Masz więcej powodów do radości
Mieliśmy w seminarium księdza profesora, który zachęcał nas do radości z pogrzebową miną, przeczącą zachęcie gdzieś z pewnością w nim obecnej i wypływającej z Bożego słowa. Ale pozory mylą. Pewnie niejeden z nas ma takie doświadczenie, że jeśli ktoś na dzień dobry ma bardzo poważną minę, wcale nie musi być strasznie zamulonym i przykrym człowiekiem.
Ja także przekonałem się o tym, kiedy niedawno głosiłem słowo Boże na odpuście w jednej z parafii pod Szczekocinami. Na sumę przyjechali księża, których w znakomitej części nie znam. Jeden z nich stał w zakrystii. Byłem już troszkę wypompowany i siedziałem naprzeciwko niego. Miał on bardzo grobową minę i patrzył na mnie badawczym wzrokiem. Ja też spojrzałem na niego i pomyślałem sobie: Nie znam człowieka. Ale uśmiechnąłem się i u niego na twarzy także pojawił się uśmiech.
Siła odwzajemniania. Nieznajomy, na pozór bardzo poważny, zamulony człowiek, ale tak naprawdę ulepiony z tej samej gliny, tej samej konstrukcji, co ja.
Czemu mówię o tej sytuacji? – Bo dziś słyszymy bardzo wyraźnie kilkakrotne wezwanie pojawiające się w Bożym słowie: Cieszcie się, radujcie się. Prorok Izajasz mówi nawet: Cieszcie się bardzo. Niech cała ziemia chwali swego Boga. Niech Jego imię opiewa pieśniami. Przyjdźcie i patrzcie na dzieła Boga.
Jest to bardzo konkretne Jezusowe wezwanie: Cieszcie się. Św. Paweł powie: Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Słyszymy wezwanie do radości. Kryje się w tym także bardzo wyraźne odniesienie do wspomnianej postawy profesora czy do postawy osób, do których może jesteśmy uprzedzeni. Jakie? – To wezwanie do radości osadzone jest w całkowitej ruinie i katastrofie rzeczywistości proroka Izajasza, który widzi gruzy Jerozolimy, słyszy, jak jej mieszkańcy płaczą, biadolą nad swoim losem. Jest to wezwanie wypowiedziane w rzeczywistości, w której nie powinno się go przyjąć, bo na plan pierwszy wysuwa się pytanie, dlaczego jest taka ruina, dlaczego znowu spotkało mnie coś przykrego, dlaczego nie rozumiem tego, co dzieje się w moim życiu?
Takie pytania mieli mieszkańcy Jerozolimy. Prorok Izajasz wchodzi w tę rzeczywistość jak wariat i mówi: Cieszcie się, radujcie się. Pan mówi: Oto skieruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów jak strumień wezbrany.
Jest to główne przesłanie wypływające z dzisiejszego słowa, skierowane do nas wszystkich, abyśmy zajęli się radością nie wtedy, kiedy pojawi się powód do radości, ale szczególnie wówczas, kiedy nie ma ku temu powodów – radością pełną, wypływającą ze zwycięstwa Jezusa, pokojem – bo to jest pełna radość – tak bardzo nam potrzebnym poczuciem bezpieczeństwa, które może dać tylko Mesjasz zapowiadany przez proroka Izajasza. Jeżeli tracimy poczucie bezpieczeństwa, nie mamy gruntu pod nogami. A pokoju i prawdziwego poczucia bezpieczeństwa nie da żaden człowiek, daje je tylko Bóg.
Izajasz mówi: Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie. Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili. Tu jest moc działania Bożego słowa, tu jest sposób na nasze smutki i radości. Jezus powie: Błogosławieni, którzy się smucą, którzy płaczą. Tu jest sposób, tylko zastosuj go w życiu – mówi nam dziś Boże słowo. Zacznij chwalić Pana wówczas, kiedy nie masz ku temu powodów.
Zacznij chwalić Pana za Jego zwycięstwo, którego dokonał, za pokój, który chce obficie wlać w twoje serce i wlewa. Wtedy zacznij Go chwalić. Nie męcz się wymyślaniem tego, jak będzie lepiej – gdyby inaczej się ułożyło, to wtedy może bym się wsłuchał w to słowo. Nie, nie, nie. Chwal i uwielbiaj Pana za Jego zwycięstwo.
Zobaczmy, że Jezus z wielką troską posyła uczniów – wyznacza siedemdziesięciu dwóch – żeby szli po dwóch i głosili, że bliskie jest królestwo Boże. Ono znajduje się w zasięgu ręki. Nie musicie się starać, nie musicie niczego wymyślać. Zbawienie jest na wyciągnięcie serca, wołaj tylko: Jezus jest Panem. Uwielbiaj Go. To działa.
Kiedy Jezus wysyła uczniów i kiedy ci otrzymują ogromną moc, przychodzą wstrząśnięci, bo widzą, co się dzieje. A co się dzieje? – Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają. Wówczas Jezus mówi im o swojej wizji: Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica.
Oni tego nie widzieli, oni dostrzegli tylko efekt, a nie to, co widział Jezus – szatana spadającego jak błyskawica.
Co widział Jezus? – Widział węże i skorpiony, które uciekają. Widział wilki, które odchodzą. Jezus to widzi nawet wówczas, gdy nie dostrzega tego człowiek. Gdy człowiek ma wzrok utkwiony zupełnie gdzie indziej, Jezus mówi: Spójrz tu i z tego się ciesz, że jesteś wyposażony w całą moc: Dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach. Nie omijania smutków, bólów, cierpień, ale stąpania po nich. Jesteście jak owce między wilkami. Nie zmieniajcie tej rzeczywistości. Ja was nie chcę zabrać ze świata, ale zachować od złego, dać wam dystans do złego i moc do tego, żeby żyć pośród ataków, żebyście mogli doświadczać, jak spada pokonany zły duch, szatan, wasz przeciwnik. Cała potęga przeciwnika, choć wydaje się tak miażdżąca, nie ma tej mocy, którą my mamy, jako wyznawcy Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Kiedy uczniowie się cieszą, Jezus mówi: Nie cieszcie się z mocy stąpania po wężach, ale cieszcie się z waszej przyszłości, bo zagwarantowałem wam świetne mieszkania – wille, domy. Z tego się cieszcie. Choćby wasza teraźniejszość polegała na tym, co psalmista określa: idziecie i płaczecie niosąc ziarno na zasiew, ale powrócicie z radością niosąc swoje snopy – cieszcie się już dziś tym, że Jezus zmartwychwstały wkroczył w wasze życie, że jest obecny.
Do tego wzywa nas dziś Boże słowo. Jednocześnie sam Jezus prosi, żebyśmy spojrzeli na to, co dzieje się w naszym życiu i w nas Jego oczami. Nasze załzawione oczy mają ograniczony zasięg. Jego oczy, które budzą się w nas i mogą się obudzić, ilekroć z wiarą przyjmujemy słowo czy prosimy o Ducha Świętego, napełnią się zupełnie innym spojrzeniem. Św. Paweł już tak jest przeniknięty tym spojrzeniem, że mówi: Ja właściwie dla świata nie istnieję. Dla świata stałem się umarły, ukrzyżowany. Nie chcę patrzeć na to, co dzieje się w moim życiu oczami świata, bo jeślibym tak spojrzał, nie miałyby sensu powroty, a na swoje słabości musiałbym patrzeć jak na przegraną. Ale ja chcę się chlubić i nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, z mojej bezradności, ze słabości. I cieszę się, że Jezus także był bezradny, też został ukrzyżowany. Ja także chcę być ukrzyżowany.
Dalej św. Paweł mówi: Przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa. Jakie są to ślady? – Niektórzy mówią, że stygmaty. Niekoniecznie. Mogły być to ślady po kamieniach, bo przecież był kamienowany, po biczowaniu. Jest to pobity człowiek. Nas może nie biją, nie kamienują w sposób fizyczny, ale duchowo jesteśmy pobici. Mamy nosić w sobie ślady przynależności do Chrystusa, znaki walki i zmagania. Jesteśmy wówczas blisko Niego i wtedy ważne jest, aby Go uwielbiać, cieszyć się: Jezu, jak ja się cieszę. Ojcze, daj mi Ducha, abym przyjął każde upokorzenie i przeciwności, które przychodzą na mnie.
Jasne jest, że kiedy zaczynamy w takich chwilach mówić: Chwalę Cię, Jezu, za Twoje zwycięstwo, to wydaje się, że jest to oderwane od problemu, który przeżywam. Jasne, że kiedy zaczynam mówić: Cieszę się, że zwyciężyłeś i widzisz zwycięstwo we mnie, że moje imię jest zapisane w Twoim Sercu, wydaje się, że to nie rozwiązuje moich problemów, że w ogóle odbiega od tematu, że ja mam inne problemy, a tu słowo Boże mówi mi, żebym zajął się radością z tego, że Jezus zmartwychwstał. Kiedy się to mówi, wydaje się bez sensu. Mało tego, kiedy się to mówi, mówi się z zaciśniętymi zębami, często płacząc, a bywa, że i od tego nas odrzuca. Ale wówczas jesteśmy oczyszczani, o czym często informują nas łzy. Jesteśmy oczyszczani z ataków, z kłamstwa, że nie nadajemy się do niczego. Wtedy przebijamy się przez wszystko, co budzi się w nas w tym momencie, całą potęgę przeciwnika, przychodzące w myślach węże i skorpiony, wszystkie wilki, które chcą nas zastraszyć. Nie czujemy tego, płaczemy, ale jesteśmy oczyszczani. Wtedy głupstwo głoszenia słowa Bożego objawia swoją potęgę, moc i siłę.
Pan zaprasza nas: Stosujcie to w życiu. Nie tylko słuchajcie, ale i stosujcie. Mówcie o tym wprost. Wtedy zaczyna działać.
Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że zapraszasz nas dziś do stosowania Twojego słowa w życiu, do radości, nawet pośród łez, a może przede wszystkim pośród łez – do modlitwy łzami, modlitwy oczyszczającej, modlitwy bólem, modlitwy ludzką radością, tym wszystkim, co przeżywamy. Wzywasz nas do tego, abyśmy zasmakowali, jak potężną dałeś nam moc w swoim słowie, które jest głupstwem dla świata, nic dla niego nie znaczy, sprzeciwia się naszemu osądowi rzeczywistości. My byśmy bardzo chcieli, Panie Jezu, zająć się zrozumieniem tego, co się dzieje, wytłumaczeniem, wykalkulowaniem, jakimś zabezpieczeniem na swój sposób, a Ty mówisz: Posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Niech jedynym waszym zabezpieczeniem będzie ufność, że czuwam nad wszystkim, że pokonałem śmierć i zło, że zwyciężyłem twój grzech, którego jeszcze nie popełniłeś, a popełnisz, którego jeszcze nie wyznałeś.
Stąd jest siła do powrotów i do radości. Taki pokój – będący bezpieczeństwem – chce wlewać i wlewa w nas Pan w swoim Świętym Duchu.
Ksiądz Leszek Starczewski