Dobre Słowo 18.01.2013 r. Odpuść... sobie

Ks. Leszek Starczewski

Odpuść... sobie

Siostra Briege McKenna w jednej ze swoich książek mówi, że nierzadko bywa w czasie spowiedzi tak, iż siedzący w konfesjonale księża przyjmują postawę kogoś, kto ma pretensję o to, że grzesznik przychodzi prosić o przebaczenie. Wiąże się z tym bardzo łatwa do przyjęcia postawa krytykanctwa, utyskiwania, rozpamiętywania różnych bolesnych zranień na spowiedzi. Jeśli ma się takie doświadczenia na swoim koncie, to warto zapytać siebie przy tej formacji słowem, w której uczestniczymy: Czy dane nam było zachować się w takiej sytuacji jak dziecko Boże? – Ktoś, kto zna swoją wartość i nie występuje z pozycji zbitego psa, ale z pozycji dziecka Bożego.

Dobre Słowo 18.01.2013 r.

Odpuść... sobie

Duchu Święty, bez Twojego działania, otwarcia nam oczu i serc, nie mamy bladego pojęcia, w jakich łaskach codziennie przychodzi nam żyć. Bez Twojego działania panoszymy się w tych łaskach, wchodzimy w pretensjonalizm i wybredność. Proszę Cię, abyś nam to unaocznił, otworzył nas na żywotność i bliskość Twoich łask oraz na wdzięczność.

Z dzisiejszego fragmentu Ewangelii cztery sprawy.

Pierwsza: Jezus rozpoczyna bardzo spektakularne formy objawiania miłości Boga. Uzdrawia paralityka, niesionego przez czterech, kładąc mocny akcent na to, co najistotniejsze – na paraliż grzechu, który niewyobrażalnie bardziej sprowadza na nas nieszczęście, niż kalectwo czy fizycznie niedomaganie. Jezus jest niezrozumiany, ale tłumaczy, bardzo konsekwentnie głosi i wyjaśnia sprawy królestwa.

Druga kwestia: Siostra Briege McKenna w jednej ze swoich książek mówi, że nierzadko bywa w czasie spowiedzi tak, iż siedzący w konfesjonale księża przyjmują postawę kogoś, kto ma pretensję o to, że grzesznik przychodzi prosić o przebaczenie. Wiąże się z tym bardzo łatwa do przyjęcia postawa krytykanctwa, utyskiwania, rozpamiętywania różnych bolesnych zranień na spowiedzi. Jeśli ma się takie doświadczenia na swoim koncie, to warto zapytać siebie przy tej formacji słowem, w której uczestniczymy: Czy dane nam było zachować się w takiej sytuacji jak dziecko Boże? – Ktoś, kto zna swoją wartość i nie występuje z pozycji zbitego psa, ale z pozycji dziecka Bożego. Kiedy czuje jawną niesprawiedliwość, jakieś uproszczenie w tłumaczeniu księdza czy niezrozumienie z jego strony, w które brnie jako człowiek, to pyta: Czemu ksiądz mi to robi? Pyta nie z pozycji zbitego psa, ale z pozycji dziecka Bożego mającego swoją godność.

Można przeróżnie odnosić się do tego, co w tej chwili mówię, ale myślę, że często stajemy w pozycji kogoś, kto nie ma odwagi, nie myśli w tych kategoriach, nie chce mieć problemów i macha ręką, zapominając o tym, że może przez nas Pan Bóg chce przemówić i odwołać się do serca księdza, które może być zablokowane. Ksiądz może zareagować jeszcze bardziej raptownie, ale ważne, żeby po takiej sytuacji, nawet jeśli nie zostanie się zrozumianym, powiedzieć: Sługa nieużyteczny jestem. Co miałem powiedzieć – powiedziałem. Co ksiądz z tym zrobi, to już księdza sprawa.

Są sytuacje, w których postawa spowiednika nie jest – jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego – postawą sługi miłosierdzia tylko pana miłosierdzia, mającego pretensję o to, że przychodzi się Boga prosić o przebaczenie. Na ile ja, jako penitent, mam też w sobie świadomość, że jestem dzieckiem Boga mającym swoją godność i z miłością zwracam uwagę mojemu bratu, który słucha wyznania grzechów w takim, a nie innym kontekście, zmęczeniu czy czymkolwiek? Może on przeze mnie potrzebuje upomnienia?

Trzecia kwestia to nasza postawa po spowiedzi. Kiedy Jezus mówi: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy, komunikuje prawdę niebywałą, kluczową do tego, żeby można żyć. Warto siebie samych pytać: Ile jest w nas pielęgnacji świadomości tego, że słysząc te słowa, przyjmując przebaczenie, dostępujemy rzeczy naprawdę niezwykłych, których nie można kupić, wynegocjować, załatwić? Jest to dar przebaczenia grzechów, a grzech to rzeczywistość najbardziej mroczna – jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego. To rzeczywistość pogardy dla siebie, dla Boga i drugiego człowieka. To wejście w stan oszustwa, które może nawet sprawia, że dobrze się czujemy, mówiąc sobie, że nic się nie stało z powodu jakichś grzechów i kiedyś tam się wyspowiadamy.

Bóg ma władzę odpuszczania nam grzechów i zostawia ją na ziemi. Chrystus w dniu zmartwychwstania przekazał tę władzę apostołom: Weźmijcie Ducha Świętego – pierwszy dar – komu odpuścicie grzechy, są odpuszczone, komu zatrzymacie, są zatrzymane. Ile jest w nas wdzięczności, pielęgnowania postawy kogoś, kto jest wdzięczny za ten dar? A ile w nas kogoś, kto rutyniarsko do tego podchodzi? Spowiedź... Mogę iść, mogę nie iść...

Bez względu na to, czy tłumy cisną się do Jezusa, który przez posługę księdza chce odpuścić mi grzechy, czy też jest to kapliczka, zakrystia, w której nie ma nikogo poza mną, Bogiem i księdzem, dokonuje się rzecz niezwykła. Otrzymuję niesamowity dar. Ile jest we mnie świadomości tego, że każdy sakrament pokuty i pojednania jest pocałunkiem miłości składanym bardzo czule, nawet gdy ksiądz –świadek tego momentu – nie ma w sobie nic z czułości, ale zionie chłodem? Mimo wszystko jest to moment pocałunku czule składanego przez Boga na moim sercu, jest wdzięcznością ze strony Boga, że ja Mu sam okazuję miłosierdzie, przyjmując Jego ofiarę, miłość posuniętą aż do krzyża, przez zmartwychwstanie i zesłanie Ducha Świętego, obecną w sakramentach Kościoła.

I czwarta kwestia. Przykład z biografii ojca Pio. Pewnego razu do konfesjonału przyszedł ktoś, kto wyznał grzechy i przy każdym z nich cytował nauczanie Kościoła albo Pismo Święte, którymi wykazywał, że to tak naprawdę jest wynik ludzkiej słabości, a nie grzech. Ojciec Pio pytał: Kto to jest? Pochwal Jezusa. Po tych słowach poczuł tylko smród demona, czyli tego, kto świetnie przedstawia śmiertelne zagrożenie, czyli grzech, jako słabostkę, która nam się przytrafiła.

Ta czwarta kwestia wiąże się z modlitwą do Ducha Świętego przed sakramentem pokuty i pojednania, aby On nam pomógł wejść w ciemność tak, by uniknąć trzech chyba najczęstszych błędów przy spowiedzi. Pierwszy błąd to usprawiedliwiania siebie, gdy wyznaję grzechy. Drugi to potępianie siebie, gdy nazywam grzech po to, żeby pokazać, jakie ze mnie dno, wesz. Trzeci błąd to niewymienianie swoich grzechów tylko komentowanie, opowiadanie swojego życiorysu, mówienie o wszystkim i o niczym.

Prośmy Ducha Świętego i jednocześnie budźmy w sobie wrażliwość na wołanie do Niego przed codziennymi spotkaniami z Panem w rachunku sumienia czy przed spowiedzią, aby nasza spowiedź była spotkaniem z Jezusem, któremu wyznaję i oddaję grzechy, by przyjąć Jego przebaczenie. Nie odchodzi się od konfesjonału z przekonaniem: Tego chyba jeszcze nie powiedziałam... To mi się przypomniało... Nie wiem, czy ksiądz mnie zrozumiał... Dobrze odejść z przeświadczeniem: Jezus mnie kocha. Kolejny raz mi przebaczył.

Panie, daj nam łaskę skonfrontowania się z tym słowem – jeśli nie we wszystkich czterech punktach, to przynajmniej w jednym, który sprawi, że chwilę z Tobą poprzebywamy.

Ksiądz Leszek Starczewski