Homilia na V Niedzielę Wielkiego Postu "B" (22.03.2014)

ks. Ryszard Kempiak SDB

Pragnienie zobaczenia Jezusa

Kolejna niedziela przygotowania paschalnego i kolejny bogaty DAR SŁOWA, które na drodze wielkopostnego nawrócenia stanowi bardzo ważny punkt odniesienia. Poza tym, uświadomienie sobie, że transcendentny Bóg nieba i ziemi chce się porozumieć z nami jest zaskoczeniem i TAJEMNICĄ. Niemniej jest to prawda. Bóg ciągle mówi do nas. Pan całego wszechświata chce się z każdym z nas porozumieć. Każdego z nas zaprasza do spotkania ze swoim słowem. Ma nam tyle do powiedzenia. Chce mówić, bo troszczy się o nasze dobro. Jego słowo jest stwórcze, pełne mocy, zachęcające, pouczające, oczyszczające, pocieszające...

1. Nowe Przymierze

Od początku Wielkiego Postu rozważamy najpiękniejszą historię miłości, historię przymierza Boga z ludzkością. Noe, Abraham, Mojżesz. Przymierze ciągle łamane i odnawiane! Ostatni etap to zapowiedź proroka Jeremiasza o nowym sercu. Po raz pierwszy w Starym Testamencie, i to raz jedyny, wypowiedziane są dwa słowa, które podejmie Jezus: „Zawrę... NOWE PRZYMIERZE”. Pochodzą one od Jeremiasza - PROROKA POCIESZYCIELA.

Prorok Jeremiasz mówi najpierw o obietnicy nowego przymierza. Uderzające jest to, że została ona dana w czasie wielkiej niewierności narodu wybranego i kary za nią. W kontekście powszechnego zniszczenia i śmierci Jeremiasz mówi o obietnicy odnowy. Mówi o nowym przymierzu, zapisanym w sercu, które różni się wyraźnie od starego przymierza, wyrytego w kamieniu. Dwie kamienne tablice, które stanowiły istotę pierwszego przymierza, były czymś zewnętrznym w stosunku do człowieka, a zatem nieskuteczne - jak to ma miejsce w przypadku prawa narzuconego z zewnątrz, które we wnętrzu niczego nie zmienia. Nowe zaś przymierze ustanawia wewnętrzną relację: „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem”. Istnieje tu obustronna, rzeczywista przynależność. W Starym Testamencie formuła przymierza była ujęta zawsze w czasie przyszłym: działo się tak dlatego, że nigdy nie było możliwe prawdziwe urzeczywistnienie przymierza. Było ono niedościgłym ideałem, nie można było bowiem być ludem Bożym bez zmiany serca. Stąd pierwszym składnikiem nowego przymierza jest przemiana serca: działanie Boga w człowieku. Bóg umieści swoje prawo w najgłębszej istocie człowieka, zapisze je w sercach ludzkich. Jeremiasz zapowiada wewnętrzną przemianę człowieka, która doprowadzi do prawdziwego zrozumienia woli Boga i przylgnięcia do Niego szczerym sercem.

2. Jezus Chrystus ustanawia NOWE PRZYMIERZE

Dzisiaj już wiemy, że to nie kto inny, ale właśnie Jezus Chrystus ustanowił nowe przymierze poprzez swą ofiarę. Autor Listu do Hebrajczyków przypomina, że to właśnie Jezus „zanosił” modlitwy; zanosił je jako nasz najwyższy kapłan Nowego Przymierza. Fragment Listu do Hebrajczyków czyni aluzję do słów Jezusa wypowiedzianych w ogrodzie Getsemani. Właśnie tam, Jezus doświadczył słabości ciała w znaczeniu, że spróbował, jak ciało może sprzeciwiać się duchowi, może pragnąć natychmiastowej satysfakcji i chcieć oddalić od siebie obecny ból, nawet jeśli miałby on w przyszłości prowadzić do dobra. Jezus przeszedł przez tę próbę. „Za dni ciała swego” to znaczy za swojej ludzkiej kruchości kuszonej przez szatana. Wtedy Jezus „z głośnym wołaniem i płaczem... zanosił gorące prośby i błagania”. Chodzi modlitwę z Getsemani, modlitwę na krzyżu… Kiedy „dusza Jezusa doznała lęku” i wołał: „Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny!”. Do kogo Jezus się zwracał? „...do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci”. „I został wysłuchany dzięki swej uległości”. Jest to najtrudniejsze twierdzenie tekstu… Istotnie, jeżeli prosił o uwolnienie od śmierci, nie został wysłuchany. Ale Ewangelie poświadczają, że Jezus modlitwami, błaganiami i mocnymi krzykami prosił Ojca, aby uwolnił Go od strachu. Podczas synowskiej modlitwy Jezus pokonał strach… „został wysłuchany dzięki swej uległości”. Termin grecki, tłumaczony jako „uległość”, dosłownie znaczy „umieć dobrze pojąć rzeczy”, umieć wziąć z ręki Boga życie jako śmierć. Jest to zatem ufne powierzenie się Ojcu, uznanie Go za Ojca także w śmierci. „Nauczył się posłuszeństwa” w znaczeniu, że doświadczył go konkretnie. Pomimo iż był Synem, któremu cierpienie mogło zostać oszczędzone, „przez to, co wycierpiał”, doświadczył pokornego synostwa, a zatem pozostał Synem także w próbie. Dlatego „stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”.

3. Nadeszła godzina

Osnową słów Janowych jest spotkanie Jezusa z Grekami, szukającymi kontaktu ze Światłem i Słowem. Na tym tle rozlega się ostatnie, decydujące wezwanie Jezusa do wiary skierowane do judaizmu, a poprzez niego do aktualnych czytelników i słuchaczy Ewangelii, żyjących w ciemności a tęskniących za światłem. Specjalnego znaczenia temu wezwaniu zbawczemu nadaje bliskość „godziny” Jezusa, męki i chwały. Chrześcijanin musi w duchu wiary tę godzinę rozpoznać jako swoją drogę do chwały Chrystusa, do żywego i pełnego udziału w niej.

Jezus przekonuje nas, że musi iść na krzyż... Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24). Ta krótka Jezusowa przypowieść o ziarnie, które obumiera i dopiero wtedy rodzi życie, w piękny i prosty sposób wyjaśnia nam wielką tajemnicę Jezusowego życia, Jego śmierć, z której wyrośnie życie, Jego grób, w którym zakiełkuje zmartwychwstanie - Jego i nasze. Obraz ziarna pszenicznego obejmuje nierozdzielnie rozwój, owocowanie oraz obumieranie. To ostatnie jest warunkiem wszelkiego życia i owocowania. Zasiane ziarno nie jest stracone na zawsze. Kiedy się rozkłada, przemienia się w wielokrotnie bogatsze życie. Pokazuje, jakoby pod jego delikatną łuską kryła się nieśmiertelność. Z martwego ziarna wyrasta kłos, nowe bogatsze życie. Jest to obraz Jezusowego życia, śmierci i zmartwychwstania. Bóg - człowiek jest nasieniem wiecznego życia i nieśmiertelności. To ciało, które zostanie przybite do krzyża i zamknięte w grobie, kryje w sobie wieczne życie Syna Bożego. Wielki Piątek zamieni się w Wielkanoc.

Jezusowa przypowieść o ziarnie, które obumiera i dopiero wtedy rodzi życie, w piękny i prosty sposób wyjaśnia nam wielką tajemnicę Jezusowego życia, Jego śmierć, z której wyrośnie życie, Jego grób, w którym zakiełkuje zmartwychwstanie - Jego i nasze. Jednocześnie głosi, że mogą zobaczyć Jezusa tylko ci, którzy nienawidzą swego życia na tym świecie, ci, którzy naśladując Go, niosą krzyż, przez pokutę za grzechy wracają do Ojca. Cierpienie jest warunkiem koniecznym uczestnictwa w posłannictwie Jezusa. Skoro On zechciał świat zbawić przez mękę, to nie ma innej drogi osiągnięcia zbawienia. Dopiero w Ukrzyżowanym można zobaczyć Mesjasza!

Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną (J 12,25). Jezus nie zdradził prawdy, woli Ojca. Nie umiłował świata i swego życia.

4. „Chcemy, ujrzeć Jezusa”

Dzięki Jezusowi Chrystusowi mogło stać się faktem, to co zapowiedział prorok Jeremiasz. A skoro tak, pragnęlibyśmy w tym momencie, uczynić własną prośbę Greków, z Ewangelii Janowej i zawołać: „Chcemy, ujrzeć Jezusa!” Tym bardziej, że tak właśnie brzmi prośba, naglące błaganie - nawet jeśli często nie jest wyrażone w sposób wyraźny - współczesnego świata w stosunku do nas chrześcijan. Nasze zadanie polega na zaspokojeniu tego oczekiwania. My, „poszukiwacze Boga”, powinniśmy umieć wciągnąć w tę fascynującą przygodę również innych. Życie chrześcijanina albo jest epifanią, objawieniem Boga, albo staje się „straszną gadaniną”. Dzielenie się „odkryciami” stanowi naturalną konsekwencję naszej drogi ku Bogu. Jeśli zaangażowaliśmy się w tę przygodę, jeśli sprzedaliśmy wszystko, aby nabyć ową „cenną perłę”, to teraz pokażmy innym, co znaleźliśmy. Pokażmy wyniki swoich poszukiwań. Ilu ludzi, szczególnie młodych, „chce ujrzeć Jezusa”! My – chrześcijanie – winniśmy życiem pokazać, że nas w Jezusie zachwyca: przekonanie o Jego posłannictwie, życiowej misji; wiara w Ojca, nieprawdopodobna, bezgraniczna miłość do ludzi, sposób nauczania ludzi, troska o każdego człowieka, że potrafił słuchać każdego człowieka, że potrafił poddać się woli Ojca; odwaga, czynił coś, czego zabraniała tradycja, religia, prawo; podejście do człowieka, że przed zrozpaczonymi otwierał nowe perspektywy, że smutnych pocieszał, a nie bawił czy rozweselał; miłość do dzieci, chorych, nieszczęśliwych, że wszystkim przebaczał, że ludzie po spotkaniu z Nim odchodzili inni, że mieli siłę do nowego życia, że potrafił, jak dobry pasterz, pozostawić 99 owiec i szukać zagubionej; brak troski o jutro, siła z jaką potrafił przeciwstawić się naturze, np. uciszył burzę, zachowanie w Kanie Galilejskiej, sposób obserwacji ludzi, że nie zwracał uwagi na stronę zewnętrzną, tylko na wnętrze, że zawsze, bez względu na osobę, mówił prawdę, że nie grał przed ludźmi, że potrafił szczerze śmiać się i płakać, że nie ukrywał swoich uczuć.

Niestety, dla współczesnego człowieka, który nie chce stracić wiele z „tego świata”, Chrystus zostaje tylko Kimś z „kręgu”, a nie Fundamentem. Jak przed wiekami, tak i teraz człowiek staje przed koniecznością dokonania wyboru. Jak przed wiekami Chrystus żądał opowiedzenia się za czy przeciw sobie, tak dziś stawia tę samą alternatywę przed nami współczesnymi... A poza tym pamiętajmy, że inni „CHCĄ UJRZEĆ JEZUSA!”