Jak człowiek idzie w stronę Boga?
Wszystkie trzy czytania liturgii Słowa mówią o obecności Boga – pośród i dla ludzi. W gruncie rzeczy Słowo Boże opowiada o Bogu, który się objawia ludziom i daje im poznać swoją aktywną obecność. Eliasz przeżywa swoje spotkanie z Bogiem na górze Horeb (pierwsze czytanie); Piotr i uczniowie w łodzi na jeziorze (ewangelia). Apostoł Paweł mówi o swoim odkryciu Boga w Chrystusie – On wprawdzie pochodzi według ciała z ludu Izraela, ale jest „Bogiem błogosławionym na wieki” (drugie czytanie). Każda z perykop odsłania nam ważne okoliczności bądź czynniki umożliwiające człowiekowi spotkanie z Bogiem, który JEST i się objawia. Spróbujmy je odkryć, aby zobaczyć, na ile my mamy szansę, aby przeżyć podobnie jak Eliasz, Piotr czy Paweł spotkanie z Bogiem?
1. Boże wezwanie odpowiedzią na ludzkie pragnienie Eliasz wyczerpany z powodu trudów prorokowania w kraju owładniętym kultem Baala (Nicości), udaje się instynktownie ku jedynemu miejscu, które przypomina Boga żywego: do Bożej góry Horeb (Synaj). Tam Bóg objawił się Mojżeszowi. Nic więcej nie jest w stanie uczynić: „Wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował”. Ale na to głębokie pragnienie proroka Bóg odpowiada swoim wezwaniem: „Wtedy Pan zwrócił się do niego i przemówił słowami: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana”. Z kolei Jezus „przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy”. Piotr wraz z innymi uczniami posłusznie wypełnili polecenie Jezusa, pragnąc Jego obecności i spotkania z Nim na drugim brzegu.
2. Potrzeba męstwa i wytrwałości
Eliasz musiał wykazać się dużą odwagą i wytrwałością: przed Panem szła bowiem gwałtowna wichura rozwalająca i druzgocąca skały, trzęsienie ziemi, ogień, ale Pan nie był obecny z żadnym z tych żywiołów. Eliasz nie przestraszył się żadnego z nich – nie zwątpił w słowo Pana obiecujące spotkanie.Piotr i uczniowie, wypełniając polecenie Jezusa, znaleźli się od kilku godzin sami na jeziorze. Na dodatek łódź „oddalona sporo stadiów od brzegu, miotana była falami, bo wiatr był jej przeciwny”. Żywioł wody i wiatru – do tego ciemności nocy. Przeszkody niezwykle trudne. Aby je pokonać, trzeba dużego męstwa i wytrwałości.
3. Wrażliwy słuch i zaufanie słowu Pana
Eliasz musiał mieć słuch wyczulony na głos Bożej obecności. Usłyszał łagodny powiew wiatru – słyszalny i tajemniczy znak niewidzialnego Boga. Jako prorok wsłuchiwał się w głos Boga. Potrafił usłyszeć Jego kroki – kroki Boga przychodzącego na spotkanie z człowiekiem.Uczniowie zobaczyli z kolei Jezusa kroczącego po jeziorze. Usłyszeli też zachęcające słowa: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!” Piotr jednak pragną dotknąć Jezusa – aby być pewnym Jego rzeczywistej obecności. Ufając słowu Jezusa „wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa”. Ale do spotkania z Jezusem konieczna jest wiara nieustraszona – nieskończone zaufanie do słów Jezusa.
4. Ostateczna próba wiary i modlitwa o jej ocalenie
Gdy Piotr był już przy Jezusie, ale jeszcze Go nie dotknął, przyszedł kryzys jego wiary. Na skutek silnego wiatru, Piotr wrócił do stanu lęku, jaki przeżywał z uczniami, zanim Jezus do nich zaczął mówić. Zaczął tonąć – poznał swoją ludzką ograniczoność – swoją małą wiarę. Ale była ona jeszcze na tyle wystarczająca, że Piotr zdobył się na najbardziej żarliwą modlitwę – wyraz zaufania do Pana jako jedynej Ostoi: „Panie, ratuj mnie!” Modlitwa ta to wyraz jego wiary – poddana śmiertelnie ciężkiej próbie, jednak nie ustała. Wypowiada się w modlitwie zawierzenia, zaufania. Inaczej mówiąc, Piotr wyznaje: Panie, tonę, ale ufam Tobie!
5. Człowiek pochwycony przez Boga
„Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go”. Wyrwał Piotra z niebezpieczeństwa – ocalił od życia w lęku i strachu przed żywiołami, zwiastującymi potęgę śmierci. Objawił mu swą Boską moc. Dał mu poznać, że jego życie jest w miłujących go rękach Pana! Eliasza Bóg wyrwał z lęku przed wrogami – królem i królową. Umocnił do dalszego pełnienia misji prorockiej. Paweł został w podobny sposób pochwycony przez zmartwychwstałego Jezusa pod Damaszkiem.
6. Adoracja – żarliwy dialog miłości
Ewangelia kończy się niezwykle pięknym zdaniem: „Ci zaś, którzy byli w łodzi (a więc i Piotr, który do niej wsiadł z Jezusem), upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. Wykonany przez nich gest to najważniejszy u Izraelitów znak czci i adoracji – uwielbienia, które należy się i było przez nich składane samemu Bogu. Teraz spełniają go wobec Jezusa – w Nim adorują Syna Bożego. Równocześnie zadziwia fakt, że do budzącego najpierw lęk, a następnie wprawiającego w podziw swą wszechmocą Syna Bożego zwracają się jak do najbliższej sobie osoby – mówiąc: „Ty jesteś”. To jest ich ostateczna odpowiedź, pełna żarliwej miłości i oddania, udzielona Temu, który do nich jako pierwszy zwrócił się słowami: „Je jestem, nie bójcie się”. Zaiste, bez Ciebie, nas nie ma – „nie jesteśmy”. Aktualizacja Słuchając Słowa Bożego winniśmy dzisiaj przyjrzeć się uważnie naszemu podążaniu na spotkanie z Panem. Czy my w ogóle nosimy w sobie pragnienie, aby być z Nim? Jak jesteśmy wytrwali i mężni w drodze? Jaki jest nasz słuch duchowy? Wsłuchujemy się w głos, którym do nas mówi, gdy czytamy z wiarą Pismo święte? Jak się zachowujemy w chwilach, gdy nasza wiary poddawana jest ogniowej próbie – przez sytuacje życiowe, przez wyzwania ze strony ateistów? Jaki dialog miłości toczy się w samej głębi naszej duszy – czy słychać w nim pełne zachwytu: Ty jesteś Synem Bożym! Ty jesteś Chrystus, Izraelita według ciała, ale i będący „ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki!”. Idąc taką drogą jak Eliasz, a zwłaszcza Piotr i uczniowie możemy być spokojni że dojdziemy do Bożej góry – do Nieba i znajdziemy się na wieki w miłujących rękach Ojca.
Ks. Henryk Witczyk, Lublin