Dobre Słowo 22.09.2013 r. XXV niedziela zwykła

 

 

Dobre Słowo 22.09.2013 r. – XXV niedziela zwykła

 

Am 8,4-7; Ps 113,1-2.4-8; 1 Tm 2,1-8; 2 Kor 8,9; Łk 16,1-13

 

Tyle w nas olbrzymich sił

Duchu Święty, proszę Cię o odpowiednie usposobienie naszych umysłów i serc, bo rozważamy słowo Boga, które ma moc zbawić nas, oczyścić i umocnić.  Jeśli nam nie pomożesz, zlekceważmy to, co mówi do nas Jezus.

Amerykańscy naukowcy przeprowadzili kiedyś badania nad procesem naszego myślenia. Ponoć miażdżąca większość myśli, które produkujemy w ciągu dnia (od osiemdziesięciu pięciu do dziewięćdziesięciu kilku procent), to są myśli o sobie. Wiele wniosków stąd wypływa. Jeden jest nawet pocieszający – nie należy się przejmować tym, co myślą o nas inni ludzie. Skoro tyle procent myśli poświęcamy sobie, to wychodzi na to, że ten drugi człowiek też myśli o sobie.

Te badania sygnalizują też niezmiernie istotną prawdę  – na tyle życiową, że wziął ją pod uwagę Jezus – rzeczywiście, jest w nas mnóstwo energii na myślenie o swoich sprawach, na troszczenie się o swój los, na kombinowanie, jakby tu coś załatwić. Jeden Pan Bóg wie, ilu z nas, przychodzących w niedzielę do kościoła, o tyle obchodzi to, co będzie na kazaniu, o ile coś z Panem Bogiem załatwią, a ilu jest takich, którzy są gotowi zrezygnować z własnych upodobań, byleby tylko spotkać się z Bogiem w Jego słowie. – Jeden Pan Bóg to wie.

Jezus opowiadając przypowieść, którą dziś usłyszymy, też bardzo jasno odwołuje się do naszego zatroskania o sprawy, jakie każdy z nas ma. Ciut wstrząsająca jest ta przypowieść, gdyby ją rozumieć dosłownie. Jest rządca trwoniący majątek. Kiedy Pan każe mu się rozliczyć, ten kombinuje. Żeby ocalić własne cztery literki, tak kombinuje, żeby zaleźć miejsce w domach przynajmniej u dłużników pana. Pan − który przecież stracił na zarządzie owego człowieka – chwali go.

Ta Ewangelia pozostaje w sprzeczności nawet z pierwszym czytaniem. Prorok Amos trzymał się bardzo mocno sprawiedliwości, która w społeczeństwie powinna odgrywać zasadniczą rolę. Sprawiedliwie, to znaczy dać Bogu to, co Mu się należy, a to, co się należy człowiekowi, dać człowiekowi. Sprawiedliwie, to znaczy według potrzeb. Sprawiedliwie nie zawsze oznacza po równo. Prorok Amos bardzo mocno piętnuje wszystkich, którzy gnębią ubogiego, bezrolnego, pozostawionego bez pracy, nie stwarzają warunków do tego, żeby była praca, tylko kombinują, żeby własne trzosy napełniać. Piętnuje też tych, którzy stwarzają pozory pobożności, bo kiedy przychodzą święta – moglibyśmy powiedzieć naszym językiem: niedziela – pytają: Kiedyż minie szabat? Kiedy skończy się niedziela, żeby wreszcie jechać na bazary, żeby można kupować, kombinować, byśmy otworzyli swój biznes? To nie jest atak na przedsiębiorców. Amos mówi o nieuczciwych przedsiębiorcach, czekających tylko, żeby fałszować podstępnie, żeby zawyżać marżę, żeby kombinować, żeby nie sprzedać czystego zboża, żeby dorzucić tam trochę plew, żeby kantować na miarze.

Wydaje się, że jego słowa rzeczywiście stoją w sprzeczności z Jezusową przypowieścią. Prorok Amos mocno piętnuje nadużycia, a Pan Jezus jakby mówi: A co tam nadużycia! Ważne, żebyś umiał kombinować. Nic bardziej mylnego. Jezus, z właściwą sobie troską o nas, odwołuje się do naszego myślenia o sobie, o swoich sprawach, do tej niezwykłej umiejętności, że potrafimy dbać o swoje, umiemy poruszyć niebo i ziemię, żeby załatwić coś dla siebie.

Jezus odwołuje się do tej naszej umiejętności i mówi: Spróbujcie tak troszczyć się o żywą relację z Bogiem! Spróbujcie tak pieścić modlitwę, przeżycie Eucharystii, jak pieścicie swoje samochody, ubrania. Mówię to do wszystkich, do siebie też. Spróbujcie taką energię −  którą wkładacie w to, żeby ludzie o was dobrze mówili, żeby was zauważyli, żeby was docenili, żeby źle na was nie spojrzeli – zużyć na żywą relację z Bogiem, żeby być bliżej Boga. Nikt z nas się nie wymówi przed Panem Bogiem, że nie miał takich zdolności, żeby troszczyć się o bliskość z Bogiem. Wszyscy, stając dzisiaj przed Jezusem, który opowiada nam tę przypowieść, słyszymy, że  mamy energię, mamy siłę, mamy skąd czerpać, mamy gdzie zwracać się o wsparcie. Tym Kimś, który nas łączy ze wsparciem wypływającym z serca Boga – jak mówi św. Paweł w drugim czytaniu – jest jedyny pośrednik między Bogiem a ludźmi – Jezus Chrystus. On daje się nam cały, tu cały jest z nami tu i teraz.

Co mają robić ci, którzy słyszą, że są egoistami, że potrafią dbać o swoje cztery litery, a nie umieją zauważać innych ludzi? Co mają zrobić, kiedy wypomina się im to w cztery oczy? Co robimy, kiedy ktoś nam wypomni nasz egoizm? – Różne postawy przyjmujemy, gdy nam ktoś powie, że jesteśmy samolubni, że myślimy tylko o sobie, że tak naprawdę często po prostu przychodzimy na Msze Święte czy modlimy się tak, żeby zaliczyć obowiązek, a nie spotkać się z Bogiem.

Jak reagujemy? – Możemy różnie. Możemy – co przecież nierzadko się zdarza – komuś, kto nam coś wypomni, oczy wydrapać albo organizować innych ludzi, żeby powiedzieć: Patrz, jak mi zwrócił uwagę. Sam nie jest lepszy! To jest jedna z reakcji. Inna może być taka, że się załamiemy: No, rzeczywiście jestem egoistyczna. Jestem tak samolubny. A może też nastąpić taka reakcja, która wydaje się najzdrowsza – przyjść z tym do Boga: Panie Boże, jestem egoistą! W sumie to słowo jest do mnie, bo ja większość czasu poświęcam tylko sobie. Nawet jak troszczę się o moich bliskich, to tylko po to, żeby mi dziękowali. Ksiądz mógłby powiedzieć: Jak mówię kazanie, to tylko po to, żeby ktoś się zachwycał. Jestem egoistą, Boże. A co to znaczy, kiedy wyznaję to przed Bogiem? – Potrzebuję Ciebie, Panie. Potrzebuję, żebyś się nade mną zmiłował, żebyś mnie leczył z egoizmu, żebym szukał bardziej Ciebie niż siebie, żebym więcej o Tobie mówił, a nie o sobie.

Pytajmy raz jeszcze: Co mają zrobić ludzie doświadczający tego – ci biedni, bezrolni, ubodzy, bez pracy? Co mają robić, kiedy wyczerpali już wszystkie możliwości, kiedy nie mają pleców w urzędach ani znajomości? Jedyne, co mają, to knotek o nikłym płomyku, czyli jakieś odruchy zaufania, że Pan Bóg jest nad wszystkim.

Prorok Amos zachęca ich do szaleństwa, którego nie zrozumie człowiek skupiony na sobie bądź będący daleko od Boga, bo prorok mówi, że Pan jest niesamowicie poruszony. Wstaje wręcz ze swojego tronu, bo: Przysiągł Pan na dumę Jakuba: Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków. Świetnie się trzymają ci, którzy mają znajomości. Innych odsuwają na bok. Świetnie się trzyma krętactwo, ale wszystko ma swój czas. Bóg złożył przysięgę.

Ktoś kiedyś zauważył, że tym, co najskuteczniej porusza Boga, wzbudzając Jego gniew, jest sytuacja, kiedy naśmiewamy się z osób nieradzących sobie z życiem bądź – jak mówi dokładniej tekst natchniony − uciskamy ubogich, sieroty i wdowy, czyli ludzi bez znajomości, bez oparcia. Co zrobić w takiej sytuacji? – Słowo nas dzisiaj zachęca do odnowienia zaufania pokładanego w Bogu, zachęca, żeby przyjrzeć się naszym często egoistycznym zachowaniom i z tę energię, która jest w egoizmie, wołać do Boga: Boże, pomóż mi przekierować tę energię, którą skupiam na sobie, na wyjście do innych.

Bóg mówiący do nas, jest Bogiem bliskim naszej codzienności. Papież Franciszek w encyklice Światło wiary, pisanej na cztery ręce, w jednym z punktów zaznacza taką prawdę: Jeśli nie uznajemy Boga, który jest bliski naszej codzienności − czy ona jest przyjemna czy przykra, ale naszej codzienności – jeśli nie uznajemy, że Bóg mówi słowa dotyczące naszego życia, to jest bez znaczenia czy wierzymy w Boga, czy nie wierzymy. Jest bez znaczenia, a inaczej mówiąc: Jeślibyśmy przyjęli, że to, co dzieje się w Kościele, to jest jedna droga, a życie idzie swoją drogą, to bez znaczenia czy my w Boga wierzymy, czy do kościoła chodzimy, czy nie.

Bóg dotyka naszej codzienności. Zaprasza nad dzisiaj, żebyśmy pozwolili Mu się  dotknąć, żebyśmy zapytali samych siebie: Jak wyglądają nasze zabiegi o żywą relację z Nim? Jak wyglądały w ostatnich dniach? Ile czasu przeznaczyliśmy na audiencję dla Pana Boga? – Im więcej serca wkładamy w spotkania z Bogiem, tym więcej sił mamy. A im bardziej połowicznie je potraktujemy, im bardziej służymy zasadzie: I Bogu trochę, i tym wszystkim innym sprawom trochę, ale już nie przesadzaj, można to połączyć – tym bardziej się oszukujemy, tym bardziej to jest bajka, bujda, to jest nieżyciowe. Nie da się służyć na dwie strony.

Pytajmy samych siebie: Na ile w nas jest jeszcze wrażliwość na tych, którzy mają gorzej niż my, którym moglibyśmy pomóc? Może nie finansowo, a może finansowo. Może przez to, że zainteresujemy się, co się u nich dzieje. Prośmy dobrego Pana, żeby miał dla nas wszystkich miłosierdzie. Przecież przyszedł tu dla nas i przychodzi, żeby nas umocnić, oczyścić, uświęcić, żeby dać nam siły.

Boże, zmiłuj się nad nami, szczególnie wtedy, kiedy wydaje się nam, że jesteś nieżyciowy, że warto bardziej kombinować ze światem, niż kombinować z tobą, być bliżej Ciebie. Zmiłuj się nad nami.

Ksiądz Leszek Starczewski