Dobre Słowo 6.03.2014 r. – czwartek po Popielcu
Pwt 30,15-20; Ps 1,1-4.6; Mt 4,17; Łk 9,22-25
Ponosić, żeby nie poniosło
Często jest tak, że z pewnymi sprawami czy osobami trzeba trochę pochodzić w sobie. Coś i kogoś czasem dłużej mamy przeżywać. Chodzi o tego typu osoby i rzeczy, które są dla nas szorstkie czy surowe jak drzewo krzyża. Nawet, a może właśnie wtedy, gdy jest nam z nimi nieswojo. A gdy jeszcze okaże się, że nasze usiłowania zmiany tego dyskomfortu spełzły na niczym, wówczas potwierdzi się przez to zachęta Jezusa do zapierania się siebie samego i dźwigania krzyża.
Jest taka pokusa drogi na skróty, aby od razu problem rozwiązać i mieć z głowy męczące relację bądź jakąś sprawę. Tymczasem Ewangelia uczy nas czegoś innego. Muszę wiele wycierpieć, być odrzuconym, coś we mnie i ze mną ma umrzeć po to, aby pewnego – trzeciego – dnia zmartwychwstać. Tak jak mój Mistrz. Do Niego idzie się po śladach, które zostawił.
Może warto trochę odpuścić spinania się w sobie o to, żeby już poukładać relacje i sprawy, na które jedynym sposobem na teraz jest sam ciężar, jaki – przeżywając je – dźwigamy. Tak jak krzyż. W dobie coraz szybszych usług pewne zachodzące w nas zmiany nie zmieniły swej prędkości, a może lepiej – swego tempa. Jestem w drodze, a jeśli chcę iść za Jezusem, to nie ma szans inaczej, jak tylko zaprzeć samego siebie, co dnia brać swój krzyż i naśladować Mistrza.
Święty Augustyn uczy: Siła chrześcijanina to nie tylko czynienie dobra, ale także znoszenie zła. Ci zatem, którzy zdają się być gorliwymi w czynieniu dobra, lecz nie umieją ani nie chcą znosić pojawiających się cierpień, należą do ludzi słabych.
(Św. Augustyn, Kazania 46, 13).
Panie Jezu, wskazuj nam miejsca, w których nie nosimy ani nie znosimy słabości i zła. Wytrwale uzbrajaj nas mocą z wysoka, która pozwoli nam wędrować za Tobą nie tylko w pocieszeniach duchowych, ale także wówczas, gdy decydujesz się kształtować nas przez strapienia. Oczyszczaj nas ze stękania i takiego wzdychania, które nie jest zapieraniem się siebie samego, ale zwracaniem na siebie uwagi i odwracaniem jej tym samym od Ciebie.
Ksiądz Leszek Starczewski