"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z XXXI Niedzieli zw. "B" (5.11.2006).

Ranking przykazań

Pwt 6,2-6; Ps18; Hbr 7,23-28; Mk 12,28b-34

Znowu zajmujemy się miłością i znowu za sprawą Pana. On jest w tym uparty – kocha i nie zamierza się wycofać z tej decyzji. Przybliża nam, zagonionym i zafrapowanym naszymi „niezbędnymi”, codziennymi zajęciami, najważniejszy pomysł na życie – miłość. Ona się nigdy nie wyczerpie.

Z tego niewyczerpanego źródła Jahwe chce poić swój lud. Przez Mojżesza, umiłowanego sługę, przynagla Izraelitów do miłości. Czyni ją życiowym nakazem.

Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci nakazuję.

Przechowywanie w sercu miłości, której źródłem jest Bóg, staje się siłą ożywiającą ludzkie działania. To właśnie troska o miłosną relację z Panem jest kluczem do przyjmowania życia tak, jak je posyła Bóg, czyli właśnie z miłością. Środowiskiem życia Pana jest miłość – tłumaczył kiedyś jeden z charyzmatycznych kaznodziejów, o. Robert De Grandis. Tak jak środowiskiem życia dla ryb jest woda, tak dla Pana miłość – głosił w rekolekcjach ewangelizacyjnych. W to ekologiczne środowisko, wręcz jedyne i niezbędne dla życia, Jahwe pragnie wprowadzać swych wyznawców. Jeżeli poza miłością nie ma życia, a tak właśnie jest, to nie dziwi mocny jej nakaz, obwieszczany przez Mojżesza.

Mojżesz tak powiedział do ludu: «Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom, po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć. Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą w mleko i miód.

Nasze „miodzio” – jak często mówią młodzi – to właśnie troska o miłosną zażyłość z Panem! I bać się Pana, Boga swego, to nic innego, jak drżeć o to, aby tej relacji nie sprofanować. Od niej zależy mój sposób patrzenia na świat i wydarzenia, jakie niesie codzienność, a nade wszystko na ludzi, których spotykam.

Tę zależność doskonale uchwycił Jezus, którego zapytał – poszukujący najważniejszych pomysłów na życie – jeden z uczonych w Piśmie: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?». Odpowiedź jest nader jednoznaczna: «Pierwsze jest: "Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą". Drugie jest to: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego". Nie ma innego przykazania większego od tych».

Miłosne posłuszeństwo Panu, które owocuje w relacjach do bliźnich i siebie, pokonuje w „rankingu” każde inne polecenia i przykazania. Jest największe. Odpowiedź Jezusa, ta dana uczonemu, ale i ta, którą w pełni wyraża On życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem podjętymi z miłości do człowieka, staje się dla Jego wyznawców najważniejszym wskazaniem i „zajęciem”.

Ociec Święty Benedykt XVI w encyklice Bóg jest miłością (pkt 18) zauważa: Miłość Boga i miłość bliźniego są nierozłączne: są jednym przykazaniem. Obydwie te miłości jednak czerpią życie z miłości pochodzącej od Boga, który pierwszy nas umiłował. Tak więc nie chodzi tu już o „przykazanie” z zewnątrz, które narzuca nam coś niemożliwego, lecz o doświadczenie miłości darowanej z wewnątrz, i tą miłością, zgodnie ze swoją naturą, należy się dzielić z innymi. Miłość wzrasta poprzez miłość. Miłość jest „Boska”, ponieważ pochodzi od Boga i łączy nas z Bogiem, a ten jednoczący proces przekształca nas w „My”, które przezwycięża nasze podziały i sprawia, że stajemy się jednym, tak, że ostatecznie Bóg jest „wszystkim we wszystkich” (por. 1Kor 15, 28).

Jak dobrze, że czerpanie życia dla obydwu miłości – jak uczy Benedykt XVI – pochodzi od Boga, który pierwszy nas umiłował. Psalmista wyraża to przekonanie w modlitwie:

Miłuję Cię, Panie, mocy moja, Panie, Opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu. Boże, skało moja, na którą się chronię, tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.

Pędzący w pogoni codziennych obowiązków, przytłoczeni „tak ważnymi” sprawami, pytajmy samych siebie, jak często Pan staje się naszą najważniejszą „sprawą”? Kiedy słyszy od nas wyznania miłości? Jak często organizujemy czas, aby rzeczywiście czerpać ze zdrojów zbawienia?

Nie jesteśmy skazani na wymyślanie motywacji do życia i miłości. Mamy jej nabierać od Pana, który uczynił miłość widzialną! Bóg nie jest dla nas całkowicie niewidzialny, nie pozostał po prostu niedostępny dla nas – pisze we wspomnianej encyklice Papież (pkt 17). (…) Bóg stał się widzialny: w Jezusie możemy oglądać Ojca (por. J 14, 9). W rzeczywistości istnieje wiele możliwości widzenia Boga. W historii miłości, którą opowiada nam Biblia, Bóg wychodzi nam naprzeciw, próbuje nas zdobyć – aż do Ostatniej Wieczerzy, aż do Serca przebitego na krzyżu, aż do objawień Zmartwychwstałego i wielkich dzieł, za pośrednictwem których, poprzez działanie Apostołów, przewodził rodzącemu się Kościołowi. Również w późniejszej historii Kościoła Pan nie był nieobecny: zawsze na nowo wychodzi nam naprzeciw – poprzez ludzi, w których objawia swą obecność; poprzez Słowo, w Sakramentach, w sposób szczególny w Eucharystii. W liturgii Kościoła, w jego modlitwie, w żywej wspólnocie wierzących doświadczamy miłości Boga, odczuwamy Jego obecność i tym samym uczymy się również rozpoznawać Go w naszej codzienności. On pierwszy nas ukochał i nadal nas kocha jako pierwszy; dlatego my również możemy odpowiedzieć miłością.

Tam, gdzie jest miejsce i czas dla Pana, gdzie rozwijamy w sobie świadomość podejmowania trudów i radości życia ze względu na Niego, rozwija „się i nas” właśnie Jego miłość. Tam, gdzie braknie troski o wiarę w Pana, plony zbiera oziębłość i śmierć. I o tym wspomina Benedykt XVI w cytowanej już encyklice:

Jeżeli w moim życiu brak zupełnie kontaktu z Bogiem, mogę widzieć w innym człowieku zawsze jedynie innego i nie potrafię rozpoznać w nim obrazu Boga. Jeżeli jednak w moim życiu nie zwracam zupełnie uwagi na drugiego człowieka, starając się być jedynie „pobożnym” i wypełniać swoje „religijne obowiązki”, oziębia się także moja relacja z Bogiem. Jest ona wówczas tylko „poprawna”, ale pozbawiona miłości. Jedynie moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to, co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha. (Benedykt XVI, Bóg jest miłością, pkt 18).

Miłość daje życie, a jej brak niesie śmierć.

W tym kontekście niesamowicie poruszyła mnie okładka tygodnika Gość Niedzielny z dzisiaj, tj. 05.11.2006 r., podejmująca specyficzny komentarz do tragicznej, samobójczej śmierci gimnazjalistki z Gdańska. W tle godła państwowego i nazwy gimnazjum rzuca się w oczy wymowny napis: Panie, gdybyś tu był, nasza siostra by nie umarła. Jak dowiadujemy się dalej z lektury tygodnika (s. 37), to fragment komentarza do wspomnianej sytuacji o. Jacka Salija OP, który dodał jeszcze: Tak, gdyby wśród nas było więcej Pana Jezusa, ta dziewczynka by nie umarła.

Wstrząsające, ale prawdziwe. Ile „morderstw” dokonuje się między nami i w nas, jeśli nie czerpiemy z miłości Pana?! Jak bardzo kaleczymy się i zniewalamy, jeśli Panu nie stajemy się ulegli! O ileż trudniej znosić nam rany zadawane przez siebie i bliźnich, jeśli nie wpatrujemy się w Miłość Ukrzyżowaną?!

Jak ważne jest trwanie przy Nim za wszelką cenę, nawet najwyższą – przez ból i łzy! I dziś, w roku 2006, świat ma tylko jednego Zbawiciela, jedno rozwiązanie i pomysł na życie, a mianowicie Jezusa Chrystusa.

Jezus, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.

Miłość Pana i do Niego to nie przelotne doznanie, czy doświadczenie. Nie mija jak uczucia i piękne przeżycia, zostając później w lichej galerii wspomnień.

Sercem Bożego prawa nie jest jakiś jednostkowy czyn, zachowanie jakiejś zasady, odmawianie jakiejś modlitwy – uczy Gianfranco Ravasi. – Jest nim postawa radykalna i stała. Zakochanym jest się nie tylko rankiem, czy wieczorem, gdy przebywa się z osobą kochaną, ale zawsze, do głębi i nieustannie, wewnętrznie i całkowicie.

Tak zakochany jest w nas Pan. I takiej miłości nas uczy wytrwale. Teraz też.


Z Panem –

ks. Leszek Starczewski