"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze Środy XXVIII t.z."II" (18.10.2006)

 

Przybliżyło się do was królestwo Boże

Ga 5,1-6; Ps 119; Łk 11,37-41

Jak zachęcić wyznawców Pana do tego, aby kroczyli Jego śladami? Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało... Sam Chrystus staje wobec tego problemu. Przedmiotem Jego troski staje się zagadnienie rozszerzania królestwa Bożego, przybliżania ludziom ogromnej mocy, jaką Bóg ofiaruje, by zbawić człowieka. Właśnie dlatego wyznaczył jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, innych od apostołów, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Mówił do nich: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Zatroskanie Chrystusa jest bardzo czytelne i jasne. Jemu naprawdę zależny na dotarciu do ludzkich serc. Powyższych słów nie wypowiedział przypadkowo w jakimś ferworze zajęć. Są one bardzo przemyślane i zdecydowanie nastawione na troskę o rozszerzanie działania Boga wśród ludzi. Chrystus ma świadomość, że żniwo jest wielkie, a liczba robotników mała. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Te słowa Chrystusa najczęściej są przytaczane w kontekście modlitw o powołania w Kościele w tygodniu powołań. Ale przecież to zdanie jest niezwykle aktualne i niezwykle mocne, na czasie w każdej chwili. Tym bardziej wtedy, gdy wielu ludzi ustaje w wierze, gdy w wielu osobach stygnie miłość do Boga. Potrzebni są robotnicy, potrzebni są ci, którzy podejmą się trudu głoszenia Słowa Bożego, przybliżania jego aktualności i wskazywania na jego zbawienną moc, na jego ożywcze działanie.


Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Chrystus wie, zresztą doświadcza tego nieustannie w czasie swojej misji, że różnica między światem, mentalnością pośpiechu, mentalnością mediów, socjotechniki, efektów specjalnych, a Nim i Jego Ewangelią, jest taka, jak miedzy owcą a wilkiem. Ta świadomość powinna towarzyszyć głosicielom Bożego Słowa. Jeśli nie towarzyszy, to rzeczywiście mało mają oni wspólnego z robotnikami. Świadomość ogromnego ciężaru odpowiedzialności za dobór słów, przygotowania tych słów, które mają przybliżać królestwo Boże i nieść zbawienie, powinna byś bardzo klarowna i czytelna. W osobach powołanych do głoszenia Bożego Słowa nic tak nie wzbudza i nie roznieca tej świadomości, jak zażyłość z Panem, osobista relacja z Nim. Im więcej tej osobistej relacji, tym przybliżanie królestwa Bożego staje się skuteczniejsze. Oczywiście Chrystus posyłając robotników, jest obecny w tych, których posyła. Sam zresztą, będąc posłanym, ma świadomość obecności w Nim Ojca. Posyła też swoich uczniów, apostołów, do głoszenia królestwa Bożego, będąc z nimi obecnym. Przypominamy sobie sytuację, że kiedy jeszcze Szaweł dyszał chęcią zabijania chrześcijan, pod Damaszkiem spotkał Chrystusa i nie wiedząc, kim On jest, zapytał: Kim jesteś Panie? – Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wiemy przecież, że Chrystus przebywa w Kościele w nowy sposób, nie w sposób fizyczny jak wtedy, kiedy wędrował po Palestynie, ale obecny jest w swoich wyznawcach. Tak daleko się z nimi utożsamia, że sam jest prześladowany, gdy prześladowanie spada na nich.

Przynaglenie ze strony Chrystusa do modlitwy o robotników na żniwo staje się tym mocniejsze, jeżeli wnikniemy w dalsze teksty i słowa skierowane do posyłanych: Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów, i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Nie ma innych relacji, w które posłani powinni wchodzić i w których mają szukać bezpieczeństwa. Nie ma spraw ważniejszych niż zażyłość z Panem – żeby On żył w swoich głosicielach, żeby On żył w uczniach, apostołach, żeby On był w nich Ciałem i Krwią, żeby był w Nich obecny przez swojego Ducha. Chrystus tak mocno kładzie misję głoszenia Bożego Słowa na serca swoich wyznawców, że przynagla: Proście Pana żniwa. Nie odrywa swoich uczniów od realiów życia, ale właśnie w tych realiach mocno ich zakorzenia.

Głoście pokój domowi, do którego idziecie, jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Nie zajmujcie się takimi sytuacjami jak przechodzenie z domu do domu. Głoście Ewangelię, posilajcie się w miejscu, gdzie was przyjmą, ale celem waszym ma być właśnie głoszenie Bożego Słowa. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Jaką ogromną moc ma Słowo Boga! Na nie powstały niebiosa, na nie powstał z grobu zmarły człowiek – Łazarz – i na nie odzyskują zdrowie chorzy. Jakiej troski o przyjęcie tego Słowa, o zasłuchanie się i rozważenie Słowa domaga się Chrystus od tych, którzy podejmują się słuchania Go, skoro to Słowo może tyle zmienić, skoro może uzdrowić, ukoić, dać pokój...

Dzisiaj przed naszymi oczami stoi patron dnia, św. Łukasz, świetnie wykształcony jak na owe czasy lekarz. Święty Paweł powie o nim: Umiłowany lekarz Łukasz. To on w swoim sposobie głoszenia Ewangelii tak rozkłada akcenty, że niosą one zdrowie. Jego Ewangelia jest w sposób szczególny skierowana do ludzi pogubionych, chorych, pokaleczonych przez grzech, czy przez własne błędy. Łukasz jest obecny przy Pawle, któremu towarzyszy również i wtedy, kiedy apostoł – jak czytamy w Liście do Tymoteusza – zostaje pozostawiony przez swoich dotychczasowych towarzyszy. Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko – pisze Paweł do Tymoteusza. Demas bowiem mię opuścił, umiłowawszy ten świat, i podążył do Tesaloniki, Krescens do Galicji, Tytus do Dalmacji. Łukasz sam jest ze mną. Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania. Tychika zaś posłałem do Efezu.

Paweł w obliczu głoszenia Bożego Słowa zostaje w pewnym momencie z samym Łukaszem, bo opuszczają go towarzysze. Jeden z nich odchodzi, uległszy mentalności świata biznesu i pieniądza, natomiast pozostali ruszają w różne tereny, aby wspomagać dzieło ewangelizacji w miejscach, gdzie Paweł był wcześniej. Apostoł prosi Tymoteusza o przybycie z Markiem. Łukasz jest przy nim obecny. Niedawno Paweł doświadczył na swoim ciele ogromnego ataku, wręcz wybuchu zła, od pewnego Aleksandra: Wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynków. I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone. Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody posłyszały.

Troska o głoszenie Słowa Bożego pociąga za sobą momenty samotności. I to tak głębokiej samotności, która potrafi przeorać świadomość i serce w całym jego poruszeniu, w całym rytmie jego bicia. To samotność, która po ludzku jest całkowitą pustką, natomiast w rzeczywistości wiary, w rzeczywistości wiernego trwania przy Słowie Pana, staje się miejscem spotkania z Nim. Z Tym, który przychodzi, aby nas wzmocnić.

Droga siostro i drogi bracie, królestwo Boże jest bardzo blisko! Ilekroć rozważamy Boże Słowo, tylekroć posyłana jest do nas przeogromna moc. Jak wiele zła wyrządzają niekontrolowane, czy zamierzone wybuchy atomowe, tak nieporównywalnie więcej dobra wywołuje prostota, czy głupstwo głoszenia Bożego Słowa. Nie zapominajmy o tym, że jesteśmy szczególnie uprzywilejowani, kiedy możemy pochylać się nad tym Słowem, nawet kiedy przychodzi ono z opóźnieniem, czy bardzo późno wieczorem. Ważne, że przychodzi. Jest to dla nas znak, że Chrystus się do nas przybliża. To On zaprasza serce do Serca. To On chce wzmocnić i ciebie, droga siostro i drogi bracie, szczególnie, kiedy przeżywasz chwile przeorania przez samotność swojej świadomości serca, czy też chwile, kiedy wydaje ci się, że wszystko, co do tej pory podejmowałeś, traci sens.

Paweł zostaje umocniony, chce dalej głosić Słowo. Z całą odwagą wiary, nadziei i miłości, na jaką nas stać w tej godzinie rozważania Słów Pana, wołajmy: Panie przemnóż nam wiary i wzmocnij nas! Bez Ciebie nic nie możemy uczynić!

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski