Dobre Słowo 23.08.2010 r.
Gniew i ból
Śpiewamy dziś w psalmie: Pośród narodów głoście chwałę Pana z podkreśleniem wersetu: Każdego dnia głoście Jego zbawienie, w kontekście wczorajszej Ewangelii i nieustannych przynagleń rozbrzmiewających w tych dniach do tego, żeby nie tylko słuchać słowa Bożego i rozważać je, ale je głosić, świadczyć o nim, pokazywać jego moc i cuda, których dokonuje.
Jezus w takiej roli występuje w swojej misji. Każdego dnia głosi zbawienie i chwałę Ojca, czyli Jego obecność, bo chwała w Piśmie Świętym to przede wszystkim obecność Pana pośród konkretów życia. To Jego głoszenie przybiera różne formy. Jezus, pełen miłości, dostosowuje formę głoszenia do sytuacji ludzi – swoich słuchaczy. Bo On z pewnością kocha, za wszystkich odda życie, więc formę, w jakiej kieruje słowo, dostosowuje do położenia słuchaczy.
Komentatorzy zauważają, że słowa wypowiedziane dziś przez Jezusa w Ewangelii św. Mateusza, to jedne z najbardziej radykalnych i tragicznych słów w Jego ustach. Pojawiające się tutaj słowo biada jest przeciwieństwem błogosławieństwa. Trudno je inaczej przetłumaczyć. W języku greckim zawiera z jednej strony olbrzymi gniew, posiadający taką siłę, jak wyładowania atmosferyczne, a z drugiej strony smutek złamanego serca kogoś, kto staje wobec radykalnego oporu z drugiej strony, przeświadczenia, że to, co robię, jest słuszne i nikt mnie nie będzie poprawiał. Na potwierdzenie tego przywołuje największe autorytety: świątynię, ołtarz, przybytek, samego Boga, niebo i ziemię. I nikt mnie nie będzie poprawiał. To inni mają się poprawiać. Właśnie w takiej postawie trwają uczeni w Piśmie – bibliści – i faryzeusze, czyli ci, którzy zajmują się całością wykładni liturgicznej kultu w Izraelu.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Czy może być jeszcze bardziej ostre słowo? Zamykacie królestwo niebieskie – przecież wy jesteście od tego, żeby otwierać królestwo niebieskie. To tak, jakby małżonkom powiedzieć, że jedyne, co ich trzyma, to nienawiść, która tak ich nakręca, że stają się dla siebie konkurencją. Funkcjonują zupełnie odwrotnie, niż powinni.
Ból Jezusa spotęgowany jest właśnie tym oporem, przeświadczeniem, że taki ktoś jak faryzeusz, czy uczony w Piśmie, absolutnie jest przekonany, że robi dobrze. Przez to też słowo próbuje do nas dotrzeć i obudzić świadomość bojaźni i drżenia w zabieganiu o zbawienie, ponieważ zło potrafi bardzo sprytnie wkraść się w nas z taką mocą i siłą, z jaką wkradnie się w uczonych w Piśmie i faryzeuszy, że będziemy żyć w przeświadczeniu, że wszystko jest dobrze i nie trzeba nic zmieniać, a jeżeli już, to tylko jakieś kosmetyczne sprawy.
Śpi w nas gdzieś uczony w Piśmie i faryzeusz, tak jak śpi w nas Judasz. I on się może obudzić. Św. Paweł nazwie go starym człowiekiem, a Eldredge w książce „Dzikie serca”, komentując słowa św. Pawła, mówi, że to jest egoistyczny wieprz, jeśli chodzi o mężczyzn. Dla rodzaju żeńskiego odpowiednie będzie sformułowanie proroka Amosa: krowa Baszanu.
Śpi w nas egoistyczny wieprz albo krowa Baszanu. Jezus mówi te ostre słowa, aby budzić w nas czuwanie, bo bardzo sprytnie i sympatycznie, w białych rękawiczkach, zło może w pewnym momencie nas zrujnować.
W słowach Jezusa pojawia się też sformułowanie głupi i ślepi. Na czym polegał błąd, na który Jezus dziś zwraca uwagę? – Na świetnym omijaniu odpowiedzialności. Faryzeusze i uczeni w Piśmie potrafili tak przekręcić swoje przekonania, że pod pozorem jakiejś przysięgi forsowali zupełnie inne treści, niż ona zawierała. Zwróćmy uwagę, że nieprzypadkowo mówią: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Tak, tutaj trzeba dbać o złoto przybytku. Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Uciekają od odpowiedzialności, pasą samych siebie. Chodzi im tylko i wyłącznie o siebie, o nic więcej.
Kiedy słuchamy tych słów, jesteśmy zaproszeni do refleksji. Do tego, żeby nieustannie towarzyszyła nam świadomość istnienia w nas starego człowieka w świetnej kondycji, faryzeusza i uczonego w Piśmie, o którym dziś mówi Jezus z wielkim bólem, gniewem i złamanym sercem. Po co? Po to, żeby zwyciężał w nas nowy człowiek. Bo w nas jest też uśpiona Matka Teresa z Kalkuty i Jan Paweł II, i inne wielkie postacie, które naśladowały obraz Boga, czyli jest w nas podobieństwo do samego Jezusa. Chodzi o to, żebyśmy czuwali i nie dali się wkręcić w przebiegłość, która towarzyszyła uczonym w Piśmie i faryzeuszom.
Jutro obchodzimy wspomnienie św. Bartłomieja i nie ma w Liturgii Słowa dalszej części tych bardzo mocnych słów biada. Na jedno jeszcze chciałem zwrócić uwagę sobie i tym, którzy będą rozważać to słowo. Jezus powie za chwilkę: Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda. W ten sposób oddaje istotę wszystkich biada, skierowanych pod adresem uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy także są uśpieni w nas. Faryzeusze każdego owada i wielbłąda, który owadem przecież nie jest, uważali za zwierzę nieczyste. I co robili? Potrafili przecedzać wino przez specjalne sitko, żeby czasem jakaś nieczystość nie trafiła do ich ust, a połykali wielbłąda – w sposób bardzo oczywisty wchodzili w tragedie porównywalne do wielbłąda, o wiele większe niż jakiś komar.
Jak to przełożyć na konkrety naszego życia? To tak, jakby ktoś miał nieustanne wyrzuty sumienia, że modlił się na różańcu i to mu nie wychodziło, bo miał mnóstwo rozproszeń, czy opuścił jedną dziesiątkę, a kompletnie nie przejmował się tym, że zaniedbywał obowiązki rodzica w domu, czy nie odzywał się do kogoś z bliskich w sposób świadomy i wyrafinowany i wcale go to nie boli. Biadałby nad tym, że nie skasował biletu w autobusie, natomiast zupełnie nie zwracał uwagi na to, że potwornie zranił drugiego człowieka i pogardził jego godnością. Faryzeusze byli skrupulatni w wypełnianiu przepisów, a pomijali to, co najistotniejsze.
Panie, dziękujemy Ci za Twój gniew i za Twój ból. Dziękujemy Ci za Twoje biada, za Twoje głupi i ślepi. Dziękujemy, że to wszystko służy naszemu zbawieniu, które głosisz każdego dnia, i odkrywaniu chwały obecności Boga pośród nas.
Budź w nas świadomość tego, co najważniejsze, czyli naszego zbawienia.
Obdarz nas łaską drżenia i bojaźni w zabieganiu o to, co najważniejsze, i uzdalniaj nas mocą Ducha Świętego do tego, aby w walce, która jest potrzebna aż do końca, nieustannie zwyciężał w nas nowy człowiek.
Ksiądz Leszek Starczewski