Bolesny szacunek dla wolności
Ga 4,22-24.26-27.31 - 5,1; Ps 113; Łk 11,29-32
Chrystus ciągle znajduje się w ogniu pytań. Staje wobec rzeczywistości naznaczonej opornym i bardzo wybrednym gronem słuchaczy. Wśród tłumu znajdują się ludzie jednoznacznie nastawieni do Jego nauczania. Są zainteresowani znakiem, który miałby potwierdzić – według ich oczekiwań – prawdziwość, autentyczność posłannictwa Jezusa. On wie, co się kryje w ludzkich sercach, dlatego nazywa po imieniu te oczekiwania i żądania, i jednocześnie zdecydowanie komentuje i tłumaczy błędy takiego myślenia.
Jezus zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza».
Rozpoznanie ludzkiego serca jest zarezerwowane dla Chrystusa. Nikt – jak mówił Jan Paweł II w swojej pierwszej encyklice Odkupiciel człowieka – nie jest w stanie zrozumieć człowieka, poza Chrystusem. Nie da się zrozumieć człowieka bez Chrystusa.
Chrystus, doskonale dostrzegający ludzkie dramaty i nadzieje, ciągle w dziejach świata towarzyszy człowiekowi swoim nauczaniem. Towarzyszenie to jest zawsze pełne mądrości i mocy Świętego Ducha. Jezus ucieka przed podlizywaniem się czy głoszeniem swojego Słowa pod publikę, a jednocześnie daleki jest od sytuacji, w których mówiłby niekonkretnie i niewyraziście. Nazywa rzeczy po imieniu.
To plemię jest plemieniem przewrotnym. Chodzi o postawę serca, które ciągle nie wie, czego chce, które – cokolwiek by się nie pojawiało w nauczaniu Chrystusa, w Jego zachowaniu czy w dokonanych cudach – jeszcze chce czegoś więcej: żąda znaku. Tymczasem postawa słuchacza Chrystusa powinna być nacechowana rozważaniem głoszonych nauk i posłuszeństwem przez wiarę. Każda inna postawa – postawa roszczeniowa – zamiast uległości przedstawia Bogu żądania, stawia warunki.
Chrystus ukazuje całym Sobą, całym swoim posłannictwem, działanie Ojca i jednocześnie zadecydowanie odcina się od krnąbrności i przewrotności, nazywając ją po imieniu i jednoznacznie mówiąc o tym, że stanie się ona przyczyną samopotępienia. Nie zapomnijmy, że to właśnie człowiek sam może się potępić. Bóg nigdy go nie potępia. Bóg z bólem uszanuje każdy ludzki wybór, uszanuje ludzką wolność.
Jak zauważa jeden z komentatorów Ewangelii świętego Łukasza – ojciec Faustin – Bóg w swoim Synu jednoznacznie pokazał, że nawet wybierze śmierć z miłości, oddanie życia z miłości w Jezusie Chrystusie, niż miałby złamać, pogwałcić ludzką wolność. Uszanuje ją.
Chrystus jednak przez bardzo wstrząsające obrazy, nakreślone przed gronem swoich słuchaczy, nawołuje do refleksji, do zastanowienia, do zwrócenia się w posłuszeństwie wiary ku Niemu, ku Jego Słowu. To pokolenie przewrotne, które stawia żądania, ciągle szuka, nie chcąc znaleźć.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. Nawet królowa Saba, o której piszą Księgi Królewskie, przybywa z Południa, bo w mądrości Salomona widzi niezwykłą mądrość, która może mieć swoje źródło jedynie w Bogu. Ona to dostrzega, a ludzie plemienia czy pokolenia, w którym fizycznie zjawił się Chrystus, nie potrafią rozpoznać mądrości, jaką Ojciec objawia właśnie w Nim.
Nie jesteśmy pokoleniem kalekim czy ułomnym pod względem obecności Pana. Właśnie w naszym pokoleniu tenże Pan jest obecny w całej rozciągłości – takiej eschatologicznej, czyli ostatecznej, w mocy swojego Ducha. W Duchu i prawdzie, na każdym miejscu, możemy Go spotkać. Przez wiele sytuacji do nas przychodzi, a szczególnie podkreśla swoją obecność w prostocie znaków sakramentalnych. Tu jest coś więcej niż tylko biały chleb i wino. Tu jest coś więcej niż tylko zwykłe tłumaczenie jakichś słów. Tu jest głębia, która przyzywa głębię hukiem wodospadów – jak mówi psalmista, czyli tu jest mądrość, przyzywająca w nas głęboką refleksję przez różne wydarzenia.
Jak Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Jonasz był znakiem służącym nawróceniu i refleksji. Tak też Syn Człowieczy będzie dla tego plemienia znakiem. W Chrystusie mamy najwyższy, najmocniejszy znak, jaki mogliśmy dostać.
W wielu sytuacjach, w których się znaleźliśmy, niejednokrotnie mogło się ze rządzenia Bożego tak zdarzyć, że nawet fizycznie, emocjonalnie odczuwaliśmy obecność Pana. Są to z pewnością bardzo ważne momenty życia, znaki budzące w nas wiarę. Na nich nie wolno nam się zatrzymać. Nawet gdyby w tej chwili przeżycia naszego serca wiązały się z jakąś suszą znaków, to nie znaczy, że Pan jest nieobecny. Zaprasza nas do posłuszeństwa wiary nawet przez pustynię różnych okoliczności. Naród izraelski wędrował przez pustynię czterdzieści lat. Pan zachęca nas do tego, by pozostać Mu wiernym, bo tu jest coś więcej niż pustynia. Tu jest coś więcej niż sytuacje, których celem jest przygnębienie nas.
Znak krzyża – niezwykle przygnębiający – staje się znakiem zwycięstwa w momencie, kiedy Chrystus bierze go na Siebie i na nim oddaje życie. Sytuacje przygnębiające, przeżywane w zjednoczeniu z Chrystusem, są dla nas znakiem zwycięstwa nie według ludzkich kategorii, nawet nie według ludzkich wzruszeń czy jakiegoś wewnętrznego usatysfakcjonowania, ale według mądrości Chrystusowej – mądrości Chrystusowego krzyża.
Drogie siostry i drodzy bracia, nasz Pan ma niezwykły szacunek do naszej wolności. Nigdy się nie narzuci. Przypomnijmy: nawet oddaje swoje życie, byle się nie narzucić człowiekowi. Uszanuje każdy wybór – nawet boleśnie uszanuje wybór, jakim będzie wieczne odrzucenie. Ale ku wolności nas wyswobadza. Ku wolności chce nas prowadzić, kiedy przypomina nam w sposób zdecydowany i mocny, że nasze serce jest przewrotne, że samo nie wie, czego chce. On ku wolności nas chce wyswobodzić.
Paweł, który ma niemałe zmartwienia z Galatami, dzisiaj pragnie przypomnieć tę prawdę swojej umiłowanej wspólnocie, używając kolejnych argumentów. Nie bezduszność podejmowanych przepisów, czynności czy postanowień, ale otwartość na wiarę w Jezusa Chrystusa jest właściwą postawą wobec Boga. Nie tyle poszukiwanie nowych sensacji, wrażeń, błyskotek, nie tyle skrupulatyzm w przestrzeganiu przepisów Prawa, ile Duch wolności, ku której wyswobodził nas Chrystus. Zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
Warto siebie zapytać: Na ile obecność Chrystusa, która niejednokrotnie zaznaczyła się w naszym życiu jakimś konkretnym przeżyciem, odkryciem czy refleksją, jest dla nas drogą prowadzącą ku Bogu, mimo różnych przeciwności? Na ile te znaki, przez które Pan już do nas przyszedł, są dla nas zachętą, byśmy mocno w Nim trwali, kroczyli drogą prowadzącą ku Niemu i nie poddawali się na nowo pod jarzmo niewoli, pod jarzmo jakichś żądań? Zamiast słuchać Boga, zamiast słuchać Jego Syna, pokolenie przewrotne żąda, aby Bóg go słuchał... Na ile jestem poddany Panu Bogu i chcę Go słuchać przez wydarzenia, w których do mnie przychodzi? Na ile chcę rozważać Jego Słowo, a na ile ulegam nieposłuszeństwu temu Słowu?
Nie zapomnijmy, że Jego obecność pośród nas nie jest obecnością potępiającą. Nie przyszedł na świat, aby go potępić. Nawet kiedy w refleksji uświadomimy sobie, że gdzieś w nas mocno krąży przewrotność, że gdzieś w nas chcą zwyciężać nieokreślone oczekiwania, nasz Pan mówi nam o tym w miłości, z wielkiego zatroskania. Z zabiegania o nas, oddając swoje życie, daje najwyższy dowód, najpotężniejszy znak miłości, która pokonuje wszelki grzech.
W postawie adoracji, wpatrzenia w Chrystusa, w postawie przytulenia znaku krzyża do swojego serca, rozważajmy to Słowo i wołajmy do Pana, aby zwyciężyła w nas łaska pokory, by posłuszeństwo odniosło tryumf nad buntem, nad krnąbrnością, aby mimo wszystko trwać przy Panu – nie dlatego, że daje mi to jakąś wewnętrzną satysfakcję.
Panie, uwolnij nas od żądań względem Ciebie. Daj nam Ducha wolności ukierunkowanej na Twoją miłość.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski