebo,

by odważnie stąpać

po ziemi

Dz 1,1-11; Ps 47; Ef 1,17-23; Łk 24,46-53

Dziś uroczyście świętujemy prawdę o wniebowstąpieniu Chrystusa. Nie jest ona wyłącznie przeznaczona dla pani katechetki w przedszkolu, aby mówiła dzieciom o niebie. Nie jest przeznaczona dla astronautów, marzycieli, ale jest równie ważna w swej randze i podniosłości, co prawda o zmartwychwstaniu.

Niepełną prawdą jest mówienie, że Tajemnica Paschalna, czyli tajemnica przejścia ze śmierci do życia, obejmuje mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Tajemnica przejścia ze śmierci do życia obejmuje bowiem mękę, śmierć, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i zesłanie Ducha Świętego. Są to bardzo ważne prawdy naszej wiary. Dotyczą nas wszystkich. Celem tej prawdy, którą dziś w sposób szczególny akcentujemy, nie jest oderwanie nas od codzienności, od realiów naszego życia.

Przysłuchujemy się Liturgii Słowa i znajdujemy dowód tego, że mówienie o wniebowstąpieniu to nie odrywanie od ziemi, ale mocniejsze w niej osadzenie. Słyszymy relację św. Łukasza, który w Dziejach Apostolskich przedstawia to wydarzenie w następujący sposób: Chrystus w obecności swoich uczniów unosi się w górę i obłok zabiera Go im sprzed oczu. Uczniowie parzą na Niego, jak wstępuje do nieba, uporczywie wpatrują się w niebo. Wówczas przystępują do nich dwaj mężowie w białych szatach i mówią: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba».

Nie bądźcie marzycielami, nie bądźcie tak uduchowionymi w swojej wierze, że nie będziecie stąpać po ziemi. Macie sygnał, poważny znak od Chrystusa, że wstępuje do nieba, że droga nie kończy się na zakręcie bólu, cierpienia, śmierci, bo za zakrętem jest coś dalej, droga się prostuje. Mając tę świadomość, żyjcie w mocy Ducha Świętego, na którego musicie poczekać. Żyjcie w Jego mocy, Jego siłą, bo życie nie będzie was rozpieszczać, bo nie może być uczeń nad Mistrza. Jeżeli Jezus tłumaczy, że jest napisane w Piśmie: Mesjasz będzie cierpiał, to Jego wyznawcy też będą przechodzić przez cierpienie. Jeżeli Jezus własnymi rękami pracował – a wiemy, że tak było – jeżeli nie były Mu obce łzy, jeżeli nie była Mu obca bardzo stresująca sytuacja, w której niejednokrotnie się znalazł, kiedy głosił swoją Ewangelię – miał stresujące warunki pracy, bo faryzeusze non stop czekali, żeby Go pochwycić na słowie – to Jego naśladowcy też będą przechodzić przez te rzeczy.

Prawda o wniebowstąpieniu nie odrywa nas od ziemi, ale pozwala nam po niej odważnie chodzić. To jest pierwsze przesłanie, nad którym zatrzymujemy się i w które wnikamy, żeby nie stać się duchowym astronautą albo kimś, kto opowiada bajeczkę o jakimś niebie. Mamy cel – niebo. Mało tego, że mamy cel, to mamy również skąd czerpać siłę i wiedzę do tego, by tam dojść.

Św. Paweł pisze Efezjanom: Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego, to znaczy światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas, wierzących, na podstawie działania Jego potęgi i siły, z jaką dokonał dzieła w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich.

Mamy siłę, drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie. Mamy skąd czerpać moc. Mamy skąd czerpać inspiracje dla naszej wiary, bo gdy spojrzymy na dzisiejsze święto bez wiary – jak zresztą na wszystko, co dzieje się przy ołtarzu – zobaczymy tylko spektakl. Bez wiary tak to rzeczywiście będzie wyglądało. Spoglądając z wiarą czy – używając słów św. Pawła – uruchamiając światłe oczy serca, uruchamiając serce – najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, dobrze widzi się tylko sercem – dostrzeżemy Chrystusa, który łamie dla nas Chleb, posila nas swoim Słowem, kiedy je głosi, po to, żebyśmy nabierali sił, doświadczali, co to Słowo oznacza.

Przemożny ogrom Jego mocy względem nas. Jeśli uczestniczymy w Eucharystii z prawdziwą wiarą – co to jest prawdziwa wiara? – przekonanie, że na ołtarzu jest coś więcej, niż tylko biała Hostia, Chleb, Wino – to doświadczamy tej mocy, nabieramy sił do niełatwego życia.

Moc, udzielana przez Chrystusa Jego wyznawcom, to obiecany Duch Święty. Słyszeliśmy, jak bardzo wyraźnie kieruje do nich słowa. Trochę ich gani: tyle razy czytacie Pismo Święte. Przenosząc to na nasze realia: tyle razy uczestniczycie we Mszy Świętej... Tyle razy sięgacie po Słowo... Tyle razy odmawiacie modlitwę, którą nazywamy pacierzową... Ale czy dostrzegacie, że tam jest moc Ducha Świętego, który ma was zasilić, doładować serca?

Chrystus mówi do swoich uczniów: Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Jest już nadzieja, jest czym żyć – wiarą i nadzieją.

Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście. Chodźcie po tej ziemi przez trud, żmudne obowiązki, niewdzięczną pracę, bardzo poranioną relację w domu, niewygodne, stresujące warunki życia, niełatwe zajęcia, codzienność. Przez tę ziemię chodźcie. Pozostańcie na niej, aż Chrystus powtórnie przyjdzie, by tych, którzy przez wiarę, nadzieję i miłość byli z Nim, zabrać do Siebie – do Niebieskiej Ojczyzny, do Niebieskiego Domu.

Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka.

Wniebowstąpienie to także prawda o tym, że sami nieba nie zdobylibyśmy. Jesteśmy wręcz specjalistami od tego, jak niebo zamykać – w domu przez ponurą minę, przez brak zainteresowania drugą osobą, przez fochy, które często stroimy. Świetnie potrafimy zamykać niebo przez brak uśmiechu, a nade wszystko przez brak przebaczenia czy niepodejmowanie trudnych rozmów służących porozumieniu, dogadaniu się. Jesteśmy specjalistami od zamykania nieba na co dzień.

Nie przychodzimy dziś na Eucharystię po to, aby się rozmarzyć, pobożnie sobie powzdychać. Chcemy raczej doświadczyć mocy samego Boga, który w swoim Synu Jezusie Chrystusie udowodnił, że wie, co to znaczy żyć, wie, że od życia można nieraz dostać krzyżem, że są sytuacje, w których płyną łzy, nawet gdyby się nie chciało ich pokazywać i wie, że Jego mocą, Jego siłą, można przez to przejść.

Kościół przeżywa dziś Chrystusowe wniebowstąpienie i na nowo czeka w liturgii na obiecaną moc z wysoka. Kościół czeka na zesłanie Ducha Świętego i wierzy, że jeżeli Jezus powiedział, że pośle od Ojca Ducha, że pośle moc, to tak się stanie, bo ludzie kłamią, Bóg nie. Bóg uzbraja mocą z wysoka każdego, kto znajduje czas, aby przez wiarę zbliżyć się do Niego.

Na koniec jeszcze jedna prawda, może obalenie stereotypu, czy wręcz zabobonu. Często, gdy uda nam się zorganizować czas na rozmowę o Panu Bogu przy niedzielnym stole – bywa, że reformujemy całą Polskę, sąsiadów, rodzinę, a nie rozmawiamy o tym, co naprawdę istotne, nie szukamy tego, co w górze – to pojawia się zabobon, że do nieba trafi tylko dusza człowieka. Dzisiejsza uroczystość roztrzaskuje ten zabobon. Chrystus po to się narodził, przyjął Ciało z Maryi Dziewicy, za sprawą Ducha Świętego stał się Człowiekiem, w swym Ciele przeszedł przez ziemię wszystkim dobrze czyniąc, w tym Ciele umarł, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, aby również i nasze ciało tam się dostało. Do nieba idzie się z ciałem i duszą – z ciałem uwielbionym, pięknym pięknem Pana, a jeżeli tak, to nie będzie potrzeba 50 czy 30 minut na pielęgnację ciała, twarzy przed wyjściem z domu :). Z ciałem i duszą Maryja została wzięta do nieba, a Chrystus tam wstępuje.

Trwamy przy Chrystusie. On przychodzi dziś do nas w liturgii jako Ten, który otwiera niebo. W sposób szczególny akcentujemy prawdę o wniebowstąpieniu. Nie ma ona na celu oderwania nas od życia, ale chce uprzytomnić nam po raz kolejny, że nie wszystko załatwimy na ziemi, że mamy budować sprawiedliwość, pokój, dbać o prawdę, o miłość, ale w pełni doświadczymy jej dopiero w niebie, które nie jest piękną bajką dla małych dzieci, ale prawdą przeznaczoną dla każdego, kto odkrywa w sobie ukochane dziecko Boga.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że otwierasz nam oczy, że oczyszczasz nasze spojrzenie na problemy, przez które przechodzimy, że pozwalasz nam dostrzegać, że wcale nas nie zostawiłeś, ale jesteś obecny w nowy, fantastyczny i tajemniczy sposób związany z działaniem Ducha Świętego w każdym miejscu: w szpitalu, w domu, z którego nieraz trudno wyjść, bo choroba nie pozwala, w świątyni i w każdym miejscu. Niebo jest już otwarte. Ale nie spadnie samo, trzeba je zdobywać.

Pomóż nam, Panie, abyśmy przyjęli te słowa z wiarą i stosowali je w życiu.

W mocy Pana pozdrawiam –

ks. Leszek Starczewski