Homilia na XVIII Niedzielę Zwykłą „A” (31.07.2011)

Ks. Bartosz Adamczewski

Eucharystia na wsi

1. Ewangeliczne miasto i ewangeliczna wieś

Jesteśmy w środku lata. W ostatni dzień lipca, w przeddzień kolejnej sierpniowej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, słuchamy w Kościele Ewangelii o rozmnożeniu chleba, która w wyraźny sposób odnosi się do Eucharystii. Ten szczególny czas przełomu lipca i sierpnia w istotny sposób wpływa na nasze rozumienie Jezusowej Ewangelii. Dlatego zauważmy dzisiaj nie tylko główny temat rozmnożenia Jezusowego chleba dla tysięcy ludzi, ale przypatrzmy się także samej scenerii ewangelicznego cudu.

„Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo.” Święty Mateusz, podobnie jak i inni ewangeliści, nie podaje dokładnej lokalizacji Jezusowego cudu rozmnożenia chleba i ryb. Czyni to świadomie – by odwrócić naszą uwagę od palestyńskich realiów i skierować ją ku naszej sytuacji życia. Ewangelista pisze, że Jezus rozmnożył chleb w miejscu odosobnionym, które jakoś przypominało Żydom wędrówkę ich praojców przez pustynię. I na to właśnie miejsce ludzie z miast, idący za Jezusem, przyszli pieszo.

To trochę zdumiewające, że ludzie z miast przyszli na jakieś miejsce pieszo. Ludzie z miast mają zwyczaj wszędzie poruszać się jakimiś pojazdami. Ludziom z miast wszędzie się spieszy, a więc podróżowanie na piechotę uważają oni za niepotrzebną stratę czasu. W starożytności ludzie z miast mieli rozmaite wozy i powozy, a dzisiaj mają mniej czy bardziej wystawne samochody. Zasada pozostaje jednak ta sama: na piechotę można iść do sąsiada pożyczyć pół chleba, ale nie wybierać się w żadną dalszą podróż. Tymczasem według Ewangelii ludzie z miast poszli za Jezusem pieszo.

Czy to znaczy, że tłumy poszły za Jezusem na kompletne pustkowie – gdzieś do lasu, w góry, na absolutne bezdroże? Nie, tak to nie wyglądało. Ewangelista zaznacza, że „gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności!»” Nie znajdowali się więc wszyscy wraz z Jezusem na pustyni, na odludziu, gdzie nie widać było żadnych śladów ludzkiej obecności. W zasięgu ich wzroku była bowiem przynajmniej jedna wieś, a więc uczniowie w naturalny sposób pomyśleli, że trzeba do niej się udać, by każdy mógł kupić sobie coś do zjedzenia.

I tu dochodzimy do ciekawego spostrzeżenia. Oto ludzie z miasta porzucili swój miejski styl życia, swój wieczny pośpiech i swoje wygodne pojazdy, by razem z Jezusem przeżyć Eucharystię na wsi. Musieli się tam czuć trochę obco, jakby nie w swoim klimacie, z dala od miejskich wygód, do których byli przyzwyczajeni. Zamieniwszy miejskie lakierki i szpilki na terenowe sandały, odkryli wraz z Jezusem nową, nieznaną sobie dotąd rzeczywistość. Zmuszeni przez Jezusa do chodzenia na piechotę, przeżyli Jego obecność w sposób, którego dotąd w ogóle się nie spodziewali. Okazało się bowiem, tam właśnie na wsi, że Jezus nie jest jakąś ciekawostką, niedzielnym dodatkiem do ludzkiego życia, ale że jest tego życia absolutną podstawą i fundamentem. Tam właśnie na wsi tłumy przekonały się, że bez Jezusa nie ma życia, że bez Jezusa człowiek ginie, że bez Jezusa ludzie błąkają się i rozpraszają na pustkowiu świata.

„Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków.” Tylko Jezus przez swój dar Eucharystii sprawia, że człowiek jest bezpieczny w Bożych rękach i że nie jest zdany tylko na siebie. Tylko Jezus w Eucharystii daje człowiekowi wewnętrzne nasycenie, które przekracza to wszystko, co można sobie kupić za pieniądze. Tylko Jezus w Eucharystii sprawia, że człowiek może żyć w trwałej wspólnocie z innymi i że życie człowieka jest częścią jakiejś sensownej całości, jakiegoś Bożego planu wobec świata, który w Ewangelii symbolizowany jest przez dwanaście pełnych koszy ułomków. Ciekawe, że idące za Jezusem tłumy odkryły to wszystko nie w zgiełku miejskiego życia, ale na wsi, w pozornej pustce i ciszy, gdzie Jezus nagle stał się dla nich kimś naprawdę najważniejszym.

2. Eucharystia na wsi

Dzieci w mieście nieraz spowiadają się: „Proszę księdza, nie byłem w niedzielę na Mszy, bo byliśmy u rodziny na wsi.” A może właśnie pobyt na wsi jest okazją, żeby przeżyć Mszę świętą w nowy sposób? W prostocie, a równocześnie zaangażowaniu parafian na wsi tak pięknie przecież widać, że Jezus jest dla człowieka kimś naprawdę najważniejszym, kogo zawsze stawia się na pierwszym miejscu. To właśnie na wsi można przeżyć fakt, że Boże dary i Boża opieka są ważniejsze, niż kredyt bankowy czy polisa ubezpieczeniowa. To właśnie w wiejskiej wspólnocie parafialnej tak wyraźnie widać, że człowiek nie żyje tylko dla siebie i dla swojej rodziny, ale że wiara, Kościół i Eucharystia budują wspólnotę, która wykracza poza mały rodzinny dom.

Eucharystia na wsi – często tak prosta, a równocześnie tak głęboka. Głęboka, bo jest w niej nie ludzie upodobanie, ale prawdziwy Jezus – Ten, który żyje w swoim Kościele i w głębokiej wierze ludzkich serc.

Amen.