Lectio divina na XXX ndz. zw. B

Abym przejrzał!

(Mk 10, 46-52)

I. Kontekst i struktura 

1.      Jezus zmierza do Jerozolimy. Jego droga, którą kreśli w swoim dziele św. Marek, wiedzie przez Galileę, następnie różne miasta: Tyr, Sydon, Dalmanutę, Betsaidę, Cezareę Filipową; dalej przechodzi przez posiadłości Dekapolu, przekracza później granice Judei i Zajordania. Teraz Jezus wstępuje do Jerycha (10, 46), by po wyjściu z niego uroczyście wkroczyć do Jerozolimy (11, 11). Im bliżej jest Miasta Dawidowego, tym bardziej przyspiesza, jak zaświadcza ewangelista: „A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili” (10, 32a). To ukierunkowanie i determinacja Jezusa są światłem, w którym należy rozpatrywać sens wydarzeń dziejących się po drodze. Jerozolima należy bowiem do Jezusa, Syna Dawida. To w niej dokona się pełnia objawienia o Jezusie jako Bożym Synu.

2.      Jezus jest świadom, że poniesie śmierć. Będzie to miało miejsce w „mieście pokoju”, po czasie pełnym niewymownego cierpienia. Jezus już trzykrotnie zapowiadał swoim uczniom tę, paradoksalnie rzecz biorąc, dobrą nowinę. Ukazanie tej dramatycznej przyszłości, i to coraz bliższej, sprawia, że „ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni” (10, 32b). Apostołowie jednak nie tylko doświadczają lęku i zdziwienia, ale nadto nie dopuszczają do siebie myśli o klęsce ich Nauczyciela. Próbują się też zabezpieczyć, dlatego bracia Jan i Jakub, w skrytości przed pozostałymi z grona Dwunastu, proszą Jezusa, aby zasiedli obok Niego w Jego przyszłej chwale (10, 35-37). Jest w tym jakieś zderzenie chęci do oddania swego życia i chęci do jego zachowania. Na tle relacji Jezusa z gronem swoich najbliższych dochodzi teraz do spotkania z niewidomym przy wyjściu z Jerycha. 

3.      Jezus stale jest ze swoimi uczniami. Większość, poprzedzających obecne Jego spotkanie ze ślepcem wydarzeń, dotyczy relacji: Jezus – Apostołowie. Rzadziej ukazywane są kontakty indywidualne Jezusa z kimś spoza Dwunastu, choć są oni wtedy ich świadkami. Pomiędzy drugą a trzecią zapowiedzią męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa dochodzi do Jego spotkania z bogatym człowiekiem. Stanowi to jednocześnie okazję do nauki Apostołów. Różnica w sposobie opisywania bogatego człowieka i niewidomego spod Jerycha polega między innymi na tym, że ten drugi jest przywoływany przez autora drugiej Ewangelii z imienia (Bartymeusz), podczas gdy „nazwą” pierwszego człowieka jest określenie jego stanu posiadania (bogaty). Badając także wcześniejsze urywki Ewangelii, okazuje się, że przy opisie poprzednich uzdrowień przez Jezusa różnych ludzi, zasadniczo nie pojawiają się ich imiona (opętany epileptyk – 9, 14-29; niewidomy z Betsaidy – 8, 22-26; głuchoniemy – 7, 31-37, itd.). 

4.      Ewangelia według św. Marka jest pełna opisów cudów. Żadna inna Dobra Nowina nie jest tak mocno naznaczona charakterem objawiania mocy Jezusa poprzez Jego cudotwórczą działalność. W ten sposób autor Ewangelii wykazuje prawdziwość swej fundamentalnej tezy, od której rozpoczyna swe dzieło, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym (1, 1). Jednakże po drugiej zapowiedzi męki, śmierci i zmartwychwstania (9, 31) Jezus nie czyni żadnego znaku, aż do spotkania z Bartymeuszem. Na nim też kończy św. Marek ukazywanie w swej Ewangelii cudownych uzdrowień. Przejrzenie Bartymeusza jest więc jakby bardzo mocnym akordem kończącym określoną działalność Jezusa, który od tej pory tylko naucza i wchodzi w swoją Paschę.

 5.      Granice analizowanej perykopy (10, 46-52) wyznaczają miejsca przebywania Jezusa i miasta, do których po kolei wchodzi: „Tak przyszli do Jerycha” (w. 46). Do spotkania z niewidomym Bartymeuszem dochodzi przy drodze wyjściowej z tego miasta. Po tym wydarzeniu Jezus zbliża się „do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej” (11, 1). Centralnymi postaciami w badanym fragmencie są Jezus i Bartymeusz, choć Ewangelista wymienia także uczniów i wskazuje na osoby z tłumu. Przyglądając się dynamice zachowań Jezusa i Bartymeusza można wskazać na paralelne przeplatanie się ich postaw:

          Jezus                  a: wychodzi z Jerycha

                                     b: zatrzymuje się-słysząc wezwanie Bartymeusza

                                     c: idzie dalej (w domyśle)

         Bartymeusz

                                      a’: siedzi przy drodze

                                      b’: przychodzi do Jezusa-przywołany przez Niego

                                      c’: idzie za Jezusem

W zestawieniu:

         Jezus idzie (RUCH) – Bartymeusz siedzi (STOP)

         Jezus zatrzymuje się (STOP) – Bartymeusz podchodzi (RUCH)

         Jezus idzie i za Nim Bartymeusz (RUCH obydwu) 

II. Lectio 

w. 46. Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.

          Jerycho to szczególne miasto ze względu na swe położenie. Ulokowane jest bowiem w depresji, i to chyba najgłębszej na kuli ziemskiej, mierzącej - 230 m pod poziomem morza. Z kolei Jerozolima, do której wybiera się Jezus z uczniami, położona jest w odległości 27 kilometrów, ale na wysokości 740 m nad poziomem morza. Różnica więc poziomów wynosi blisko 1000 m na stosunkowo krótkim odcinku, co czyni tę drogę bardzo stromą i trudną. Obraz ten rzutuje jak wielki symbol zmagań wchodzenia na Kalwarię, a zarazem na drogę wiodącą ku zmartwychwstaniu.

         Jerycho to miasto bogate. Nie dziwi więc obecność w nim kogoś żebrzącego. Ślepota uniemożliwiała mu płatne zajęcie i czyniła takiego człowieka całkowicie zależnym od innych. Tradycja motywowana religijnie zachęcała do wspierania materialnego ludzi tego pokroju. Niewidomy, który zmuszony jest czekać na pomoc innych, nie traci jednak ze względu na swój stan, tego co najważniejsze. Jest człowiekiem, dzieckiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boże, którego tożsamość poświadczona jest przez imię. Bartymeusz to zatem ktoś, kto ma swoje myśli,pragnienia, odczucia, kto nie będzie obojętny później Jezusowi. Pomimo obecnego tłumu w tej scenie, to nie tych wielu ludzi, ale właśnie ten jeden ubogi niewidomy zostaje wyróżniony. Bartymeusz jednocześnie „siedzi”, co wskazuje na jego ograniczenia, których sam z siebie żadną mocą nie jest w stanie przełamać. 

w. 47. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” 

         Sformułowanie „Jezus z Nazaretu” pojawia się w całej Ewangelii jeszcze tylko w dwu innych miejscach: na jej początku, gdy Jezus rozpoczynając swą publiczną działalność przyjmuje chrzest w Jordanie (1, 9) oraz na jej końcu, gdy mowa jest o Zmartwychwstałym (16, 6). To spięcie klamrami całego dzieła św. Marka tym tytułem pozwala spojrzeć na obecnie użyte określenie w kontekście całościowej misji Jezusa. Jest On pełen Ducha i przez słowa oraz czyny objawia swoje Boże Synostwo, zwieńczone powstaniem z martwych po własnej śmierci. Jezus z Nazaretu ukazuje więc chwałę Królestwa niebieskiego, a jednocześnie jest On dawcą dla człowieka życia wiecznego, życia w pełni nowego. 

        Bartymeusz nazywa z kolei Jezusa Synem Dawida. Jest to swoiste wyznanie wiary, korespondujące zresztą z określeniem Jezusa jako „Nazareńczyka” (w dosłownym tłumaczeniu). Interesujące przy tym jest to, że tylko podczas tego wydarzenia spod Jerycha, na tle całej historii Jezusa opisanej przez św.Marka, zostanie użyte sformułowanie „Synu Dawida”. Jest to wezwanie skierowane w istocie do Mesjasza, Bożego pomazańca, oczekiwanego potomka z rodu Dawida, spadkobiercy królewskiej władzy Izraela. Gdy Jezus będzie wkraczał do Jerozolimy, dokąd się właśnie udaje wychodząc z Jerycha, to usłyszy radosne powitania, brzemienne w starotestamentalne zapowiedzi: „Hosanna! Błogosławiony Ten,który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi” (11, 9-10; zob. też 2 Sm 7, 12-16). Nazwa zaś „Nazareńczyk” może być wywodzona z Izajaszowej obietnicy: „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl (neser) z jego korzeni” (Iz 11, 1). I to określenie również ma charakter mesjański, podobnie jak Syn Dawida. Istotne jest więc to, że Bartymeusz odwołuje się do Jezusa nie tylko jako niezwykłego człowieka, kogoś przedziwnego, cudotwórcy, ale przede wszystkim jako do Mesjasza, Bożego posłańca. 

w. 48. Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” 

         Ewangelie ukazują pewne sytuacje, w których zachowania różnych ludzi mogą być oceniane są przez innych jako wysoce niestosowne, niewłaściwe (na zasadzie „nie to miejsce, nie ten czas, nie ta osoba”) lub po prostu ośmieszające. Gdy jednak idzie o sprawy życiowej wagi, które angażują człowieka do końca, opinia postronnych schodzi na plan dalszy. I tak, wiara czwórki przyjaciół paralityka pozwoliła im odkryć dach i spuścić łoże z chorym przed Jezusa (2, 4). Przełożony synagogi, który błagał Jezusa o życie dla swej córki, zaufał Mu, pomimo tragicznej wieści o niej i naleganiu otoczenia: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” (5, 35). Jawnogrzesznica, pomimo zepsutej reputacji, wchodzi do domu faryzeusza i obmywa nogi Jezusowi (Łk 7, 37-38). Zacheusz, mający swój autorytet, zawiesza go na sykomorze (Łk 19, 4). Zaświadcza bowiem pierwszy ewangelista, że królestwo niebieskie zdobywają ludzie gwałtowni (Mt 11, 12). Na tej zasadzie Bartymeusz walczy o swoje życie. 

        Naleganie ludzi, którzy chcą (żądają!), aby ten żebrak odstąpił od tego, co zamierzył, jest biegunowo zestawione z rosnącym pragnieniem niewidomego. To podkreśla jego determinację, ale i wewnętrzną siłę, która nie pozwala mu pozostawać jedynie w sferze pobożnych życzeń, ale jest wyrazem realizacji jego pragnień. Postawa Bartymeusza jest pełna zaangażowania, czynna. Już po raz drugi woła. To nie jest cicha i delikatna prośba. Bartymeusz zwraca się bezpośrednio, wprost; ma śmiałość. Zwrot – w domyśle „Ty” – jest prosty, ale nie prostacki, wszak pada tytuł „Synu Dawida”. Bartymeusz jest pewny tego, co czyni i przez swoją wytrwałość spełnia warunki czowieka modlitwy, które nakreślił Jezus w przypowieści o natrętnym przyjacielu, skończoną konkluzją: „Proście, a będzie wam dane…” (Łk 11, 5-8. 9-13). 

w. 49. Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go”. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”. 

         Jezus, który ciągle jest w drodze, który idzie z pośpiechem (zob. 1, 38; 10, 32), teraz zatrzymuje się. Dzieje się to na skutek wołania Bartymeusza. Jezus, choć głosi swą naukę wszystkim, to interesuje go pojedyńczy człowiek. Konsekwencja Jezusa w realizacji swej misji nie polega na spełnianiu określonych czynności, według wcześniej ustalonego sztywnego planu, którego nikt i nic nie jest w stanie naruszyć, ale na wrażliwości Jezusowego serca otwartego na życiowe dramaty.

         „Bądź dobrej myśli” znaczy tyle samo co „ufaj”, albo „odwagi”. To samo wyrażenie pojawia się w ustach Jezusa, gdy uzdrawia paralityka (Mt 9, 2. 22), gdy uspokaja zatrwożonych uczniów, którzy widzą Go kroczącego po jeziorze (Mk 6, 50), a także gdy jako zmartwychwstały Pan utwierdza w wierze Apostoła Pawła w jego misji (Dz 23, 11). Te słowa zawsze są zapowiedzią pomyślności i jakby zapewnieniem, że śmiało można dać im posłuch.

         Słowo „wstań” w innych fragmentach Nowego Testamentu występuje zwykle jako wypowiedź Jezusa, raz dotyczy św. Piotra. Zawsze wiąże się z cudownym uzdrowieniem, czynionym mocą Jezusa Chrystusa (Mk 2, 9. 11; 3, 3; 5, 41; Dz 3, 6). Tutaj stanowi zachętę innych osób, w czym można dopatrywać się głosu wspólnoty (Kościoła), mającej udział w niesieniu pomocy potrzebującym. W Ewangelii według św. Marka znajduje się sporo miejsc stanowiących odpowiednie przykłady takich zachowań. Paralityka przynosi czterech przyjaciół (2, 1-12); wskrzeszenie córki Jaira odbywa się na jego prośbę (5, 22-24. 35-43); różni chorzy zostają przynoszeni przez innych ludzi (6, 55-56); Syrofenicjanka prosi za swoją córką (7, 24-29); głuchoniemy zostaje przyprowadzony do Jezusa (7, 31-37), podobnie niewidomy z Betsaidy (8, 22-26), wreszcie opętany (9, 14-29). Jedyna, ale za to kolosalna różnica między tymi przykładami, a sytuacją Bartymeusza polega na tym, że Bartymeusz sam wychodzi z inicjatywą otrzymania pomocy od Jezusa, formułuje ją i mocno nalega. Niemniej ci, którzy towarzyszą niewidomemu w tym momencie potwierdzają jego dążenia i są niejako w dyspozycji Jezusa, który przez nich nawiąże z Bartymeuszem kontakt. w. 50. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. 

         Czynności Bartymeusza są energiczne, zdecydowane, wykonywane natychmiast. Zrzucając płaszcz prawdopodobnie pozostawia coś, co stanowiło jego jedną z nielicznych, a przecież ważnych własności. W obliczu upragnionego spotkania z Jezusem wszystkie rzeczy (właśnie! „rzeczy”) stają się nieważne. Kto doświadczył osobistego i przemieniającego go spotkania z Jezusem, może powtórzyć za św. Pawłem: „To wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana” (Flp 3, 7-8). Gwałtowna reakcja Bartymeusza, który porzuca swój stary płaszcz, nabiera jeszcze bardziej pogłębionego znaczenia symbolicznego w kontekście słów Apostoła: „Przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13, 14; zob też Ef 4, 24; Kol 3, 10).

         Zerwanie się na nogi charakteryzuje również tych, którzy już doświadczyli cudu uzdrowienia. Tak było w przypadku chromych, którzy natychmiast powstali na słowa Apostołów: Piotra (Dz 3, 6-8) i Pawła (14, 8-10). W tym drugim przypadku autor Dziejów Apostolskich zauważa, że św. Paweł uczynił ten cud, widząc, że ów kaleka miał potrzebną do tego wiarę. Bartymeusz zrywa się, zanim zetknie się bezpośrednio z Jezusem. Reaguje jak człowiek głębokiej wiary. w. 51. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”. 

         Oto dochodzi do upragnionego spotkania. Stają naprzeciw siebie dwie osoby i dwa spojrzenia, w istocie jednak ukierunkowane na jedno. Z jednej strony Ten, który może dać wszystko, z drugiej strony ten, który bardzo wiele oczekuje. Jezus pyta się o pragnienie Bartymeusza. To pytanie o jego serce, które zadawane jest wolnemu człowiekowi. Identyczne pytanie postawił Jezus, i to całkiem niedawno, Janowi i Jakubowi: „Co chcecie, żebym wam uczynił?”. Uczniowie wówczas poprosili o uczestnictwo w chwale Jezusa. Czynią to skrycie przed pozostałymi Apostołami, nie chcąc utracić pierwszych miejsc. Na tym tle jawi się teraz prośba niewidomego żebraka, świadomego przede wszystkim swoich ograniczeń. Bartymeusz zwraca się do Jezusa również jak uczeń, mówiąc „Nauczycielu”, czy też „Mistrzu”. Jego Rabbuni jednak zawiera większy niż zazwyczaj ładunek emocjonalny. Jedynie Maria Magdalena użyje jeszcze raz tego określenia rozpoznając zmartwychwstałego Jezusa (J 20, 16). Powie tak wyrażając swoją miłość do Niego. Wówczas Rabbuni oznacza tyle co „mój” Rabbi.  

w. 52. Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą. 

         „Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (Dz 2, 21). Bartymeusz otrzymuje upragniony dar, stając się, na szlaku wędrówki Jezusa, kolejną osobą, która doświadczyła Jego zbawczej mocy. Od tej pory Bartymeusz może być świadkiem dla innych o życiu, nad którym władzę ma sam Jezus. Uzdrowiony żyje życiem nowym, idzie za Jezusem. Nie poprzestaje na samolubnym pielęgnowaniu swojego szczęścia. Nie jest jak owych dziewięciu trędowatych, którzy, choć uzdrowieni, jednak nawet nie podziękowali swojemu wybawcy (Łk 17, 17). Wielu odmawia też Jezusowi kroczenia za Nim (zob. Mt 8, 19-22). Bartymeusz jest natomiast radykalny i ujęty przez Jezusa. Otwarcie oczu jawi się tu jak otwarcie na samą osobę Zbawiciela. 

III. Meditatio

          JEZUS jest tuż przed wejściem do Jerozolimy, gdzie wypełni się całkowicie Jego misja przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Jerycho jest ostatnim miastem – etapem przed wkroczeniem w „bramy śmierci”. Ciągle kroczy nauczając i czyniąc przy tym wielkie cuda potwierdzające niezwykłe prawdy, które głosi. Jednakże zmieniają się proporcje Jezusowego słowa i znaków. Tych drugich jest ostatnio mniej, a po wejściu do Jerozolimy praktycznie nie będzie ich wcale (poza szczególnym przypadkiem przekleństwa drzewa figowego – 11, 12-14. 20-21). Na tym ogólnym tle, jakim jest plan drogi Jezusa i koncepcja ewangelisty, co do sposobu objawiania osoby Jezusa z Nazaretu jako Bożego Syna, spotkanie z niewidomym żebrakiem spod Jerycha wydaje się szczególnie ważne. 

        Jezus jako Syn Dawida jest obiecanym Bożym pomazańcem, Mesjaszem i władcą, który chetnie udziela daru ze swego Królestwa, które ogłasza. Tym darem jest odnowione życie, którego obficie udziela tym wszystkim, którzy o niego proszą. Jezus obchodząc tak gorliwie wszystkie wioski i miasta nie chce ominąć nikogo, a gdy ktoś Go woła, zatrzymuje się przy nim, jak to ma miejsce pod Jerychem. Jezus spotykając się z Bartymeuszem pyta się o jego pragnienia. To pytanie bardzo ważne, które postawił już wcześniej swoim uczniom. Jezus szanując wolność człowieka nie narzuca mu siebie, ale pozwala też każdej osobie uzmysławiać, kim jest, czego jej brakuje, w co i jak wierzy, do czego dąży. Jezus daje szansę na zmianę życia. 

BARTYMEUSZ wyraźnie odczuwa niedostatki życia. Jest ślepcem i z tego powodu skazany jest na żebranie. Z tego powodu musi być uzależniony od innych. Paradoksalnie, dramatyczne doświadczenie bycia zależnym, pomaga mu w spotkaniu z Jezusem. Bartymeusz może tylko prosić. Jego osoba to wielkie błaganie, które nie pozwala Jezusowi przejść obok niego obojętnie. Jezusa wszak otacza tłum, a jednak tylko ubogi ślepiec jest Go w stanie zatrzymać. Jezus zachowuje się tak właśnie z powodu jego braków i z powodu chęci zmiany tej sytuacji, w której się znalazł Bartymeusz, wreszcie z powodu wyznania jego wiary. Żebrzący ślepiec choć nie ma nic, to z drugiej strony ma wszystko to, co najlepsze, najwłaściwsze. Po ludzku ubogi, ale bogaty w wielką wiarę, dlatego otrzymuje upragnioną zdolność widzenia. Bartymeusz nie ma nic, co by go zatrzymało przy nim samym, jest wolny w pójściu za Jezusem. Czyni to, doświadczywszy nie tylko swojej zmiany, ale jako wewnętrznie przemieniony, tylko krocząc za Jezusem widzi dalszy sens swojej egzystencji. 

         UCZNIOWIE są tu jedynie wspomniani, występują jakby w tle. Ich obecność jest jednak niezwykle ważna, bo stale towarzyszą Jezusowi, który ma o nich szczególne staranie. Spotkanie z Bartymeuszem stanowić ma również dla nich wydarzenie, aby i oni się przemieniali, aby i oni przejrzeli. Identyczność pytania zadanego przez Jezusa im i Bartymeuszowi „Co chcecie/chcesz, abym wam/ci uczynił?” każe zapewne im zastanowić się nad swoją relacją do Jezusa. Uczniowie już wcześniej, ustami Piotra, wyznali wiarę w Jezusa jako Mesjasza (8, 27), teraz uczynił to Bartymeusz przyzywając Syna Dawida. Kto jednak bardziej – jeśli tak można powiedzieć – kroczy za Jezusem? 

IV. Contemplatio et actio 

Pytania pomocnicze do przeprowadzenia osobistej modlitwy w oparciu o przeprowadzoną lectio:

          Czy miałeś osobiste doświadczenie modlitwy, w której wołałeś do Boga z głębi serca, krzyczałeś wręcz? Postaraj się zatrzymać przy tym momencie, rozważ go.

          Czujesz się bardziej Apostołem czy Bartymeuszem? 

         Jakie masz ulubione, osobiste zawołania do Jezusa. Czy jest to na przykład „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”? Może warto spróbować modlitwy serca, przywołując nieustannie „swojego” Jezusa? 

         Jakie są Twoje najskrytsze pragnienia, marzenia? Czy jest w nich miejsce na Jezusa? Co chcesz, żeby Ci uczynił? 

         Co czujesz, gdy słyszysz o czyimś uzdrowieniu dzisiaj, współcześnie (lektura, albo jakieś osobiste zwierzenia). Jak to wydarzenie wpływa na Twoją wiarę i czyny?

          Czy błogosławisz Pana za swoje niedostatki jako okazje do przyzywania Jego mocy? 

  Opracował: ks. Wojciech Rebeta