Pan naprawdę wróci,
aby nas pozbierać
Dn 12,1-3; Ps 16; Hbr 10,11-14.18; Mk 13,24-32
Wydawać by się mogło, że w dzisiejszej liturgii dominuje strach. Rzeczywiście – obrazy, jakie maluje przed nami Słowo Pana, nie należą do najspokojniejszych. Kiedy jednak decydujemy się rozważać Pismo natchnione Świętym Duchem, sięgamy po Słowo, które jest jak miecz obosieczny. A to oznacza, że absolutnie nie zatrzymamy się na powierzchownych wrażeniach, ale przetniemy rzeczywistość tak, aby odciąć ją od złudzeń i znaleźć się na nowo w wyzwalającej mocy Prawdy, której źródło jest w Panu. On jest, jak uczy nas Biblia, naszym pokojem i pojednaniem, z pewnością zatem nie strachem chce nas napełnić, posyłając swoje słowo. Pragnie nas uspokoić w niespokojnej rzeczywistości świata za często o Nim zapominającego.
Proroctwo Daniela, z którym spotykamy się w pierwszym czytaniu, wykracza daleko poza doświadczenia ucisku, w jakim się znajduje lud. (Taki jest zresztą sens posyłania proroctw i proroków – nie tylko wniknąć w ocenę stanu obecnych doświadczeń ludu, ale wskazując na przyszłość, nadać sens trwaniu przy Bogu w aktualnie przeżywanej rzeczywistości, nawet po ludzku rzecz biorąc beznadziejnej.)
Poddawani próbom Izraelici w różnym stopniu zachowują – bądź nie – wierność Panu. Słowa pokrzepienia i wsparcia są najbardziej pożądanymi w chwili, gdy dotychczasowa wiara pokładana w Bogu, zdaje się być marnym sposobem na przeżycie bólu. Nieliczna grupa spośród Hebrajczyków nie poddaje się okupantowi, który bezcześci świątynię, wprowadza zwyczaje pogańskie i absolutnie zakazuje, pod karą śmierci, wyznawania wiary w Jahwe. Mamy tu do czynienia z królem Antiochem IV, który nadał sobie przydomek Epifanes („objawiający się bóg”) i w świątyni umieścił posąg Zeusa, nakazując jego kult. Wielu Żydów złamało się, ale znaleźli się i tacy, którzy trwali przy Panu, oddawali przez męczeńską śmierć życie dla Niego i innym dodawali odwagi. Właśnie w tę rzeczywistość wkracza prorok Daniel i ukazuje przeżywane dzieje, jako jeden z etapów do pełnego zwycięstwa Jahwe. Tu się nic nie zmieniło – Pan nieustannie dochowuje wierności, prowadzi swój lud i przeprowadzi do pełnego zwycięstwa, które odniesie we właściwym, przez Niego wybranym, czasie.
W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze.
Warto zwrócić uwagę, że autor natchniony nie bagatelizuje rzeczywistości i nie zapowiada łatwych chwil dla kroczących za Panem. Nie zostawia także samych sobie tych, którzy pokładają w Nim ufność. Wierność, do jakiej zobowiązał się Jahwe, jest kluczem i nadzieją dla każdej sytuacji, w której znajdą się Jego wyznawcy. Nie zostanie bez odpowiedzi zaufanie pokładane w Panu, nawet jeśli po ludzku życie zakończy się śmiercią! I nie będzie wiecznie trwała satysfakcja tych, którzy odrzucili i sprofanowali święte Imię Pana, choćby w dobrym samopoczuciu i podziwie dla samych siebie hołdowali własnemu egoizmowi.
Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
Naszym czasom także nie brak ucisku i trudów. I nam przychodzi żyć w dyskomforcie, gdy kpiny, ironia i zuchwałość zła, które zdaje się mieć rację, zniechęca, brutalnie odbierając nam chęci do trwania przy Panu. Ileż dziś okazji do zwątpienia? Ile powodów, aby dać sobie spokój z głębszym zaangażowaniem się w wierność Panu! Ileż wreszcie „dowodów” na to, że lepiej – tak jak „większość” – poprzestać na powierzchownym traktowaniu wiary?!
Słowo Pana kreśli jednak przed nami perspektywę, której – na szczęście – nie da się zmienić.
Jezus Chrystus (…) złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, "aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego". Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani.
Moc zwycięstwa Jezusa Chrystusa, choćby wydawała się być dziś dla wielu czymś mało znaczącym, czy wręcz nieprzydatnym, jest tak pewna, że nic nie jest w stanie jej odwołać. Syn Boży, nasz umiłowany Brat i Zbawiciel, oczekując po prawicy Boga na ostateczną klęskę zła, swoją ofiarą, z której czerpiemy moc do życia, uzdalnia nas – uświęca – do kroczenia ku pełnemu z Nim zwycięstwu. Posyła dziś Słowa, którymi chce nas na nowo zachęcić do trwania w Nim mimo wszystko! Mody i życiowe filozofie zmieniają się i będą zmieniać. Mogą nawet przeminąć i niebo, i ziemia, ale nie Słowa Pana.
Jak bardzo potrzebujemy słów zachęty do trwania przy Panu! Jak konieczne jest ich rozważanie i stosowanie w życiu.
Psalmista z pełną świadomością swoich lichych możliwości i jednocześnie pomocy, której Pan udziela wzywającym Go, woła:
Strzeż mnie, mój Boże, Tobie zaufałem. Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem to On mój los zabezpiecza. Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje, a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie, bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie. Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię Twojej radości i wieczną rozkosz po Twojej prawicy.
Jezus uświadamia swym wyznawcom realia, w jakich się znajdą. Nie straszy, ale uzmysławia im, że okoliczności wyznawania wiary w Niego będą często im przeciwne. Mnóstwo rozmaitych znaków, po ludzku budzących strach i niepokój, będzie przeplatało się i sprawiało wrażenie dominujących nad sensem trwania przy Panu.
W owe dni, po wielkim ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.
Jednak nie owe znaki są ostatnim słowem w dziejach świata i człowieka. Nie tak zakończy się czas doczesności.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
To Bóg wypowiedział pierwsze Słowo i do Niego należy ostatnie. Syn Człowieczy panuje nad ludzkimi dziejami i powróci do nas, aby ostatecznie ogłosić swe zwycięstwo nad ohydą spustoszenia, której moc wydawała się największą i dominującą w świecie.
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
Przyjmując Jego słowa, mamy uczyć się żyć w tych, a nie innych okolicznościach dzisiejszego świata. Jesteśmy wezwani do czuwania, czyli świadomego kroczenia przez nasze tu i teraz na spotkanie z Panem, który blisko jest, już we drzwiach naszych oczekiwań. Nie wiemy, kiedy powtórnie przyjdzie Syn Człowieczy, ale jedno jest pewne – że powróci. Nawet jeśli wszystko temu dziś zaprzecza, to Pan mówi: niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.
Z Panem –
ks. Leszek Starczewski