Dobre Słowo 12.09.2012 r.
Mieć? Nie mieć? Na czym polega szczęście?
Błogosławieństwa, o których czytamy w dzisiejszej Ewangelii, to najpiękniejszy, a równocześnie najtrudniejszy tekst Nowego Testamentu. To także jeden z najważniejszych tekstów w nauczaniu Jezusa. W Ewangelii Mateusza stanowię one część Kazania na Górze, gdzie Jezus podaje konstytucję swojego królestwa Bożego. Czyli tak naprawdę jest to bilet wstępu do Jego królestwa. W Ewangelii Łukasza błogosławieństwa pojawiają się wkrótce po tym, jak Jezus powołuje swoich uczniów. A więc one mówią o tym, kto jest uczniem Jezusa, kto prawdziwie idzie za Mistrzem – ten, kto w swoim życiu ucieleśnia naukę o błogosławieństwach.
Tę naukę Jezus kieruje do wszystkich uczniów: Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił, jak przekazuje to Łukasz.
Pamiętamy, że kiedy Jezus schodzi z góry w otoczeniu Dwunastu, na dole czekają już pozostali Jego uczniowie z okolic Tyru, Sydonu, Jerozolimy i Judei, a więc cała rzesza. Błogosławieństwa to nie droga dla wybranych. To nie droga dla oddziałów specjalnych, dla tych, którzy są święceni na księży, zakonników, czy dla wyjątkowo twardych świeckich. One są dla wszystkich. Mówią każdemu uczniowi, co znaczy iść za Jezusem.
Grecki wyraz błogosławieni należy przetłumaczyć raczej jako szczęśliwi w perspektywie życia ziemskiego. Błogosławieństwa mówią o tym, jak szczęśliwie przeżyć życie na ziemi z opcją przedłużenia kontraktu na wieczność, czyli jak to życie szczęśliwe tu, na ziemi, przedłużyć na całą wieczność. W tym miejscu pojawia się pierwszy paradoks, których jest mnóstwo w błogosławieństwach, bo jakżeż szczęśliwymi tutaj, na ziemi, można nazwać ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych, o których Pan dzisiaj mówi? Być może takimi staną się w niebie, ale jakim cudem to życie pełne braków przeistoczy się tutaj w szczęśliwe?
Otóż kluczem wcale nie są sytuacje życiowe, w których ludzie są postawieni – ubóstwo, głód , płacz, czy prześladowania. Kluczem jest to, jak przeżywają oni swoje sytuacje życiowe, a nie w jakich sytuacjach są. Bo życie postawi nas w bardzo różnych sytuacjach. Będziemy się konfrontowali z różnego rodzaju brakami. To nie one decydują o naszym szczęściu, ale to, w jaki sposób przeżywamy te braki i te dostatki.
Kluczem do tego, aby zrozumieć, jak przeżywać te braki, a także jak przeżywać dostatki, jest pierwsza fraza tekstu. Jezus kieruje to nauczanie do swoich uczniów. Jeśli przeżywamy życie jako uczniowie Jezusa – w kluczu posłuszeństwa Jego słowu, w kluczu radykalnego pójścia za naszym Panem i oparcia się na Jego miłości – to będzie to życie błogosławione, czy też po prostu szczęśliwe. Jeśli robimy to z dala od Pana, jeśli nawet dostatki będziemy przeżywać nie w kluczu ucznia, ale kogoś, kto egoistycznie cieszy się tym, co ma, chodząc własnymi drogami, to będzie życie przeklęte.
Błogosławieni ubodzy – mówi Pan – i chodzi tu Łukaszowi o ubóstwo materialne, takie fizyczne, dotykalne, które zasadniczo nie niesie z sobą błogosławieństwa, ale szczęśliwi ubodzy, którzy to ubóstwo, brak, potrafią przeżywać z Panem, jako Jego uczniowie – albowiem do was należy królestwo Boże.
To jest jedyne błogosławieństwo, w którym nie ma czasu przyszłego, ale teraźniejszy. Ten, kto odwiązuje się od rzeczy, które tu ma, ten, kto pokłada ufność w Panu, już dzisiaj wchodzi do królestwa Bożego. Przeżywa wolność serca, błogosławieństwo Bożej obecności i bliskości, które stanie się naszym udziałem w królestwie niebieskim.
Błogosławieni głodni, przeżywający swój głód, niedostatek, z Panem, bo zostaną nakarmieni. Kiedy? Nie sądzę, żeby chodziło o wieczność, czy o królestwo niebieskie, bo to jest głód także fizyczny. Tutaj – twierdzi Jezus w Ewangelii Łukasza. Jeśli macie tyle zaufania, żeby przeżywać swój głód i niedostatek materialny z Panem, tutaj – na ziemi – zostaniecie nakarmieni.
Błogosławieni, którzy płaczą, także z Panem, bo ci będą się cieszyć i śmiać – będą pocieszeni. Błogosławieni, którzy płaczą, także w tych płaczach i lamentacji ludzkiej zostawiają miejsce dla Pana – na słowo Boże, na światło nadziei, przychodzące od Niego, bo znajdą radość tutaj, na ziemi.
I wreszcie błogosławieni prześladowani, czyli ci wszyscy, którzy zostaną znienawidzeni przez świat, wyłączeni z synagogi i ze społeczeństwa, lżeni, obrażani z powodu Jezusa, w pogardzie u innych: Cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Błogosławieni prześladowani, których życie jest znakiem sprzeciwu dla innych, których życie daje do myślenia innym, tak, że oskarżają ich niesprawiedliwie, wykluczają ze swojego grona, ostracyzują, marginalizują. Wszyscy ci są szczęśliwi paradoksalnie, bo odwiązują się od perspektywy ziemskiej, wpatrując w niebo. Czekają już tutaj na nagrodę niebieską, a właściwie Jezus im gwarantuje: Wielka jest wasza nagroda w niebie – już na was czekam.
Biada natomiast spada na wszystkich, którzy są bogaci, syci, szczęśliwi i chwaleni przez innych. W greckim słowie biada można wyczuć już ogień potępienia. Jezus wypowiada biada pod adresem miast, które nie przyjęły Ewangelii i którym głosi zstąpienie do otchłani. A więc w tym biada ukrywa się rzeczywiście niebezpieczeństwo odpadnięcia od miłości Boga i przymierza z Nim.
Komu zapowiada się to biada, które pachnie ogniem potępienia i sądem? Bogatym, szczęśliwym, sytym, chwalonym przez innych. Ale – powtórzmy to – tak jak w pierwszym przypadku, biada nie spada na nich tylko dlatego, że są takimi. Spada, jeśli nie potrafią przeżywać swojego dostatku z Panem, czyli jako uczniowie Jezusa. Biada spada na tych, którzy nie wiedzą, jak być bogatymi, szczęśliwymi, sytymi i chwalonymi. Bo żadnego grzechu nie ma w tym, że mamy dużo w tym świecie, że gromadzimy dobra, że jesteśmy tu syci, szczęśliwi i że nas chwalą. Więcej, to jest droga, którą Pan zamierzył dla nas. Obyśmy tylko przeżywali ją razem z Nim.
A więc nie bój się, bracie i siostro, że coś masz w tym świecie, że Pan wezwał cię do tego, żebyś pomnażał swoim intelektem i ciężką pracą dobra tego świata. Nie bój się tego, że jesteś szczęśliwy. Masz prawo tu być i masz prawo być szczęśliwy. Bóg tego właśnie dla ciebie pragnie.
Nie bój się tego, że ludzie cię chwalą. To także jest naturalne. Jeśli odwalasz ciężką robotę i robisz to dobrze, to dlaczego masz nie świętować swoich sukcesów razem z Panem? Nie bój się tego wszystkiego, tylko przeżywaj to razem z Panem, jako dar Jego miłości. Przeżywaj swoje bogactwo jako dar i dziel się nim, a nie jako jedyne pocieszenie dla twojego życia, bo rzeczywiście będzie to jedyne pocieszenie i nic nie zostanie ci na wieczność.
Ciesz się, że jesteś tu syty, ale pamiętaj, że obok ciebie żyją także ci, którzy cierpią głód, więc dziel się z nimi tym, co posiadasz.
Błogosław Pana, który daje ci szczery i zdrowy śmiech, czyni cię szczęśliwym, ale pamiętaj także, aby współczuć, otwierać swoje serce na płaczących.
I wreszcie przyjmuj pochwały z ust innych, dziękując Panu, że obdarzył cię talentami, za które inni cię chwalą. Niech to nie będzie chwalenie cię za to, że tylko przyklepujesz słabości i wady innych, ale wszystkie te pochwały, pod którymi Pan by się podpisał, niech cieszą twoje serce i niech będą także twoim sukcesem. Ostatecznie chwaląc ciebie, przecież chwalą Stwórcę, który dał ci to wszystko. A więc biada tym, którzy są chwaleni tylko za to, że psują braci, przyklepują tylko ich wady i stary sposób życia.
Ilustracją do błogosławieństw będzie piosenka Anny Marii Jopek Ja wysiadam, może trochę zaskakująca, ale mówiąca o tym, żeby mądrze przeżywać swoje życie w kluczu relacji z Panem.
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
na pierwszej stacji, teraz, tu!
Przez życie nie chcę gnać bez tchu.
Warto wysiąść z takiego pędu życia i przeżywania świata, w którym swoje braki albo dostatki postrzegamy tylko z ludzkiej perspektywy, czyli braki są dla nas przekleństwem, a dostatki często powodem do wstydu. Nie. Wszystko, co przeżywamy z Panem, przeistacza się w życie i prawdziwe, i głębokie. Nie pęd albo ciągłe uciekanie od rzeczywistości, albo od samego siebie. Więc nie biegnij bez tchu, drogi bracie i siostro.
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę,
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć,
By spytać siebie: mieć, czy być?
Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć,
Nim w kołowrotku pęknie nić.
Zanim zabiegamy się tu na śmierć, zanim zawstydzimy się na śmierć wszystkim, co mamy lub moglibyśmy mieć, to zapytajmy siebie: Czy nasze życie jest szczęśliwe? Czy warto żyć tak, jak żyjemy? Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć. Dodajmy – szczęśliwie, zanim pęknie jego nić.
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
na pierwszej stacji, teraz, tu!
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd,
gapić się na dziury w niebie,
jak najdłużej kochać ciebie.
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków, nocy.
Tracić czas, szukać dobrych gwiazd, jak najdłużej kochać ciebie – czyż nie na tym właśnie polega szczęśliwe życie? Szczęśliwi wszyscy, którzy tak przeżywają swój czas z Panem.
Na czym polega szczęśliwe życie? Zadajmy sobie to pytanie na koniec rozważania. Nie na tym, żeby mieć, ani nie na tym, żeby nie mieć. Nie polega na odwiązywaniu się od tego, co mamy, ani na neurotycznym gromadzeniu, jeszcze więcej i więcej. Życie polega na tym, aby mieć coś z Panem. Nie wmawiajmy sobie, że Bóg chce, żebyśmy byli biedakami pozbawionymi wszystkiego. Bóg pragnie, żebyśmy mieli życie pełne radości i sukcesów. Porażki i trudne chwile, głód, niedostatek zdarzą się, bo takie jest życie, ale na pewno nie są tym, czego chce dla nas Pan. On pragnie, żebyśmy mieli i razem z Nim przeżywali to, co mamy, jako Jego dar.
Jak najdłużej kochać. Nie tracić zmierzchów, poranków i nocy. Na tym polega szczęśliwe życie z Panem. Jak najdłużej kochać, jak najdłużej żyć.
Na czym, według ciebie, polega szczęśliwe życie? I czy Pan podpisałby się pod twoją definicją szczęścia?
Ksiądz Marcin Kowalski