"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Wtorku XXVIII t.z."II" (17.10.2006)

 

Wiara, która działa przez miłość

Ga 5,1-6; Ps 119; Łk 11,37-41

Nieobojętny, ale mocno zaangażowany w naszą codzienność Pan, przychodzi kolejnego dnia w darze swojego Słowa. Zatroskany o nasze wnętrza i siłę do tego, byśmy czerpali z mocy obecnego w nas Ducha, posyła nam Słowo Życia. Nie jest daleki od budzących się w nas pragnień i myśli serca, ale – jak śpiewamy w dzisiejszej aklamacji przed Ewangelią – daje nam żywe Słowo, skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Spotkanie z Panem, na które decydujemy się, kiedy się pochylamy nad Jego Słowem i chcemy je rozważyć, ma zaowocować osądem naszych pragnień i myśli. Osądem, który pozwoli nam rozróżnić to, co w nas dobre, właściwe, wymagające pieczołowitości, troski, od tego, co ułomne, co sprawia, że wewnętrznie karłowaciejemy.

Paweł pod natchnieniem Ducha troszczy się o swoich duchowych synów i duchowe córki, czyli o Galatów. Posyła im w liście kolejną dawką mądrości. Przypomina niezmiernie ważną prawdę: wyswobodzenie przez Chrystusa ku wolności tych, którzy przyjęli Jego naukę. Niezwykle ważna to prawda. Celem tych zabiegów wiary, rozważania Słowa, przyjmowania nauk i stosowania ich w życiu, jest wolność. Choć często dochodzeniu do niej towarzyszy trud, to jednak trud nie jest celem samym w sobie. Cierpienia nie są celem samym w sobie, o czym przypomni też święty Paweł, mówiąc w innym miejscu: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która się w nas objawi. A zatem trwajcie w niej – w tej wolności – i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli – przypomina Paweł Galatom, którzy w pędzie bezmyślności, mając zafałszowany obraz Chrystusa, postanawiają poddać się obrzezaniu, czyli wejść w ryt przepisów, które trzeba wypełniać niezwykle skrupulatnie, a często zupełnie bezdusznie. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: – pisze Paweł – jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.

Jak to przełożyć na praktykę życia wyznawców Chrystusa, którzy nie są Galatami, a mogą mieć i mają często podobne dylematy? Problem tkwi w bezdusznym podejściu do poszczególnych zadań, obowiązków, czy nawet przepisów, wymogów wynikających z głoszenia Słowa. Nie jest tak, że kurczowe i bardzo drobiazgowe, skrupulatne, przestrzeganie przepisów, zarządzeń, postanowień czy wymogów da człowiekowi wolność, da człowiekowi zbawienie. Są one o tyle pożyteczne, o ile zbliżają nas do żywej relacji z Panem, o którą On tak bardzo zabiega. Żywej to znaczy takiej na bieżąco, takiej, która jest poddana w posłuszeństwie Jego głosowi. Żywa relacja z Panem nie oznacza zawsze jakiejś relacji uśmiechniętej, pozbawionej trosk i kłopotów. Żywa to znaczy: przeżywam życie i to, co się w tej chwili dzieje, ze świadomością, a nawet z walką o świadomość tego, że jest ze mną mój Pan, który wyswobodził mnie, oddał za mnie życie, umiłował mnie. Od momentu odkrycia tej miłości i przyjęcia jej w sakramencie chrztu, ciągle jej dalej szukam i ciągle chcę o niej świadczyć.

My zaś z pomocą Ducha na zasadzie wiary wyczekujemy spodziewanej sprawiedliwości. Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość. Wiara ożywiona miłością ma znaczenie, ma sen. Przekonanie o obecności Pana, który do nas przychodzi i który żyje pośród nas w tych okolicznościach, w jakich się znajdujemy, jest siłą i wsparciem do tego, by nasze życie nabierało sensu. Pan jest obecny zarówno w chwilach, kiedy ten sen widzimy, jak i wtedy, gdy go nie dostrzegamy! Właściwie nie ma znaczenia, czy my pewne rzeczy odczuwamy, czy nie, bo Pan nie jest uzależniony od odczuć. Znaczenie ma postawa wiary, która jest ponad uczuciami. Tak samo miłość to nie tylko uczucia, choć one często miłości towarzyszą. Podobnie w wierze nie są ważne tylko uczucia.

Dzisiejsze Słowo Boże zawiera pocieszenie i bardzo jasne przesłanie: niech nie martwią się ci, którzy nie odczuwają obecności Pana. Niech ci, którzy w tych dniach mocno Jego bliskości doświadczają, nie utożsamiają jej wyłącznie z odczuciami. Bliskość nie oznacza, że będę odczuwał mojego Pana. Wiara ma być ożywiona miłością, uzewnętrzniona w konkretnych czynach pomocy, wychodzenia z własnego zamknięcia, izolacji. Nie zapomnijmy, drogie siostry i drodzy bracia, że rzeczywistość wiary to przede wszystkim spotkanie Osoby, która chce we mnie żyć i przeze mnie działać. Potrzeba, abym ja się umniejszał, a On wzrastał. Potrzeba, aby to, co moje, schodziło z pierwszego planu, a to, co Chrystusa, było na pierwszym miejscu. To daje siłę. Wcale nie jesteśmy umniejszani w swej wartości, kiedy znikamy z piedestału. Wcale nie tracimy, kiedy rezygnujemy z tego, co nasze, i mamy na uwadze nie tylko swoje sprawy – jak powie św. Paweł – ale także sprawy innych.

Ograniczenie się tylko do zewnętrznych znaków – czy to odczuwania, czy też spełniania przepisów – jest błędne. Chrystus ten błąd zauważa i z mocną przenikliwością, stanowczością, mówi o nim w czasie obiadu, na który został zaproszony przez pewnego faryzeusza. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że Jezus nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem. Bardzo skrupulatnie przestrzegane przepisy przesłoniły działanie samego Boga. Człowiek, trzymający się tych przepisów, oczekujący znaków od Pana Boga, poprzez własne ich reżyserowanie, spycha Go z miejsca, na którym powinien być. W miejsce Pana Boga, w miejsce działania Jego usprawiedliwiającej łaski, wchodzi przekonanie, że jestem dobry, właściwie wierzący, bo wypełniam przepisy, bo przecież robię to, czy tamto.

Na to rzekł Pan do niego: «Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza?» To, co wewnątrz człowieka – co tkwi w człowieku najgłębiej, znajduje się w najgłębszych pokładach jego egzystencji, złożony w nim dar Ducha, dar mocy, jaką Pan obdarza ludzki serce – jest kluczem do sił, do życia i do postępowania według tego, co Chrystus wskazuje. Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste. Wykonujcie obowiązki, czynności i zadania z najgłębszego poruszenia serca, z tego skrawka obecności Pana – bo tak można nazwać niektóre przeżywane przez nas stany – a wtedy wszystko będzie dla was czyste. I właśnie wtedy czystym spojrzeniem będziemy widzieć Boga. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Drogie siostry i drodzy bracia, rzeczywistość obecności Pana, za którą tak tęsknimy – św. Paweł powie Galatom: Wyczekujemy spodziewanej sprawiedliwości – to rzeczywistość, o którą trzeba walczyć. Prawda o tej walce dla wszystkich, którzy zdecydowali się w dzisiejszych czasach wyznawać wiarę w Jezusa, nie jest odkryciem jakiegoś nowego kontynentu. Jest to walka... Nie toczymy boju przeciw siłom tylko ludzkim – prowadzimy walkę o zbawienie. To wymaga od nas zdecydowanych kroków i trwania nawet wtedy, kiedy wydaje się, że ono nie ma już sensu, że wszystko straciło najmniejszy sens. Właśnie w takich chwilach nasza wiara doznaje wzmocnienia, jeżeli z całą stanowczością, bezsilnością, padamy przed Panem, tak jak Jezus padł na twarz przed Ojcem w trwodze konania w Ogrójcu. Jeżeli ludzie umieją odmawiać sobie wielu rzeczy i brać kredyty, żeby uzyskać jakieś doczesne dobro – mieszkanie, samochód – i potrafią to spłacać przez lata z uszczerbkiem na swym budżecie, to o ileż bardziej Pan oczekuje od nas wytrwałości, oczekuje swego rodzaju poświęceń i wyrzeczeń, a także walki o to, abyśmy mogli posiąść mieszkanie przygotowane dla nas w niebie. To jest możliwe.

Drodzy bracia i drogie siostry w Chrystusie – to sformułowanie nie jest nadużyciem, w Chrystusie jesteśmy braćmi i siostrami – przeżywamy przecież swe życie w różnych okolicznościach. Nikomu z nas życie nie szczędzi różnych przykrości i kłopotów, ale dostarcza też chwil radości, dla których warto dalej starać się o niebo. Jesteśmy przez Pana chronieni. On o nas nie zapomni. Jesteśmy brani pod uwagę z naszą słabością, a nade wszystko jesteśmy wzmacniani niestrudzenie i wciąż, i chronieni szczególnie wtedy, kiedy wydaje nam się, że Pan o nas zapomniał.

Mówił Syjon; Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. Czy może niewiasta zapomnieć o swoim niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,14-15). Niech to zdanie z proroctwa Izajasza zachęca nasze serce do tego, by lgnąć do Pana, by przez wiarę ożywioną miłością trwać dalej.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski