Bo nigdy nie jestem sam (7 XII 2009)

Bo nigdy nie jestem sam

Panie, widząc różne problemy dotykające naszego życia, które Ci stwarzamy, patrzysz na nas w duchu miłości i w jej kluczu zbliżasz się do naszych serc. Dotknij nas mocą Twojego Świętego Ducha, abyśmy chłonęli miłość i potrafili przeciskać się przez ciasną bramę różnych przeszkód, zniechęceń, problemów – prosto w działanie Twojej miłości.

Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: "Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta"; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, aby was zbawić. Takim słowem prorok Izajasz zwraca się do ludu, który osłabł w drodze, a jedyne, co ma, to pocieszenia i słowa kierowane od Boga. Niebywała jest znajomość ludzkiej kondycji, jaką ma Bóg. On wie, iż takich słów potrzebujemy. Takie słowa są niezbędne do tego, abyśmy trwali przy Jego obecności, i takich słów nam nie skąpi, lecz je posyła.

Odwagi! Nie bójcie się! Czego się nie bać? Do czego podejmować na nowo odwagę? Do wiary. – Odwagi, nie bójcie się iść dalej.

Choć słyszeliśmy to tysiąc razy, zdążyliśmy dwa tysiące razy się do tego zniechęcić. Chociaż widzieliśmy, jak kruche bywa inwestowanie w nadzieję, Bóg posyła swoje słowo, aby tę kruchość dalej podtrzymywać, aby naczynie było gliniane, nasze życie było gliniane, my abyśmy byli gliniani, aby z Niego była owa przeogromna moc, a nie z nas, bo to moc Boga, a nie moc zniechęceń nas zmienia.

Pan odnosi nas do perspektywy Jego miłości. Chce, abyśmy w tę miłość nieustannie wierzyli, abyśmy podejmowali batalię o wiarę w miłość. Bóg mnie chce. Bóg pragnie do mnie mówić, chce się mną zająć przy całej złożoności różnych życiowych sytuacji. Przy przeróżnych doświadczeniach, jakie przeżywamy, Bóg ciągle nie traci chęci, nie traci ufności i przekonania do nas. Wiara w taką postawę Boga względem człowieka, Jego niebywałą znajomość naszej kondycji, której ciągle doświadczamy, bywa poddawana różnym próbom. Są momenty, kiedy potrafimy z tej wiary czerpać pełnymi garściami, całym sercem rozdzielać ją innym, ale są także sytuacje, kiedy korzystamy z wiary innych, ktoś inny nas w wierze utrzymuje, ktoś inny nas w wierze do Boga przynosi.

Dziś w Ewangelii Łukasz pokazuje taką właśnie sytuację. Jezus jest Tym, który dysponuje mocą, posyłając słowo. Jego słowo zbawia. Przyniesiony przez ludzi sparaliżowany człowiek jest obrazem różnych naszych paraliżów, których mamy bez liku. Możemy ich mieć już dość – dotyczy to przede wszystkim tego paraliżu, jaki może spotkać nas i spotyka w wierze, kiedy czujemy się sparaliżowani, zdani na czyjąś pomoc. Świadomość tego, że ktoś nas przynosi do Jezusa, ktoś o nas myśli modlitewnie, może nawet nie zdając sobie z tego w pełni sprawy, posyła kolejną Zdrowaś Maryjo, czy kolejne Dla Jego bolesnej męki, przynosi nas do Boga.

Ta świadomość chce dzisiaj obudzić się w nas przez słowo, które Bóg posyła. Ona naprawdę chce się w nas obudzić. Potrzebujemy oparcia. Jezus tegoż oparcia udziela także przez osoby kompletnie nam nieznane, które w tej chwili gdzieś modlą się za nas – czy to w Kościele pielgrzymującym tutaj, na ziemi, czy też w Kościele chwalebnym, w modlitwach, które nieustannie rozbrzmiewają przed tronem Boga. Sam fakt tego, że mogę na kogoś liczyć, nawet jak naokoło nikogo nie widzę, jest bezsprzeczny i w tym obrazie przyniesienia sparaliżowanego człowieka puka do naszych serc. Ten, kto wierzy, kto wyznaje wiarę, nigdy nie jest sam. Ten, kto ma trudności w wierze, a znajduje się we wspólnocie osób modlących się, także nie jest sam, zostaje przyniesiony, jest niejako kładziony za swoim paraliżem na łożu, na tym, co go rozłożyło w życiu, w sam środek przed Jezusa, w samo centrum.

Dziękujmy Panu za dar słowa, które chce o naszej wierze mówić również i w tych bardzo trudnych, paraliżujących ją momentach. Panie, dziękujemy Ci, że możemy liczyć na wsparcie nawet wówczas, kiedy wydaje się, że pozostawieni jesteśmy sami sobie, że nas dotknął i sparaliżował ogrom doświadczeń, chorób, zmartwień uniemożliwiających nam poruszanie się. Dziękujemy Ci, Panie, że nawet wówczas, gdy wydaje nam się, czy też jesteśmy przekonani, że już z nas nic nie będzie w wierze, że już wystarczająco próbowaliśmy, a w tej chwili został jedynie paraliż, są osoby i są sposoby, żeby w sam środek, przed Ciebie, być przyprowadzonym, przyniesionym.

Bądź błogosławiony, Jezu, w tym słowie, bądź błogosławiony w osobach, które słowem zanoszą nas do Ciebie. Bądź uwielbiony we wszystkich spojrzeniach, dotykach, w każdym geście, który objawił nam Ciebie, który pochylił się nad naszym paraliżem i z tym paraliżem, czyniącym nas bezwładnymi, zaniósł nas przed Ciebie, w sam środek.

Jezu, umocnij naszą wiarę w to, że każda okoliczność, sytuacja i doświadczenie stają się miejscem, w którym chcesz objawiać swoją miłość do nas. Oczyść nasze spojrzenia, dotknij serc i paraliżów, które nas ubezwłasnowolniają, abyśmy mogli chwalić Ciebie i cieszyć się Twoją obecnością. Pomóż tym spośród nas, których gnębi jakiś grzech, nałóg, odbierający im chęć chodzenia za Tobą. Pomóż uwierzyć, że i tak jesteśmy pod Twoim czujnym okiem, i tak Bóg ma sposoby i osoby, przez które nas prowadzi i do siebie przywiedzie.

Panie, dziękujemy Ci za dar Twojego słowa.

Ksiądz Leszek Starczewski.