Przyćmione gwiazdy

 

W tej przypowieści uderzają dwie rzeczy. Jedna, na którą zwróciliśmy już uwagę: nieprzyjaciel, aktywnie obecny w ludzkim polu świata, to ten, z którym nie tylko trzeba się liczyć, ale to ten, którego owoce trzeba w nas tolerować. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł. Pamiętajmy, że nie wszystkie słabości, złości, wady charakteru są naszą winą. Nad naszym sercem pracują różne duchy, nie tylko święte, ale też inne, które podsyłają pokusy i próbują złapać nas w pułapkę grzechu. A więc tak, jak liczymy się z Bożym towarzyszeniem i Bożą pomocą w tym życiu, tak też trzeba się liczyć z działaniem złego, z obecnością słabości i grzechu w naszym życiu praktycznie do końca.

Jezus tłumaczy, że dopiero przy końcu świata Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wszystko to, co powoduje nasz grzech, sprawia, że upadamy, dopiero na końcu czasów zostanie zniszczone. Niemniej jednak, ilekroć zbliżamy się do słowa Bożego, ilekroć zapraszamy do swojego serca Ducha Świętego, płonie już ten sam ogień, który zapłonie w czasie ostatecznym. W tym ogniu giną wszelkie pokusy i wszystko, co skłania nas do grzechu.

A więc po pierwsze: powinniśmy mieć dużo cierpliwości do słabości i do upadków, które będą się powtarzać, bo nad naszym sercem aktywnie pracuje nieprzyjaciel i tym bardziej powinniśmy zbliżać się do Pana, bo On, posyłając swojego Ducha, rozpala już ogień, w którym te pokusy giną, a kiedyś zginą ostatecznie.

Drugą rzeczą, jaka przebija z tej przypowieści, jest ostateczna wizja naszego serca i życia, która – według Bożych zamysłów – jest pełna radości i światła: Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha! Słońce jaśniejące na sklepieniu nieba to grecki obraz dusz czystych, które – według starożytnych – funkcjonowały później jako heroiczne postaci, jako gwiazdy i planety. Jezus oczywiście nie sugeruje takiej formy naszego funkcjonowania po śmierci, ale sugeruje, że będziemy piękni ponad wszelkie ludzkie wyobrażenie.

Słuchając tego słowa, myślę sobie, że tak piękni jesteśmy już dzisiaj, tylko to piękno częstokroć jest ukryte pod płaszczem naszych słabości, niedoceniania samych siebie, także grzechu, który nas szpeci i sprawia, że Boża gwiazda, Boże życie w nas po prostu zostaje przyćmione. Ale już teraz jesteśmy gwiazdami w oczach Bożych, Jego ukochanymi dziećmi i tymi, którzy są w stanie nie tylko dobrze odegrać swoją rolę, ale odegrać ją naprawdę wspaniale, tak, że wprawi się w podziw nie tylko tych, którzy nas otaczają i kochają, ale samego Boga. Tak, jesteśmy takimi trochę przyćmionymi gwiazdami.

Drogi bracie i siostro, kiedy słuchasz tego słowa, Pan po raz kolejny przekonuje cię, że doświadczenie słabości będzie towarzyszyło twojemu życiu praktycznie do końca przez cały czas. Ono także jest częścią naszej ludzkiej egzystencji tutaj. Równocześnie nie zapominaj, że w Jego oczach już jesteś gwiazdą, jesteś piękny. To piękno kiedyś Pan wydobędzie z nas, jeśli będziemy blisko Niego, trwając przy Jego słowie, jeśli rozpali się w nas ogień Ducha, w którym giną pokusy i wszystko to, co powoduje ludzką brzydotę, duchową brzydotę. Jesteśmy przyćmionymi, to prawda, ale gwiazdami. A kiedyś Pan wydobędzie z nas cały blask, o ile dzisiaj zbliżamy się do Jego światła. Amen.

Ksiądz Marcin Kowalski