"Młodość z aureolą" (8: Mk 10.28-31)

Aby otrzymać stokroć więcej

Mk 10,28-31

Przed chwilą Chrystus mówił, żeby się nie przywiązywać, a teraz dodaje, że ten, kto poszedł za Nim, otrzyma stokroć więcej. Co to znaczy? – Otóż Chrystusowi nie chodzi o to, żeby oderwać człowieka od jego rodziny, od tego, co posiada, tylko chciałby, żeby człowiek umiał z tego korzystać. Żeby nie stał się niewolnikiem sieci, komputera, telewizora, grypsów, scen, które musi odgrywać przed innymi, maski, którą musi zakładać, kiedy wchodzi do swojej klasy.

Nie trzeba być miliarderem, żeby się przekonać, jak łatwo można się zakochać w pieniądzach, w rzeczach materialnych. Nie zależy to od stanu posiadania jakiejś wielkiej sumy. Można mieć pięćdziesiąt groszy i być skąpiradłem, przy którym miliarder posiadający otwarte serce i wspomagający niejedną instytucję charytatywną, jest kimś, kto żyje Ewangelią i czerpie z nauki Chrystusa. Nie w ilości posiadanych rzeczy tkwi problem, ale w podejściu do nich.

Chrystus wiedział o tym i chętnie dzielił się tymi wiadomościami z ludźmi szukającymi tego, co uspokaja serce. Pewnego razu przybiegł do Niego człowiek z pytaniem: Nauczycielu, co mam zrobić, żeby osiągnąć życie wieczne? Żeby moje szczęście nie skończyło się w czasie ziemskiego życia, ale żeby trwało wiecznie, żeby przyjaźń nie była tylko na wakacje, ale na zawsze. Chrystus mu odpowiedział: Przecież znasz przykazania. Młodzieniec stwierdził: Tak, od młodości ich przestrzegałem. Wtedy Jezus spogląda na niego głębiej – z miłością – i mówi: Jednego ci brakuje. Sprzedaj, co masz, rozdaj ubogim. Później przyjdź i chodź za Mną.

Oznacza to, że Chrystus dotyka znacznie głębszego problemu, niż ten widzialny: Odwiąż się od rzeczy materialnych, bo za bardzo jesteś do nich przywiązany, jakbyś poza nimi szczęścia nie widział. Właśnie tego jednego ci brakuje – szczęścia. Masz wszystko, a szczęścia nie widzisz.

Wydawałoby się, że ta historia skończy się tak, jak zazwyczaj kończyły się spotkania z Chrystusem: odtąd żył długo i szczęśliwie. Okazuje się jednak, że ten człowiek odchodzi spochmurniały, pełen smutku, bo miał wiele posiadłości, mnóstwo rzeczy, i nie skorzystał z propozycji przedstawionej przez Chrystusa.

Apostołowie się przestraszyli, bo za chwilę Chrystus do nich powiedział: Wiecie co, trudno jest bogatym wejść do królestwa niebieskiego. Bogatym, czyli tym, którzy są poprzywiązywani do swoich posiadłości. Jeszcze raz przypomnijmy, że nie chodzi o ilość posiadanych rzeczy, tylko o podejście do nich.

Może dziewczyny pamiętają jeszcze akcje z dzieciństwa – na przykład o ulubioną lalkę czy o samochodzik w przypadku chłopaków. To jest tylko moje i nikomu nie wolno tego ruszać!

Kiedy człowiek bardzo przywiąże się do rzeczy, to nagle sam staje się rzeczą. Przestaje czuć i przeżywać prawdziwe szczęście. Nie widzi autentycznej radości.

Dlatego przestraszeni uczniowie, słysząc słowa: Trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego, pytają: Kto się może w ogóle zbawić? Kto wejdzie do królestwa Bożego? Chrystus odpowiada: U ludzi to niemożliwe. Ludzie sami z siebie nie są w stanie osiągnąć pełni szczęścia. Mogą odczuwać chwilowe zadowolenie, satysfakcję, coś im się uda. Ale człowiek sam z siebie nie jest w stanie sprawić, żeby to trwało wiecznie. Nie da się zakonserwować wiecznej przyjaźni. Ale Jezus mówi dalej: U Boga to możliwe. Bóg potrafi to sprawić.

Ewangelia ukazuje także sytuację mającą miejsce po tej rozmowie. Wychodzi Piotr. Jest pełen zaufania do Chrystusa, chociaż nieraz od Niego obrywał – dobrze, że tak było, bo wiele się przez to nauczył – i mówi: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Nie jesteśmy przywiązani do niczego.

Chrystus kieruje do niego bardzo trudne słowa: «Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej».

Przed chwilą Chrystus mówił, żeby się nie przywiązywać, a teraz dodaje, że ten, kto poszedł za Nim, otrzyma stokroć więcej. Co to znaczy? – Otóż Chrystusowi nie chodzi o to, żeby oderwać człowieka od jego rodziny, od tego, co posiada, tylko chciałby, żeby człowiek umiał z tego korzystać. Żeby nie stał się niewolnikiem sieci, komputera, telewizora, grypsów, scen, które musi odgrywać przed innymi, maski, którą musi zakładać, kiedy wchodzi do swojej klasy. Aby nie stał się niewolnikiem nienaturalnych uśmiechów, zachowań, sztucznego tonu kibica, który stoi z boku i patrzy na wszystko na chłodno, a tak naprawdę nie wie, co z tym zrobić, więc wchodzi w chłód.

Dlaczego Chrystus nie chce dla nas takiego życia? – Nie dlatego, że ma taki kaprys, czy też nie lubi, jak Go nikt nie słucha. On wie, co czeka człowieka, kiedy wchodzi w przywiązanie do rzeczy, w udawanie, sztuczność. Czeka go ogromna frustracja, bo rozczaruje się nagle tym, że nie odkrył szczęścia, za którym biegał i którego tak bardzo szukał.

Znacznie więcej radości daje prawdziwa, żywa relacja z Bogiem, niż związanie się z kimkolwiek innym. Jeżeli ktoś ma dobrze i szczerze uporządkowaną relację z Bogiem, jest z Nim na bieżąco, to z ludźmi i rzeczami sobie poradzi.

Znacznie więcej radości daje żywa relacja z Panem Bogiem.

Żywa relacja z Panem Bogiem, to nie relacja wzorowa, w której nie ma błędów na modlitwie, nie ma chwil, kiedy się nie chce modlić. Żywa relacja z Panem Bogiem, to nie tylko siedzenie w kościele. Msza święta spokojnie może być porównana do ładowania akumulatora. Potrzebujemy jej, by mieć siły wychodzić do świata, do tego, co się wokół dzieje. Trzymanie komórki non stop w ładowarce nie ma sensu. Wystarczy ją naładować i można z niej korzystać. Podobnie jest z Mszą świętą. Nie chodzi o to, by siedzieć non stop w kościele. Ale także nie chodzi o to, żeby kościół omijać.

Odpowiedź Chrystusa jest skierowana do każdego z nas, żebyśmy sami siebie zapytali, do czego jesteśmy przywiązani, bez czego sobie nie wyobrażamy świata, dnia?

Co mi w tym przywiązaniu ogromnie przeszkadza?

Które miejsce we wszystkich relacjach i przywiązaniach zajmuje żywa, prawdziwa relacja z Bogiem?

Ponieważ Piotr pytał bardzo szczerze, usłyszał szczerą odpowiedź. Jezus wie, że czasem, jak się kogoś pochwali, to może z niego wyrosnąć później chwalipięta albo pyszałek, dlatego na koniec mówi: «Wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».

Przyjdzie czas, że ci, co dzisiaj świetnie grypszą kosztem innych, zbijając się z nich, trafią na kogoś, kto też z nich będzie się zbijał. Ci, co dzisiaj wydają się szczęśliwi, bo posiadają wszystko i traktują innych jak rzecz, którą mogą mieć, wcześniej czy później przeżyją rozczarowanie, bo najważniejsza jest żywa relacja z Bogiem, a przez to właściwa relacja z innymi ludźmi.

Panie, dziękujemy Ci, że mówisz nam o tym, o czym tak naprawdę chce słyszeć nasze serce. Prosimy, abyś nam pomógł przyglądać się sobie nie jako komuś, kto ma widzieć w sobie tylko zagrożenia, ale jako komuś, kto ma odkrywać to, co daje prawdziwe szczęście, co się nie zużywa, co przetrwa nawet śmierć i do końca doprowadzi nas do przyjaźni z Tobą. Dziękujemy Ci, Panie Jezu, za Twoje słowo.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski