Dobre Słowo 15.02.2011 r.
Otępiali na znaki
Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? – To mocne słowa. Takie na otrzeźwienie, skierowane do tych, którzy obracając się w bardzo konkretnej rzeczywistości Bożych znaków, są na nie zamknięci. Jezus zwraca się z tymi słowami do uczniów, którzy w sposób bardzo konkretny mijają się z tym, co istotne.
Jak to zauważył jeden rekolekcjonista: rzeczy najistotniejsze wokół nas, najszybciej możemy utracić. Najszybciej gubimy to, co jest najbliżej nas. Tak dzieje się w przypadku uczniów. To, co jest najbliżej nich, czyli właściwa interpretacja życia, tego, co w nim najważniejsze, dokonywana przez Jezusa, jest przez nich kompletnie pomijana. Skupiają się na tym, co przy obecności Jezusa nieistotne. Rozprawiają, że nie mają chleba, zapominając o cudach, jakich Jezus dokonał przy podwójnym rozmnożeniu chlebów.
Jezus zwraca uczniom uwagę na zagubienie, zaślepienie, otępienie, które może się zdarzyć także tobie i mnie, i z pewnością się zdarza.
Jeśli dziś słyszymy to słowo, to jesteśmy bardzo konkretnie i realnie zapraszani do tego, żeby się nie łudzić, że ominie nas podobna otępiałość, ślepota i głuchota. Jest mnóstwo znaków, które Pan Bóg daje w sposób bardzo wyrazisty, a my ich nie dostrzegamy, nie słyszymy, nie potrafimy pojąć. Dlatego słowo, dziś rozbrzmiewające w Kościele, jest dla nas też punktem do bardzo głębokiej, uczciwej refleksji wokół rzeczywistości, w której się znajdujemy. Ona jest nasączona znakami od Boga. Jeśli ich nie widzę, nie dostrzegam, nie słyszę, nie pojmuję, to tym bardziej jestem zaproszony do tego, aby Jezus także do mnie przemówił, także i mną wstrząsnął jakimś mocnym doświadczeniem, wydarzeniem, przez które obudzi moje serce, oczyści oczy, otworzy uszy, uczyni mój rozum uległym wobec tajemnicy Jego obecności. Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój – śpiewamy w pieśń, przenosząc się w tajemnicę Eucharystii, czyli codziennej, cudownej obecności Boga pośród nas.
Siostro i bracie, patrząc wstecz, spróbuj odszukać takie znaki, którymi posłużył się Pan Bóg, aby zwrócić twoje serce do Niego, a których w przeszłości nie dostrzegałeś, a teraz widzisz z całą wyrazistością. Po co odwoływać się do tego? – Po to, by prosić Pana o oczyszczenie, o łaskę wielkiej uczciwości w podchodzeniu do tego, co dzieje się w twoim życiu, o bardzo konkretne nazwanie po imieniu tych postaw serca, które weszły w przekonanie, że ja nie widzę znaków od Boga i to wszystko, co mam do powiedzenia. Mnie to już nie obchodzi.
Kiedy Pan Bóg zsyłał potop na bardzo zaślepioną i zamkniętą w sobie społeczność stworzonych przez siebie ludzi, posłał też znak, którym był Noe. Jak ten znak był odbierany? Możemy sobie tylko dopowiedzieć, wyobrazić całą tę scenerię i reakcję osób, które patrząc na człowieka budującego arkę, pukają się w głowę, śmieją i wracają do swojego zaślepienia.
Te znaki dzieją się także i dziś. Kościół jest Arką Noego. Ona na wodach współczesnego świata ratuje nas od zguby. Każdy kataklizm, jaki miał miejsce w historii świata, nie wyłączając potopu, a może właśnie dziś go akcentując, każda tragedia wstrząsająca ziemią, historią ludzi, narodów i naszą osobistą, jest niczym w porównaniu z tą tragedią, przed którą Bóg ciągle nas ostrzega i od której chce nas wybawiać. Jest nią wieczne potępienie – potępienie siebie, potępienie innych – które dokona się nie na życzenie Pana Boga, ale na nasze życzenie i z własnego wyboru. Do piekła, do wiecznego potępienia, idzie się na ochotnika.
Dziękujmy dziś Panu za to, że perspektywa piekła jest ciągle przed nami odsłaniana bardzo konkretnymi znakami wzywającymi nas do nawrócenia, do szukania relacji z Jezusem, który piekło pokonał. Otworzył nam przestrzeń nieba, wiecznej szczęśliwości i systematycznie – dzień za dniem – posyłając swoje słowo ku tej wiecznej szczęśliwości, ku Niebieskiemu Domowi nas prowadzi.
Ksiądz Leszek Starczewski