"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z XXVI Niedzieli zwykłej "B" (1.10.2006)

Zdrowa wiara

Lb 11,25-29; Ps 19; Jk 5,1-6; Mk 9,38-43.45.47-48

Dziś w Liturgii Słowa odbywa się zdecydowana walka o zdrową wiarę. Walkę podejmuje Ten, który w wierze nam przewodzi i ją udoskonala, czyli nasz umiłowany Pan Jezus Chrystus, a wrogami są wskazywane dziś przez Niego z całą mocą i stanowczością: zazdrość i zgorszenie. Przyjrzyjmy się tej walce i temu, co jest praktycznym wskazaniem dla nas, którzy i dziś opowiadamy się jako wyznawcy Pana – szczególnie, kiedy w Dzień Pański przychodzimy na Eucharystię.

Słyszymy najpierw o zdarzeniu, mającym miejsce przy Mojżeszu – przyjacielu Pana wyróżnionym z całego ludu. Mógł on rozmawiać z Jahwe obecnym w obłoku i otrzymał ogromną moc do tego, by być duchowym przewodnikiem i prowadzić lud, wskazywać na miejsca, które trzeba z pewnością ominąć i na te, których omijać nie wolno, by dojść do Pana w Ziemi Obiecanej.

Ciężar obowiązków niezwykle Mojżesza przytłacza. Pan w swojej mądrości postanawia tego Ducha, którego w niego tchnął – Ducha odpowiedzialności – udzielić także innym wybranym spośród ludu. Znajdują się przy Mojżeszu ci, których Pan wzywa. Spocznie na nich Duch. Jest teraz z kim współpracować. Nie muszę robić wszystko sam. Po to mam przyjaciół, po to Pan Bóg dał mi rodzinę, żeby obowiązki były rozkładane na poszczególnych jej członków.

Jednak znajduje się – jak zauważa autor Księgi Liczb – dwóch mężów, którzy zostają poza miejscem zstąpienia Ducha. Na nich też zstępuje Duch Pana, chociaż nie przyszli na wyznaczone miejsce.

Młodziutki Jozue – ten, który przejmie ster po Mojżeszu – zauważa, że oni niejako bezprawnie, według niego, znajdują się w uniesieniu prorockim i mocy udzielonej przez Boga. Mówi do Mojżesza: Mojżeszu, panie mój, zabroń im! Ale Mojżesz odparł: Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha! Oby wszyscy ludzie mogli otrzymać moc potrzebną, by dojść do Ziemi Obiecanej! Oby wszyscy ludzie korzystali z tej mocy, którą Pan Bóg dał, wzywając nas do wiary w sakramencie chrztu. Oby wszyscy wyznawcy Pana głęboko sięgali do mocy, które są w nich od momentu chrztu. Nie tylko wybrani, nie tylko biskupi, nie tylko prezbiterzy, diakoni, nie tylko siostry zakonne, nie tylko pobożniejsze i wpływowe osoby w Kościele, ale cały Kościół, szczególnie ci prostego serca, maluczcy.

Pojawiająca się w sercu młodego Jozuego zazdrość jest poważnym sygnałem i ostrzeżeniem, które dziś Słowo Boże kieruje do wszystkich wyznawców Chrystusa. Jest poważną chorobą, która sprawi z całą pewnością, że wiara będzie chora, że wiara zacznie kuleć, że wiara zgaśnie.

Taką samą reakcję zazdrości obserwujemy przy tych, którzy znajdują się u boku Jezusa, a dokładnie widzimy ją w sercu samego Jana. Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Zazdrość. Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Duch Pana znany jest w całym świecie, szczególnie w Kościele. Pan Bóg przemawia przez różne wydarzenia, a czasami – jak mówi Kościół w nauczaniu soborowym – przemawia także przez niewierzących i daje nam poważne znaki. Nie tak dawno – kilka dni temu – do dyskusji na temat tego, czy Ojciec Święty Benedykt XVI powinien przeprosić wyznawców islamu, został zaproszony do jednej ze stacji komercyjnych człowiek niewierzący – historyk religii i filozofii, który jasno i zdecydowanie powiedział, że nie wierzy w życie wieczne, jest zwolennikiem skracania cierpień ludzkich, czyli eutanazji. Pytany o zdanie stwierdził, że dla niego atak na papieża jest znacznie bardziej niebezpieczna niż atak na World Trade Center z 2001 roku, czyli na potęgę Stanów Zjednoczonych. Powiecie państwo – mówił – że przesadzam. Nie przesadzam. Wtedy był to atak na potęgę finansową, w tej chwili dokonał się atak na potęgę duchową Zachodu, której jasną i klarowną postacią jest papież.

Osoba niewierząca wypowiada się w ten sposób. Zauważmy, że wielu wyznawców Pana zupełnie się nie przejęło sytuacją, w jakiej znalazł się papież. Nie zabraniajcie mu. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Zazdrość niszczy wiarę. Pojawia się tu podwójne przesłanie dla nas. Po pierwsze: uwaga na zazdrość. Po drugie: Pan Bóg ma wiele sposobów, żeby do nas przemawiać, dlatego trzeba być niezwykle czujnym, żeby czasem – jak mówił Ojciec Święty Benedykt XVI w czasie pielgrzymki do swojej ojczystej Bawarii – nie ogłuchnąć, nie przytępić słuchu, nie zaćmić oczu na znaki, które Pan Bóg do nas kieruje. Pan Bóg bardzo wyraźnie mówi również i w dzisiejszym świecie.

Cały konflikt, który się wywiązał w związku z wypowiedzią papieża, jest dla nas również mową samego Boga, wzywającą do trwania przy Chrystusie i Jego Kościele. Dlatego że niebo i ziemia przeminą, ale słowa Chrystusa nie przeminą. Kościół jest zbudowany na twardym fundamencie. Mówił Jezus do Piotra: Na skale. Bramy piekielne go nie przemogą.

Zatem uwaga na zazdrość. Trwajmy przy Chrystusie w zdrowej wierze – w Chrystusie, który głosi swoje Słowo w Kościele.

Druga bardzo poważna przeszkoda w drodze do tego, by mieć zdrową wiarę i nią żyć, to zgorszenia. Chrystus rozprawia się z nimi niezwykle mocno i ostro. Używa obrazów, które – gdybyśmy je wzięli dosłownie – są po prostu niedopuszczalne. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją. Jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je.

Tak mocne obrazy, którymi posługuje się Chrystus, mają swój cel: mają wstrząsnąć słuchaczami, zwrócić ich uwagę na zjawisko zgorszenia, które pojawia się w świecie i będzie się pojawiać, którego – kto, jak kto – ale Jego wyznawcy mają unikać. Zgorszyć to inaczej uczynić kogoś gorszym albo – jak mówią komentatorzy – zgorszyć to stworzyć komuś drugiemu bardzo poważną przeszkodę w drodze do nieba. To znaczy również siebie samego skazać na przegrane życie. Słyszymy zatem bardzo mocne Chrystusowe wezwanie.

Zagrożenie dla zdrowej wiary tkwi w niewłaściwym jej wyznawaniu. To znaczy w wyznawaniu powierzchownym, na pokaz. Przejawia się to w konkretnych czynach, zaprzeczających nauce Chrystusa u osób, które mówią, że są katolikami. Jestem katolikiem, ale...

Ostrzeżenie przed zgorszeniem jest zatem drugim przesłaniem bardzo mocno skierowanym do wyznawców zgromadzonych wokół Chrystusa – zatem także i do nas.

Kościół w dokumentach Soboru Watykańskiego II komentuje zjawisko szerzącego się ateizmu, odejścia od Boga, nieliczenia się z Nim. Szukając źródeł tych postaw, tłumaczy, skąd mogą się one wziąć. Mówi między innymi w ten sposób: Niemały udział w szerzeniu się ateizmu mogą mieć wierzący. O ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawienia nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii. Niemały udział możemy mieć my. My księża, my rodzice katoliccy, my młodzież katolicka, my dzieci katolickie – możemy mieć niemały udział w tym, że szerzy się ateizm. Tak uczy Kościół, wsłuchany w głos Chrystusa, który bardzo zdecydowanie – powiedzmy to jeszcze raz – ostrzega przed zgorszeniem. Warto zapytać siebie: Ilu ludzi ja zgorszyłem – jako ksiądz, jako babcia, dziadzio, jako mama, tato? A ilu pomogłem zbliżyć się do Tego, który daje światu pokój, do Chrystusa? Warto zadać sobie to pytanie, żeby – jak uczy święty Jakub – nie być słuchaczem, który oszukuje samego siebie. Wysłuchał Słowa i poszedł tak, jakby go nie słyszał...

Rzecz jasna nie chodzi o to, aby za wszelką cenę doszukiwać się w sobie grzechu, ale o to, by w pokorze przypatrzeć się swoim zachowaniom, bo może być tak – przypomina psalmista – że są w nas ukryte błędy, jakiś niepokój niewyznanych grzechów.

Kto jednak widzi swoje błędy? – pyta psalmista. Oczyść mnie z błędów, które są dla mnie skryte. Także od pychy broń swojego sługę. Ja nie mam grzechu, inni grzeszą... Od pychy broń swojego sługę, by nie panowała nade mną.

Chrystus walczy o zdrową wiarę. Podjął tę walkę i z wielką miłością i życzliwością stosuje wstrząsające obrazy, aby ci, którzy chcą uważać się za Jego wyznawców w tym świecie, w roku 2006, nie żyli złudzeniami, ale pilnowali wiary, która – jak uczy papież Benedykt XVI w encyklice Bóg jest miłością – jest jedynym światłem w świecie. Jedynym światłem, jedyną siłą, która pozwala człowiekowi wstawać dzień za dniem, mierzyć się z życiem i nie dać się pokonać.

Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala, który z miłości do nas, pokornie, pod osłoną znaków chleba i wina, jest obecny w swoim Ciele i swojej Krwi, żeby nas umocnić, bo wie, że trzeba dbać o swoich przyjaciół. Jesteśmy Jego przyjaciółmi, jeśli zachowujemy to, co nam polecił.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski