"Dzielmy się Dobrym Słowem" - Poniedziałku XXVII t.z."II" (9.10.2006)

Chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową

Ga 1,6-12; Ps 111; Łk 10,25-37

Nie ustała nasza wędrówka do Domu Ojca. Nie ustały problemy i radości, jakie w czasie drogi się pojawiają. Nie ustało także zatroskanie Pana, który co dzień posyła swoje Słowo, abyśmy w tej wędrówce mieli światło i mogli kierować się we właściwą stronę.

Dziś w Kościele w Liturgii Słowa rozbrzmiewają jasne i zrozumiałe pouczenia, skierowane przez Jezusa i Jego apostoła Pawła do słuchaczy Bożego Słowa.

Słyszymy najpierw apostoła Pawła. Pisze on List do Galatów z niesamowitym poruszeniem serca, w trosce o to, co dochodzi do jego uszu, w trosce o tych, których powołał przez głoszenie Słowa Bożego do życia według Ducha. Słyszy, jakie zdarzenia mają miejsce w jego wspólnocie. Sytuacja jest niezwykle napięta. Pojawiają się jacyś ludzie, którzy sieją zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.

Paweł, świadom ciążącego na nim obowiązku nie tylko głoszenia Słowa Bożego przy zakładaniu wspólnoty, ale także niestrudzonej troski o to, aby tym Słowem ożywiać ją w drodze, posyła list. Jest to list niezwykle osobisty i niebywale stanowczy – list, w którym apostoł bardzo mocno sprzeciwia się osobom zakłócającym właściwy kierunek zmierzania do Pana. Niech będzie przeklęty – powie święty Paweł – ktoś, kto głosiłby Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy.

Kara czy wręcz przekleństwo, zastosowane przez świętego Pawła, świadczy o niezwykłej ważności trwania w zdrowej nauce. Ta zdrowa nauka może często napotykać różnego rodzaju przeszkody i wirusy. Przeszkodami są wspomniani ludzie, którzy głoszą Boże Słowo zbyt powierzchownie, nie zobowiązując słuchaczy do wysiłku krzyża, ani – co szczególnie leży na sercu Pawła – do bardzo uległej wiary w Jezusa Chrystusa. To właśnie z niej – z wiary – żyje wyznawca Pana i to właśnie w niej poszukuje wzmocnienia w drodze do Domu Ojca.

Przekrętni głosiciele Słowa odwracają uwagę od wiary, a skupiają się przede wszystkim na wypełnianiu jakichś uczynków, wypływających wyłącznie z wierności Prawu.

Paweł, mocno poruszony tą sytuacją, składa osobiste świadectwo spotkania z Panem. Rozwinie je w dalszej części listu. Jednocześnie podkreśla, że to właśnie wybór Boga zdecydował o tym, że taką, a nie inną Ewangelię on głosi – głosi Ewangelię Chrystusa. Nie zabiega o względy ludzi, ale o względy Boga. Gdyby zabiegał o względy ludzi, gdyby ludziom chciał się przypodobać, nie byłby sługą Chrystusa. To, że nie chce się przypodobać ludziom, wyraża choćby poprzez wspomnianą ekskomunikę, poprzez wydalenie z Kościoła osób, które przekręcają Ewangelię Chrystusową. Powiedzenie komuś, że głosi niezdrową naukę, nie jest zabiegiem popularnym.

Głoszona przez Pawła Ewangelia – jak apostoł przyznaje – nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.

Drogie siostry i drodzy bracia, zostaliśmy wezwani do trwania przy Panu w tej drodze naszego życia i na etapie, na którym teraz jesteśmy. Nie jest to ludzkie pocieszenie ani ludzka zachęta. Te Słowa kieruje do nas Pan pamiętający – jak mówi psalmista – o swoim przymierzu i zwracający się do nas z darem odkupienia:  Zesłał odkupienie swojemu ludowi, na wieki ustanowił swoje przymierze. Ten Pan zabiega o nas i chce prowadzić ku Sobie właściwą drogą, karmiąc nas zdrową nauką.

Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. To oświadczenie świętego Pawła skierowane jest oczywiście do nas – w tej właśnie chwili rozważania Słowa. Nie zatrzymujemy się przy ludzkich pomysłach na życie, nie skupiamy na nich naszej uwagi ani nie koncentrujemy serca. Właśnie wiara w Chrystusa, który oddaje życie, poświęca się, przechodzi przez śmierć, zmartwychwstaje i zsyła swojego Ducha, jest dla nas prawdziwym światłem w kroczeniu do Domu Ojca po różnych drogach i na różnych etapach rozwoju czy karłowacenia naszej duszy, bo takie sytuacje też przecież mamy. Ta wiara potrzebuje wyznawania, potrzebuje konkretów. Nie wystarczy sama w sobie. Bez uczynków – jak powie święty Jakub – jest martwa.

Z pewnością w każdym człowieku pojawia się chęć znalezienia czegoś, co jest trwałe i prowadzi do pełni szczęścia, pełni życia. Dzisiaj przy Jezusie znajduje się uczony w Prawie, który przedstawia pragnienia ludzkich serc – jak ich rzecznik – ale wystawiając Jezusa na próbę: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»

Jezus świetnie zna ludzkie myśli. Pełnia szacunku, jaki okazuje człowiekowi, nawet wystawiającemu Go na próbę, jest fantastyczną postawą i odruchem Jego serca. Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?»

Rozmówca świetnie orientuje się w Prawie – zresztą potwierdzi to sam Chrystus – bo cytuje przykazanie miłości: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus potwierdza: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył.

Jednak uczonemu w Prawie ten dialog nie wystarcza. Chcąc się usprawiedliwić – niejako nie chcąc zostać tylko przy takiej odpowiedzi Chrystusa – podejmuje dalsze pytanie: Kto jest moim bliźnim?

Jezus, który – jak pamiętamy – niezwykle szanuje swoich rozmówców i słuchaczy, jest bardzo wymagający. Pragnie uruchomić całą wyobraźnię, cały intelekt, całe serce tych, do których kieruje swoje Słowo. Stosuje zatem przypowieść. Słyszymy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Ważne jest, aby w tej przypowieści dostrzec kilka przesłań, skierowanych do nas. Po pierwsze, Chrystus będzie wymagał od nas myślenia nad naszym życiem, penetracji naszego serca oraz przenoszenia tego, co nas łączy z Chrystusem – wiary – na konkretne czyny, konkretne zachowania. Po drugie, Chrystus liczy na to, że Jego wyznawcy przełamią wszelkiego rodzaju stereotypy i będą otwarci na rzeczywistość, w której się znajdują. Po trzecie, Chrystus w rozmowie ze swoimi słuchaczami jest bardzo konkretny i daje niezwykle precyzyjne wskazania, wynikające ze swego rodzaju dedukcji. Ze strony ludzi, którym opowiada przypowieść, oczekuje dojścia do tych wskazań

Mamy zatem przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Zasługuje w niej na uwagę pewna symbolika: kapłan i lewita – czyli symbol Prawa i kultu – oraz Samarytanin, czyli ktoś, kto zupełnie nie był akceptowany przez Żydów, ale wręcz nienawidzony. W tej symbolice spojrzenia na człowieka poszkodowanego, na pół umarłego, odkrywamy swego rodzaju przesłanie dla nas. Nie Prawo, nie kult i nie uprzedzenia zbawiają człowieka. Można być niesamowicie zaskoczonym sposobem, w jaki Pan Bóg daje czy proponuje człowiekowi zbawienie.

Kapłan nie doszedł, choć zobaczył na pół umarłego człowieka. Lewita tak samo – zobaczył go, ale minął. Natomiast jakiś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał".

Samarytanin, czyli człowiek znienawidzony przez Żydów, jest symbolem pewnego zaskoczenia, z jakim spotykamy się w zbawieniu zaoferowanym przez Boga. Pan Bóg zaskoczył nas sposobem: przyszedł z najmniej oczekiwanej strony i objawił zbawienie oddając swojego Syna, Jezusa Chrystusa. To właśnie Jezus jest Tym, który podejmuje swoją miłością na pół umarły Naród Wybrany, ma o niego staranie i troszczy się o swoich wyznawców również i dzisiaj.

Postawa prezentowana przez Samarytanina jest świetnie rozpoznana przez uczonego w Prawie, który wystawia Jezusa na próbę. Któryż z trzech okazał się według twego zdania bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? Zauważmy też niezwykłą szlachetność i uwzględnianie czyjegoś zdania ze strony Jezusa. On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź i ty czyń podobnie».

Okazywanie miłosierdzia – tak jak okazał je Ojciec w Jezusie Chrystusie w mocy Ducha Świętego – jest również możliwe i w naszym przypadku. I my mamy czynić podobnie, to znaczy, i my mamy tak realizować Ewangelię. Nie ograniczaj jej tylko i wyłącznie do rozważań, przeczytania, ale stosuj ją w życiu. Idź i ty czyń podobnie.

Droga siostro i drogi bracie, co podobnego do zachowań Chrystusa udało ci się dzisiaj zastosować? Co podobnego do Słów Chrystusa udało ci się dziś wypowiedzieć? Warto odpowiadać na te pytania, by konfrontować swoje życie z Ewangelią i sprawdzać siebie samego przed Panem, na ile żyję Jego Ewangelią, a na ile jestem słuchaczem oszukującym samego siebie? – jak powie święty Jakub.

Idź i ty czyń podobnie.

Jak dobrze, że nasz Pan nie tylko wzywa do tego, abyśmy szli i czynili podobnie, ale nade wszystko daje swojego Ducha, w którego mocy możemy to wykonać.

Dziękujemy Ci, Panie, za dar Twojego Ducha i za Twoją troskę o nas w drodze do Domu Niebieskiego Ojca. Dziękujemy Ci, że to Ty wzruszyłeś się głęboko i zająłeś się nami. W tej chwili także reagujesz na to, co dzieje się w naszym życiu. Dziękujemy, że okazujesz nam miłosierdzie posyłając swoje Słowo. Dziękujemy za dar Świętego Ducha, w którego mocy do tego Słowa się zbliżamy.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski