Dni ochłody 28.04.2011 r.

Dobre Słowo, 28.04.2011 r.

Dni ochłody 

              Jezus przychodzi po to, żeby nad tą niewiarą pracować, żeby pokonywać przewrotność serca, która ma swoje rożne odmiany. I zaprasza do wejścia na drogę odwrócenia się od swoich grzechów, na drogę odchodzenia od swojej niewiary. Nie hołubienia jej, nie robienia z niej bardzo modnego motywu przygnębienia. Ostatnio wydaje mi się, że dość trendy staje się motyw znużenia rozważaniem słowa Bożego. Narzekanie na trudności może stać się bardzo modne. Jezus pracuje nad tym motywem. Pracuje nad naszą przewrotnością. Zaprasza nas do tego, żebyśmy pozwolili Mu się przekonywać, żebyśmy Mu pozwolili się dotknąć.

 Dobre Słowo, 28.04.2011 r.

Dni ochłody 

            Panie Jezu, wierzę i wyznaję, że Ty jesteś pośród nas i działasz. Gromadzisz nas w mocy Świętego Ducha i czynisz ten czas czasem przemiany, umocnienia. Działaj w naszych sercach i spraw, aby odpowiedziały na Twoją miłość zgodą wiary.

            Jezus udowadnia, że jest Jezusem. Jeżeli ktoś miał w życiu taką sytuację, że musiał udowadniać, kim nie jest, to z pewnością ten trud, w jakim znajduje się Jezus, będzie dla niego bardziej zrozumiały. Jezus udowadnia, że jest Jezusem zmartwychwstałym.

            Ewangelista Łukasz zauważa wśród uczniów dwie przeszkody uniemożliwiające przyjęcie prawdy, że Jezus zmartwychwstał – dwie skrajne postawy. Pierwsza to trwoga i lęk, druga – radość i zdumienie. Czemu one się pojawiają? Czemu, gdy Jezus przychodzi i w sposób jednoznaczny mówi: Ja jestem, nie jest rozpoznawany przez tych, którym głosił, przybliżał prawdę o cierpieniu i zmartwychwstaniu, i którym dziś mówi: Mesjasz będzie cierpiał. Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach. Czemu? Odpowiedź może być krótka – te dwa bieguny tak naprawdę wypływają z jednego źródła, którym jest brak wiary.

            Brak wiary? Jak to? Ci, którzy Go słuchali, którzy z Nim byli, towarzyszyli Mu – nie mają wiary? To na jakiej pozycji my jesteśmy? Jednak to jest główny powód: brak wiary. Bo obecność Jezusa zmartwychwstałego w świecie jest pewniejsza od tego, że jest w tej chwili dzień, jest pewniejsza od tego, że w tej chwili tak czy inaczej potrafimy się czuć czy nie czuć. Jest pewniejsza. Brak rozpoznawania obecności Jezusa wypływa właśnie z niewiary.

             Jezus przychodzi po to, żeby nad tą niewiarą pracować, żeby pokonywać przewrotność serca, która ma swoje rożne odmiany. I zaprasza do wejścia na drogę odwrócenia się od swoich grzechów, na drogę odchodzenia od swojej niewiary. Nie hołubienia jej, nie robienia z niej bardzo modnego motywu przygnębienia. Ostatnio wydaje mi się, że dość trendy staje się motyw znużenia rozważaniem słowa Bożego. Narzekanie na trudności może stać się bardzo modne. Jezus pracuje nad tym motywem. Pracuje nad naszą przewrotnością. Zaprasza nas do tego, żebyśmy pozwolili Mu się przekonywać, żebyśmy Mu pozwolili się dotknąć.

            Popatrzcie na moje ręce i nogi. Przypomnijmy, że w Piśmie Świętym patrzenie jest związane właśnie z wiarą. Tak się wpatruję, żeby mi się oczy otwierały. Tak słucham, żeby Duch, posyłany w momencie słuchania słowa, oświecał mój umysł, abym zrozumiał, co słyszę, rozumiał, że przemawia do mnie Ten, którego tak naprawdę przez cały dzień szukałem, dla którego cały ten dzień przechodziłem przez przygnębienia, radości – cokolwiek się działo.

            Właśnie Ten do mnie przemawia. Moc Ducha Świętego, której udziela Chrystus, uwzględnia nasze zmieszanie, wątpliwości budzące się w naszych sercach szybciej niż wiara. Bo wątpliwości budzą się szybciej niż wiara.

            Ci, którzy wczoraj szli przy Jezusie, uciekając do Emaus, sami stwierdzili, że ich serca nie pałały. Jezus powiedział do nich: Jak nieskore są wasze serca do wierzenia. Jak się wam spieszy z niewiarą... Jak się wam nie spieszy z czerpaniem radości. Jak się wam spieszy z wchodzeniem w przygnębienie... Formuła 1 –  wyprzedzamy najlepszych mistrzów, jeśli chodzi o niewiarę. Zwątpić, poddać w wątpliwość: A wcale nie musi tak być, a może jest duchem...?

            „Macie coś do jedzenia?” Tu uczniowie już się przekonali. „Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia.

            „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich. Jezus pokazuje w tym fragmencie, że proces odkrywania Jego bardzo żywej obecności w naszym życiu, w tym, że musimy też cierpieć i przechodzić przez cierpienie – bo ono nie jest cierpieniem dla siebie samego – trwa. Jezus zaprasza nas na tę drogę, która pozwala odkrywać coraz bardziej, wyraźniej obecność w moim życiu – nie przypadków, zdarzeń pozbawionych sensu, sprawiających, że zarażam siebie i innych nihilizmem, ale  żywego Chrystusa.

            Z pomocą przychodzi nam jeszcze Piotr, fascynujący tą swoją świętą bezczelnością. Staje wobec ludu i mówi: Wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Piłata gloryfikuje i kanonizuje, a lud mocno punktuje. Piotrze – moglibyśmy zapytać, przypomniawszy sobie wydarzenia poprzedzające śmierć Jezusa – ty nawet nie przed Piłatem, który miał władzę użyć swoich ludzi, czego Żydzi doświadczyli, ale wyparłeś się Mistrza przed prostymi ludźmi. Zaparłeś się Go przed służącą, a teraz wychodzisz i rzucasz takimi tekstami?

            Zaparliście się świętego i sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Robi się tu trochę lżej, bo Piotr już zna swoje miejsce w szeregu. Wie, gdzie jest. Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak przełożeni wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał.

            Piotr zaprasza dziś do tego samego, co Jezus – trudno, żeby mówił coś innego –  Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone, aby nadeszły od Pana dni ochłody, aby też posłał wam zapowiedzianego Mesjasza, Jezusa.

            Pokuta i nawrócenie przynoszą ochłodę, zupełnie inną świadomość własnej grzeszności.  Pokuta i nawrócenie. I za chwilę jeszcze Piotr dodaje:  Dla was w pierwszym rzędzie wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby  – i to jest piękne – błogosławił wam w sprawie odwrócenia się każdego z was od swoich grzechów. Pokazuje nam korzyści z nawrócenia: ochłodę, błogosławieństwo Boże. Aż się chce spojrzeć na swoje grzechy, słabości i niedomagania właśnie w tym świetle, żeby uwolnić się od własnych komentarzy na swój temat, od własnego spojrzenia, które często wydaje się bardzo mocne, pobożne, ale to nie własną mocą i pobożnością przeżywamy przemianę serca i nawrócenie, tylko błogosławieństwem Bożym i otwarciem na Zmartwychwstałego, który chce nas zaskoczyć.

            I dlaczego patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? Czemu tak patrzycie na siebie, jakbyście to własną pobożnością i własną mocą mieli zmienić coś w waszym życiu? Czemu się tak traktujecie – pyta nas Piotr?

            Siostro, bracie, słuchając tego słowa, zapytajmy też samych siebie, czy chcemy ochłody w naszym życiu, czy też już mamy taką klimatyzację duchową, że nie potrzebujemy żadnej ochłody?

            Czy chcemy ochłody w zmaganiach z sobą samym, z tym, czego doświadczamy w naszym życiu? Jeśli tak, to wpatrywanie się w Zmartwychwstałego, wsłuchiwanie się w Jego przychodzenie do nas i wejście na drogę odwracania się od swoich grzechów, tę ochłodę nam zapewnia.

            Zapytajmy siebie: od których grzechów się odwracam? Jak wygląda moja droga pokuty, przynosząca ochłodę? Czy jest w moim sercu miejsce na świadomość pozwalającą odkryć siebie samego jako grzesznika, który ciągle ma gdzie czerpać z daru przebaczenia i może na to przebaczenie liczyć, a nie zmieniać życie swoją mocą i pobożnością?

            Panie Jezu, bardzo Ci dziękujemy za to, że zatrwożonym i zalęknionym oraz tym, którzy z radości jeszcze nie wierzą i są pełni zdumienia, wytrwale i cierpliwie posyłasz swojego Ducha i chcesz, abyśmy się wpatrywali w Ciebie, a przez to rozkręcali w wierze. Błogosław nam na drodze odchodzenia od grzechów.

            Pokazuj nam miejsca, w których kurczowo i strasznie męcząc się, trzymamy się swoich uprzedzeń,  fochów, grzechów, stanów, które są diabelskie, bo nas dzielą.

            Pozwól nam przyjąć tę ochłodę, która wypływa z wyznania przed Tobą słabości i przyjmowania daru błogosławieństwa, bo błogosławisz nam w sprawie odwrócenia się każdego z nas od swoich grzechów.

Ksiądz Leszek Starczewski