"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z XXXII Niedzieli zw. "B" (12.11.2006)

Wymagająca miłość

1 Krl 17,10-16; Ps 146; Hbr 9,24-28; Mk 12,38-34 

Pan jest całym sobą zaangażowany w nasze życie. Nieraz już o tym słyszeliśmy… Ile razy jeszcze potrzebujemy słuchać o Jego ofiarnej miłości? Z tą prawdą jest jak z tlenem, bez niej nie ma sensu żaden nasz oddech. Bez zgłębiania, kontemplowania miłości Boga do człowieka, nasze życie staje się bezwartościowe. Nie ma sensu. Im mniej zatem ta prawda obchodzi świat, im bardziej ludzie czynią ją nieprzydatną w codziennym życiu, tym gorzej dla świata.

To właśnie z powodu ogromnej miłości do swego ludu Jahwe zabiega o nawrócenie serc Izraela w czasach masowych odstępstw od wyznawania wiary w jej działanie. W mocy Ducha Pana wędruje po ziemi, znękanej niewiernością ludu, jeden z nielicznych wiernych wyznawców Jahwe w swej epoce – prorok Eliasz. Jego Bogiem jest Jahwe i to w Jego Imię został posłany, aby głosić opamiętanie ludowi, który się w najlepsze odwrócił od Pana. Prześladowany za głoszenie prawdziwej wiary przez królową Izebel, dociera do Sarepty. Zastajemy proroka w czasie ciężkiej klęski suszy i głodu. Szczególnie doświadczają jej skutków najubożsi, a do takich należy z całą pewnością spotkana przez proroka kobieta. Eliasz staje wobec ubogiej wdowy. Nie zapomnijmy, że pozycja wdów w społeczeństwie Wschodu była niezwykle trudna. Nie miały właściwie żadnych praw, zdane na siebie same i pogardzane, gdyż często wdowieństwo uważane było za karę za grzechy. Eliasz, sam doświadczając wyczerpania, potrzebuje posilić się w drodze. Prosi o pomoc właśnie ubogą wdowę.

Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: «Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił». Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: «Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba». Na to odrzekła: «Na życie Pana, twego Boga, już nie mam pieczywa, tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce.

Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy».

Kobieta, zdesperowana zaistniałą sytuacją, mimo wszystko jest gotowa pomóc, ale nie kryje przed prorokiem krańcowego wyczerpania, w jakim – wraz z synem – się znajduje.

Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i wtedy mi przyniesiesz. A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan Bóg Izraela, rzekł tak: «Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię».

Reakcja wdowy na – po ludzku rzecz biorąc w tej sytuacji – mocno naciągane argumenty jest jednoznacznie pozytywna. Ona wierzy w słowa, które kieruje do niej w imieniu swego Boga Jego wierny i oddany prorok.

Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.

Odruch wypływający z serca uruchamia Serce! Pan też ma Serce! Wdowa dała wiarę Słowom Boga Eliasza i doświadcza błogosławionych skutków niełatwego przecież zaufania! Ilekroć dajemy posłuch wierze, ilekroć z serca – czyli jednoznacznie całym sobą – zwracamy się do Pana, tylekroć niemal natychmiast On pozwala nam zasmakować swej opieki i prowadzenia.

Wdowa dała wiarę Słowom Boga Eliasza i doświadcza błogosławionych skutków niełatwego przecież zaufania! Ilekroć dajemy posłuch wierze, ilekroć z serca – czyli jednoznacznie całym sobą – zwracamy się do Pana, tylekroć niemal natychmiast On pozwala nam zasmakować swej opieki i prowadzenia.

Dzisiejsze Słowo z całą stanowczością akcentuje konieczność i bezwzględność zaufania pokładanego w Panu. Nie na wszelki wypadek, czy tak przy okazji zobaczę, ale świadomie i z pełnym oddaniem! Pan dotrzymuje słowa!

On wiary dochowuje na wieki, uciśnionym wymierza sprawiedliwość chlebem karmi głodnych, wypuszcza na wolność więźniów. Pan przywraca wzrok ociemniałym, Pan dźwiga poniżonych, Pan kocha sprawiedliwych.

Pan strzeże przybyszów. Ochrania sierotę i wdowę, lecz występnych kieruje na bezdroża.

Pan Jezus również spotyka ubogą wdowę. Jest przy świątynnej skarbonie, do której składa ona, jako jedna z wielu innych, swoją ofiarę. Chrystus dostrzega ofiarodawców. Znamienne, że i ta sytuacja jest dla Niego ważną okazją do pouczenia swych uczniów.

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie».

Nie na pokaz, co często lubi się w nas odzywać, nie dla pozoru, czy pochwał ani jakichkolwiek targów, mamy składać ofiarę. Nawet nie w ilości zawarta jest jej wartość, ale w zaangażowaniu serca. Uboga wdowa wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie, a to oznacza, że jej utrzymaniem jest Pan! To On ją utrzymuje, ochrania, karmi i prowadzi, to Jemu rzeczywiście i jednoznacznie powierza ona w tym, po ludzku bezwartościowym groszu, całe swoje życie. Tu jest klucz do naprawdę żywej i doświadczalnej relacji z Panem.

Chrystus piętnuje pozorne i dalekie sercem gesty pobożności. Odcina się jednoznacznie od obłudy i bufonady. Świetnie ją dostrzega i demaskuje.

Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok».

Nie wolno nam ominąć pytania o nasze zaangażowanie serca w relację z Panem.

Na ile Mu rzeczywiście ufam i jak to w praktyce wyrażam? W jakich okolicznościach dałem konkretny wyraz mojej ufności Panu?

W każdym z nas drzemie pozorant, każdego ludzkiego serca może i dotyka powierzchowność i działanie na pokaz. Taką lichą kondycję mamy. Ile razy bywa tak, że zaufanie Panu wychodzi nam korzystniej w chwilach duchowych, radosnych poruszeń, a gaśnie w sytuacjach miażdżących przeszkód i walki?

Jeśli odkrywamy w sobie postawę chwiejności w wierze, czy pobożność atmosferyczną, tzn. zależną od atmosfery w nas, czy wokół, to tym mocniej winniśmy nalegać na siebie, aby lgnąć do Pana! W modlitewnym dialogu serc jesteśmy zobowiązani wobec Chrystusa to wyznawać. Serce Sercu! Przecież On właśnie za nas, za nasze grzechy i niewierności, ofiarował się cały!

Chrystus (...) raz jeden ukazał się teraz, na końcu wieków, na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

. A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

Świadomość Jego zaangażowania w nasze życie oraz powtórne przyjście do oczekujących Go wśród niełatwej codzienności, prowokuje w nas przez wiarę ofiarną miłość! To wymagające, ale wobec działania tak ogromnej Bożej miłości każdy inny odruch jest profanacją.

 

Z Panem –

ks. Leszek Starczewski