"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Czwartku XXVII t.z."II" (12.10.2006)

Posłuch wierze

Ga 3,1-5; Łk 1; Łk 11,5-13 

Mocne słowa kreśli święty Paweł w Liście do Galatów: O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?

Rozwijająca się wspólnota, ubogacona charyzmatami, których Duch Święty mnóstwo uwolnił w jej szeregach, zostaje zaatakowana, zainfekowana przez fałsz, który się wdał w interpretację Ewangelii. Fałsz ten jest na tyle silny, że Paweł postanawia użyć mocnych słów i argumentów, bo zostaje zagrożone zbawienie tejże wspólnoty.

Przed oczami i sercami Galatów Paweł nakreślił obraz prawdziwej Ewangelii Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, który za cenę oddania życia daje życie swoim wyznawcom, idącym Jego śladami. Ta cena sprawia, że człowiek, który uwierzy, że jego życie ma w oczach Bożych ogromną wartość, osiąga zbawienie. Uczynki wypływające z wiary ku temu zbawieniu prowadzą.

Tymczasem Galaci dają się zmanierować, zmanipulować przez osoby przekręcające prawdę Ewangelii, które odrywają wspólnotę od tego, co jest istotą czy trzonem jej życia, a mianowicie od wiary, a skupiają na bezdusznym i niezwykle skrupulatnym przestrzeganiu przepisów Prawa.

Paweł próbuje się dowiedzieć, jak się te sprawy mają. Chce niejako sprowokować myślenie Galatów, którzy przecież doświadczyli ogromnych łask zrodzenia w Duchu Świętym, bliskości uwielbionego Pana.

Tego jednego chciałbym się od was dowiedzieć, czy Ducha otrzymaliście na skutek wypełnienia Prawa za pomocą uczynków czy też stąd, że daliście posłuch wierze? Czyż jesteście aż tak nierozumni, że zacząwszy duchem, chcecie teraz kończyć ciałem? Czyż tak wielkich rzeczy dokonaliście na próżno? A byłoby to rzeczywiście na próżno.

Odwołując się do doświadczeń zrodzenia w Duchu i ogromnej mocy charyzmatów, które tenże Duch uwalniał we wspólnocie, apostoł próbuje wstrząsnąć myśleniem i zachowaniem swoich duchowych synów i córek.

Czy Ten, który udziela wam Ducha i działa cuda wśród was, czyni to dlatego, że wypełniacie Prawo za pomocą uczynków, czy też dlatego, że dajecie posłuch wierze?

Paweł stawia pytania, aby wywołać jakąś głębszą refleksję wśród zagrożonej wspólnoty. Te pytania, to Słowo, kieruje dziś również i do nas. Wierność różnego rodzaju zobowiązaniom, wyrzeczeniom czy postanowieniom, z pewnością jest ważna, ale nabiera właściwego znaczenia i mocy, jeśli wypływa z wiary. Jeżeli ja wiem i wierzę, że czynię to dla Kogoś, kto dla mnie poświęcił swoje życie, kto uznał, że moje życie jest bardziej wartościowe niż Jego, czyli dla Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, wówczas rzeczywiście wypełnianie poszczególnych czynności nabiera właściwego sensu. Samo trzymanie się pewnych obowiązków wcześniej czy później stanie się bezdusznym, machinalnym i bezmyślnym spełnianiem czynności, niewiele wnoszących do życia.

Wiara. Posłuch wierze. Wiem, komu zawierzyłem i wierzę w Tego, który dla mnie i dla mojego zbawienia oddał swoje życie. To bardzo istotny element naszej codzienności. Gdy odcinamy się od źródeł, od wiary, wówczas życie staje się coraz bardziej szare i ciemne. Wiara – przypomnijmy po raz kolejny – jak naucza Benedykt XVI, jest jedynym światłem w tym życiu. To właśnie z wiary żyje sprawiedliwy – co też w innym miejscu przypomni święty Paweł – i z wiary czerpiemy siłę do tego, by podążać ku Domowi Ojca. Ty się śmiejesz, a ja w to wierzę. Moja wiara to wszystko, co mam – śpiewał kiedyś jeden z polskich zespołów.

Wielbimy Boga, bo swój lud wyzwolił. Psalmista wzywa nas do tego, aby odkryć zbawczą interwencję Boga, który wyzwala nas z jakiejś bezdusznej, bezmyślnej paplaniny, bezsensownej, machinalnej siatki zachowań, a daje nam wolność i wyrywa nas z mocy nieprzyjaciół.

Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, bo lud swój nawiedził i wyzwolił. I wzbudził dla nas moc zbawczą w domu swojego sługi Dawida. Jak zapowiedział od dawna przez usta swych świętych proroków. Że nas wybawi od naszych nieprzyjaciół i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą. Zachariasz w tym kantyku, w tej pieśni, wychwala zbawczy zamysł Boga i Jego wejście w ludzką codzienność. Zachęca również nas do tego, abyśmy podjęli po raz kolejny uwielbienie Pana. Nawet gdy nagle odkryjemy, że nasza codzienność staje się szara czy też wchodzi w jakieś mroki, ciemności, doliny, doły, to nie ma nic skuteczniejszego na przetrzymanie, przejście przez tę ciemną dolinę, niż wychwalanie Boga, który ciągle o nas zabiega i dla którego nasze życie jest na tyle cenne, że daje światu swojego Syna.

Z miłości ku nam Jego wejście w naszą codzienność dokonuje się non stop. Każdy wschód słońca Jego zapowiada, każda Eucharystia, która jest szczytem i źródłem, każda spowiedź, każda modlitwa, wiążąca niebo z ziemią, pozwala doświadczać bliskości Boga, nawet gdyby okazało się, że przeżywamy duchową pustynię czy też zmierzamy do Domu Ojca, brnąc w piachu pustyni. Dać posłuch wierze. Na nowo pozwolić Bogu przemówić nam do serca...

Chrystus zdaje sobie sprawę z tego, że Jego Słowa wywołują wstrząs, jeśli mówi, że do Boga można zwracać się Ojcze – i to zwracać się z całą odwagą. Z pewnością wywołuje to swego rodzaju wstrząs, bo Pan Bóg jest tak bliski? Ale Chrystus wie, że Jego Słowa wywołują także zachwyt – bo również w ten sposób tłum reaguje na Jego Słowa. Ludzie słuchają Go, bo mówi nie jak uczeni w Piśmie, ale jak Ten, który ma władzę. Zdaje sobie sprawę, że na tym zachwycie nie można poprzestać. Potrzebne jest nieustanne przypominanie i rozbudzanie wiary poprzez głoszenie Słowa i wzywanie do wytrwałości.

Dzisiaj Chrystus nie ustaje w przedstawianiu Boga bliskiego i przychylnego człowiekowi. Posługując się przykładami z życia, ukazuje nam Ojca ogromnie zatroskanego o prowadzenie swoich dzieci do Niebieskiego Domu i okazującego nam pomoc.

Ktoś z was – mówi Chrystus – mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: "Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać". Lecz tamten odpowie z wewnątrz: "Nie naprzykrzaj mi się. Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie". Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu otworzą.

Przynaglenie Chrystusa zawarte w tych Słowach jest bardzo mocne. Jemu przede wszystkim zależy na tym, abyśmy mieli wiarę i świadomość tego, że zwracamy się do Kogoś, komu jeszcze bardziej zależy na naszym dobru, niż nam – kiedy mamy przebłyski tego dobra. Każdemu – nawet człowiekowi najbardziej zamkniętemu w sobie – zdarzają się odruchy dobra. Jeżeli więc nawet najbardziej zamknięty człowiek miewa tego typu odruchy – jak mówi Chrystus: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy go proszą – o ileż bardziej stać na taki odruch Serca Niebieskiego Ojca! O ileż bardziej – skoro patrzymy na ukrzyżowanego i uwielbionego Chrystusa – możemy oczekiwać, że Bogu naprawdę na nas zależy. Że Bóg tak dalece przybliżył się do człowieka, że zrobi wszystko, dokładnie wszystko, aby zachwycić go swoją miłością, przemieniać go wytrwale, dzień za dniem, wyprowadzać z szarzyzny do światła, z ciemności, mroku, do jasności, aby go doprowadzić do swojego Domu.

Naprzykrzać się, być natrętnym w posłuszeństwie wiary. Być natrętnym w swojej wierze. Naprzykrzać się sobie samemu w wierze. To znaczy, robić wszystko, dokładnie wszystko, aby wierzyć mimo wszystko, mimo tego, co się udaje, co nazywa się chwilą doświadczeń, takiej odczuwalnej bliskości Pana Boga i tego, co wydaje się kompletnym fiaskiem. Dać posłuch wierze...

Proście, a będzie wam dane. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Absurdalne zestawienia. Wydają się wręcz nieprawdopodobne do zastosowania w rzeczywistości, ale Chrystus specjalnie, jeszcze mocniej chce podkreślić absurdalność takich zachowań między ludźmi bliskimi sobie, żeby pokazać, jak dalece człowiek może ulec sfałszowanemu obrazowi Boga. Jeżeli ludzi stać na odruchy dobra, o ileż bardziej na te odruchy, na nieustanne posyłanie dobra, stać samego Niebieskiego Ojca.

Nawet, gdyby się okazało, że ziemskie relacje ojca do dziecka uległy jakiemuś potwornemu wypaczeniu, nie zapomnijmy o innych Słowach natchnionych Duchem Pana: Choćby zapomnieli o tobie ojciec twój i matka, Ja nie zapomnę o tobie. Pan Bóg podpisuje się pod tymi Słowami. Wziął za nie odpowiedzialność. Dajmy posłuch wierze.

Panie, przymnóż nam wiary. Przymnóż nam wiary w tym, co przeżywamy właśnie w tej chwili, kiedy do nas mówisz i w chwili, kiedy będzie wydawało się nam, że kompletnie się do nas nie odzywasz.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski