"Dzielmy się Dobrym Słowem" - XXIX Niedziela zw."B" (22.10.2006)

Wielki przez cierpienie

Iz 53,10; Ps 33; Hbr 4,14-16; Mk 10,45

Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Takie zdanie, jako pierwsze, wpada do uszu wnikliwych słuchaczy Bożego Słowa w XXIX niedzielę zwykłą roku kościelnego.

 

Gdy zostanie się tylko na pierwszym wrażeniu, jakie może to zdanie wywołać, to ręce opadają. Bóg, któremu podoba się miażdżyć cierpieniem... Jeśli jeszcze wziąć do tego miniony czas, tydzień, być może noc, która w przypadku wielu z nas mogła być naznaczona jakimś bólem, cierpieniem, niepokojem, to rzeczywiście przychodzimy do Pana, do Kościoła, na Mszę Świętą, po pokrzepienie.

Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Wiara co najmniej może się zachwiać, jeśli nie spłoszyć całkowicie.

Ale to pierwsze wrażenie – wrażenie powierzchowne. Nasze serca mogą się na nim zatrzymać, jeśli nie podejmą trudu wniknięcia w Boże Słowo. Bo Słowo Boże to nie Wiadomości o 19.30 czy Fakty o 19.00. To nie nowinki z gazet, ale Słowo Życia. A jeśli jest to Słowo Życia – a jest to Słowo Życia – to życia dotyka w bardzo konkretny sposób i wymaga od człowieka zastanowienia i refleksji.

Zatrzymanie się na wrażeniu czy na tym zdaniu, że Bogu podoba się miażdżyć ludzi cierpieniem, to diabelskie myśli. To on właśnie – przyczyna zła, pokus – wprowadza w człowieka ducha kłamstwa, w którym chce jednoznacznie wmówić mu, że Pan Bóg lubuje się w cierpieniach i tyle. Że cierpienie to wszystko, bo gdyby Bóg istniał, to by cierpienia nie było...

Podejmijmy zatem trud wniknięcia w przesłanie Bożego Słowa, żeby diabelskie sidła myślenia nie opanowały naszego serca, żebyśmy nie pozostali na wrażeniu, które często wyrażamy w porzekadle nie do końca prawdziwym: Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje.

Pierwsze czytanie – prorok Izajasz. Króciutkie dwa wersety z czwartej pieśni o Słudze Jahwe. Pojawia się tajemnicza postać, którą Bóg wybiera, bo widzi, co się dzieje w świecie, bo widzi cierpienie, grzechy, które wprowadzają oszustwo w serce człowieka. Widzi, że człowiek ma wrażenie, że jest niepotrzebny nikomu. Bóg postanawia powołać jednego ze swoich Sług – nazwanego przez proroka Izajasza Sługą Jahwe – po to, żeby sam zasmakowawszy cierpienia, złożył swoje życie w ofierze za grzechy, by zobaczył potem światło – życie wieczne – potężniejsze nawet od cierpienia i śmierci. Sługa Jahwe...

Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pana spełni się przez Niego. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy...

Spotykając się z człowiekiem, Bóg wziął też pod uwagę cierpienie. Jego Sługa przechodzić będzie nawet przez cierpienie, żeby człowiek miażdżony przez nie kilkanaście razy na dzień, wiedział, że jest przy nim Ktoś, kogo może nawet nie wyczuwać, bo bardziej czuje ból i miazgę cierpienia, Kto doświadczony przez cierpienie, przez nie przeprowadza.

Kim jest ten tajemniczy Sługa Jahwe? Z pomocą przychodzi drugie czytanie. Autor Listu do Hebrajczyków, prowadząc katechezę, głosząc Słowo Boże, a nie dyrdymały, podejmuje ten trudny temat i przypomina tym, którzy chcą słuchać Bożego Słowa i rozważać je, a nie tylko zatrzymywać się na pierwszym wrażeniu: Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.

Tajemniczy Sługa Jahwe najpełniej objawia się w Jezusie, Synu Bożym. Arcykapłan. Kapłan składa ofiarę. To jest Arcykapłan. Złożył ofiarę ze swojego życia. Niestety, w wielu sytuacjach przyzwyczailiśmy się do tego typu słów: Bóg mnie kocha, oddał za mnie swoje życie w Jezusie Chrystusie... Przyzwyczajenie zabija nam wiarę. Zatrzymanie się, brak powierzchowności, refleksja, pozwala odkryć na nowo, że ten Arcykapłan nie jest kimś, kto nie potrafi współczuć, to znaczy wejść w położenie człowieka zmiażdżonego cierpieniem, ale jest to Ktoś, kto doświadczony jest we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu i przychodzi po to, aby zmiażdżonych przez cierpienie przeprowadzić, by zobaczyli światło, by zobaczyli nadzieję.

Po udrękach swej duszy – kontynuuje swoje rozważania prorok Izajasz – ujrzy światło i nim się nasyci. Światło – pełnia życia. We mnie jest światło. Nawet gdyby był to knotek o nikłym płomyku, to jest we mnie światło. Noszę w sobie światło od chrztu świętego. To światło ma rozbłysnąć w pełni, kiedy zwycięski Chrystus, na którego czekamy z utęsknieniem, przyjdzie po raz kolejny – nie nierozpoznany, ale rozpoznany przy powtórnym przyjściu w chwale na ziemię. Czekamy. Czasem – może za często, jak nam się wydaje – miażdżeni cierpieniem.

Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie. On sam zajmie się tymi, którzy przez wiarę zbliżać się będą do Niego. Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje?... Kogo Pan Bóg kocha, tego przez krzyż przeprowadza. To nie tak, że cierpienie jest wszystkim, co Bóg ma do powiedzenia światu. To nie Bóg wymyślił krzyż. Posłał swojego Syna – owszem, nie oszczędził Go – na świat nie po to, by Go ukrzyżować. Posłał swojego Syna na świat po to, by pokazał miłość potężniejszą od wszystkiego. Nawet od naszego pomysłu z krzyżem, z kpiną. Nawet od krzyża. Przez krzyż Go przeprowadził.

Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim.

Autor Listu do Hebrajczyków, głosząc to orędzie, zachęca wszystkich słuchaczy: Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili. Zaczerpnijmy od Tego, który do nas przychodzi, który ku nam się zbliża, szczególnie, kiedy spotykamy się z Nim w Eucharystii. Zaczerpnijmy, odetchnijmy nieco w naszym umiłowanym Panu, abyśmy mogli wyjść ze spotkania z Nim umocnieni. Aby nawet miazga cierpienia i chorób, które nie oszczędzają nikogo, nie była dla nas okazją do tego, by zatrzymać się na pierwszym wrażeniu i powiedzieć: Bóg mnie zostawił.

Nie są to łatwe rzeczy i nie są to proste sprawy. Wielu, niestety, chce je uprościć. Uprościć je zapragnęli Jakub i Jan, którzy widząc popularność Chrystusa, chodzącego i głoszącego Słowo, zbliżają się dziś do Niego i chcieliby pominąć temat krzyża, cierpienia i trudu i od razu awansować, od razu załapać się na stanowiska najbliżej Chrystusa. Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie». Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie». To, o co prosicie, będzie wam dane, ale po przejściu również przez trud i cierpienie. Po przejściu – Chrystus mówi: po wypiciu kielicha goryczy. W Biblii jest to symbol cierpienia, odrzucenia, gorzkich konsekwencji błędów i grzechów. To symbol cierpienia, które spadło na Syna Bożego, zostało dopuszczone przez Ojca, ale nie zaplanowane.

Trudny to motyw i niełatwy temat. Miazga cierpienia i bólu, który dotyka Chrystusa i każdego człowieka. Przecież każdy ma krzyż, ale nie każdy ma na nim Jezusa. Każdy z nas przeżywa jakieś trudności. Komu życie problemów oszczędziło?... Nie każdy zwraca się do tronu łaski – do Chrystusa – aby On przyszedł z pomocą, bo jest doświadczony w cierpieniu i może przez nie przeprowadzić. Trudny to temat...

Syn Człowieczy jest wielki nie przez to, że głosi tanie pocieszenia. Jest wielki nie przez to, że mówi nam rzeczy łatwe dla ucha, przyjemne i sympatyczne bądź nowinki i plotki. Jest wielki przez to, że sam przeszedł przez cierpienie i przychodzi z pomocą każdemu, kto go doświadcza. Choćby nawet nie było to odczuwalne, On jest.

Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” podejmuje tematykę cierpienia i zła spadającego na człowieka, przeżyć, przez które człowiek musi przejść. Mówi: Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego. Nie ma takiego cierpienia i nigdy nie będzie, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Idąc na dobrowolną mękę i śmierć na krzyżu, Syn Boży wziął na siebie całe zło grzechu. Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus cierpiał za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens. Wprowadził je w nowy wymiar, nowy porządek – porządek miłości.

Papież mówi dalej: Każde ludzkie cierpienie, każdy ból, każda słabość, kryje w sobie obietnicę wyzwolenia, obietnicę radości: „Teraz raduję się w cierpieniach za was” odnosi się do każdego cierpienia wywołanego przez zło. Odnosi się także do ogromnego zła społecznego i politycznego, jakie wstrząsa współczesnym światem i rozdziera go, zła wojen, zniewolenia jednostek i narodów, zła niesprawiedliwości, deptania godności ludzkiej, dyskryminacji rasowej i religijnej, zła przemocy, terroryzmu, tortur i zbrojeń. Całe to cierpienie jest w świecie również po to, żeby wyzwolić w nas miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego ja na rzecz tych, których dotyka cierpienie.

Papież kończy słowami: W miłości, która ma swoje źródło w Sercu Chrystusa, jest nadzieja na przyszłość świata. Chrystus jest Odkupicielem świata, „a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie”.

Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem? Tak, spodobało się Bogu przeprowadzić przez cierpienie swojego Sługę po to, by każdy, kto idzie Jego śladami, był również przeprowadzany.

Wyznawca Chrystusa nigdy nie jest sam. Nie ma zła, z którego Bóg nie wyprowadziłby dobra. Nie ma cierpienia i bólu, z którego Bóg nie byłby w stanie wywołać większego dobrego.

Przybliżmy się z ufnością do tronu łaski, w skupieniu i z uwagą przyjmując nadzieję, którą Bóg chce ożywić w naszych sercach.

Każde cierpienie ma sens, jeśli jest z Bogiem przeżyte.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski