ks. Marcin Kowalski
Miłość w trzech odsłonach
Jeśli istnieje na świecie temat, na który powiedziano już wszystko, to jest nim zapewne miłość. Ludzie od wieków piszą o niej poematy, komponują pieśni i piosenki, w naszych czasach kręcą filmy. Miłość wzniosła i banalna, miłość tragiczna i szczęśliwa, ta świeża, pełna pasji i ta już gasnąca lub zgasła. Chociaż tyle już o miłości powiedzieliśmy wciąż chcemy o niej słuchać. Wystarczy przyjrzeć się muzycznym listom przebojów lub najpopularniejszym z filmów – obowiązkowo musi się w nich pojawić temat miłości. Nic dziwnego, że mówi o niej także Bóg. Przecież Miłość to jego drugie imię (1J 4,8.16). Jak przedstawia się miłość oglądana z Bożej perspektywy? Jaką Bóg chciałby widzieć naszą ludzką miłość? O tym mówi nam dziś Jego Słowo.
1. Miłość Ojca pokonuje wszelkie bariery
Przemierzając Izrael, na północy, na wysokości Samarii, wzdłuż starożytnej drogi łączącej niegdyś Egipt z Tyrem i Sydonem, natknąć się można na ruiny Cezarei Nadmorskiej. Porozbijane posągi, resztki bogato zdobionych greckich kapiteli i pozbawione zwieńczeń kolumny stojące nad brzegiem morza przypominają jeszcze o świetność tego miasta, które przez blisko sześćset lat było stolicą rzymskiej prowincji Judei. Świątynie, pałace i amfiteatr mogłyby sporo powiedzieć o ludziach, którzy przeszli przez to miejsce: o Pawle więzionym tu przez dwa lata (Dz 24, 27), czy królu Herodzie Agrypie I, który zginął tu w tajemniczych okolicznościach (Dz 12, 21- 23).
Miasto to związane jest także z Apostołem Piotrem. Tutaj właśnie umiejscowiona jest akcja pierwszego czytania z Dziejów Apostolskich, którego przed chwilą wysłuchaliśmy. To część fascynującej historii o Piotrze i jego odwiedzinach u rzymskiego oficera Korneliusza, historii, którą warto poznać w całości. Do Korneliusza przybywa najpierw Anioł, nakazując mu bez słowa wyjaśnienia sprowadzić do swego domu Piotra (Dz 10, 5). W tym samym czasie, kiedy wyruszają wysłannicy Korneliusza, także Piotr ma widzenie ogromnej płachty zstępującej z nieba, stołu nakrywającego się do uczty, na którym znajdują się wszystkie rodzaje zwierząt. Apostoł w swojej wizji ogląda scenę podobną do stworzenia z Rdz 1, 24. Tajemniczy głos nakazuje mu zabijać i jeść. Przy sprzeciwie Piotra (jako Izraelita nie może przecież jeść zwierząt uznanych przez Prawo za nieczyste) scena powtarza się trzy razy. Widzenie znika dokładnie w chwili, kiedy przybywają ludzie od Korneliusza (Dz 10, 10-17).
Czy to oni wytłumaczą Apostołowi sens widzenia? Na razie zapraszają go tylko do domu swego pana, gdzie Piotr usłyszy historię o tajemniczym nakazie anioła. Apostoł zdziwiony licznie zgromadzonymi tam domownikami, zaczyna chyba wreszcie rozumieć, że za całym wydarzeniem kryje się ręka Boża, która dokona tu niezwykłych rzeczy. Rozpoczyna głoszenie Ewangelii o Jezusie i wówczas wydarza się coś, co każe mu przerwać w pół słowa, wobec czego musi pozostać niemy – na wszystkich słuchaczy zstępuje Duch Święty (Dz 10, 34-44). W dziejach uczniów Jezusa rozpoczyna się nowy etap, Ewangelia opuszcza granice Izraela. Bóg sam wskazuje, że chce być także Bogiem pogan.
Zamiarem Ewangelisty Łukasza jest niewątpliwie uwiecznienie ważnego momentu w historii chrześcijaństwa, wejścia pogan do Kościoła. Łukasza nie jest jednak zwykłym kronikarzem, pisze swoje dzieła z perspektywy człowieka wiary i adresuje je do wierzących. Z historii Korneliusza płynie niezwykła nauka: „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” – mówi zdumiony Piotr, Żyd, któremu przychodzi stanąć w progach domu pogańskiego, rzymskiego setnika (Dz 10,34). Wszystkie bariery i granice, jakie my ludzie wznosimy i pieczołowicie konserwujemy, On jest w stanie przekroczyć. Liczy się świadectwo życia, którym wyrażamy naszą przynależność do Niego („Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”, Dz 10,35).
2. Miłość chrześcijanina zbliża do Boga i braci
W czytaniu z 1 Listu św. Jana aż dziewięć razy powtarzają się kluczowe dla Apostoła słowa, „miłość”, „miłować”. Nie chodzi oczywiście o miłość jako namiętność, (gr. eros) czy przyjaźń (gr. fileo) lecz o miłość w najgłębszym tego słowa znaczeniu, czystą i bezinteresowną, cześć i oddanie, jakim obdarza się zarówno Boga jak i ludzi (gr.agape). Jan zachęca swą wspólnotę, aby w codziennym życiu obdarzała się taką właśnie miłością. Ma ona swoje źródło w Bogu i do niego prowadzi (1J 4,7). Jan w typowy dla siebie sposób łączy miłość z poznaniem, czyni z niej narzędzie, za pomocą którego chrześcijanin dociera do istoty Boga. Kto podporządkowuje swoje życie służbie Bogu i braciom coraz lepiej poznaje Boga. Kto nie kocha swoich braci, nie służy im i nie okazuje szacunku, nie zna Boga (1J 4,8). To bardzo mocne słowa, biorąc pod uwagę, że w Biblii „znać” (gr. ginoskein) oznacza przede wszystkim trwać w relacji, być z kimś związanym. Nie kochać braci znaczy więc tyle, co nie mieć nic wspólnego z Bogiem. Miłość chrześcijańska jest dla Jana odpowiedzią na uprzedzającą miłość Bożą. Ostatecznie to On pierwszy dał nam swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy, abyśmy żyli dzięki Niemu (1J 4,9-10).
3. Miłość Syna źródłem i przestrzenią naszej miłości
W dzisiejszej Ewangelii Jana aż dziesięć razy powtarza się „miłość”, „miłować” (gr. agape, agapao)! Jezus ukazuje miłość jako pochodzącą od Ojca i schodzącą z wysoka: Ojciec umiłował Syna, Syn umiłował swoich uczniów, uczniowie mają przedłużyć miłość Bożą na ziemi miłując się nawzajem (J 15,9). Prawdziwej miłości uczymy się od Ojca i od jego Syna. Jezus nie wzywa nas do czysto ludzkiego wysiłku, do obudzenia w sobie uczuć i do kochania na naszą ludzką miarę. Chodzi mu o to, aby uczniowie naśladowali jego miłość. Widać to wyraźnie w Ewangelii Jana, wprowadzającej kluczowe dla bycia uczniami przykazanie: „Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9). Trwanie (gr. meno) to zachęta do wytrwałości, kontynuowania podjętego wysiłku. O wiele ciekawszym jest jednak wpisany w to słowo wymiar przestrzenny pozostawania, trwałego zamieszkania w jakimś miejscu, w tym przypadku w rzeczywistości, którą jest miłość Jezusa. Innymi słowy Pan wzywa swoich uczniów, aby jego miłość stała się dla nich domem, przestrzenią życia i modlitwy. O tym, że nie chodzi tylko o metaforę lub mistyczne przebywanie w Bogu, przekonują kolejne słowa Jezusa. Trwać w jego miłości, znaczy wiernie wypełniać jego przykazania (J 15,10). Pierwszym z nich jest przykazanie miłości, jaką uczniowie powinni okazywać sobie nawzajem. Pan raz jeszcze podkreśla: miłość nie na skromną ludzką miarę, lecz na jego wzór („tak jak ja was umiłowałem”, J 15,12). Miłość Pana polega na tym, że oddał za nas swoje życie i objawił nam Ojca (J 15,13-15). Miłować na jego wzór znaczy oddawać swoje życie, czas, zdolności innym oraz prowadzić ich do poznania Ojca („Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili”, J 15,16). Ewangelia kończy się raz jeszcze wezwaniem Jezusa: „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15,17). Pomiędzy pierwszym a ostatnim wezwaniem uczniowie powinni się jednak nauczyć, czym w istocie jest miłość, do której wzywa Jezus. To jego miłość, skłonna do ofiary, skierowana ku drugiemu, mająca prowadzić do Ojca, od którego pochodzi.
Aplikacja:
Trudno uciec dziś od rozważań nad chrześcijańską miłością, o której z takim naciskiem mówią teksty Janowe (aż dziewiętnaście razy!). W ich świetle miłość przybiera potrójne znaczenie:
1. Miłość jako dar Ojca. Po pierwsze miłość jest darem Ojca, który zawsze uprzedza naszą odpowiedź. Ojciec jako pierwszy umiłował Syna i z miłości do nas wydał go za nasze grzechy. Miłość Boża wychodzi nam naprzeciw, kiedy jesteśmy jeszcze grzesznikami. Ona przekracza wszelkie granice i łamie wszystkie bariery, zapraszając nas do otwarcia się na nią.
2. Moja odpowiedź miłości. Według Jana miłość to szczególna forma poznania. Kto nie miłuje, nie zna Boga. „Znać” to w języku Biblii być zaproszonym do wejścia w rzeczywistość i osobę drugiego, wejść w relację z nim. Miłość tworzy naszą więź z Bogiem. Poprzez naszą miłość do braci zbliżamy się do Boga. Kochając innych kochamy Jego i poznajemy życie od najpiękniejszej strony – w jego pełni.
3. Moja miłość zakorzeniona w Chrystusie. Jako ludzie z natury jesteśmy egoistami. Nasze ludzkie miłości zdane same na siebie nie mając szans dotrwać do jutra. Dlatego Chrystus daje nam swoją Miłość jako przestrzeń, w której nasza ludzka miłość może odzyskać świeżość i blask. Miłość Jezusa uzdalnia nas do kochania. Pan nie chce od nas niczego więcej jak tylko przyjęcia Jego miłości i trwania w niej. Chce, abyśmy kochali jak On.