"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Soboty XXXIII t.z."II" (25.11.2006)

Pewność zwycięstwa

Ap 11,4-12; Ps 144; Łk 20,27-40

W tym tygodniu jesteśmy karmieni w liturgii Kościoła różnymi obrazami z Apokalipsy. Autor tej księgi, malując przed nami takie, a nie inne wizerunki, nie chce oderwać nas od nadziei, ale pragnie, byśmy realistycznie kroczyli ku jej pełni. Dziś stajemy się uczestnikami spotkania, a wcześniej prezentacji dwóch świadków. I spotkanie, i prezentacja dokonuje się za sprawą Jezusa.

Mnie, Janowi, powiedziano: Oto dwaj moi świadkowie; oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi. A jeśli kto chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów. Jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten sposób musi być zabity. Mają oni władzę zamknąć niebo, by deszcz nie zraszał dni ich prorokowania, i mają władzę nad wodami, by w krew je przemienić, i wszelką plagą uderzyć ziemię, ilekroć zechcą.

Obraz tajemniczy, oczywiście zaszyfrowany językiem apokaliptycznym, ale zawierającym, jak zawsze, aktualne przesłanie. Kim są ci dwaj świadkowie, o których kilka wersetów wcześniej dowiadujemy się, że są ubrani w pokutne szaty? Pierwszy świadek ma moc zamknąć niebo, by nie padał deszcz. Symbol ten przywodzi nam na myśl oczywiście proroka Eliasza, który z takiej władzy, danej mu przez Pana Boga, w czasie swojego posłannictwa korzystał. Obraz drugiego świadka, mającego władzę nad wodami, by je w krew przemienić, wszelką plagą uderzyć ziemię, ilekroć zechce, to niewątpliwie głęboka aluzja i odniesienie do Mojżesza. To on został posłany, by wyzwolić Izraelitów z niewoli w Egipcie. Za jego przyczyną spadły na Egipt plagi. Mojżesz i Eliasz, czyli właściwie filary Starego Testamentu, a jednocześnie symbole, utożsamiani są z prawem i proroctwem obecnym w Starym Testamencie. Nie kto inny, tylko Mojżesz i Eliasz, ukazali się przy Jezusie w czasie przemienienia na górze Tabor i rozmawiali z Nim o Jego odejściu, czyli potwierdzali autorytetem Starego Testamentu wypełnienie proroctw – wypełnienie prawa w Jezusie Chrystusie. I oto ci dwaj świadkowie, w pierwszej kolejności utożsamiani z Mojżeszem i Eliaszem, prowadzą nas ku zapowiadanemu Jezusowi. Ci dwaj świadkowie, żywo obecni w historii świata, który patrzy na ich posłannictwo jak na widowisko, symbolizują Kościół jako Oblubienicę Chrystusa. To właśnie Kościół jest wyposażony w tę moc i siłę, by prorokować, by głosić prawo wypełnione i objawione w Jezusie Chrystusie.

Zjawisko przepowiadania, czy prawidłowość przepowiadania Bożego Słowa, jest mocno chronione i zabezpieczane przez samego Boga. Każdy, kto zechce świadków skrzywdzić, musi być zabity. Jednak całość tego obrazu, sfinalizowanego w następnej scenie, jest mocno zastanawiająca, bo czas dawania świadectwa dobiega końca. Nagle okazuje się, że gdy dopełniają swojego świadectwa, pojawia się Bestia, która wychodzi z Czeluści, wydaje im wojnę, zwycięża ich i zabija. A zwłoki ich leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana. I [wielu] spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia oglądają ich zwłoki, a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu. Wobec nich mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katusze. Co to za przesłanie? – Zapowiedź prześladowania i bardzo zasadniczego ataku Bestii, czyli kpin i plugawienia świadków Chrystusa na forum tego świata, przez władców tego świata, zapowiedź ucisków, jakich nie było, które swoje apogeum osiągną w tak symbolicznie, ale i realistycznie przedstawionym obrazie zabicia i śmierci świadków. Tak potężne są i szykują się jeszcze ataki na wyznawców Chrystusa, na Kościół.

Apokalipsa, która rysuje przed nami te obrazy – powtórzymy to z całą mocą – nie chce nas zastraszyć ani odebrać nam nadziei. Ma raczej na celu wpisanie naszego wyznawania wiary w realia codzienności. To jest klimat, w którym przychodzi żyć wyznawcom Chrystusa i trzeba mocno brać pod uwagę to, że ta rzeczywistość dosięgnie każdego, kto będzie naśladował Chrystusa, bo każdy, kto idzie za Ukrzyżowanym Panem, zostanie dotknięty prześladowaniem i krzyżem. Ważne również, żebyśmy, interpretując te obrazy, nie zapomnieli o tym, iż nie jest to wszystko, co Pan ma do powiedzenia. Nie prześladowania są ostatnim zdaniem w historii świata i nie krzyż jest ostatnim słowem wypowiedzianym przez Pana Boga w historii zbawienia. Po trzech i pół dniach – to apokaliptyczny symbol ograniczoności czasu prześladowań, inaczej mówiąc: są one pod kontrolą – duch życia z Boga w nich wstąpił i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący: Wstąpcie tutaj! I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie ich zobaczyli.

Obraz pełnego i pewnego zwycięstwa, które nastąpi, naprowadza na właściwą nadzieję, którą powinni żyć wyznawcy Chrystusa nawet w sytuacji zagrożenia czy niepewności wiary, w obliczu pędzącego świata, prześladowań i kpin, jakie ten świat kieruje pod adresem naśladowców Pana. Bezczeszczenie czy plugawienie zwłok poprzez ich publiczne wystawienie jest zapowiedzią niezwykle trudnych i mocnych ataków na Kościół. Bierzmy to mocno pod uwagę i wpisujmy, jako wyznawcy Pana, w nasze serca troskę o Kościół, wyrażoną w konkretnych modlitwach, troskę o siebie nawzajem, w sposób szczególny o widzialną Głowę Kościoła na ziemi, czyli o papieża Benedykta XVI, który niebawem udaje się z pielgrzymką do Turcji. Trudno powiedzieć, jakim znakiem będzie ta apostolska podróż papieża dla nas, wyznawców Chrystusa, i dla świata. Jedno jest pewne – mamy wspomagać naszymi modlitwami tego Świadka Jezusa Chrystusa, którym jest Benedykt XVI, i jego misję wyrażoną w tej podróży.

Nie odstępujmy od Pana dlatego, że pojawiają się coraz śmielsze, podstępne ataki złego! Nie rezygnujmy z modlitwy dlatego, że wydaje nam się, że jest nieskuteczna! I wreszcie – nie bójmy się wierzyć nawet wówczas, kiedy wszystko naokoło wskazuje, że wyznawanie wiary jest wyłącznie przejawem jakiejś słabości czy też nieporadności życiowej! Słowo Pana jest pełne mocy i zapowiada pewne zwycięstwo. Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. A kto wytrwa do końca? Ten, kto lgnie do Pana i przy Panu odnajduje pełnię swojego szczęścia i życia. Ten, kto ku Niemu kieruje swoje wątpliwości, zapytania, grzechy i nadzieje. Trzymanie z Panem, trwanie w Nim jest naszą ostoją. Błogosławiony Pan, Opoka moja – mówi psalmista. On moje ręce zaprawia do walki, moje palce do bitwy. On mocą i warownią moją, osłoną moją i moim wybawcą. Nie zostaje nawet cień wątpliwości dla odbiorców Dobrego Słowa. Zaprawiani jesteśmy do walki. Nie żyjemy w rzeczywistości łatwej. Wręcz przeciwnie, doświadczamy trudności różnego rodzaju, ale tym bardziej Słowo Boże nie wzywa nas do tego, byśmy spoczęli na laurach. Nie obiecuje, że jakoś problemy same się rozwiążą, już sobie Pan Bóg poradzi. Świat potrzebuje naszego świadectwa, potrzebuje naszej walki o dobro! Walki takiej, jakiej wzór odnajdujemy w Chrystusie, który walczył miłością, mądrą miłością, który pozwolił się ukrzyżować, oddał życie, by je odzyskać dla nas wszystkich. Naśladować Chrystusa, to znaczy przyjąć również wszelkie niedogodności i ofiarowywać je Temu, który z nich wszystkich nas odkupił.

Boże, będę Ci śpiewał pieśń nową, grać Ci będę na harfie o dziesięciu strunach. Ty królom dajesz zwycięstwo, Tyś wyzwolił sługę Twego, Dawida. Psalmista wie, kto zaprawia jego ręce do walki, palce do bitwy, kto jest jego mocą i warownią. To Ten, który daje zwycięstwo, Ten, który wyzwala, Ten, który nie opuszcza swoich wyznawców. Nie bójmy się wierzyć w rzeczywistość zwycięstwa odniesionego przez Chrystusa. Ono w pełni objawi się przy powtórnym Jego przyjściu. Nie bójmy się dla Niego znosić niedogodności życia, cierpieć, powstawać i kroczyć po drogach czasu. On w wierze nam przewodzi i ją wydoskonala. Zło ma ograniczony czas działania. Tylko dobro jest wieczne, ono nie zna ograniczeń.

Pełnia zwycięstwa, czyli życie wieczne, staje się dla wyznawców Chrystusa celem, do którego On ich wzywa. Tylko w perspektywie życia wiecznego może naśladowca Chrystusa nadać sens swoim zmaganiom z codziennością. Tylko w patrzeniu na otwarte niebo człowiek wędrujący po ziemi może odnaleźć właściwą wartość swojego życia.

Sposób myślenia ograniczający nas tylko do logiki ludzkiej i świata materialnego, nie przynosi pokoju, a komplikuje naszą codzienność. Zbyt dużo nieścisłości i różnego rodzaju chłodnych kalkulacji, w które często się wdajemy, wprowadza ogromne zamieszanie i często kończy się zniechęceniem do życia. Taka kalkulacja i takie patrzenie na ziemską rzeczywistość charakteryzuje stronnictwo saduceuszy, jasno wyrażających swój pogląd, że nie ma zmartwychwstania. Właśnie w tym kontekście dziś zwracają się do Chrystusa, by wyjaśnił im, jak może w ogóle głosić życie wieczne, skoro logicznie da się udowodnić, że jest ono po prostu niemożliwe. Saduceusze powołują się na przepis prawa Mojżeszowego, tzw. prawo lewiratu.

Wówczas podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną?»

Sprytny, logiczny i wykalkulowany zabieg spotyka się z reakcją Jezusa i odpowiedzią. To typowo ludzkie rozpatrywanie życia i wszystkich sytuacji stanowiących je, jest właściwie zamykaniem człowieka w pułapce. Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla niego żyją».

Perspektywa życia, którego pełnia jest w Bogu, ma stać się również udziałem Jego wyznawców. Przez jedyną Drogę, Prawdę i Życie, czyli przez Jezusa Chrystusa, mamy przystęp do życia wiecznego i ono – wyrażając się w zjednoczeniu z Bogiem –obejmie całego człowieka, wszystkie pragnienia oraz potrzeby jego serca. Te ważne i piękne środki w drodze do Pana, wśród których dziś na pierwszy plan w Ewangelii wysuwa się małżeństwo, mają być znakiem i wyrazem płodności i żywotności mającej swoje źródło w Bogu. Po przejściu do życia wiecznego nie będą nam już potrzebne żadne środki, sam Bóg wystarczy. Ty mi, Boże, wystarczysz. Ta pełnia życia, która w Nim jest, wystarczy. Zatem typowo ludzkie spojrzenie, często nas charakteryzujące, staje się pułapką. Zamyka na myślenie o wieczności. Potrzebujemy łaski, potrzebujemy rozmowy z Chrystusem, który i w tej materii – a może w tej materii szczególnie – chce pogłębić w nas prawdę o życiu wiecznym.

Przedstawiajmy Panu nasze wersje wydarzeń, nasze spostrzeżenia, ograniczoności w myśleniu, pojmowaniu życia i tego, co codziennie w nim przeżywamy, po to, aby On swoją łaską nasze serca napełniał i otwierał nasze spojrzenie, nasze oczy, na niebo. Troszczmy się także o stałą relację z Panem, wyrażającą się w systematycznej spowiedzi. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą – nie tylko przecież w wieczności, choć tam w pełni, ale już tu, przez różnego rodzaju znaki, przez zmianę mentalności i sposobu myślenia, mówienia i działania.

Bóg jest Bogiem żywych. Dla Niego bowiem wszyscy żyją. Na takie słowa niektórzy z uczonych w Piśmie powiedzieli: «Nauczycielu, dobrze powiedziałeś», bo o nic nie śmieli Go już pytać.

Z całą odwagą wiary, do której wzywa nas dzisiejsze Boże Słowo, wiary w życie wieczne, zbliżamy się do Chrystusa, który ku życiu wiecznemu nas prowadzi. To Jego Duchem ożywieni przez to Słowo, pragniemy na nowo zbliżyć się do Niego z naszymi wątpliwościami, pytaniami, aby w Nim odnajdywać sens zmagań z przeżywanymi problemami. Oby spojrzenie na niebo towarzyszyło nam nawet w najtrudniejszych chwilach, bo to właśnie perspektywa nieba sprawia, że nawet najtrudniejsze chwile idzie wytrzymać.

Pozdrawiam w mocy miłości Pana –

ksiądz Leszek Starczewski