"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z XXVII Niedzieli zw."B" (8.10.2006)

Nietolerancyjna miłość

Rdz 2,18-24; Ps 128; Hbr 2,9-11; Mk 10,2-16

W trosce o pełnię miłości Chrystus nie toleruje podziałów, które w niej mogą się pojawić. Dziś podejmuje zarzuty i odpowiada na prowokację faryzeuszy, wystawiających Go na próbę: Czy wolno mężowi oddalić żonę?

Strategia Chrystusa jest niezwykle ciekawa. Nigdy nie odpowiada swoim rozmówcom wprost, ale szanując ich myślenie, próbuje się do niego odwołać. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».

Argumenty, które przynoszą i którymi żyją faryzeusze, wydają się bezsprzeczne. Mojżesz – pełnia autorytetu, którym cieszy się Izrael, powiedział, pozwolił, zatem kwestie wydają się bezproblemowe. Jest zezwolenie i zgoda na rozwód. Przypomnijmy, że rzeczywiście istniał przepis, pozwalający mężowi oddalić żonę, gdy znalazł w niej coś odrażającego. To coś odrażającego mogło być każdą sytuacją, nie wyłączając nawet prozaicznego przypalenia zupy.

Dlatego, mimo zezwolenia, istniał między Izraelitami pewien konflikt, pewna odmienność opcji, jak ten problem rozwiązać. Wszyscy zasadniczo byli zgodni co do tego, że gdy pojawiło się cudzołóstwo, to list rozwodowy był w pełni akceptowany. Ale co do innych kwestii – trwały dyskusje.

Faryzeusze, wystawiając Chrystusa na próbę, z pewnością musieli uwzględnić również i to, że król Herod wziął za żonę, żonę swego brata. Tym bardziej Jezus został uwikłany w prowokację: po pierwsze polityczną – sięga to wymiarów władzy – a po drugie moralną – dotyka to najwyższego autorytetu moralnego Izraela, jakim jest Mojżesz. Chrystus na tę prowokację odpowiada. Staje w jej centrum. Jest to bardzo zasadnicza i jasna wzmianka Bożego Słowa: Chrystus nie unika trudnych i skomplikowanych sytuacji. Nie ucieka od rzeczywistości, w których bardzo dużo się dzieje. Przeżywa mnóstwo napiętych sytuacji.

Jezus w obliczu tej presji odpowiada stanowczo i bardzo zdecydowanie, stwierdzając: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Bardzo mocne uzasadnienie i odniesienie tego, co w pozwoleniu Mojżesza stawało się praktyką w życiu Izraela, czyli listu rozwodowego: to przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych. Nie zapomnijmy, że Słowo Pana w jednym z psalmów mówi bardzo wyraźnie: Obyście nie zatwardziali dzisiaj serc waszych, kiedy słuchacie Słowa Pańskiego. Przez wzgląd na zatwardziałość, to znaczy, że taka zgoda pojawiła się przez wzgląd na serce zamknięte, krnąbrne i nieposłuszne Prawu Bożemu.

Jeden z komentatorów – Gianfranco Ravasi – zauważa, że jednorazowe zezwolenie na użycie siły nie jest usankcjonowaniem siły. Jednorazowe zezwolenie na pewne rzeczy nie jest wprowadzeniem tego, jako normy. Wyjątek potwierdzałby regułę.

Skupiwszy się na samym słowie zatwardziałość, możemy odkryć niesamowitą prawdę, dotykającą naszych serca: jeżeli chcecie mieć serca zatwardziałe, nieczułe na działanie Boga, czyli na działanie tej Miłości, która w pełni może wasze serca uspokoić, to rzeczywiście trzeba by stosować taką interpretację zgody Mojżesza na list rozwodowy.

Lecz na początku stworzenia – mówi Jezus – «Bóg „stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem". A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela».

Chrystus w obliczu presji wyraźnie ustosunkowuje się do problemu, który przynoszą Mu faryzeusze. Zero tolerancji dla podziałów w miłości. Specjalistą od podziałów jest nie kto inny, jak właśnie diabeł, czyli ten, który dzieli. Nie ma tolerancji i nie ma zgody na to, żeby w miłości pojawiły się podziały.

W domu uczniowie raz jeszcze zapytali Go o to. Sprawa jest rzeczywiście bardzo mocna i niezwykle aktualna. Jezus mówi: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».

Jasno i zdecydowanie interpretuje Prawo. Chrystus wyjaśnia dzisiejsze pierwsze czytanie, wygłasza do niego specyficzną homilię. Autor Księgi Rodzaju przedstawia pierwotny zamysł Stwórcy – zamysł, który próbujemy przecież odkryć i do którego zmierzamy, aby w pełni z naszym Panem zjednoczyć się w niebie. Opis stworzenia i swego rodzaju dyskomfortu, w jakim znalazł się mężczyzna, jest rozpoznawalny przez Pana Boga. «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc».

Właśnie z życia, które jest darem Boga, powstają poszczególne stworzenia: zwierzęta ziemne i wszelkie ptactwo powietrzne. Mężczyzna jest wyróżniony, bo wszystkiemu nadaje nazwę: istota żywa. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale dla człowieka nie znalazł odpowiedniej mu pomocy.

Pan sprawia, że mężczyzna pogrąża się w głębokim śnie i z wszczepionego w niego życia stwarza kobietę, która jest przez mężczyznę całkowicie akceptowana: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta».

Pamiętam, jak profesor od homiletyki, komentując na wykładzie ten fragment, powiedział: Właśnie, Panie Boże, trafiłeś. Trafiłeś: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała.

Chrystus odwołując się do tego fragmentu, podkreśla pierwotny zamysł Stwórcy, czyli zero zgody na jakiś podział, na coś, co mogłoby być elementem, który prześlizgnie się czy zostanie przemycony w serce człowieka.

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.

To właśnie Chrystus, który z miłości oddaje za nas życie, pragnie, abyśmy w pełni tej miłości doświadczali. Dlatego zero tolerancji dla podziału. Dlatego tak wielka cena, jaką Chrystus zapłacił za wieczną miłość, wieczne zbawienia, objawiona jest w Jego śmierci.

Widzimy Jezusa – mówi autor Listu do Hebrajczyków – który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. On burzy – powie w innym miejscu autor natchniony – rozdzielający mur, wrogość. Jest Tym, który jednoczy, który miłością, w pełni objawioną właśnie w Jego życiu, śmierci, męce i zmartwychwstaniu, człowieka wewnętrznie podnosi, buduje. To grzech rujnuje, to grzech wprowadza podział, a miłość buduje i jednoczy. Chrystus udoskonala i wielu synów do chwały doprowadza. Sam udoskonalony przez cierpienie, przychodzi z pomocą tym, którzy szukają pełni miłości.

Tak bowiem Chrystus, który uświęca, jak ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi.

Chrystus przynosi nam pełnię miłości. W tej miłości, w której odnajduje sens życia każdy człowieka, nie ma miejsca dla podziałów. Właśnie ze względu na troskę o człowieka nie ma miejsca na podziały.

Dzisiejsza Ewangelia dotyka szczególnie problemu jedności, o którą tak trudno nieraz w naszych rodzinach. Dotyka rodzin i akcentuje niezmiernie ważną cechę, a mianowicie dążenie do jedności. Nie jest to proste w konkretach życia. Często jedności brakuje, a pojawiają się podziały, niezgoda, podejrzliwość, bardzo trudne ciche dni. Ale one też mogą nabrać sensu i znaczenia, o ile służą głębszemu zjednoczeniu ze sobą. Nierzadko, kiedy dane jest mi błogosławić w Imię Pana małżeństwo w sakramencie, powtarzam, że życzę małżonkom cichych dnia. Takich cichych dni, przez które jeszcze ściślej będą ze sobą. Jeszcze bardziej będą o siebie zabiegać.

Droga siostro i drogi bracie, nie przechodzimy przez życie bez upadków, bez różnych podziałów. Ale nie na tym jeszcze polega problem. Tkwi on nie tyle w podziale, bo i na niego znalazł sposób Chrystus, który oddaje swoje życie po to, byśmy mieli w sobie miłość potrzebną do jedności. Problem zaczyna się wtedy, kiedy człowiek nie chce podjąć próby powrotu, nie chce przyjąć miłości, nie chce w swoim sercu wołać Ducha Świętego, który go jednoczy i kruszy zatwardziałe serce.

Potrzebujemy postawy dziecka, które dzisiaj Chrystus z niezwykłą troską przyjmuje, bierze w objęcia, kładzie na nie ręce i błogosławi je. Potrzebujemy postawy z prostotą przyjmującej Słowo, skierowane od Pana.

Dziękujmy Panu za to, że nie toleruje podziałów i nawet kiedy one zaczynają się nam zdarzać, nawet, kiedy w nie wchodzimy, przywołuje nas działaniem swojego Świętego Ducha do tego, aby nas na nowo zachwycić Sobą i zjednoczyć.

Panie, dziękujemy Ci za Twoją miłość, której pozwalasz doświadczać nam: słabym, podzielonym przez grzech. Dziękujemy Ci, że w swoim miłosierdziu na nowo nas odzyskujesz, również i teraz, posyłając swoje Słowo.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski