Ogień Ducha Świętego! (Łk 12, 39-48)
Ogień zawsze budzi. Jak się gdzieś pali, wyją syreny straży pożarnej, ludzie się zbiegają. Jedni rzucają się do gaszenia pożaru, angażują się, inni zaś są tylko gapiami. W dzisiejszej Ewangelii Jezus wypowiada gorące pragnienie swego serca: „przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże pragnę, aby on już zapłonął”. Zapłonął on w dniu Zesłania Ducha Świętego nad zgromadzonymi w wieczerniku uczniami – było ich tam aż 120 osób. Nad ich głowami pojawiły się języki jakby z ognia. Ten „ogień z nieba”, który zapłonął nad wieczernikiem zgromadził ludzi z całej Jerozolimy. Rozpalony i napełniony Duchem Świętym św. Piotr głosił płomienne słowo – swoje pierwsze orędzie ewangelizacyjne, które zapaliło serca 3 tysięcy ludzi, a tydzień później kolejne 2 tysiące. Podobno w Jerozolimie mogło żyć wówczas 50 tysięcy ludzi, tak więc ów Ogień z nieba zapalił dziesiątą część miasta. Ale inni świadkowie tego Bożego pożaru byli tylko gapiami, więcej stali się prześladowcami tych ogarniętych ogniem Bożej miłości.
Tak się spełniło to, co zapowiadał Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „nie przyszedłem dać ziemi pokój, ale rozłam”. Ten rozłam pójdzie nie tyle poprzez narody, partie polityczne, stronnictwa religijne, ale poprzez rodzinę! Najbliższych! Dlaczego? Ponieważ tu chodzi o coś, co dokonuje się w sercu człowieka, co dotyka jego wolności, jego wolnej woli, wolnego wyboru Chrystusa jako osobistego Pana i Zbawiciela lub odrzucenia Go. Jest to sprawa bardzo intymna, dokonująca się w głębi osoby, wewnątrz każdego, kto staje oko w oko z ogniem Bożej miłości i albo się angażuje albo pozostaje gapiem. Owoc tej konfrontacji ujawnia się najpierw na poziomie rodziny, ponieważ w rodzinie relacje są zawsze „na wierzchu”, a one zdradzają wszystko, co dzieje się wewnątrz nas. Nikt łaski wiary nie otrzymuje poprzez więzy krwi. Nikt nie rodzi się chrześcijaninem! Uczniem Chrystusa człowiek się staje odpowiadając osobiście na dar łaski. Każdy ochrzczony, obdarzony we chrzcie Duchem Świętym musi kiedyś osobiście rozpalić się Jego ogniem wiary. Dlatego podział idzie najpierw poprzez rodzinę, ponieważ w rodzinie żyjemy pod jednym dachem, w bliskiej zależności od siebie i „pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu. Ojciec przeciw synowi i syn przeciw ojcu; matka przeciw córce i córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej i synowa przeciw teściowej”.
Warto zatem od najmłodszych lat rozpalać w dzieciach ten ogień Ducha Świętego – łaskę wiary udzieloną na chrzcie świętym, żeby nie doświadczyć potem dramatu podziału w rodzinie, kiedy dzieci z powodu Jezusa Chrystusa staną przeciw rodzicom i odwrotnie, ponieważ zamiast rodziców ktoś inny zapalił w nich inny ogień z innego ducha!
Ks. Robert Muszyński, Lublin