Smutek i radość - "Dzielmy się Dobrym Słowem"

Dz 18,9-18; Ps 47; J 16,20-23a

Głoszenie Pana z różnych stron doznaje przeszkód. Bywają opory zewnętrzne w postaci ataków ze strony świata, są też opory wewnętrzne budzące się zazwyczaj wskutek odkrycia własnej słabości, czy wskutek przeżywania z zewnątrz przykrych przeszkód i doświadczeń.

 

 

Św. Paweł ukazany jest dziś od bardzo osobistej strony. We fragmencie z Dziejów Apostolskich jesteśmy świadkami osobistego widzenia, jakie Pan kieruje do Pawła w nocy. W tym widzeniu, w Koryncie, Paweł wyraźnie słyszy: «Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście».

 

Jeśli odnajdujemy w sercu Pawła lęk, to musi on mieć jakiś powód. Niewykluczone, że tym powodem – jak przypuszczamy z dużą pewnością – stają się konsekwencje różnych niepowodzeń. Ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka. Po ludzku rzecz biorąc, Paweł rzeczywiście ma znów stresujące warunki posługiwania, bo znajduje się w ogniu ataków, niezrozumienia, odrzucenia, czy też kpin, jakich świadkami byliśmy wraz z apostołem w Atenach – na Areopagu. Paweł przeżywa jakieś przygnębienie związane z lękiem, strachem i zamknięciem się w sobie.

Pan dostrzega te stany, Pan wychodzi ku człowiekowi, by w różny sposób do niego przemawiać – tym razem dociera do Pawła przez nocne widzenie. Bo Pan uwzględnia przygnębienie, doły, w jakich znajdują się Jego głosiciele, Jego słudzy. To On interweniuje i ukazuje się w blasku i chwale z mocnym zapewnieniem, że trzyma rękę na pulsie, że ma sens głoszenie Jego Słowa, bo mimo przeszkód i blokad, które często sprawiają przygnębiające wrażenie, są ludzie, do których to Słowo ma dotrzeć.

W tym wydarzeniu odkrywamy również dla nas bardzo ważny wniosek i prawdę: często skupiamy się na tym, co nam się nie udało, co jest naszym niepowodzeniem, nie dostrzegając, że w drobnych, małych gestach komuś niesiemy pomoc, od kogoś tę pomoc otrzymujemy. Tu potrzebny jest Pan w sposób szczególny, wyjątkowy – tak, jak w widzeniu św. Pawła. Pan absolutnie nie ogranicza tych sposobów dotarcia tylko do wybrańców – aby nas wydobyć z przygnębienia. Dociera do każdego, kto rzeczywiście Go szuka, rzeczywiście chce Go głosić, rzeczywiście chce Go poznawać, tak jak czynił to Paweł.

Pozostaje więc i głosi im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy. Umocniony Paweł ma odwagę głosić Słowo niosące życie przez czas, jaki Pan mu wyznaczył.

Przeszkody nie ustają. Po tym zapewnieniu ze strony Pana Paweł nie dostępuje nagle jakiegoś uroczego samopoczucie, sympatycznej wewnętrznej harmonii, ale doznaje kolejnych przeszkód z zewnątrz. Tym razem zostaje postawiony przed prokonsulem Achai – Gallią, którego Żydzi proszą o rozstrzygnięcie sprawy, czy nawet od którego żądają tego rozstrzygnięcia.

Jednomyślnie wystąpili przeciw Pawłowi i przyprowadzili go przed sąd. Powiedzieli: «Ten namawia ludzi, aby czcili Boga niezgodnie z Prawem». Gdy Paweł miał już usta otworzyć – a wiemy, że jest świetnym mówcą, ma niezwykły dar przemawiania – Gallio przemówił do Żydów: «Gdyby tu chodziło o jakieś przestępstwo albo zły czyn, zająłbym się wami, Żydzi, jak należy, ale gdy spór toczy się o słowa i nazwy, i o wasze Prawo, rozpatrzcie to sami. Ja nie chcę być sędzią w tych sprawach». I wypędził ich z sądu. A wszyscy Grecy, schwyciwszy przewodniczącego synagogi, Sostenesa, bili go przed sądem, lecz Gallio wcale o to nie dbał.

Pan obejmuje swoją troską również i tę sytuację. Paweł, po interwencji w widzeniu, nie jest postawiony – jak wspomnieliśmy – w komfortowych warunkach, ale w każdym położeniu, w jakim się znajdzie, może liczyć na Pana i liczy na Pana.

Aby obronić swojego wiernego sługę, Pan posłużył się nawet leniwym i zdystansowanym do swojej funkcji prokonsulem odległej Achai – Gallią.

Nie wolno zapomnieć nam o tym, że Pan rzeczywiście wkracza w naszą codzienność i rzeczywiście zajmuje się najdrobniejszymi szczegółami, bo świętość, niebo, życie, składa się z drobiazgów, chociaż drobiazgiem nie jest. Pan wszystko ma dopracowane, ma wszędzie – jak mówimy – swoich ludzi, ma wszędzie swoje natchnienia, ma wszędzie swoją łaskę, bo ziemia jest pełna Jego łaski, bo Pan Bóg jest królem całej naszej ziemi – jak mówi psalmista.

Wszystkie narody klaskajcie w dłonie, radosnym głosem wykrzykujcie Bogu, bo Pan Najwyższy straszliwy, jest wielkim Królem nad całą ziemią. On nam poddaje narody i ludy rzuca pod nasze stopy.

To bardzo istotna prawda, którą dobrze sobie przypomnieć również i w tej godzinie rozważania Dobrego Słowa – jesteśmy pod czujnym okiem Pana, nic nie wymknęło się spod Jego kontroli. Tak jak słyszymy w fantastycznie dobranych słowach, precyzyjnie oddających głębokie treści nauczania umiłowanego Ojca Świętego Benedykta XVI – nawet, gdy skaleczymy się własnym grzechem, czy poranimy własnym grzechem, przez wiarę ciągle mamy przystęp do Ojca, który nas leczy, który nas podtrzymuje.

Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość – przypomina Chrystus. Przypomina szczególnie tym, którzy w tych dniach doświadczają smutku, jakiegoś przygnębienia, tak jak doświadczył go Paweł i tak jak różni wyznawcy Chrystusa zawsze będą go doświadczać przez wszystkie pokolenia. Zawsze nie znaczy ciągle. Zawsze w znaczeniu elementu, który jest nieodzowny od życia.

Jezus zdając sobie sprawę z tego, że jest to doświadczenie trudne, daje przykład – jak zauważają komentatorzy – jedyną przypowieść w Ewangelii Jana. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Ta rzeczywistość najdokładniej znana jest każdej mamie – i tu zwracamy się z wielkim szacunkiem do każdej mamy z racji ich święta. Nie znaczy, że ta rzeczywistość dotyczy tylko mam, wierzących mam – bóle rodzenia. Z głośnym wołaniem i płaczem w bólach rodzenia całe stworzenie tęskni już za niebem.

Tęsknimy za niebem i rodzi się ono w nas w wielkich bólach. Pełnia tego nieba, pełnia szczęścia, święta zamiana smutku w radość, w stu procentach nastąpi, gdy Pan objawi się w chwale, gdy wstąpi wśród radosnych okrzyków – jak mówi psalmista – przy dźwięku trąby, nasz umiłowany Król.

Tę scenę wstępowania Pana pośród nas świetnie podpowiadają okoliczności, w jakich wjeżdża, wchodzi w zgromadzenie wyznawców Chrystusa Ojciec Święty Benedykt XVI, jak jest witany. Z wielką pompą, z wielką radością i krzykiem, owacjami, będzie wkraczał w dzień swojego tryumfalnego powrotu, powtórnego przyjścia, nasz umiłowany Pan, Jezus Chrystus. Czekajmy na Niego! Niech się dzieje, co chce, my czekamy na Pana, bo On mówi, że smutek nasz, zamieni się w radość. Wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać.

Panie, dziękujemy Ci, że tak precyzyjnie głosisz swoją naukę, tak dopracowany masz każdy szczegół naszego życia, że dotykasz nawet sytuacji smutku i przygnębienia. Zawierzamy się działaniu Świętego Ducha, którego Kościół przywołuje, rozpoczynając dzisiaj Nowennę – Ducha, w którym prowadzisz nas do Domu Ojca, do pełni szczęścia i radości. Dziękujemy Ci Panie, że to nie są bajki. Te Słowa naznaczyłeś swoją Krwią, oddając życie, oddając życie za nas i dla nas.

Pozdrawiam w mocy żyjącego Pana – ksiądz Leszek.