Lectio divina XXIII niedziela zwykła "C" (4.09.2016)

Prawda wyboru Jezusa

Analizowana perykopa, Łk 14,25-33, zawiera naukę Jezusa o jednoznaczności, radykalizmie i konsekwecjach, jakie wiążą się z wyborem Jego osoby przez tych, którzy mają być Jego uczniami. Zagadnienie to wpisuje się w kontekst całej Ewangelii.

Jej płaszczyzną jest napięcie między Jezusem a osobami, które można przyporządkować, przynajmniej do kilku grup. Są nimi: grono Dwunastu Apostołów, różni ludzie doświadczający słów Jezusa i Jego cudów (zarówno pojedyncze osoby, wymieniane wprost z imienia, jak i tłum), starszyzna żydowska z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. Każda z tych grup inaczej reaguje na osobę Jezusa, od radości, pragnienia i euforii, przez akceptację, połowiczność, zdziwienie, niedowierzanie, aż po totalne odrzucenie.Jezus wybiera wprawdzie wąskie grono najbliższych uczniów, ale kieruje swoją naukę o pójściu za Nim do wszystkich. W tym sensie każdy wezwany jest, by stać się Jego uczniem. Wejście na drogę naśladowania Jezus wiąże z podjęciem różnych trudów, wyrzeczeń, przewartościowaniem dotychczasowego sposobu myślenia, aż po akceptację krzyża jako drogi zbawienia. Potencjalni uczniowie Chrystusa widzą więc nie tylko cudowne znaki jakie czyni, które ściągają tłumy, ale i reakcje skierowane przeciwko Niemu: wyrzucenie z Nazaretu po inauguracyjnej mowie, nieprzyjęcie w gościnę przez Samarytan, ataki ze strony faryzeuszów i uczonych w Piśmie, skazanie na śmierć. Uczeń Chrystusa wchodzi na drogę swojego Mistrza przez trwanie z Nim w pełnej jedności. Wybór ten pociąga za sobą konsekwencje nie tylko walki z oponentami Jezusa, ale także wejścia na drogę pełnej wolności wewnętrznej od różnorodnych przywiązań materialnych, fizycznych i duchowych.
Jezus odnosi się do tych uwarunkowań:
8,19-21: Najbliżsi krewni Jezusa, to według Niego nie ci, z którymi związany jest więzami krwi, ale to wszyscy słuchający i wypełniający słowo Boże9,23-26: Konieczność zaparcia się siebie samego aż po utratę swego życia ze względu na Chrystusa
9,57-62: Chodzenie za Jezusem wymaga wyrzeczenia się wygód własnego domu i przedkładania więzi z Nim nad związki z rodziną
11,23: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza”
16,13: Jednoznaczność wyboru służby albo Bogu, albo mamonie18,18-23: Problem bogatego młodzieńca, który nie chciał sprzedać swego mienia i pójść za Jezusem
18,28-30: Obietnica wielkiego zysku dla tych, którzy pójdą za Jezusem Pod względem strukturalnym, we fragmencie
14,25-33 da się wyróżnić trzy zasadnicze wezwania Jezusa, na początku i na końcu tego tekstu, o identycznej konstrukcji i przesłaniu. Wszystkie one zawierają warunek, bez którego nie jest możliwe być uczniem Jezusa.
Część środkową perykopy stanowią dwa pouczenia mądrościowe, sformułowane w oparciu o praktykę postępowania, gdy potrzeba rozsądnych rozwiązań, przynoszących, dające się przewidzieć, korzyści a nie straty. Każde z nich zaczyna się retorycznym pytaniem i kończy wyjaśnieniem.
w. 26 – „Jeśli ktoś… (warunek), nie może być moim uczniem”w. 27 – „Kto… (warunek), nie może być moim uczniem”
w. 28-30 – o planowym budowaniu wieży, tak by wystarczyło środków na jej wykończenie
w. 31-32 – o poselstwie w sprawie pokoju, gdy wszystko wskazuje na to, że rozpoczęcie bitwy zakończyłoby się klęską
w. 33 – „Nikt z was, jeśli… (warunek), nie może być moim uczniem”
II. Lectio w. 25. A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: Od początku publicznej działalności Jezusa, przez cały czas, gdy przebywał w Galilei, jak i podczas podróży do Jerozolimy, aż do skonania na krzyżu, towarzyszył Mu tłum. Przedstawiany jest on jako wileki, liczny, cisnący się, szukający Jezusa, zasłuchany w Niego, szukający uzdrowienia, przyjmujący Go z radością (por. Łk 4,42; 5,1.15; 6,9; 7,11; 8,4.40; 9,11; 11,14; 12,1; 19,3; 22,6.48). Przy swojej zapewne niejednorodności charakteryzuje się jednak generalnie pozytywnym odniesieniem do Jezusa. Gromadzi osoby poruszone do głębi osobowością i czynami niezwykłego Nauczyciela. Wśród nich znajdują się wszyscy ubodzy, chorzy, znękami trudami życia i smutni, którzy w swoich niedostatkach pokładali w Nim nadzieję. Wielu z nim Jezus udzielił pomocy, przywrócił zdrowie i życie, wyzwolił ich z grzechu, obdarzył radością, jak i nadał po prostu kierunek całego postępowania. Do każdego Jezus kieruje słowa mające moc odmieniać dotychczasowe jego życie; nadawać mu nowy, nieprzemijający sens. Jezus zaświadczył: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Łk 21,33).
 
w. 26. Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.
           Serce ucznia Jezusa ma być niepodzielne, w jedności ze swoim Mistrzem, posłuszne Jego nauce. Nie można zrozumieć sensu wypowiedzi Jezusa bez kontekstu treści całej Jego nauki, w centrum której jest przecież przykazanie miłości, w tym do bliźniego i to każdego. Nienawiść jest wprost przeciwna temu przykazaniu, dlatego czytamy: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, […], nie może miłować Boga»” (1 J 4,20).
Jezus o nienawiści mówi przede wszystkim wtedy, gdy pokazuje zdecydowaną i nieprzekraczalną granicę między Nim samym a światem poddanym w niewolę grzechu (por. J 3,20; 7,7; 15,18.19.23). Dotyczy to także Jego uczniów, którzy postępując według Jego wskazań, również doświadczą odrzucenia ze strony świata: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą” (Łk 6,22). Nienawiść pojawi się zatem wszędzie tam, gdzie dojdzie do problemu wyboru między Jezusem, a wszystkim co od Niego odziela. Problem ten mogą stwarzać nawet najbliżsi, stanowiący wówczas najwyższą próbę. 
            Paradoksalnie więc Jezus mówi w innym miejscu: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12,51-53). Dla tego, kto chce być uczniem Chrystusa, ważniejsze od więzów krwi są więzy miłości z Jezusem, który powiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21).Nienawiść, do której Jezus wzywa, jest nie brakiem miłości do bliskich, jak i siebie samego, ale siłą uderzeniową w więzy i zależności pomiędzy osobami, także i w samym sercu pojedynczej osoby, które są zniewoleniem, otępieniem, trwaniem w ciemności. Jezus oślepia wprost prawdą o najwyższej wartości bycia z Nim w przyjaźni i postępowania za Nim. Przekracza to jakiekolwiek inne miłości, które, gdy przeszkadzają w komunii z Jezusem, okazują się bałwochwalstwami.
 
27. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
 
        Nauka Jezusa nierozerwalnie związana jest z Jego czynami, tak jak trzykrotna zapowiedź męki, śmierci i zmartwychwstania z faktycznym spełnieniem się tych wydarzeń (por. Łk 9,22.44; 18,31; 24,7.25-27). To budziło sprzeciw, niedowierzanie i odrzucenie ze strony nawet Apostołów. Jezus dosadnie gromi Piotra, który próbuje odwieźć Nauczyciela od drogi krzyża: „Zejdź Mi z oczu szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku” (Mt 16,23). Jezus nie tylko wybiera tę drogę dla siebie, ale śmiało i bez ogródek wskazuje ją także swoim uczniom: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9,23-24). Trud ucznia jest nie tylko walką z przeciwnikami zewnętrznymi, ale przede wszystkim z własnymi przyzwyczajeniami, upodobaniami, wyobrażeniami, nie mającymi nic wspólnego z Bożą wizją królestwa, które „nie jest z tego świata” (J 18,36).
Istnieje niebezpieczeństwo wyboru pójścia za Jezusem, ale połowiczne, bez pełnego oddania się, jakby właśnie bez dźwigania krzyża. Naśladowcy ci mają nawet racjonalne i „słuszne” wymówki. Na wezwanie Chrystusa mówią „tak, ale…”. Jezus w odpowiedzi na słowa: „Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca” oraz: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”, mówi: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9,59.61.62). Bogaty młodzieniec, na przykład, choć praktykował wiele przykazań Bożych, nie był w stanie porzucić swych dóbr, aby być wolnym w wyborze drogi nasladowania Jezusa (por. Łk 18,18-23).
Dźwiganie krzyża jest procesem, uczeniem się, nawracaniem. Apostołowie dokonali u początku swej przygody z Jezusem zdecydowanego pozostawienia swych domów, miejsc pracy, bliskich, a jednak nie uchroniło to ich przed popadaniem w interesowność, małostkowość, wywyższanie się, pychę, tchórzostwo, ospałość, brak ofiarności. Na szczęście uczeń Chrystusa wspierany jest przez Niego samego. Tuż przed męką Jezusa Piotr usłyszy od Niego: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę, ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara” (Łk 22,31). Krzyż domaga się wierności i wytrwałości każdego dnia, każdej godziny. Jego przeciwnik kusi każdego ucznia zgodnie z porównaniem: „Diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć” (1 P 5,8)
 
. 28. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie?
 
        Budowanie wieży wiązało się z zakładaniem winnicy, stanowiła więc ona część sporej inwestycji (zob. Mk 12,1). Ewentualne błędy uniemożliwiające jej powstanie stanowiłyby bardzo poważny problem dla właściciela. Jezus odwołuje się do roztropności, jaką ludzie potrafią stosować w odniesieniu do rzeczy tego świata, by otrzymać jak największy zysk, a niczego nie stracić. W innym miejscu Jezus pochwali nieuczciwego rządcę, nie za jego nieuczciwe postępowanie, ale dlatego, by wykazać jego zapobiegliwość w sprawach, na których mu bardzo zależy (por. Łk 16,1-8a). Jego spryt stanie się okazją do podsumowania: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości” (Łk 16,8b).
Uczniowie Jezusa zaś, synowie światłości, mają zabiegać z całych sił, wykorzystując wszystkie swoje możliwości, aby zyskać dla siebie królestwo Boże. Nieprzemijająca jego wartość jest wystarczającym motywem, by wdzierać się do niego gwałtem (por. Łk 16,16). Na tym właśnie polega roztropność naśladowcy Chrystusa, że zobaczył najcenniejsze dobra i stara się je pozyskać. Dlatego też Jezus zachęcał: „Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12,33-34).         
 
29-30. Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
 
Nie opłaca się połowiczność, ani stawianie kroku naprzód, po to, by stanąć w miejscu. Pójście za Chrystusem, a jednocześnie życie bez radykalizmu, niekonsekwentnie, tymczasowo, jest samooszukiwaniem się, a przy okazji też i innych (nie mówiąc o ewentualnym zgorszeniu z powodu niewłaściwego świadectwa). Tak jak serce bije zgodnie z zasadą „wszystko albo nic” (albo bije, albo nie), tak samo wybór naśladowania Jezusa ma być autentyczny, wierny, całościowy. Nie wystarczą dobre chęci, ani deklaracje. Jezus przestrzegał: „Nie każdy, kto mówi Mi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21). Tych, którzy słuchają słowa Bożego, a nie wypełniają go, Jezus porównał do zakładania domu, ale nie – jak być powinno – na skale, lecz na ziemi bez fundamentu. Gdy przychodzi rzeka, uderza w ten dom, a wtedy się wali (por. Łk 6,47-49).
Można być uśpionym w przekonaniu, że własne postępowanie jest słuszne i wystarczające. Jezus napomina jednak uczniów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). Jednoznacznie brzmi inne zapewnienie: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16,13). Służba w jedności z Jezusem nie pozwala na zachowanie czegoś tylko dla siebie, z wyłączeniem jakiegoś obszaru. Chęć odniesienia jakiegoś zysku bez związku z Chrystusem i Jego nauką może skończyć się katastrofalnie. Jezus pyta się retorycznie: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26). Naśladowanie Jezusa, aby było wyborem sensownym, przynoszącym owoce, musi być konsekwentne, stanowcze, dokonywane każdego dnia. W przeciwnym razie zajdzie sytuacja, którą Jezus objaśniał przypowieścią o ziarnie: „To, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają owocu” (Łk 8,14). 31. Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Izraelici walczący z Filistynami sprowadzili na pole bitwy Arkę Przymierza licząc, że sama jej obecność przyniesie im zwycięstwo. Sądzili, że to wystarczy, żeby zjednać sobie przychylność Pana. Ponieśli jednak druzgoczącą klęskę (por. 1 Sm 4,1-11). Zadufanie w sobie, nie liczenie się z realiami przynosi straty. Roztropność uczniów Pana polega na wierze, w świetle której dostrzega się Bożą Opatrzność, ogarniającą całokształt ludzkich potrzeb. Nie kłóci się to bynajmniej z podejmowaniem decyzji, które po ludzku mogą wydawać się szaleństwem. Gedeon wyruszył do walki przeciwko niezwyciężonym dotąd Madianitom, zmniejszając – z polecenia Jahwe – liczbę swego wojska z 32 tysięcy do zaledwie 300 żołnierzy. Bitwę tą wygrał, ze względu na posłuszeństwo i zaufanie, jakie okazał względem Boga (por. Sdz 7,1-22). 
 
32. Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
 
            Umiejętność przewidywania wydarzeń, właściwa interpretacja pewnych zjawisk wskazują na znajomość reguł rządzących rzeczywistością. Jezus odwoływał się do tej przenikliwości: „Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: «Deszcz idzie». I tak się dzieje. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: «Będzie upał». I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże chwili obecnej nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?” (Łk 12,54-57). Człowiek jest zdolny do tego, by dokonywał właściwych wyborów życiowych. Pójście za Jezusem nie jest wyborem jakiejś niewiadomej, chodzeniem w ciemnościach. Nie jest też popychaniem kogoś i przymuszaniem. Domaga się natomiast zaufania, zdecydowania, zaangażowania i pewności, nawet wtedy, gdy przychodzi moment próby, kryzys. Gdy Jezus oznajmił szerokiej grupie swoich uczniów konieczność spożywania Jego Ciała i Krwi, wielu nie uwierzyłu Mu, odeszło od Niego i już z Nim nie chodziło. Jezus wezwał wtedy Dwunastu do opowiedzenia się: „«Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego»” (J 6,67-68). Uczeń Chrystusa, zjednoczony ze swoim Panem, trwa w Jego świetle i dokonuje właściwych wyborów.
 
33. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim
uczniem.
 
          Dwunastoletni Jezus z rozmysłem zostawia swoich umiłowanych Rodziców, Maryję i Józefa, aby, będąc w świątyni jerozolimskiej, wypełnić jedynie wolę Ojca (por. Łk 2,41-50). Ten krok jest zapowiedzią pełnej wolności dorosłego już Jezusa, w wypełnieniu na krzyżu swej mesjańskiej misji. Sam Jezus pozostawia wszystko i mówi: „Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć” (Łk 9,58). Bez wzoru Mistrza uczniowie nie byliby w stanie podjąć radykalnych kroków ogołocenia się: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mk 10,28). Jezus uczy ich rezygnacji z różnych zabezpieczeń i wygód. Gdy rozsyłał ich do miast „przykazał im, żeby nic z sobą nie brali w drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie” (Mk 6,8). Nie waha się też głosić nauki o dobrowolnym wyborze stanu bezżeństwa ze względu na królestwo niebieskie (por. Mt 19,12).
                 Jezus ukazuje cały czas nowy sposób życia, oparty o miłość wzajemną, posuniętą aż do miłości nieprzyjaciół, wyrażany bezinteresowwną postawą służebną. Uczy odrywania się uczniów od ich dotychczasowego sposobu wartościowania świata. Wszystko dojrzewa też, by móc wytrwać w godzinie największej próby, jaką jest utrata wlasnego życia. Wtedy objawia się doskonała miłość zgodnie ze słowami: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Wejście na tę ścieżkę jest potwierdzeniem autentyczności naśladowania Chrystusa.
Jezus jednocześnie obiecuje: „Nikt nie opuszcza domu lub żony, braci, rodziców lub dzieci dla królestwa Bożego, żeby nie otrzymał daleko więcej [jeszcze] w tym czasie, a w wieku przyszłym – życia wiecznego” (Łk 18,29-30).
 
 
III. Meditatio
 
        JEZUS wypowiada twarde słowa na temat przynależności do Niego. Nie dostosowuje się do uwarunkowań i przyzwyczajeń swoich słuchaczy, ale głosi nagą prawdę, konieczną do zaakceptowania przez tych, którzy chcieliby Go naśladować. Wybór Jego miłości każe oddalić inne przywiązania do rzeczy, osób, czy zachowań. Ma świadomość swojej misji krzyżowej, dlatego nie pozostawia potencjalnym uczniom złudzeń, co do typu drogi, którą mają obrać w naśladowaniu Go. Każdy dzień jest swoistym sprawdzianem, bo oprócz fundamentalnych decyzji pozostawienia swych bliskich, czy mienia, pozostaje zmaganie się przede wszystkim z sobą samym, ażeby być wiernym i wytrwałym w nauce Chrystusowej. Wyrazistością swych wypowiedzi Jezus pomaga przełamywać naturalne opory i lęki, jakie kryją się w sercach Jego słuchaczy. Uzasadnia także konieczność właściwego rozeznania w wyborze pójścia za Nim, aby był on pewny i przyniósł zysk.
          UCZEŃ Pana może przyjować Jego wezwanie, ponieważ widzi w Chrystusie miłość, nie cofającą się przed całkowitym oddaniem siebie. Ta miłość porywa serce człowieka i uzdalnia go do dokonywania zwrotu w swoim życiu. Prorok Jeremiasz wyznał: „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” (Jr 20,7). Porzucenie dotychczasowego sposobu życia, nawet jeśli jest bardzo trudne, jest możliwe, co tylko potwierdza niekwestionowaną wartość Chrystusowej nauki. Trwanie w niej jest w istocie przylgnięciem do osoby Jezusa. Tylko ta więź jest w stanie przewyższyć i przezwyciężyć wcześniejsze miłości – przywiązania. By odejść od swych najbliższych, nadto i siebie się zaprzeć, potrzeba większej miłości, która pozwoli nadać właściwe ramy wszystkim innym relacjom. Ostatecznie trwanie w miłości Jezusa nie jest skierowane przeciwko tym relacjom, ale pomoże nadać im właściwy kształt.
Życie świętych chrześcijan dostarcza nieraz niezwykłych i konkretnych przykładów pójścia radykalnego za Chrystusem, związanych z wyrzeczeniem się. Jednym z takich przykładów jest postawa św. Perpetuy, zamęczonej w 203 r. Była młodą mężatką z dzieckiem. Mogła ocalić swoje życie odstępując jedynie od swojej wiary przez złożenie ofiary na cześć cesarza. Błagał ją o to jej ojciec, całując ją i rzucając się do jej nóg. Odwoływał się do jej miłości względem rodziny, jak i wszystkich jej najbliższych do niej. W imię tych więzi miała tylko publicznie odstąpić od wiary. Przeważyła jednak miłość do Chrystusa…
 
IV. Contemplatio et actio
 
Czy chcesz być uczniem Chrystusa?
Co było w twoim dotychczasowym życiu wyrzeczeniem się, samozaparciem w imię pójścia za Jezusem?
Jak to oceniasz z perspektywy czasu?
Czym, jaką relacją, emocją, itp. jesteś dzisiaj związany, zniewolony, co stanowi jakiś niedostępny obszar
w twoim sercu dla Boga? Czego boisz się oddać?
Jak wyglądają twoje relacje z rodziną, z przyjaciółmi? Czy masz wolność dziecka Bożego? Czy jesteś od kogoś w czymś uzależniony?
Co sądzisz o swoim stosunku do pieniądza, rzeczy materialnych?
Jeśli się radujesz w życiu i odpowiednio smucisz, to jaki ma to związek z twoją relacją z Jezusem? Czy On cię wyzwala czy zmusza?
Co uważasz za twój codzienny, zwykły krzyż? Czy widzisz sens jego dźwigania? Jak się do niego przybliżasz?
 
ks. Wojciech Rebeta, Lublin