Dobre Słowo 2.08.2012 r.
Misternie utkana sieć
I znów w dzisiejszej Ewangelii czytamy króciutką przypowieść Jezusa o królestwie Bożym, które podobne jest do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy, pomyślałem sobie: Strasznie prosta historia. Zbyt prosta, żeby mogła nam coś powiedzieć.
Cóż wyciągnąć z tych obrazów mówiących o sieci, o nas, przedstawionych tu jako ryby, i o aniołach dokonujących sądu? Wszystko wydaje się banalnie proste. Otóż zobaczycie za chwilę, czy ta przypowieść rzeczywiście jest taka prosta. Pokażemy, ile Bożych skarbów ukrywa się w tej prostocie.
Przypominamy sobie, że jest to już chyba czwarta przypowieść z cyklu: o królestwie Bożym. Królestwo Boże wcześniej Jezus przyrównywał do ziarna rzuconego na ziemię, później mówił o ziarnku gorczycy i o zaczynie, jeszcze później mieliśmy przypowieść o chwaście. Wreszcie czwarta jest przypowieść o sieci.
W tej przypowieści Jezus mówi wreszcie językiem zrozumiałym dla swoich uczniów. Jako jedna z niewielu przypowieści kończy się ona pytaniem Jezusa: Zrozumieliście to wszystko?, na które uczniowie odpowiadają: Tak jest. Wreszcie rozumieją! Hura! Wcześniej mieli z tym poważne problemy. Dlaczego? Dlatego, że wcześniej Jezus używał obrazów związanych z rolnictwem albo z pracą w domu, czyli zrozumiałych dla kobiet i dla rolników. Natomiast apostołowie są przecież rybakami, ludźmi twardymi, wychowanymi na morzu. Wreszcie znajdują historię przemawiającą do ich wyobraźni i doświadczeń życiowych.
Pan zadba o to, abyśmy Jego słowo usłyszeli w kontekście naszego życia. Jemu bardzo zależy na tym, byśmy słuchając słowa zrozumieli je. To nie jest ktoś, kto celowo koduje informacje, przesłanie swojego przepowiadania. Jezus mówi językiem zbliżonym do życia, a właściwie językiem naszego życia. Warto szukać Jego słowa w codziennych czynnościach, w tym, co przeżywamy: w sklepie, na spacerze, w domu, rozmawiając z ludźmi, prowadząc rozmowy małżeńskie, przyjacielskie, w pracy... Czasami Pan potrafi przemówić także przez szefa! Czemu nie? Jeśli ma się otwarte serce... Przemawia przez piękno książek, które czytamy, przez muzykę, przez piosenki. Dlatego dołączamy do Dobrego Słowa utwory muzyczne. Pan troszczy się o to, byśmy słowo Boże słyszeli w kontekście, w którym żyjemy, w naszym codziennym życiu.
Podobne jest królestwo niebieskie – mówi dzisiaj Jezus – do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. I znowu w tym prostym, oszczędnym języku obrazów Jezusa aż prosi się, by zadać pytanie: Kto zarzuca tę sieć? Czym jest morze, w które zarzuca się sieci? Co oznaczają te ryby wszelkiego rodzaju?
Zarzucającym sieć, jeśli pojawia się strona bierna, jest Bóg. To On stoi za tym połowem. Morze to oczywiście świat, który bywa piękny, cudowny, jak morze o zachodzie słońca, spokojny, ale może być także wzburzony i pełen niebezpieczeństw. Ryby wszelkiego rodzaju to wszyscy bez wyjątku ludzie, do których adresuje się Bożą ofertę królestwa Bożego. Królestwo Boże jest – powiedzielibyśmy – no exclusion, nikt nie jest z niego na starcie wykluczony. Wszyscy mają się do niego dostać i mogą się do niego dostać.
Kiedy napełnia się Boska sieć, czyli kiedy przychodzi pełnia czasu, czy pełnia naszego życia, Pan wyciąga na brzeg swój połów, a aniołowie pochylają się i bardzo cierpliwie, bardzo uważnie, dokonują podziału na dobre i złe ryby. Cierpliwość i zamyślenie aniołów wzruszają i wiele mówią – pod czujnym okiem Bożej opatrzności, Bożego miłosierdzia, ale także Bożego sądu, czyli sprawiedliwości, będą dzielili nas według naszego życia na dwie kategorie: dobrych i złych ryb.
Jakie są wasze pierwsze skojarzenia związane z siecią? Można zrobić pauzę i po prostu pomyśleć. O czym myślicie, kiedy pojawia się obraz sieci? Bo moje skojarzenia – i założę się, że nie tylko moje, ale i wielu ludzi – idą w kierunku sieci, związanej z niewolą. To jest coś, co ogranicza – zwłaszcza ryby. Jeśli ja jestem taką rybą w Bożej sieci, to może cieszę się wolnością, ale cieszę się nią tylko dlatego, że – być może – znajduję się w środku sieci, gdzie nie widać oczek, nie wiem jeszcze, że przebywam w więzieniu. Bóg zarzuca sieć, w którą mnie łowi, łapie. To jest Jego plan, Jego obecność w tym świecie. Nie można od tej sieci uciec, bo ona ogarnia wszystko. Ja jestem gdzieś w środku.
Naturalnie rodzi się pytanie: Gdzie jest moja wolność? Wydaje się być bardzo złudna, bo mam jej tylko tyle, ile może mieć ryba w sieci. Dopóki ta ryba nie napotka na postawione przez Boga ograniczenia, dopóty czuje się wolną. Kiedy je spotka, odkrywa, że wolność jest bardzo ograniczona. Być może nie widzę sieci, ale mnie otacza. Jestem „skazany” na Boga, który zagarnia mnie tak, jak zagarnia ryby wszelkiego rodzaju. To jest gest wręcz drapieżny, którym Bóg, jakby egoistycznie, zagarnia mnie dla siebie.
Tak można myśleć o Bożej sieci i przyznam, że sam w moim życiu wiele razy tak myślałem, uciekając od Pana i od Bożego planu dla mnie. Byłem rybą szukającą swojej nieograniczonej wolności. A kiedy szuka się wolności na własną rękę, Bóg zawsze prezentuje się jako tyran, ten, który z góry wszystko określił, od którego wszystko zależy, a ja muszę posłusznie dostosować się do Jego planu.
Widzicie, że odczytanie tej przypowieści w dużej mierze zależy od tego, czego na danym etapie naszego życia szukamy. Czy szukam dzikiej wolności, samorealizacji, dreszczu emocji? Czy szukam ciągle zakochania, a nie miłości, która jest odpowiedzialnością, zakochania bez odpowiedzialności? Jeśli tak, to dla mnie sieć zawsze będzie więzieniem, a Pan zawsze będzie tyranem, który zagarnia mnie dla siebie. Jeśli szukam prawdziwej miłości, jeśli szukam piękna, odpowiedzialności za drugiego, jeśli chcę być dla kogoś oparciem, wkrótce odkryję, że sieć, którą Pan rozciągnął, tak naprawdę jest siecią bezpieczeństwa. Ta sieć nie pozwala mi odpłynąć w ciemność oceanu.
Ocean – czyli ten świat – jakkolwiek jest piękny, jakkolwiek stanowi naturalne środowisko naszego życia, niesie w sobie dużo niebezpieczeństw. Wiemy dobrze, że w ciemnościach oceanu można się po prostu zgubić, można wręcz zginąć, trafić na drapieżniki, których tam nie brakuje. Ryba jest wystawiona na wiele niebezpieczeństw. Ta sieć jest zatem w dużej mierze siecią bezpieczeństwa, jeśli tylko odkryję, że Bóg to nie tyran, ale Ktoś, kto rozciągnął sieć z miłości do mnie – mój kochający Ojciec. On chwyta nas w sieć, abyśmy się nie poranili. On chwyta nas w sieć, abyśmy nie odpłynęli w ciemną, egoistyczną miłość, w przyszłość naszego życia, która roi nam się, ale sprawi, że zginiemy gdzieś w otchłaniach morza, jakim jest nasze życie, świat.
Ta Boża sieć jest bardzo misternie utkana – z miłości. Utkana z miłości do nas, ale także możemy znaleźć w niej miłość innych ludzi: naszych przyjaciół, bliskich, męża/żony... Wszystkie zdarzenia, które Bóg misternie wplata w tę sieć, przyciągają nas do Niego.
I tak, prawdę mówiąc, zawsze, kiedy poobijany wracałem z moich wypraw w głębiny oceanu, z tych wycieczek wolności, ostatecznie dziękowałem Bogu za Jego sieć. Najpierw na nią narzekałem uciekając, a później dziękowałem za tę sieć bezpieczeństwa, którą dla mnie rozpiął, dzięki której kolejny raz przygarniał mnie do siebie.
Pan zagarnia, a w jeszcze lepszym tłumaczeniu: przygarnia mnie do siebie przez swoją sieć, każdego dnia bliżej. Przez ukochanych ludzi, relacje, spotkania, rozmowy, modlitwy... Pan przygarnia mnie do siebie. Uczy prawdziwej wolności serca i w tej szkole daje mi mnóstwo wolności. Ta sieć bezpieczeństwa, którą rozciągnął wokół mnie, naprawdę mnie nie ogranicza.
O tym także mówi utwór Jasona Mraza: I Won't Give Up. Warto go posłuchać, bo ma przepiękny teledysk (odsyłam na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=O1-4u9W-bns&feature=player_embedded).
I Won't Give Up, czyli: Nie poddam się – Jason Mraz. Warto go posłuchać także dlatego, że ten wokalista nie jest zbyt znany. A o czym śpiewa? W dużej mierze ta piosenka skojarzyła mi się z dzisiejszą Ewangelią i wydała mi się dobrą do niej ilustracją. Zaczyna się bardzo pięknie:
Kiedy patrzę w twoje oczy,
jest to jak patrzenie w nocne niebo
albo oglądanie pięknego wschodu słońca.
Tak wiele w sobie mieszczą.
Tak, jak te stare gwiazdy, widzę,
że zaszłaś daleko, by być tu, gdzie jesteś.
Ile lat ma twoja dusza?
Bardzo piękne pytanie zadaje nam Bóg, z zachwytem spoglądając w nasze oczy: Ile już przeszedłeś? Jak daleko zaszedłeś? Ile lat ma twoja dusza? Po wszystkich wędrówkach drogami wolności Bóg wciąż patrzy w nasze oczy, które już tyle widziały, tyle przeżyły, i wciąż nami się zachwyca. Ile lat ma twoja dusza?
Dalej śpiewa Jason Mraz, a mnie wydaje się, że śpiewa to nasz Pan:
Nie zrezygnuję z ciebie.
Nawet jeżeli niebiosa będą się burzyć,
daję ci całą moją miłość
i ciągle spoglądam w niebo.
O tak! Pan będzie nas przyciągał swoją siecią miłości, utkaną z ludzi, wydarzeń, momentów, chwil... Daję ci całą moją miłość...
Dalej następuje fragment nawiązujący do dzisiejszego słowa w sposób szczególny: A kiedy będziesz potrzebować własnej przestrzeni, aby odnaleźć drogę... Tłumacząc wierniej: A kiedy będziesz potrzebować własnej przestrzeni, żeby trochę pożeglować, moja mała rybko, będę tu cierpliwie czekał, by zobaczyć, co znajdziesz w tej wędrówce.
Jakie to jest wspaniałe! W Bożej sieci naprawdę uczymy się wolności.
A kiedy będziesz potrzebować własnej przestrzeni, żeby trochę pożeglować, moja mała rybko, będę tu cierpliwie czekał, patrzył na ciebie. Nie będę ograniczał twojej wolności. Możesz płynąć, gdzie chcesz, ale wiedz, że moja miłość nigdy nie zmęczy się szukaniem ciebie i patrzeniem w twoje oczy, które tyle już widziały.
Nie chcę być kimś, kto tak łatwo odchodzi – śpiewa dalej Mraz. Jestem tu po to, by zostać i zrobić dla ciebie coś dobrego. O tak, Bóg na pewno nie jest tym, który łatwo odchodzi, kiedy my odchodzimy. Kiedy my żeglujemy, szukając naszej wolności, On cierpliwie wypatruje nas z brzegu. Wypatruje, a często chwyta w sieci bezpieczeństwa.
Piękna piosenka i piękny tekst. Zachęcam serdecznie do tego, by jej posłuchać. Przez te słowa Bóg także może do nas przemówić. To jest ten kontekst, w którym On także mówi. Mówi o tym, że się nie poddaje, że będzie nas przyciągał swoimi więzami, sieciami miłości.
Pytanie tylko: czego my szukamy? Czego szukasz, mała rybko, w oceanie, po którym żeglujesz? Czego szukasz? Czy szukasz swojej dzikiej wolności? Czy szukasz tylko potwierdzenia własnych planów? Czy rzeczywiście szukasz prawdziwej miłości, spokojnej przystani? Czy szukasz Pana?
Podziękujmy Mu dzisiaj także w tym słowie za sieć bezpieczeństwa, którą rozpiął. Za sytuacje, czas, ludzi, przez których chwyta nas w swoje sieci. Uświadommy sobie także, że oprócz roli rybki czy ryby z przypowieści, możemy mieć w tej historii także inną rolę: możemy być oczkiem w Jego sieci miłości, sieci bezpieczeństwa, dzięki której złapiemy kogoś, kto ucieka od Pana. Amen.
Ksiądz Marcin Kowalski