Szukając bliskości Pana
Różne drogi prowadzą do odkrycia obecności żyjącego Pana. Nie od razu staje się oczywiste to, że Jezus pokonał śmierć i żyje najintensywniej, jak tylko się da, przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.
Dziś w liturgii do odkrycia Pana Zmartwychwstałego i Uwielbionego prowadzi nas Apostoł Tomasz. Tajemniczo nieobecny za pierwszym razem, gdy Jezus ukazuje się w wieczerniku, może wiele stracić…
Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana». Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę».
Wysoko postawiona poprzeczka. Człowiek stawiając wymagające pytania, czy kreśląc Panu Bogu tego typu oczekiwania, winien pamiętać, że otrzyma równie wymagające odpowiedzi. Nie odbywa się to na zasadzie: ”Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”, ale działanie Boże ujmuje człowieka w sytuacji i okolicznościach, które rzeczywiście odpowiadają jego możliwościom. Ani nie „za bardzo”, ani nie „za mało”. Pan pokonuje dystans i opór ludzkiej woli, a każde wewnętrzne zmaganie, którego celem jest odkrycie Jego obecności, wieńczy błogosławieństwem.
Jak było w przypadku Tomasza?
Potomni, wśród których znajduje się wielu z nas, przypisują mu przydomek niewierny. Czy słusznie? Z pewnością nie uwierzył w świadectwo uczniów, którzy oznajmili mu: «Widzieliśmy Pana». Sam Jezus skomentował jego postawę jednoznacznie: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym». Jednak przyszedł do niedowiarka. Odnalazł go, uwzględnił osobiście. Mimo wszystko spotkali się. Wymagający Tomasz i Pan, który także wymaga: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli». Błogosławieństwo spływa obficie na tych, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Jak jest w moim przypadku?
Dzięki spotkaniu z Tomaszem Pan chce odnajdywać każdego dnia i nas, często wątpiących i niesamowicie wymagających od życia. Poszukiwanie Jego obecności i rozpoznawanie jej staje się „zadaniem domowym” z lekcji, jakiej dziś w liturgii jesteśmy świadkami. Zadaniem, które ułatwia spotkanie i owocuje przepięknym wyznaniem wiary: Pan mój i Bóg mój!
Święty Jakub napisze w liście: Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was (Jk 4,8a). Warto szukać, jeśli motywem i celem poszukiwań rzeczywiście jest zbliżanie się do Pana.
Nie na dystans, ale w pobliżu Serca, Pan chce gromadzić swych wyznawców. Nie ma tu lepszych i gorszych, bardziej bądź mniej zasłużonych. Święty Paweł przypomina Efezjanom:
Bracia: Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
Cena Krwi Pana jest jedynym kryterium przynależności do Niego. Pan buduje i wznosi nas Świętym Duchem, w nas zamieszkuje i przez nas chce zbliżać do Siebie innych. Wszelkie podziały pochodzą od złego.
Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się zdrowych nauk Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauczania zgodnego z pobożnością, to jest nadęty, niczego nie pojmuje, lecz choruje na dociekania i słowne utarczki. Z nich rodzą się: zawiść, kłótliwość, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe spory ludzi o wypaczonym umyśle i pozbawionych prawdy… (1Tm 6,3-5).
Na ile dziś zechcę zmagać się ze sobą i tym, co dzień przyniesie, aby odkryć, że warto szukać bliskości Pana? Święty Duch chce dalej upiększać świątynię, jaką jestem.
Prace nade mną wciąż trwają…
Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go, wszystkie ludy, bo potężna nad nami Jego łaska, a wierność Pana trwa na wieki.
Pozdrawiam w Mocy Jego Miłości – ks. Leszek Starczewski.