W oczekiwaniu na ostateczne odkupienie
Ef 1,11-14; Ps 33; Łk 12,1-7
Dobre Słowo kształtuje naszą wiarę, wzmacnia ją i budzi z letargu za każdym razem, ilekroć z pomocą Ducha Świętego do niego sięgamy.
Chrystus najbardziej zainteresowany jest uwolnieniem mocy drzemiących w nas od sakramentu chrztu i tej pieczęci, którą zostaliśmy naznaczeni Duchem Świętym. On niestrudzenie oczekuje od nas świadomości tej pieczęci, uzmysłowienia sobie tego, że działa w nas mocą swojego Ducha nawet wówczas, kiedy wydaje się nam, że zostaliśmy pozostawieni tylko własnym siłom.
Dziś przypomina o tym święty Paweł, który – przypomnijmy – pisząc z więzienia List do Efezjan, niejako nie przejmuje się okolicznościami, w jakich się znalazł, bo całą swoją uwagę i siły koncentruje na tajemnicy odkupienia, miłości Boga do człowieka, zbawienia, które dokonało się i dokonuje w Chrystusie.
W Chrystusie dostąpiliśmy udziału również my, synowie Izraela, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli, po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu, my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie.
Trzeba nieustannie pogłębiać tę świadomość złożenia nadziei już przedtem w Chrystusie oraz przeznaczenia do miłości, według przemyśleń samego Boga. Do tej świadomości trzeba się odwoływać i poświęcać jej znacznie więcej czasu, niż utyskiwaniu i przyglądaniu się swoim słabościom.
W Nim także i wy usłyszeliście słowa prawdy, Dobrą Nowinę naszego zbawienia. To jest dla nas klucz do otwierania naszych zmartwień, do otwierania naszych serc, do otwierania nadziei. Właśnie usłyszeliśmy Dobrą Nowinę o naszym zbawieniu. Dotarło do nas, że Bóg szczerze zainteresował się naszym losem i nie są Mu obojętne chwile, w których przeżywamy nasze życie.
Uwierzyliśmy i zostaliśmy naznaczeni pieczęcią obiecanego Ducha Świętego. Nosimy w sobie zadatek tego dziedzictwa, czyli tej rzeczywistości nieba, na której spełnienie oczekujemy. To właśnie ostateczne odkupienie, do którego prowadzi nas Jezus w mocy Świętego Ducha, uczyni nas własnością Boga ku chwale Jego majestatu.
Drogie siostry i drodzy bracia, rozważając Dobre Słowo – nie tylko dzisiejsze, ale właściwie każde, jakie posyła nam Pan w swoim Kościele – możemy odkryć pewną prawidłowość: niestrudzenie ukierunkowuje nas ono na rzeczywistość nieba, do której zmierzamy i która w nas przebłyskuje często w formie różnych tęsknot. Ta prawidłowość Bożego Słowa jest bardzo intensywna i często pojawia się w kolejnych dniach nie na tyle, na ile jesteśmy ją w stanie unieść, ale właśnie na tyle, aby nam ukazywać niestrudzenie i wciąż cel naszego życia. Słowo Boże nigdy nie mówi, że celem naszego życia jest wieczna udręka czy cierpienie. To jest droga czy etap dojścia do pełni zbawienia. Pełnia zbawienia, na którą oczekujemy, dokonuje się właśnie w tej chwili, właśnie teraz, w tym stanie, w jakim jesteśmy – czy jest to stan oczyszczenia przez cierpienie, czy umocnienia przez jakąś radość bądź refleksję nad własnym życiem. W oczekiwaniu na ostateczne odkupienie jesteśmy budzeni do wiary przez Słowo Boże.
Szczęśliwi są ci, których wybrał Pan – Szczęśliwy naród wybrany przez Pana. Przystoi nam pieśń chwały. Przystoi nam, to znaczy, wypada nam mierzyć się z całym pięknem tej rzeczywistości, śpiewając, grając i wysławiając Pana za dzieło odkupienia. Wypada nam niestrudzenie i wciąż – przy pomocy Bożego Słowa – pobudzać w sobie tę świadomość, obecności otwartego nieba, do którego właśnie zmierzamy, nawet gdyby wszystko wskazywało na to, że w tej chwili zupełnie tego nie pojmujemy.
Chrystus, kształtując postawę swoich uczniów w oczekiwaniu na pełnię zbawienia, kreśli przez nimi bardzo ważne ostrzeżenia. Dzisiaj, kiedy wielotysięczny tłum zbiera się dokoła Niego, tak mocno, że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich uczniów te wskazania czy też ostrzeżenia: Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów. Jezus szczególnie mocno to akcentuje i chce wyplenić z grona swoich wyznawców podwójny styl życia, obłudę.
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach.
Chrystus bardzo mocno akcentuje czytelność postawy i przeźroczystość zachowań u swoich wyznawców. Zero tolerancji dla obłudy, dla faryzeizmu, dla kwasu, który sprawia, że właściwie nie jest się wyznawcą Chrystusa, ale kimś, kto parodiuje chrześcijaństwo. Nie da się tak uprawiać obłudy w życiu, aby to nie wyszło na jaw. Im wcześniej człowiek to sobie uświadamia, im wcześniej podejmie trud – bo jest to trud – walki z obłudą, która chce zakwasić jego zachowanie, tym lepiej. Im wcześniej i częściej dociera do nas to ostrzeżenie Chrystusa: Strzeżcie się kwasu, czyli obłudy faryzejskiej, tym baczniej zwracamy uwagę na swoją postawę i na obecność obłudy w niej.
Mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie.
Niesamowite są te słowa Chrystusa. Z jednej strony mówi: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, nie bójcie się tych, którzy atakują z zewnątrz, czy atakują to, co przemija, rzeczywistość dostępną tylko zmysłom. Nie bójcie się tych, którzy mogą was nawet fizycznie unicestwić, maltretować, zabić, bo to nie jest największa tragedia. Nie jest największą tragedią pierwsza śmierć, czyli śmierć z ciała. Największą tragedią jest śmierć druga, czyli śmierć wieczna, przed którą przestrzega nas Chrystus. Te przestrogi pojawią się także w Księdze Apokalipsy. Śmierć druga jest największą tragedią, jaka może się nam przytrafić.
W tym kontekście warto sobie przypomnieć słowa świętego Augustyna, który mówi: Jeżeli Pan Bóg dopuszcza zło, to tylko takie, żeby nam się gorsze nie przytrafiło. Skoro Pan Bóg dopuścił zło, jakim jest pierwsza śmierć, to można sobie tylko wyobrazić z całym przerażeniem i strachem, do którego Chrystus rzeczywiście dzisiaj nawołuje, jak tragiczna jest śmierć druga – wieczne umieranie, śmierć, która nie następuje w sposób ostateczny, bo jest to wieczny proces umierania, czyli wieczne potępienie. Tego rzeczywiście trzeba się bać.
Chrystus dodaje bardzo wyraźnie: Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie. Jest konkretna osoba, konkretna rzeczywistość mocy ciemności, które chcą zawładnąć ludzką wiecznością, chcą ją całkowicie unicestwiać.
Chrystus jednak nie poprzestaje tylko na takim stwierdzeniu: z jednej strony: nie bójcie się, a za chwilę: bójcie się, rozróżniając oczywiście jedną rzeczywistość od drugiej i konkretnie wskazując osobę, będącą powodem tego strachu, ale idzie dalej: Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Wszystko jest pod kontrolą. Czy nie jest to najtrafniejsze czy najlepsze ze słów, jakie można było w tej chwili dobrać?... Wszystko jest pod czujnym działaniem Bożej Opatrzności.
Skoro w takich szczegółach, drobnostkach, jak handel wróblami, wszystkie sprawy są obliczone, to co dopiero w kwestii tak istotnej, jak dusza ludzka, jak życie ludzkie! Czujność Boża jest niezwykle uwrażliwiona: U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. To ostatnie zdanie jest niejako złagodzeniem czy odprężenia, jakie wyznawca Chrystusa powinien odnajdywać w bliskości swojego Pana.
Rzeczywistość oczekiwania na wieczne zbawienie to rzeczywistość ogromnego napięcia. Nie jest to napięcie paraliżujące ludzkie działania, ale mobilizujące do tego, by nie lękać się przychodzących przeciwności, natomiast z ogromną ostrożnością podchodzić do zbawienia. Z drżeniem i bojaźnią zabiegajcie o własne zbawienie – powie święty Paweł w jednym ze swoich listów.
Dziękujemy naszemu umiłowanemu Panu, że rzeczywistość naszego życia jest Mu na tyle znana, że dotyka On naszych serc bardzo konkretnymi ostrzeżeniami. Dziękujemy Ci, Panie, że można na Tobie polegać i że jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski