HOMILIA NA XIII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ „A” (27.06.2020)

Ks. Zbigniew Skuza

Dokąd prowadzi wybór Jezusa?

18 grudnia 1940 r. w hitlerowskim obozie zagłady Sachsenhausen, umierał wycieńczony, zagłodzony i śmiertelnie chory, kapłan diecezji łomżyńskiej, bł. ks. Michał Piaszczyński, wykładowca, ojciec duchowny, wicerektor, w łomżyńskim Wyższym Seminarium Duchownym. Wielki autorytet intelektualny, moralny i duchowy. W obozie dał świadectwo heroicznej miłości bliźniego, m.in. wtedy, gdy sam trawiony straszliwym głodem, oddał swoją porcję chleba współwięźniowi, żydowskiemu adwokatowi o nazwisku Kott. Świadkowie, którzy przeżyli obóz, zaświadczyli, że przyjmując ofiarowany chleb, ów Żyd powiedział: „Wy katolicy wierzycie, że w waszych kościołach w chlebie jest żywy Chrystus; ja wierzę, że w tym chlebie jest żywy Chrystus, który ci kazał podzielić się ze mną”.  Kęs chleba, czy – jak mówi nam dzisiaj Jezus – „kubek świeżej wody”, po ludzku tak  niewiele, mogą być świadectwem heroicznej wiary i miłości, ale do tego trzeba dojrzeć, trzeba stawać się „godnym Jezusa”, trzeba postawić w Go centrum własnego życia.

1. Kto jest godzien Jezusa?

O potrzebie takiego jednoznacznego i radykalnego pójścia za Jezusem, postawieniu Go w centrum własnego życia, mówi nam dzisiaj On sam w końcowym fragmencie dziesiątego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza (Mt 10,37-42), który nazywany jest często „podręcznikiem” ucznia i misjonarza. Słowa Jezusa są mocne, wręcz szokujące: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37-38). Przez trzy razy, regularnie jak refren, pojawia się identyczne wyrażenie greckie: ouk estin me aksios, „nie jest mnie godzien”. Kto zatem jest godzien Jezusa? Kto jest godzien Jego przyjaźni? Przecież wystarczy uczciwie i realistycznie spojrzeć na samego siebie, aby uświadomić sobie własną kruchość, małość i grzeszność. Daje temu wyraz rzymski centurion, w słynnych słowach, które powtarzamy podczas każdej Mszy świętej: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój” (Łk 7,6). To pytanie o „bycie godnym” pojawia się w Starym Testamencie, np. w Ps. 15,1 (i podobnych), gdzie autor zastanawia się: „Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Panie, kto zamieszka na Twojej świętej górze?”. A jednak istnieje taka możliwość: jeżeli uczeń postawi Jezusa w centrum swego życia, jeżeli Jemu całkowicie je podporządkuje, stanie się aksios, „godzien” Jezusa, „godzien” komunii z Nim. To niezwykła obietnica, niezwykły dar. Godnym Jezusa staje się ten, który wybiera Go ponad wszystko: nawet ponad więzy rodzinne, tak przecież cenione i podkreślane na kartach Biblii; ponad miłość ojcowską, synowską, czy matczyną (Mt 10,37). Pięknie pisze ks. Jan Twardowski: „Bóg nie jest ponad. Jest wszędzie, z każdej strony. Tak zupełnie inny, że nie można miłości do Niego porównać z największą nawet miłością do człowieka. Jest innym wymiarem. To, co po ludzku najważniejsze, wobec Niego, jest stale jeszcze niepełne”. Godnym Jezusa staje się ten, który gotów jest wziąć swój krzyż, czyli przyjąć każdą ofiarę, każdy trud, włącznie z męczeństwem na drodze za Mistrzem (Mt 10,38). W ewangeliach synoptycznych, te słowa o dźwiganiu krzyża, występują pięć razy w różnych formach i różnych kontekstach (por. Mt 10,38; 16,24; Łk 9,23; 14,27; Mk 8,34). To świadczy jak są one ważne dla zrozumienia istoty pójścia za Jezusem. Godnym Jezusa staje się ostatecznie ten, kto chcąc naprawdę „znaleźć swe życie straci je”, „a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (10,39). Również te słowa Jezusa o utraceniu i znalezieniu życia, należą do tych najczęściej zapisanych w Ewangeliach (aż 6 razy: por. Mt 16,25; Mk 8,35; Łk 9,24; 17,33). Użyte tutaj greckie słowo psychē, czyli „życie” oznacza po prostu całego człowieka: całą jego osobę, całą jego istotę, jedyną, bezcenną i niepodzielną. Alternatywa jest jasna: znaleźć życie – stracić życie, czyli ocalić siebie – zatracić siebie. Wszystko zależy od miejsca Chrystusa : albo w Nim i z Nim odnaleźć sens wszystkiego, albo bez Niego wszystko stracić. Trzeba dokonać wyboru, który kosztuje, ale czyni nas godnymi Jezusa. Św. Augustyn w Państwie Bożym napisał, że uczeń „Winien przejść swoją drogę między prześladowaniem ze strony świata i pocieszeniem ze strony Boga”. Stać się godnym Jezusa, postawić, wszystko na Niego, czyni z nas ludzi całkowicie złączonych z Nim, zanurzonych w Jego śmierć i zmartwychwstanie.

2. „Zanurzeni w Jego śmierć” (Rz 6,3), czyli u źródeł tożsamości chrześcijańskiej

Słowa św. Pawła z Listu do Rzymian, które czytamy dzisiaj w drugim czytaniu (Rz 6,3-4.8-11) uświadamiają nam, że ten, który postawił Jezusa w centrum swojego życia, to ostatecznie człowiek zanurzony w Jego śmierć, czyli całkowicie złączony z Jego losem. Apostoł Narodów stawiając retoryczne pytanie: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? ”(Rz 6,3), przypomina nam fundamentalną i najgłębszą prawdę o naszej tożsamości. Wyrażenie przyimkowe eis Christon Iesoun, „w Chrystusie Jezusie”, wskazuje dobitnie i jednoznacznie na głęboki, wewnętrzny związek łączący chrześcijanina z Chrystusem, oznacza włączenie „w Chrystusa” (por. J 15,1-11) dzięki któremu, człowiek rodzi się do nowego życia. To włączenie w Jezusa Chrystusa oznacza, że zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć, a więc złączeni z Jego losem. Św. Paweł wskazuje wyraźnie, że chrześcijanin  utożsamia się nie tylko z „umierającym Chrystusem”, który odniósł zwycięstwo nad grzechem, ale uczestniczy również w samym wydarzeniu, dzięki któremu to zwycięstwo zostało osiągnięte. Uczestniczy więc w niesieniu krzyża, w Jego cierpieniu, umieraniu i zmartwychwstaniu. Ten, który jest zjednoczony z Chrystusem przez chrzest może prowadzić nowe życie, godne Jezusa, w którym On jest na pierwszym miejscu i jest najważniejszy. Apostoł Narodów przypomina fundamentalną prawdę o naszej tożsamości: „Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie” (Rz 6,11). Jest to wspaniałe, wręcz niewiarygodne zapewnienie o nowym pełnym życiu, którego doświadczamy już teraz pomimo naszej grzeszności i słabości. Pragnienie stawania się godnymi Jezusa, umierania z Nim i powstawania ciągle na nowo staje się źródłem nadziei i błogosławieństwa dla innych. Chrześcijan, który odkrywa Chrystusa w swoim życiu niesie Go tym, którzy Go jeszcze nie znają.

3. Cenny dar do zaofiarowania innym

Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki mówił: „Od ognia zapala się ogień”. Chrześcijanin, który poznał Jezusa i postawił Go w centrum swojego życia staje się misjonarzem i głosicielem dobrej nowiny, a przyjęcie go staje się cennym darem i błogosławieństwem dla innych. Szczera gościnność, okazana Elizeuszowi przez Szunemitkę i jej męża, zaowocowała darem potomstwa, narodzinami syna, jak czytamy w dzisiejszym pierwszym czytaniu (por. 2 Krl 4,8-11.14-16). Elizeusz był mężem Bożym, był prorokiem: okazanie mu gościnności było przyjęciem samego Boga. Przyjęcie tych, którzy przychodzą w imię Jezusa: sprawiedliwych, proroków, czy nawet „jednego z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem”, okazanie im szacunku i choćby najmniejszego gestu życzliwości, ma ogromną wartość i staje się źródłem wielkiej nagrody. Mówi o tym Jezus w ostatnich wersetach dziesiątego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza (por. Mt 10,40-42), które słyszymy w dzisiejszej liturgii. Jezus odwołując się do żydowskiego prawa šāliaḥ (od hebr. czasownika šālaḥ, „posyłać”) według którego posłaniec cieszy się tym samym szacunkiem co posyłający go, stwierdza wprost: „«Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał»” (Mt 10,40). W przyjmowanych osobach przyjmuje się Jezusa, a w Jezusie zaś przyjmuje się samego Boga. Dlatego przyjęcie głosiciela słowa, misjonarza, tego który stał się godnym Jezusa, zasługuje na nagrodę. Liczy się każdy gest, nawet ten najmniejszy, ten w oczach ludzkich bez większego znaczenia: jak kubek wody czy kęs chleba. Taki był przecież wdowi grosz, który wzruszył głęboko samego Jezusa, bo uboga kobieta „ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie” (por. Mk 12,44). A wspomniane na początku ofiarowanie kęsa obozowego chleba przez bł. ks. Michała Piaszczynskiego było heroicznym świadectwem umiłowania Jezusa i drugiego człowieka.

Aplikacja Słowo Boże przypomina nam dzisiaj o naszej tożsamości, o tym, że jak mówi św. Paweł „zostaliśmy zanurzeni” w śmierć Chrystusa, że „umarliśmy dla grzechu” i „żyjemy dla Boga w Chrystusie Jezusie”. To wielka godność i dar. Trzeba jednak pamietać, iż to co jest Łaską, to co jest Darem, musi znaleźć potwierdzenie w codziennych wyborach w wielkich i małych sprawach. Trzeba zrobić wszystko, aby stawać się godnym Jezusa, stawiać Go w centrum życia, w codzienności i od święta. Zawsze. Jasno i bezkompromisowo. Być uczniem Jezusa i Jego misjonarzem nie jest czymś łatwym, ani oczywistym, wypływającym po prostu z metryki chrztu. Jest wyborem dokonywanym w wolności i ciągle na nowo. To nie irenistyczna wizja, by mieć tzw. święty spokój, ale opowiedzenie się za prawdziwym pokojem, którego świat dać nie może (por. J 14,27), a który jest dojrzałym owocem wyboru Jezusa i zdecydowanego przyjęcia Jego Ewangelii.