Dobre Słowo 15.05.2012 r. Uwielbienie, które działa

Dobre Słowo 15.05.2012 r.

Uwielbienie, które działa

Panie Jezu, obmyj nas z sosu pobożności, a daj nam Ducha pobożności, który z Twojego słowa chce głęboko wniknąć w nasze myślenie, odczuwanie i działanie.

Realizm Bożego słowa to coś, co nie potrafi nie zachwycić tych, którzy szukają konkretów w życiu. Kiedy w naszym myśleniu, w naszej głowie, zaczynają kłębić się wątpliwości wytwarzając przekonanie, że czytam Boże słowo, ale nijak się to ma do konkretów mojego życia, to jest najwyższy czas, aby stuknąć się w głowę – najlepiej Bożym słowem.

Dobre Słowo 15.05.2012 r.

Uwielbienie, które działa

Panie Jezu, obmyj nas z sosu pobożności, a daj nam Ducha pobożności, który z Twojego słowa chce głęboko wniknąć w nasze myślenie, odczuwanie i działanie.

Realizm Bożego słowa to coś, co nie potrafi nie zachwycić tych, którzy szukają konkretów w życiu. Kiedy w naszym myśleniu, w naszej głowie, zaczynają kłębić się wątpliwości wytwarzając przekonanie, że czytam Boże słowo, ale nijak się to ma do konkretów mojego życia, to jest najwyższy czas, aby stuknąć się w głowę – najlepiej Bożym słowem.

Dziś słowo, które rozważamy z fragmentu Dziejów Apostolskich, do tego nas zaprasza. Krótki kontekst opisywanej sytuacji: Paweł i Barnaba, którzy do tej pory razem głoszą Boże słowo, nagle znajdują się w ostrym konflikcie. Doszło między nimi do ostrej kłótni, tak że się rozstali. Powodem tego był Jan Marek, którego Barnaba chciał wziąć na kolejną wyprawę ewangelizacyjną, ale Paweł się nie zgodził. Nie chciał zabierać kogoś, kto ich zostawił w Pamfilii i przestał z nimi pracować – jak mówi trzydziesty ósmy werset piętnastego rozdziału Dziejów Apostolskich. Wtedy Barnaba wziął ze sobą Marka i popłynął na Cypr. Paweł natomiast dobrał sobie do pomocy Sylasa i wyruszył w drogę.

Są w Filippi. Dziś słyszymy, jak zostają wtrąceni do więzienia. Za co? – Kobieta owładnięta duchem wróżenia i przynosząca niezły duchów swym panom, słysząc Pawła i Sylasa, biegła za nimi i krzyczała: „Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i mówią wam prawdę o drodze zbawienia”. Powtarzało się to samo przez kilka dni. W końcu Paweł nie mógł już tego znieść i powiedział do ducha: „W imię Jezusa Chrystusa rozkazuję ci, żebyś z niej wyszedł!” A on natychmiast ją opuścił.

Nie mogło być inaczej. Panowie, którzy utracili dochód, poprzez swoje układy tak zorganizowali sytuację, że tłum Filipian zwrócił się przeciwko Pawłowi i Sylasowi, a pretorzy kazali zedrzeć z nich szaty i siec ich rózgami. Po wymierzeniu wielu razów wtrącili ich do więzienia, przykazując strażnikowi, aby ich dobrze pilnował. Otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do wewnętrznego lochu i dla bezpieczeństwa zakuł im nogi w dyby.

Cierpienie za wierność Bożemu słowu i zdecydowanie, kiedy dręczyciel nieustannie atakuje różnymi sposobami tę wierność, to jedno z pierwszych przesłań dzisiejszej lekcji Bożego słowa.

Sytuacja Pawła i Sylasa jest niebezpieczna. Straże, które dobrze ich pilnują, wtrącają ich do wewnętrznego lochu, a dla bezpieczeństwa zakuwają im nogi w dyby. Wydaje się, że położenie jest beznadziejne.

Ilekroć idziemy w stronę wierności Bożemu słowu, rzeczą naiwną byłoby zakładać, że nie spotkają nas przeciwności, że nie wylezą z różnych stron rozmaite zniechęcenia, ataki, których celem będzie wzburzenie nas, pokazanie, że wszyscy, ale nie my jesteśmy wierni Bożemu słowu. Nie byłoby rzeczą mądrą nie zakładać, że zaczną się sypać różne wydarzenia, tak żeby nas wtrącić do wewnętrznego lochu, zakuć w dyby.

Co robią Paweł i Sylas? – O północy Paweł i Sylas modlili się śpiewając hymny Bogu. Ach, te noce. Rzeczywiście, jest to uprzywilejowany moment, w którym można wejść w bliski, bardzo doświadczalny kontakt z Bogiem.

Kiedy śpiewają, więźniowie przysłuchują się im. Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany.

Tak reagują w sytuacji krytycznej Paweł i Sylas. A ja? A ty, droga siostro i drogi bracie? Przyjrzyjmy się ostatnim doświadczeniom, kiedy dopadło nas znużenie, wbiło w fotel, zamknęło drzwi, założyło słuchawki na uszy, nie chciało z nikim podejmować dialogu czy kontaktów – co wtedy robimy?

Pytajmy się z miłością – tą miłością, z którą Boże słowo dziś do nas się zwraca. Po co się mamy pytać? – Po to, żeby odkryć prawdę o takich sytuacjach. Jaką prawdę? – Prawdę, która wyzwala nas z przekonania, że – po pierwsze, o czym wspomnieliśmy na początku – realizm Bożego słowa jest dla wszystkich, tylko nie dla mnie i jest to tylko takie teoretyzowanie, gdy słuchamy słowa, bo praktyka bardzo wyraźnie podpowiada, że w takich chwilach przywoływany i uwielbiany Bóg interweniuje. A po drugie po to, by przyjąć zaproszenie do większej czujności w chwilach, kiedy nasze kroki będą szły drogą zbawienia zgodnie z wolą Bożą: że przeciwności będą i że jest na nie sposób.

Cudowne w tym realizmie jest to, że nie jest to uwielbienie Boga, które stało się rutyną, marazmem, jakimś zaliczeniem, obowiązkiem. Paweł i Sylas modlą się, śpiewając hymny Bogu. Jest to robienie miejsca, terytorium, w tym wewnętrznym lochu, gdy nogi zakute są w dyby. W moich zniewoleniach, znużeniach, w moich wewnętrznych lochach, w zatrzaśnięciu się w sobie, da się zrobić miejsce Bogu. Da się zrobić Mu taką przestrzeń, żeby mógł nagle działać, żeby mógł natychmiast otwierać. To nie są bajki. Jeżeli to nie wychodzi, jeżeli mamy wrażenie, że to innym wyjdzie, ale nie nam, to po prostu jesteśmy zaproszeni do tego, aby weryfikować nasze uwielbienie – ile jest w nim nas, a ile uwielbienia Boga. Ile jest tam załatwiania własnych spraw, a ile robienia miejsca Bogu, a nie wpychania Bogu swoich przekonań i wyobrażeń o Nim.

Finał jest taki, o czym z dzisiejszej lektury czytań się nie dowiemy, ale co jest w dalszej części Dziejów Apostolskich, że Paweł i Sylas nie zakończą tylko na uwielbieniu. Nastąpi nawrócenie strażnika więzienia, na początku przerażonego, ale później już uspokojonego: „Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i dom swój”. Nastąpi także poruszenie w mieście. Bo kiedy okaże się, że Paweł i Sylas będą uniewinnieni, przyjdzie dowódca i powie: „Nakazali mi, żebym was wypuścił z więzienia. Wyjdźcie więc teraz i spokojnie odejdźcie”. Co robi Paweł? – Z uwielbienia w konkrety życia. Paweł odpowiedział: „Publicznie i bez procesu sądowego wychłostali nas, obywateli rzymskich. Wtrącili nas także do więzienia. A teraz potajemnie chcą się nas pozbyć? O, nie! Niech przyjdą tu i sami nas wyprowadzą!” Urzędnicy powtórzyli te słowa dowódcom. Wtedy ci przerazili się, słysząc, że to są Rzymianie.

Słowo Boże nie tylko zatrzymuje nas na uwielbieniu, ale wprowadza z modlitwy w konkrety życia. Niewykluczone, że komuś było potrzebne to przypomnienie także i dziś.

Panie, przynaglaj nasze serca, aby były wierne Twojemu słowu, by poddawały się realizmowi tego słowa. Oczyszczaj nas z wszelkiego rodzaju pozorów pobożności, które chcą tylko złożyć rączki w modlitwie, a nie działać. Uwalniaj nas z takich działań, które nie czerpią motywacji z modlitwy.

Ksiądz Leszek Starczewski