Dobre Słowo 31.07.2012 r. Zgorzkniały dziadek czy przesłodzona babcia?

Dobre Słowo 31.07.2012 r.

Zgorzkniały dziadek czy przesłodzona babcia, czyli ani to, ani to

Panie, Ty z miłością kierujesz do nas każdy krok. Dziękuję Ci za Twoje spotkanie z nami, jakie teraz organizujesz przez rozważanie słowa. Proszę Cię o to, abyś obdarzył nasze serca miłością. Zmiłuj się nade mną i spraw, abym z miłością do siebie, braci i sióstr, a nade wszystko z miłością do Ciebie to słowo komentował.

Słuchając dzisiejszego słowa, odnoszę wrażenie, że Pan Bóg nieustannie chce oczyszczać nasze serca z tych skrajności. Jeremiasz, którym się posługuje – prorok, młodzieniec o wielkiej wrażliwości – staje wobec ludu, który tym razem pobiegł za obrazem Boga-babci, która zaślini swoją miłością, dobrocią, cokolwiek by się działo, to zawsze można do niej przyjść, zrobi obiadek, upiecze bułeczki, poczęstuje smakołykiem, da rzeczy gdzie indziej nieosiągalne…

Izraelici wyszukują sobie i słuchają proroków, zwiastujących im tylko pomyślność. Patrząc na świątynię mówią: Skoro jest świątynia, to mamy pełną opiekę. Natomiast ich życie absolutnie zaprzecza objawiającemu się Bogu. Nie mają wrażliwości na siebie nawzajem. Myślą tylko w kategoriach egoistycznych, a już szczególnie – co najbardziej porusza Pana Boga i wzbudza Jego gniew – lekceważą najsłabszych, tych, którzy sami sobie nie radzą: cudzoziemca, wdowę, sierotę, ubogiego. W ogóle o nich nie dbają. Fałszują swoim życiem obraz Boga. Bezczeszczą święte imię Boga.

Kiedy Jeremiasz staje wobec ludu przeżywającego klęskę suszy, będącą na Bliskim Wschodzie zjawiskiem dość częstym i bardzo dotkliwym, zaczyna interpretować ją właśnie w kluczu pewnego znaku od Boga, zdecydowanego kroku, który ma obudzić mieszkańców, dotknąć serc zamkniętych na prawdę o Bogu, na Jego wezwanie do nawrócenia, do wrażliwości na drugiego człowieka.

Oczy moje wylewają łzy dzień i noc bez przerwy, bo wielki upadek dotknie Dziewicę, Córę mojego ludu, klęska bardzo wielka. Gdy wyjdę na pole - oto pobici mieczem! - Jeśli pójdę do miasta - oto męki głodu! Nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc.

Jeremiasz z Bożego natchnienia przewiduje, że ten cyrk, jaki z wiary w jedynego Boga urządzili Izraelici, w tym momencie będzie się kończył, że nadchodzi klęska. Nie zapowiada tego, jako ktoś z wyższej półki czy z wyższej pozycji. On zresztą sam zapłaci za to przepowiadanie ogromną osobistą cenę. Sam będzie potrzebował nawrócenia. Mówi się o tym już w następnym rozdziale. Kiedy zaczyna wstawiać się za ludem, usłyszy od Boga słowa: Nawet, gdyby Mojżesz i Samuel stanęli przede Mną, nie zwróciłbym się ku temu ludowi. Odpędź ich ode Mnie. Niech odejdą!

Tak trudna jest w tym momencie sytuacja zakłamania, w którym znalazł się Izrael, że nie ma innego sposobu, jak poprzez różne klęski – w tym momencie klęskę suszy, a niebawem także niewolę – oddziaływać na niego. Ale Bóg –  i to jest centralna myśl tego przepowiadania – nie występuje tutaj z pozycji dystrybutora cierpienia. Nie, nie patrzy na to bezdusznie. Jego odejście, oddalenie, ma ciągle ten sam cel: oczyszczenie ludu z fałszywych obrazów Boga. Oczyszczenie z tego, co sprawia, że Izrael parodiuje świętość Boga.

Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę – pyta Jeremiasz – albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu? Dlaczego nas dotknąłeś klęską bez możliwości uleczenia nas? Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego – interpretowaliśmy słowo tylko tak, żeby doznać świętego spokoju, ale nie ma nic dobrego – czasu uleczenia – ile nastawień na uzdrowienia – a tu przerażenie!

Prorok stawia pytania, prowokując także lud do refleksji i zachęcając nas do tego, abyśmy w chwilach, kiedy spotyka nas jakieś niezrozumienie, kiedy obraz Boga jest nam zupełnie obcy od tego, o którym słyszymy z Pisma Świętego czy w upomnieniach bratersko-siostrzanych, oczyszczali go. Ważne jest, aby stawianie pytań w chwilach prób, doświadczeń, różnych cierpień, zgryzot, pomogło nam odkrywać swoją słabość, biedę, zawodność, te miejsca w naszych sercach, które są zachwaszczone i sprawiają, że dobre nasienie nie może się rozwijać, że ono właściwie ginie.

Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość, przewrotność naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Nie odrzucaj nas przez wzgląd na Twoje imię – już nie ze względu na nas – od czci nie odsądzaj tronu Twojej chwały! Jesteśmy przecież Twoją rozkoszą, Twoim marzeniem, Twoją najczulszą struną w Sercu. Pamiętaj, nie zrywaj swego przymierza z nami! Czy są wśród bożków pogańskich tacy, którzy by zesłali deszcz? Czy może niebo zsyła krople deszczu? Czy to wszystko, co dzieje się, jest wytworem jakiejś techniki, tylko natury? Czy raczej nie Ty, Panie, nasz Boże?

Jeremiasz całą tę sprawę, którą próbuje objąć refleksją, odczytując znaki, jakie daje Bóg, kończy wyznaniem: W Tobie pokładamy nadzieję, bo Ty uczyniłeś to wszystko.

Słuchając dzisiejszego słowa, prośmy Pana, aby utrwalał w nas Jego realny obraz, aby oczyszczał nas ze skrajności, w które często możemy wpaść, i aby momenty, kiedy nasza interpretacja słowa Bożego wypowiadanego przez braci i siostry, dawanego przez znaki czasu czy stricte zapisanego w Biblii, szła po linii rzeczywistego zbliżania nas do Boga i otwierania na ludzi, a nie po linii sprawiającej, że będziemy w dobrym samopoczuciu. Czasem dobre samopoczucie absolutnie nie przekłada się na zdrową relację z Panem Bogiem. Tak samo, jak kiepski nastrój nie oznacza, że jesteśmy w grzechu. Chodzi o to, żebyśmy uczyli się stabilizacji – oczywiście pojętej biblijnie, czyli stałości, wierności, zaufania pokładanego w Panu Bogu zarówno wówczas, kiedy doświadczamy i widzimy, jak jesteśmy prowadzenia, jak również wtedy, kiedy mnóstwo rzeczy zepsuliśmy, kiedy nasze grzechy nas przygniatają. Po co? – Po to, żeby Jemu je wyznawać. Przygniatają nas nasze winy, a Ty je nam odpuszczasz. Psalmista mówi: Wyzwól nas, Boże, dla imienia swego. Nie pamiętaj nam win przodków naszych, niech szybko nas spotka Twoje miłosierdzie, bo bardzo jesteśmy słabi. Wspomóż nas, Boże nasz, Zbawco, dla chwały Twojego imienia, wyzwól nas i odpuść nam grzechy przez wzgląd na swoje imię.

Jak głęboko przeniknięty jest psalmista i jego serce prawdziwym obrazem Boga, skoro odwołuje się do Niego, patrząc na swoją biedę, skoro prosi o Jego działanie tylko ze względu na chwałę, obecność, świętość Jego imienia…

Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie i mocą Twojego ramienia ocal na śmierć skazanych. My zaś, lud Twój i owce Twojej trzody, będziemy wielbić Ciebie na wieki i przez pokolenia głosić Twoją chwałę.

Panie, dotykaj naszych serc prawdą o tym, jaki jesteś. Oczyszczaj nas z optymistycznych bądź pesymistycznych wizji Ciebie, a dawaj nam te obrazy, które są realne.

Ksiądz Leszek Starczewski