Dobre Słowo 5.04.2013 r. Bez ciężkiej teologii tak po prostu

Ks. Leszek Starczewski

Bez ciężkiej teologii – tak po prostu

Ten fragment Ewangelii może nas zachęcać i pobudzać do wielu refleksji, ale wydaje się, że taką czołową jest zachęta do przebywania z Jezusem, żeby sobie tak po prostu trochę z Nim posiedzieć, bez żadnych teologicznych nowości, nowinek, głębokich analiz, szukania dziury w całym, wylewania pomyj pretensji. Zapragnąć tylko przebywania: Już mi nic nie tłumacz. Już mnie w niczym nie pouczaj. Po prostu daj mi się rozpoznać, że przyszedłeś, żeby ze mną poprzebywać, posiedzieć.

Dobre Słowo 5.04.2013 r. – piątek w oktawie Wielkanocy

Dz 4,1-12; Ps 118,1.4.22-25; Ps 118,24; J 21,1-14

Bez ciężkiej teologii – tak po prostu

Duchu Święty, objawiaj prawdę, która potrzebna jest nam w tych godzinach, na tym etapie naszych przeżyć. Daj nam prawdę, która wyzwala, a nie zniewala, odciąża, a nie obciąża. Tą prawdą jest Jezus.

Gdy na drodze wiary zdarzają się trudne momenty, to przypominają  rozczarowania w relacjach między ludźmi. W tych trudnych momentach można wpaść w dwie skrajności.

Pierwszą jest obrażanie się albo mówienie sobie: No cóż, trzeba dalej żyć. Rozczarowałem się, więc wzmogę swoje wysiłki. Muszę liczyć tylko na siebie. Drugą jest postawa rozpaczy, beznadziei, obojętności: Nic nie ma już sensu. To rozczarowanie tylko obnażyło tę prawdę. Nie ma się czym zajmować. Po prostu jeden wielki bezsens.

Wydaje się, że apostołowie z dzisiejszej Ewangelii są bliżej tej pierwszej pokusy, czyli wzmożenia aktywności, powrotu do tego, co było kiedyś. „Idę łowić ryby” – mówi Piotr. Reszta lgnie do tej propozycji jak ćmy do światła. Odpowiadają: „Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. Ta pokusa poddania się próbie, jaką jest noc, ciemność, rozczarowanie, jest jedną z ważniejszych pokus, które są nam potrzebne, żeby obnażyły kurczowe trzymanie się swoich wizji oraz naszą bezsilność, której może zaradzić tylko Bóg.

Tak też dzieje się w przypadku uczniów. W tej nocy, w tej bezsilności, gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

Ile razy nie wiem, że to Jezus, w sytuacjach, które mnie spotykają… Po prostu nie wiem, że to Jezus, że właśnie tak działa i w ten sposób przychodzi… Gdy ranek zaświtał…

Ciekawe i warte rozważenia na różnych płaszczyznach jest to, że w czasie tego trzeciego spotkania – bo św. Jan mówi: To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał – nie ma żadnych teologicznych rozmów, udowadniania, tylko spotkanie na bardzo otwartej płaszczyźnie. Jezus rozmawia z uczniami o tym, czym oni żyją. Jezus ich nie karci, że wracają do łowienie ryb, tylko wychodzi naprzeciw nich i po prostu chce zaradzić tej biedzie, w której są, pragnie z nimi poprzebywać. On chce swoją obecnością na nich pooddziaływać, nic nie tłumaczyć, nie wyjaśniać, ale po prostu pobyć z nimi.

„Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Wtedy się zorientowali, a pierwszym, który rozpoznaje Jezusa, jest Jan, bo on ma oczy otwarte i serce czujne na miłość:  „To jest Pan”. Piotr rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Jezus już przygotowuje ucztę, już chce z nimi przebywać. Nikt nie pyta: Kto Ty jesteś? Słyszą tylko: Chodźcie, posilcie się! Chodźcie chłopaki, posiedzimy. Już nic nie tłumaczmy, nie wyjaśniajmy, nie grzebmy w jakichś pretensjach, po prostu poprzebywajmy ze sobą. W tej prostocie, w tym, co teraz robicie, pozwólcie, że posiedzimy razem. I grill jest przygotowany i Jezus jest gotowy. Nikt nie pyta: „Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan.

Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę. Jezus najzwyczajniej w świecie prostymi gestami chce służyć i być obecny.

Ten fragment Ewangelii może nas zachęcać i pobudzać do wielu refleksji, ale wydaje się, że taką czołową jest zachęta do przebywania z Jezusem, żeby sobie tak po prostu trochę z Nim posiedzieć, bez żadnych teologicznych nowości, nowinek, głębokich analiz, szukania dziury w całym, wylewania pomyj pretensji. Zapragnąć tylko przebywania: Już mi nic nie tłumacz. Już mnie w niczym nie pouczaj. Po prostu daj mi się rozpoznać, że przyszedłeś, żeby ze mną poprzebywać, posiedzieć.

Chłopaki, chodźcie, zjemy coś. Dziewczyny, chodźcie, posiedzimy trochę. Bez wielkiego halo. Taki Jezus wie, że można być zmęczonym całą dramaturgią wiary wystawianej na próbę szczególnie poprzez Jego mękę i śmierć oraz Jego nieobecność wśród uczniów. Przecież On ich wykiwał. W te dni mogli się czuć wykiwani, bo narobił tak dużo nadziei, tyle miłości naobiecywał, nogi umył, a gdy przyszło Go bronić, to Piotrowi kazałe się wynosić z mieczem. To jest próba, dramaturgia wiary. I teraz żadnego tłumaczenia, po prostu poprzebywajmy ze sobą. Tak po prostu.

Panie, daj nam taką prostotę. Daj nam odkryć Ciebie, który wychodzisz do nas, nawet jak zwiewamy do Emaus, do łodzi, do nawyków wcześniejszego stylu życia. Daj nam odkryć, że przychodzisz po prostu poprzebywać razem z nami.

Ksiądz Leszek Starczewski