Chrystus „tak” Kościół „nie”? (22.02.2011 r.)

Dobre Słowo 22.02.2011 r.

Chrystus „tak” – Kościół „nie”?

 

Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Nie wiem, jak byśmy go z siebie wypierali, to nie damy rady odseparować się od obrazu Boga, jaki nosimy w sobie. Ten obraz jest w nas głęboko zapisany i w różnych okolicznościach – szczególnie wtedy, gdy życie stawia nas wobec podstawowych pytań o jego sens, o wartość i znaczenie naszych trudów, relacji, w których jesteśmy – powraca w postaci pytań: Jaki obraz Boga noszę w sobie? Czy ten obraz naznaczony jest bardzo żywą i mocno zakorzenioną obecnością Boga w Kościele?

Kościół, który Jezus zakłada na Piotrze-Opoce, jest objawieniem woli Niebieskiego Ojca. Ojciec jest Bogiem z nami, Bogiem związanym z historią naszego życia. On, stając wobec naszych decyzji i wyborów, ciągle przez Jezusa posyła swojego Ducha, by kierować nas do tego, czego bramy piekielne nie przemogą, do pełni zbawienia. 

Dzisiaj, w Święto Katedry św. Piotra, Chrystus stawia nam przed oczami Kościół. Podpisuje się pod nim: Mój Kościół.

W pewnej klasie temat jednej z katechez brzmiał: Trzymajmy się razem, czyli kilka słów o Kościele. Zacząłem od dość popularnego stwierdzenia: Chrystus – tak, Kościół – nie. Bardzo chciałem, by uczniowie wypowiadali się na temat obrazu Kościoła, jaki w nich się zapisał. Są na tyle szczerzy (co uważam za niezwykle pomocne w prowadzeniu katechez i spotykaniu się z nimi), że w swoich spostrzeżeniach pootwierali się maksymalnie. Wywiązała się bardzo żywa rozmowa na ten temat. W przeważającej większości wypowiedzi przejawiała się wizja Kościoła utożsamianego tylko z nadużyciami, z księżmi lansującymi się, mającymi nowoczesne auta, wołającymi z ambon o pieniądze i z takimi, którzy są nieprzystępni. To były opinie najczęściej się pojawiające.

W ferworze rozmowy byli uczniowie odcinający się od takiego spojrzenia na Kościół, uważający, że jest ono krzywdzące, że to tylko jedna strona medalu. Bardzo ujęła mnie wypowiedź jednej z uczennic, która przełamując stres – a to na forum klasy, wśród nastolatków, nie jest prostą sprawą – z głębokim przejęciem powiedziała, że jej uczestnictwo w życiu Kościoła jest bardzo żywe. W jej parafii pracują księża pełniący swą posługę z oddaniem, ale od rówieśników wie, że są parafie, w których przeważa oschłość i brak propozycji działań pomagających rozwijać się w wierze. Mówiła to z bólem. Nie był to spektakl, popis, powiedzenie czegoś dla powiedzenia.

Trzymając się tezy: Chrystus – tak, Kościół – nie, odwołałem się do fragmentu Dziejów Apostolskich mówiącego o spotkaniu Jezusa z Szawłem pod Damaszkiem. Próbowałem uświadomić uczniom, że to twierdzenie jest z gruntu nieprawdziwe. Zwracając się do Szawła, Jezus pyta: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? A przecież – podkreślałem – Szaweł prześladował sektę, bo tak postrzegał chrześcijan. Jezus tak mocno utożsamia się z Kościołem, że mówi do Piotra: Mój Kościół, a do Szawła: Dlaczego Mnie prześladujesz?

Na te słowa bardzo szybko zareagowała wspomniana wcześniej uczennica mówiąc: Proszę księdza, w moim przekonaniu Chrystus nie utożsamia się z tymi, którzy w Kościele tylko zbijają kasę i sieją zgorszenie. On utożsamia się z tymi, którzy Go naśladują. Odpowiadając jej, przytoczyłem słowa Jezusa, który modląc się, oddaje na krzyżu życie za wszystkich ludzi. I do wszystkich, także tych z wypaczoną naturą, kieruje orędzie zbawienia, które może zostać przyjęte bądź odrzucone. Powołałem się także na fragment wywiadu, jakiego Benedykt XVI udzielił  Peterowi Sewaldowi, w którym odniósł się do nadużyć seksualnych w Kościele: Nie może być jednak tak, że się te sprawy zamiata pod dywan, nie chce się ich widzieć i pozwala się sprawcom nadal działać. Konieczna jest czujność Kościoła, kary dla tych, którzy zawiedli, i przede wszystkim wykluczenie możliwości ich dalszego kontaktu z dziećmi. Najważniejsza jest – jak zostało już powiedziane – miłość do ofiar, staranie, aby mogły doświadczyć dobra, aby im pomóc w przepracowaniu tego, co przeżyły.

W kontekście zarzutów o nadużycia w Kościele, również w sferze seksualnej, cytowałem też inny fragment wywiadu: Ostatnio na Malcie Wasza Świątobliwość rozmawiał z wieloma ofiarami seksualnych nadużyć. Jedna z nich, Josef Magro, powiedział po spotkaniu: „Papież płakał ze mną, chociaż nie ma żadnej jego winy w tym, co mi się przydarzyło”. Co mógł Wasza Świątobliwość powiedzieć ofiarom? Odpowiedź Papieża: Właściwie nie mogłem powiedzieć im nic szczególnego. Mogłem powiedzieć, że bardzo głęboko mnie to dotyka, że cierpię razem z nimi. I nie były to tylko słowa, lecz rzeczywiście tak czułem w serce. Mogłem powiedzieć, że Kościół uczyni wszystko, żeby to się nigdy więcej nie wydarzyło, i że chcemy im pomóc, na ile potrafimy. A w końcu, że obejmujemy je swoją modlitwą i prosimy, aby nie straciły wiary w Chrystusa jako prawdziwe Światło, aby także zachowały wiarę w żywą wspólnotę Kościoła.

Dyskusja na tym się nie skończyła. Uczniowie, jak nigdy, z ochotą przyjęli polecenie, jakie im na koniec lekcji dałem, aby napisali pracę domową: Jak postrzegam Kościół?

Z tych rozważań, prawie jak praca domowa, zabrzmi pytanie: Droga siostro i drogi bracie, jak ty postrzegasz Kościół, którego widzialną głową jest następca św. Piotra, papież Benedykt XVI? Jak ty odnajdujesz się w Kościele? Co swoim życiem, swoją postawą robisz, by ukazywać obecność Chrystusa we wspólnocie Jego wyznawców? – Obecność bardzo realną i otwartą na człowieka.

Panie, budź w nas tożsamość bycia z Tobą w Kościele. Natchnij nas mocą Ducha Świętego, abyśmy precyzyjnie, po imieniu, nazywali to, co jest grzechem, uciekali od pokusy zamiatania pod dywan i głupiego tłumaczenia ewidentnych nadużyć. Prosimy Cię także, obdarz nas mocą, która pozwoli widzieć w Kościele dobro, choćby najmniejsze. – W Kościele, który Ty założyłeś, i pod którym się podpisujesz: Mój Kościół.

Ksiądz Leszek Starczewski