Homilia na III Niedzielę Zwykłą "C" (24.01.2010)

Ks. Wacław Borek

Być świadomym swojej chrześcijańskiej tożsamości

Kończąc Tydzień modlitw o jedność chrześcijan trzeba uświadomić sobie, że zaangażowanie w realizację testamentu Jezusa: aby wszyscy stanowili jedno (J 17,21) obowiązuje nas przez cały rok. W świecie zauroczenia wirtualnością, w świecie pustych deklaracji, potrzeba Miłości, której jesteśmy w stanie – my i Ci, którzy nas obserwują – dotknąć i którą można zobaczyć. Lud Pierwszego Przymierza sam domaga się, aby czytano mu publicznie Słowo Boże zawarte w Prawie Mojżeszowym. Skutkiem ich zaangażowania w słuchanie nie jest zaduma, lecz bardzo konkretna odpowiedź. Pan Jezus w synagodze w przeddzień zawarcia Nowego, ostatecznego Przymierza postępuję niemalże identycznie jak Ezdrasz na placu przy bramie miasta.

Też proszony przez innych czyta wszystkim i wyjaśnia Słowo Boże zawarte w Starym Testamencie. Mając takie przykłady zapowiedzi tego, co wydarzy się w przyszłości i wypełnienia dokonanego w czasach Mesjasza, trzeba sobie postawić pytanie o współczesną aktualizację, której musi dokonać wspólnota wierzących. W Kościele – postrzeganym jako Ciało Chrystusa – każdy ma do spełnienia konkretną funkcję, także tą związaną z czytaniem i wyjaśnianiem Słowa Bożego. Dopiero jednak wspólne świadectwo harmonijnej współpracy wszystkich razem staje się czytelnym znakiem dla świata, który obserwując wspólnotę Kościoła może się nią zachwycić.

1. Zapowiedź. Naród spragniony i otwarty na słuchanie Słowa Bożego.

Wydarzenia, dziś opisane w I czytaniu, miały miejsce w historii Narodu Wybranego w chwili jego powrotu z wygnania babilońskiego. Zapewne nie były to łatwe czasy, bo trzeba było odbudować kraj nie tylko materialnie, ale i moralnie. Gdzie szukano autorytetów? Kto miał tego dokonać? Jesteśmy w opowiadaniu Nehemiasza świadkami – dziś powiedzielibyśmy – oddolnego ruchu społecznego. Inicjatywa czytania Słowa Bożego nie pochodzi od kapłanów i lewitów, czyli tych, którzy niemalże zawodowo byli do tego zobligowani. Lud domaga się by im czytano Księgę Prawa Mojżeszowego. Ale trzeba to wyraźnie zaznaczyć, iż każdy nie tłumaczył sobie usłyszanych słów na własną rękę. Słyszeliśmy, że czytano dobitnie z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Zaangażowanie ludu Izraelskiego jest fenomenalne. Oni nie tylko proszą by ich zapoznano ze Słowem Objawionym, ale sami przygotowują miejsce jego proklamowania, tj. robią podwyższenie, z którego potem czytał Ezdrasz. W parze z ich prośbą idzie zaangażowanie i odpowiedzialność za zgromadzenie. Nie chcą przyjść na gotowe. Uznają kompetencje i podział ról. Zauważmy, że lud zwraca się do Ezdrasz jako do uczonego, tj. pisarza, ale on przynosi i czyta Księgę pełniąc funkcję kapłańską kończąc czytanie błogosławieństwem. On zna swoja tożsamość i jest jej wierny! Nawet wtedy, kiedy wszystko dokonuje się poza świątynią. Przecież to powszechne zgromadzenie dokonuje się na placu przed bramą miasta, a nie w świątyni. Nie daje się jednak wyprowadzić w pole, bo ma świadomość, że Przykazaniami zawartymi w Prawie trzeba żyć nie tylko w miejscu najświętszym, ale także i po za nim. Wreszcie warto uwypuklić reakcję na usłyszane Słowo Boże: płacz i łzy jako wyraz nawrócenia. Choć Naród Wybrany przestraszył się widząc swoje życie nieadekwatne do usłyszanych słów, to jednak od razu usłyszał zapowiedź miłosierdzia, bo radość w Panu jest waszą ostoją. Wypełnienia zapowiedzianego miłosierdzia jesteśmy świadkami w odczytanej dzisiaj ewangelii.

2. Wypełnienie. Jezus głosi dobrą nowinę.

Całość ewangelicznego opisu jest tak ułożona, by w jego najważniejszym punkcie znalazł się programowy manifest związany z misją Jezusa Chrystusa. Przyszedł, aby ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, a niewidomym przejrzenie; aby uciśnionych odsyłał wolnymi. Naród Wybrany po doświadczeniu deportacji i niewoli, kiedy odzyskał wolność, chciał mądrze żyć, by nie popełniać starych błędów, jakie pozbawiły go wolności. O własnych siłach nie był jednak w stanie przezwyciężyć skutków osłabienia wywołanego grzechem pierworodnym. Grzeszył i płakał. Nawracał się i znów upadał. Słowo Boże było dla niego pociechą. Posługując się słowami psalmu, Naród Pierwszego Przymierza – też pewnie tak jak my – powtarzał niejednokrotnie na modlitwie: Słowa Twe, Panie, są duchem i życiem, ale nie mógł w pełni doświadczyć ich skuteczności. Stało się to dopiero dzięki Jezusowi – Słowu Wcielonemu. Scena w rodzinnym Nazarecie odzwierciedla to, co słyszeliśmy w I czytaniu, choć jest wpisana w kontekst sobotniej synagogalnej liturgii. Jezus nauczał już w wielu miejscach i wszędzie go doceniano, choć widziano w Nim jedynie cudotwórcę a nie Zbawiciela. I tym razem reakcja słuchaczy wydaje się być pozytywna, gdyż oczy wszystkich w synagodze były w nim utkwione. W ostatecznym jednak rozrachunku nie zrozumieli Jezusowego przesłania i zaprowadzili Go na krzyż. Ale to właśnie poprzez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Zbawiciel przeniósł wszystkich ze stanu niewoli do stanu wolności dzieci Bożych. Pan Jezus od samego początku – podobnie jak Ezdasz – był w pełni świadom swojej tożsamości. I choć dla wielu była ona niewygodna, to wyraźnie w swoim kazaniu w rodzinnym mieście ją wyartykułował nie obawiając się konsekwencji. Przedłużenie Jego misji dokonuje się teraz w Kościele, który św. Paweł z odwagą nazwał Ciałem Zmartwychwstałego Chrystusa.

3. Aktualizacja. Kościół jest wierny swojej tożsamości, kiedy wciela w życie Słowa Jezusa.

Wśród wielu obrazów, jakimi posłużył się Apostoł Narodów dla opisania życia wspólnoty wierzących, dziś w II czytaniu został ukazany chyba ten najważniejszy, bo odnoszący się wprost do sposobu życia wszystkich ochrzczonych. W żywej wspólnocie uderza jeden duch, który wszystkich przenika i jednoczy całą społeczność, tworząc z niej jedno ciało. A ponieważ różne dary są wyrazem tego samego Ducha Świętego, który dowolnie nimi obdarowuje, muszą one być w harmonii pomiędzy sobą, uzupełniając się wzajemnie. Nie służą one do użytku prywatnego ani nie mogą być powodem do zarozumiałości i wywyższania się. Zostały dane dla użytku wspólnego: dla budowania wspólnoty; ich przeznaczeniem jest służenie. Jeśli każdy jest inny, każdy może być darem dla drugich, a przez to może być sobą i realizować plan, jaki Bóg dla niego nakreślił. Ważne, aby w tym wszystkim kierować się miłością, tj. najważniejszym przykazaniem, które podarował Jezus. Nie chciał on tylko uporządkować w ten sposób życia społecznego, ale chciał nam podarować autentyczne życie Trójcy Świętej. We wspólnocie posiadającej różnorodne dary św. Paweł widzi rzeczywistość, którą nazywa wspaniałym imieniem: Chrystus. Chrystus bowiem nie przestaje żyć w swoim Kościele i Kościół jest Jego Ciałem. Tej tożsamości nie należy się nigdy sprzeniewierzyć. Jak nie można się sprzeniewierzyć ewangelicznej miłości wzajemnej, poprzez którą wiele członków może stać się jednym ciałem. Nie lekceważ także tego, czego Bóg wymaga od ciebie na twoim miejscu. Chociaż codzienna praca wydaje ci się monotonna i mało ważna, to jednak wszyscy należymy do tego samego ciała, tym samym każdy – jako jego członek – ma swój udział w życiu całego ciała, pozostając na miejscu, które Bóg dla niego wybrał.