Lectio divina V niedziela zwykła "B" (8.02.2015)

Uzdrowienie, modlitwa, diakonia

 

Ewangelię Marka, zwłaszcza pierwsze jej rozdziały, zawsze trzeba mieć przed oczami program tej Ewangelii, wyrażony słowami: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię! (1,15). Słowa Jezusa mają prowadzić ku nawróceniu i przyjęciu Dobrej Nowiny. Jego czyny, czyli uzdrowienia i egzorcyzmy, pokazują moc tej nauki i dają przedsmak królestwa Bożego, jego natury oraz niepodzielnego panowania Boga.

 

 

KONTEKST
Rozważana przez nas Ewangelia opisuje zakończenie dnia szabatu, pierwszego dnia publicznej działalności Zbawiciela i początek dnia następnego. Składa się ona z trzech części, wyraźnie przez Marka wydzielonych poprzez używanie zwrotów określających czas. I tak pierwszy fragment zaczyna się zwrotem: Zaraz po wyjściu … (w. 29), drugi: Z nastaniem wieczora …(w. 32), trzeci: Nad ranem … (w. 35). Każdy z tych fragmentów ma podobną budowę: po oznaczeniu czasu wydarzenia Marek opisuje czyny Jezusa i kończy podsumowaniem w formie prostej konkluzji. W tych trzech zwięzłych opisach znajdujemy najważniejsze rysy działalności Chrystusa głoszącego nadejście Królestwa Bożego.

Lectio

w. 29 Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja
.

Marek w tym miejscu dość skrupulatnie przestrzega chronologii i geografii wydarzeń. Czterech pierwszych uczniów zostało powołanych nad Jeziorem Galilejskim w okolicy Kafarnaum (1,16), w ich obecności Jezus naucza w synagodze w Kafarnaum, a następnie udają się do domu dwóch spośród nich.

w. 30-31 Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała.

Zdanie to świadczy, że Szymon był żonaty (por. także 1Kor 9,5). Według J 1,44 pochodził on z Betsaidy, co by wskazywało no to, że po ślubie zabrał swego brata i przeprowadził się do Kafarnaum. Gorączka jest znakiem kary poniesionej za niewierność Bogu, znakiem cierpienia, w które człowiek popada grzesząc (por. Kpł 26,14-16; Pwt 28,15-22). Mówienie Jezusowi o cierpieniach jest znakiem odpowiedzialności wobec Boga za swego brata (por. Rdz 4,9), ale równocześnie zapowiedzią wspólnoty Kościoła-Ciała, która troszczy się o swoje chore członki (por. Jk 5,14n; 1Kor 12,25). Jezus przybliża się do chorej – ten znak jest bardzo ważny; w wielu miejscach Marek podkreśla dotyk (bezpośredni kontakt) jako sposób otrzymania łaski (5,30n; 5,41; 7,33; 8,22; 10,13). Dotykanie chorych przez Jezusa jest szczególnie wymowne wobec trędowatych (1,41) bowiem jest świadectwem miłości Jezusa względem zniszczonych cierpieniem i chorobą, a w sensie duchowym, zniszczonych poprzez grzech. Jezus nie boi się podchodzić do osób chorych, a więc według Prawa nieczystych, których nie wolno dotykać. Jezus podnosi chorą kobietę – jest to znak zmartwychwstania (jest tu używany ten sam czasownik, który określa wskrzeszenie z martwych, por. J 12,1.9,17; Dz 3,15). Owocem uzdrowienia (otrzymania łaski od Jezusa) jest służenie Mu – w języku greckim jest to czasownik diakoneo (por. Mk 15,41; Łk 8,2). Tego samego czasownika Nowy Testament używa na określenie posług we wspólnocie Kościoła. Służba Jezusowi jest równocześnie służbą najmniejszy braciom, którzy są w potrzebie (wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili, por. Mt 25,31-46) oraz służbą tym, którzy zostali posłani, aby głosić ewangelię (por. Flm 1,13; Hbr 6,10).


w. 32-33 Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi.

Wieczorem kończy się szabat, więc w zgodzie z Prawem można było już przynosić do Jezusa chorych. Marek zapisuje, że wszystkich chorych przynoszona do Jezusa, bowiem on leczył wszystkie choroby. Dla Jezusa nie ma choroby nieuleczalnej. Przynoszono chorych i opętanych; to zestawienie jest dość naturalne, bowiem w przekonaniu Izraela każda choroba była karą za grzech, a więc miała swe źródło duchowe. Zwrot całe miasto było zebrane można rozumieć jako wyraz popularności Jezusa, którą zdobył w tak krótkim czasie, ale równocześnie oznacza, że wszyscy potrzebują uzdrowienia, każdy miał cierpienie, z którego chciał być uwolniony
.

w. 34 Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.

Jezus podejmuje trud zbawienia człowieka, jest to praca, której owoce są przeznaczone dla każdego człowieka. Zabranianie demonom wyjawiania tożsamości jest „sekretem mesjańskim”. Marek w swej Ewangelii ze szczególną troską stara się o to, aby pełne objawienie się Syna Bożego dokonało się poprzez śmierć i zmartwychwstanie. Utrzymywanie „sekretu mesjańskiego” jest ważne, aby nie zatrzeć tego, co w misji jezusowej jest najbardziej istotne, czyli przepowiadania Ewangelii.

w. 35 Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił.

W szabat Jezus nauczał i uzdrawiał, ukazywał Boga działającego pośród swego ludu. W pierwszy dzień po szabacie Jezus rozpoczyna działalnością przeznaczoną człowiekowi – idzie o świcie modlić się do Ojca. Szczególnie uprzywilejowaną porą jest noc i ranek, a miejscem – miejsce odosobnione. W okolicy Kafarnaum nie ma pustyni, więc Markowi chodzi o miejsce odludne, gdzie Jezus mógł pozostawać sam na sam z Ojcem. Podkreślenie, że Jezus wyszedł, gdy było ciemno sugeruje, że Jezus chciał pozostać niezauważony w czasie odejścia na modlitwę.

w. 36-37 Pospieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają».

Uczniowie nie rozumieją tego, co Jezus czyni, usprawiedliwieniem ich zachowania we własnym mniemaniu jest to, że wszyscy szukają Jezusa. Skoro wszyscy, to chyba trzeba z nimi być i dać im to, czego pragną? W odczuciu uczniów Jezus marnuje świetną okazję do zdobycia popularności i zwolenników. Dużo ostrzejsza będzie kolejna konfrontacja misji Jezusa z oczekiwaniami Apostołów, kiedy Jezus zapowie swoją śmierć na krzyżu, a Piotr będzie go od tego odwodził (por. Mk 8,31-33).

w. 38-39 Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

Jezus nie przyszedł po to, aby poprzez uzdrowienia szukać rozgłosu, lecz jak sam to podkreślą, pierwszym celem Jego misji jest nauczanie, głoszenie nauki. Jest tu użyty grecki czasownik keryssein czyli: proklamować, publicznie ogłaszać przez herolda w imieniu króla; od tego czasownika pochodzi słowo kerygmat, czyli Dobra Nowina o zbawieniu, Słowo Zbawienia. Paradoksalnie Jezus odchodzi z miejsca gdzie Go szukają, z pewnością pozostawiając wielu, którzy nie zdążyli do Niego przyjść ze swymi cierpieniami. Ale ma On świadomość, że wyszedł od Ojca (por. np. J 8,42; 13,3; Łk 4,18.43) i podejmuje misję nauczając i wyrzucając złe duchy. Charakterystyczne jest tu podkreślenie, że celem misji jest nauczanie, a znakiem prawdziwości tego nauczania są egzorcyzmy i uzdrowienia. Nauka Jezusa ma realną moc zbawiania człowieka, co Marek już wcześnie podkreślał (1,22.27).


MEDITATIO

 

Czytany przez nas fragment to opis początku działalności Jezusa. Po ogłoszeniu swego programu (1,15) i powołaniu pierwszych uczniów Jezus zaczyna nauczać i dokonuje pierwszego egzorcyzmu. Ma to miejsce w synagodze w Kafarnaum. Bardzo wymowne jest zestawienie dwóch pierwszych znaków, które czyni Jezus. Najpierw wyrzuca złego ducha z mężczyzny, który był obecny w synagodze, następnie uzdrawia kobietę chorującą we własnym domu. Marek dość jasno pokazuje w ten sposób, że cała rzeczywistość wymaga uzdrowienia przez Jezusa, każdy wymiar ludzkiego życia. Synagoga jest tu znakiem życia religijnego a dom rodzinny symbolizuje wymiar życia codziennego. Również pośród ludzi nie ma uprzywilejowanych. I mężczyzna i kobieta, a więc „cały człowiek” potrzebują interwencji Zbawiciela. Bez łaski Jezusa, bez uzdrowienia, mężczyzna nie może oddawać chwały Bogu, a kobieta nie może troszczyć się o codzienne życie rodziny.

 

Jezus nie przychodzi jako zwykły lekarz, ale jest uzdrowicielem ciała i duszy człowieka. Celem Jego misji jest przywrócenie człowiekowi zdolności wypełniania woli Bożej. Po grzechu pierworodnym zranione serce człowieka nie ufa Bogu. Ale skutkiem tej nieufności jest straszliwe cierpienie, niezdolność do normalnego życia. Egzorcyzmy i uzdrowienia dokonywane przez Jezusa są więc znakami nadejścia Królestwa Bożego, w którym życie człowieka odmienia się. Czytany przez nas opis podkreśla miłosierdzie Jezusa wobec cierpienia człowieka. To On podchodzi i podnosi ująwszy za rękę. Jezus nie ma lęku przed dotykaniem naszego cierpienia, On chce nas ratować, chce nas podnosić, czyli wyprowadzać ze śmierci, w którą popadamy poprzez grzech.

 

Marek wyraźnie też zaznacza rolę wspólnoty, Kościoła. Jezus przychodzi do domu Szymona, chce być w tym domu, a mieszkańcy zaraz powiedzieli Mu o niej. Następnie Ewangelista notuje, że przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych. Jest tu zapisany prawdziwy sens troski o swego brata. Doprowadzić do spotkania z Jezusem. A jeśli nie ma on siły aby iść, to trzeba go do Niego zanieść. Nie jest prawdziwą wspólnotą ta, w której brak takiej wzajemnej troski o siebie. Sam człowiek nie może zbawić swego brata, ale może mu pomóc spotkać się z Jezusem, który uzdrawia.

 

Nie można pominąć w tej Ewangelii postawy, która wyraża wdzięczność. Teściowa Szymona po tym, jak Jezus podniósł ją z łoża cierpienia, podejmuje natychmiast służbę Jezusowi. Można bez ryzyka powiedzieć, że tylko te uzdrowienia są przeżywane jako znaki miłości Boga, które prowadzą do podejmowania służby Jezusowi. A Ewangelii jasno ukazuje, co znaczy służyć Jezusowi. To On jest głodny w głodnych, to On jest nagi w nagich, to On jest chory w chorych, to On jest więźniem w więźniach (por. Mt 25,31-46). Tu nie można się wymówić, że nie wiemy jak i kiedy można służyć Jezusowi.

 

W czytanym przez nas fragmencie mamy także ukazany jasno cel misji Jezusa – abym mógł nauczać, bo na to wyszedłem. Pierwszym zadaniem Zbawiciela jest nauczanie, bo z niego rodzi się wiara (por. Rz 10,17). Uzdrowienia i egzorcyzmy są potwierdzeniem mocy Słowa wypowiadanego przez Jezusa, unaocznieniem wszystkim, którzy spotykają Chrystusa, że to On właśnie jest obiecanym Mesjaszem i wraz z Jego nauczaniem objawia się Królestwo Boże, w którym grzech, cierpienie i śmierć są już pokonane, nie dzierżą władzy nad życiem człowieka (por. Ap 21,3-5). Kiedy Jezus podkreśla pierwszeństwo nauczania przed czynieniem cudów nie znaczy to, że pragnie się uchylać się od dotykania ludzkiej biedy. Marek w wierszu 39 zaznacza, że Jezus chodził, nauczając (…) i wyrzucając złe duchy. Jezus konsekwentnie prowadzi walkę z demonem, która jest ukazana przez Marka jako fundamentalna w misji Jezusa. Pierwszy dzień działalności w Kafarnaum zaczyna się i kończy wyrzucaniem złych duchów.

 

Marek pokazuje także Jezusa modlącego się, Tego, który na osobności staje przed Ojcem. Pomimo ludzi szukających Go, apostołów pragnących, aby wypędzał demony i uzdrawiał, Jezus w samotności oddala się o świcie, aby się modlić. Modlitwa dla Jezusa nie jest wypełnianiem obowiązku względem Boga, ale prawdziwym czerpaniem ze źródła życia. Wobec tej Ewangelii nawet największy natłok pracy w Kościele, nawet tej najzaszczytniejszej i najważniejszej, czyli ewangelizacji, nie może usprawiedliwić braku czasu na modlitwę. Ona jest fundamentalna w życiu Jezusa i taką samą rolę ma pełnić w życiu jego uczniów. Patrząc na Jezusa dostrzegamy dwa najistotniejsze wymiary życia dzieci Bożych – głoszenie Dobrej Nowiny i modlitwa. Jezus nigdy ich sobie nie przeciwstawia, bowiem walka i kontemplacja to dwa nierozdzielne wymiary życia świadków Ewangelii.



CONTEMPLATIO ET ACTIO

 

Na początku warto sobie postawić pytanie o to, kiedy i w jaki sposób zostałem dotknięty łaską Jezusa? Kiedy i w jakich okolicznościach dokonało się moje uleczenie? Sakrament chrztu, przez który otrzymaliśmy łaskę życia wiecznego, oczyszczenie z grzechu pierworodnego i włącznie do wspólnoty Kościoła jest zawsze tylko początkiem. Wiara staje się rzeczywistością poprzez osobiste i świadome doświadczenie łaski Chrystusa, osobiste i świadome spotkanie z Nim, bowiem tylko taka osobista relacja ze Zbawicielem uzdalnia do bycia Jego świadkiem (por. Łk 7, 22n i Dz 1,7n).

 

Kolejne pytania wydają się oczywiste: Kogo ja doprowadziłem do spotkania z Jezusem? Co robię, kiedy spotykam ludzi zniszczonych cierpieniem, chorobą, grzechem? O czym im mówię? A może po porostu uciekam przed nimi? Może unikam sytuacji, w których mógłbym spotkać cierpiących, potrzebujących pomocy? W tym pytaniu nie chodzi o smutną konstatację, że rzeczywiście tak jest, o jakieś samooskarżenie, ale o sięgnięcie do korzeni tej sytuacji. Dlaczego boję się ludzkiego cierpienia? Czyżbym nie dowierzał, że dziś Jezus ma tę samą moc leczenia człowieka, podnoszenia go z jego łoża cierpienia?

 

A wobec grzeszników? Jaki jestem dla tych, którzy znaleźli się w śmierci poprzez grzech? Może grzech publiczny i nałogowy? Grzech, z powodu którego popadli w pogardę i zostali odrzuceni przez tzw. „porządnych ludzi”? Ewangelia ukazuje pierwszą wspólnotę Kościoła jako mówiącą Jezusowi o chorobie braci i przynoszącą ich do Jezusa, aby uzdrawiał i egzorcyzmował. Czy chcę modlić się za cierpiących, zwłaszcza za cierpiących z powodu swoich poważnych grzechów? Czy mam wiarę, że dla Jezusa nie ma chorób nieuleczalnych, są tylko ci, którzy mu nie dowierzają (jak na przykład mieszkańcy rodzinnego Nazaretu, por. Mk 6,1-6)? A może właśnie z powodu mojej małej wiary jakiś człowiek nie został zaniesiony do Jezusa, o jakimś cierpiącym bracie nie powiedziano Jezusowi, nie proszono za niego?

 

A moja wiara w żywą obecność Jezusa w Kościele i w Jego Słowie? Każdy sakrament to znak Jezusa działającego i dotykającego człowieka, w każdym sakramencie realizuje się to, co dokonało się w domu Szymona wobec jego teściowej. Jezus przychodzi, dotyka i chce nas podnosić. A może to ja jestem tym człowiekiem, którego trawi gorączka grzechu? Czy w tej sytuacji chcę pomocy wspólnoty Kościoła, jej modlitwy, wstawiennictwa? Czy moja pycha nie przeszkadza mi prosić o modlitwę, dać się zanieść do Jezusa?

 

Dzisiejsza Ewangelia zmusza nas jeszcze do postawienia bardzo ważnych pytań o moją służbę Jezusowi w Kościele i o moją modlitwę. Bowiem czytelnym znakiem prawdziwego spotkania ze Zbawicielem i doświadczenia Jego mocy jest usługiwanie Mu – diakonia. W jakiej diakonii jestem? Np. św. Teresa z Lisieux była w „diakonii misyjnej” nie opuszczając swego klasztoru, wyłącznie poprzez swoją modlitwę i miłość do Chrystusa. A czy św. Faustyna swoją modlitwą za grzeszników nie była podobna w swej diakonii do Matki Teresy z Kalkuty? Obie dotykały największej nędzy ludzkiej, jedna rękami druga modlitwą.

 

W jakiej więc diakonii ja jestem? Biada mi, jeśli w żadnej!

 

Do swej diakonii Jezus czerpie siły od Ojca, wychodząc nad ranem, gdy jeszcze było ciemno w miejsce odosobnione, aby się modlić. Pozwólmy Duchowi Świętemu, aby On sam postawił nam pytania o naszą diakonię i modlitwę, dajmy Mu szansę, aby poruszał nasze serca i pokazywał nam, co mamy czynić.


Opracował: ks. Maciej Warowny, Tulon, Francja.