"...Dobrym Słowem" - z 3-ego stycznia (2008)

...który gładzi grzechy świata

1 J 2,29-3,6; Ps 98; J 1,29-34

Przyjrzyj się, przypatrz się. To jest Baranek Boży. On jest blisko ciebie. On jest obecny! To jest Baranek Boży – Ten wyśmiany, odrzucany przez świat, o którym dzisiaj mówi się z kpiną, z ironią, którego się atakuje w Jego Kościele. On w wielu swoich sługach ma zmasakrowane oblicze. Właśnie to jest Baranek Boży. Właśnie przez głupstwo głoszenia słowa, które w tej chwili się dokonuje, przychodzi do ciebie Ktoś, kto gładzi grzech świata, kto ma moc większą niż twoje grzechy i słabości.

Chrystus przychodzi do nas w tajemniczym działaniu Świętego Ducha, mocą którego ożywia słowo. Każde Jego przyjście ma na celu napełnienie nas darami, które udało Mu się dla nas uzyskać za cenę swojego wcielenia, męki, śmierci i zmartwychwstania.

Przynoszone dary mają ożywić wiarę, która pozwala mierzyć się ze światem. Wiara – jak powie św. Jan apostoł i ewangelista – pozwala nam zwyciężać świat. Tym zwycięstwem, które zwycięża świat, jest nasza wiara.

Nie dziwi więc nieustanne posyłanie Bożego słowa, którego doświadczamy w Kościele – we wspólnocie wyznawców Chrystusa. I nie dziwi troska, z którą Chrystus przychodzi, aby nas obsypać darami, wprowadzić w coraz większą zażyłość, bliskość z posyłającym Go Ojcem.

W pierwszym czytaniu staje przed nami apostoł Jan, a w Ewangelii Jan Chrzciciel. Obydwaj wskazują na Chrystusa, chcą przybliżyć nas do Niego, byśmy wsłuchani w słowo mogli doświadczać Jego mocy, która objawia się w taki sposób, jaki jest nam dziś potrzebny.

Jan apostoł w swym liście odwołuje się do wiedzy – jaką już mamy – związanej ze sprawiedliwością Bożą. Sformułowanie: Bóg jest sprawiedliwy, oznacza: jest wierny swoim obietnicom.

Jeżeli wiecie, że Bóg jest sprawiedliwy – wierny swoim obietnicom – to uznajecie również, że każdy, kto postępuje sprawiedliwie – kto wskazuje na sprawiedliwość Boga – pochodzi od Niego.

Św. Jan zaleca, byśmy się rozejrzeli wokół siebie, odwołali się do wiedzy o wierności Boga i dostrzegali każdą zachętę do dochowania Mu wierności, do czekania na spełnienie się Jego obietnic. Te zachęty wypływają z natchnień budzących się w naszym sercu, z wydarzeń, które nas do tego skłaniają, z posyłanego słowa, z postawy drugiego człowieka. One są nie po to, byśmy patrzyli na swoje życie jako na jedno wielkie utrapienie, działanie sił, które sprzeniewierzyły się naszemu sercu, abyśmy doszukiwali się wokół tylko wrogów i zła, ale abyśmy dostrzegali to, co ukazuje nam wierność Boga, widzieli Jego niezmierną troskę o nas, Jego niezwykłą sympatię, bez względu na to, w jakim jesteśmy teraz stanie, w jakim dołku czy na jakiej górze w tej chwili przebywamy.

Popatrzcie – kontynuuje św. Jan – jaką miłością obdarzył nas Ojciec. Popatrzcie na klucz przychodzenia Boga do nas. To jest miłość. Przypatrzcie się jej, wchodźcie w nią, dostrzegajcie miłość Ojca w tym, co się dzieje.

Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Przebywamy w kręgu zainteresowań czułego i mądrego w swojej miłości Ojca. Przyglądajmy się uporczywie – mówi św. Jan – tym wydarzeniom, w których jesteśmy, aby dostrzec w nich wierność Boga, aby zobaczyć coś więcej niż tylko sypiące się uczucia, wspomnienia, obowiązki, rozczarowania, choroby, strapienia. Aby widzieć przychodzącego przez to wszystko Boga.

Św. Jan dla jasności podaje: Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Absolutnie nie szukajmy porozumienia z tym, co proponuje świat. Nie szukajmy zrozumienia w samej chorobie, w rozsypaniu psychicznym, fizycznym, duchowym. Nie szukajmy innego tłumaczenia poza tym, które daje nam słowo. To znaczy, doszukujmy się w tych wydarzeniach działania miłości Boga – mądrej miłości, czyli dostosowanej do naszej sytuacji, takiej, która wie, jakie dobrać środki, żebyśmy mogli przejść przez te wydarzenia wzmocnieni w wierze.

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.

To, co się w tej chwili dzieje, nie jest pełnią zbawienia, nie jest pełnią zażyłości z Bogiem. My się tej zażyłości uczymy. Wydarzenia, sytuacje, w których jesteśmy, mają służyć uczeniu się pełni zażyłości z Bogiem. Mają nas do niej prowadzić. Ale nie jesteśmy jeszcze w tej pełni. Dochodzimy do niej.

Wiecie, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Bo wejdziemy w najserdeczniejszą zażyłość. Wskoczymy na maksymalne obroty fascynującej miłości, która ma mnóstwo pomysłów, będzie nas zaskakiwać, nie wyczerpie się, nie jest bajką, ale prawdą po części doświadczalną już teraz.

Jak wytrwać, czyli jak nie pozwolić ściągnąć się z drabiny prowadzącej do nieba? – Nadzieja. Św. Jan mówi, że nadzieja jest tym, co pozwala utrzymać nas w uczeniu się zażyłości z Bogiem pośród doświadczeń życiowych, w uczeniu się bycia Mu wiernym, tak jak On jest wierny.

Każdy, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty – mówi św. Jan.

Nadzieja pozwala człowiekowi uświęcać się w okolicznościach i wydarzeniach, w których się on znajduje. Benedykt XVI w swej ostatniej encyklice mówi, że cierpienie, modlitwa, są sposobem uczenia się nadziei.

Droga siostro i drogi bracie, możesz oceniać rozgrywające się teraz wydarzenia zgodnie z kryteriami świata, czyli jako pozbawione sensu, zupełnie do niczego się nie nadające, nie składające się w żadną logiczną całość. Wtedy nie rozpoznasz Boga w nich. Ale możesz je też podjąć w świetle tego, co proponuje słowo rodzące wiarę i podtrzymujące nadzieję. Bóg wie, czemu to służy i jest wierny swoim obietnicom. Przez te wydarzenia też chce cię doprowadzić do pełni zażyłości ze Sobą.

Decyzja należy do nas. Winna być podejmowana każdego dnia. Po to słowo jest posyłane, żebyśmy ponownie spojrzeli na swoje życie w świetle Ducha Świętego, który słowo ożywia, czyli w świetle wyzwalającej nas prawdy. Ona wtula nas w ramiona Ojca – takich, jakimi jesteśmy: ubrudzonych jak syn marnotrawny, zniechęconych, pokaleczonych. Zanim ten ból osłabnie, zanim brud zostanie z nas obmyty – czekamy. Ale wiemy, że gdy się objawi – gdy to już nastąpi – doświadczymy niewypowiedzianej bliskości, serdeczności Boga. Teraz niejako nam to skapuje. Dużo grzechów, dużo przeszkód, dużo naszego upartego myślenia własnymi kategoriami przeszkadza nam doświadczać tej pełni.

Każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia, ponieważ grzech jest bezprawiem – mówi św. Jan.

Przeszkody w postaci grzechu rzeczywiście utrudniają nam doświadczenie bliskości Boga. Utrudniają na tyle skutecznie, że absolutnie nie potrafimy sobie z tym poradzić. Nie damy rady wskrzesić w sobie jakichś dodatkowych motywacji, pocieszeń, które pozwolą nam bardziej zbliżyć się do Pana. Tu już konieczna jest interwencja samego Boga, potrzebujemy Zbawiciela. A z naszej strony nieodzowne jest czekanie na Niego, wołanie o Jego interwencję, o to, żeby znów się zjawił, przyszedł, pozwolił doświadczyć swojej obecności. Ta tęsknota, oczekiwanie na Zbawiciela, oczyszcza nas. On w tych tęsknotach nas oczyszcza.

Wiecie, że On się objawi po to, aby zgładzić grzechy, w Nim zaś nie ma grzechu.

Chrystus nie jest zagrożeniem, jakim są dla nas grzechy. Chrystus nie jest taki, jak myśli, którymi często się katujemy. Nie jest jak odbierające nam nadzieję doświadczenia, które sprawiają, że trudniej nam tę nadzieję podtrzymać, bo nie patrzymy na życie w kategoriach Bożych. Chrystus jest Kimś, kto gładzi grzechy, oczyszcza nas z nich i uwalnia.

Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy – mówi św. Jan – żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał.

Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy. To sformułowanie w pierwszym rozumieniu mogłoby być pochopnie odczytane jako eliminacja nas wszystkich, bo każdy z nas grzeszy. W rzeczywistości jednak św. Jan mówi o stanie, do którego chcemy dojść, czyli o bezgrzeszności. Jednocześnie zwraca uwagę na potrzebę świadomego zrywania ze wszystkim, co jest złem, co jawi się jako grzech, co ma nawet pozór grzechu. Jest to wezwanie do tego, by w sposób świadomy po rozpoznaniu grzechu – co jest owocem działania Ducha Świętego w nas – absolutnie z nim zrywać. Nie chcę mieć nic wspólnego z grzechem... To jest jedno z wezwań, do którego powinniśmy przyuczać nasze serce, nasze słowa, umysł. Zaraz po uwielbieniu Boga, powinno być: nie chcę mieć nic wspólnego z grzechem, chcę z nim zerwać... Ale oczywiście to nie działa automatycznie.

Drogie siostry i drodzy bracia, tego nie załatwia się pstryknięciem, jakimś przyciskiem, enterem, klawiaturą, myszką. Jest to proces, do którego powinniśmy nieustannie przynaglać swoje serce. Trwajcie w cierpliwości. Trwajcie w Panu, aby wytrwać, aby On w nas dokonywał wielkich rzeczy, abyśmy doświadczali radości przebywania w kręgu Jego najgorętszej miłości, w kręgu osób, które rzeczywiście mogą się nazywać dziećmi Boga.

Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy, żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał.

Trwanie w grzechu uniemożliwia dostrzeżenie w Bogu Ojca, natomiast bardzo ułatwia widzenie w Nim wroga i Kogoś, kto nieustannie chce się odgrywać na naszym życiu.

Chrystus poprzez te słowa przychodzi do nas, aby objawić się jako Zbawiciel, byśmy ujrzeli w Nim Zbawiciela, a nie zagrożenie.

Każdy obraz, każda myśl, każdy stan ducha, serca, psychiki, kreślący przed nami wizję Boga, który niesie zagrożenie, obciążenie, przeszkadza nam w życiu, w miłości – pochodzi od świata, jest konsekwencją grzechu, nieprawości, która się panoszy i chce zagarnąć nasze serca.

Św. Jan w słowie natchnionym mocą Ducha Świętego jednoznacznie chce rozprawić się z taką karykaturą Boga.

Ziemia ujrzała swego Zbawiciela. On już jest pośród nas.

Śpiewajcie Panu pieśń nową, albowiem uczynił cuda – cudownie i dziś do ciebie przemawia. Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica i święte ramię Jego. On ma środki potrzebne do tego, aby przynieść ci zbawienie.

Droga siostro i drogi bracie, w Nim szukaj siły. Nie w swoich natchnieniach, lepszych dniach, lepszej kondycji, lepszym zdrowiu, nastawieniu do życia. W Panu, w Jego prawicy szukaj mocy.

Ujrzały wszystkie krańce ziemi zbawienie Boga naszego. Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, cieszcie się, weselcie i grajcie. Pełna jest ziemia środków do życia. Pełna jest działania Bożej mocy w nas.

Wysławiaj Boga – jak mówi jeden z psalmów – bo jest dobry, bo Jego miłosierdzie trwa na wieki. Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będziesz wysławiać. Jeżeli nawet w tej chwili nie dostrzegasz powodów, by tak było, ufaj Mu! Pokładaj w Nim nadzieję, aby mógł cię uświęcać, aby cię umacniał, oczyszczał i aby przez te doświadczenia, które w tej chwili stają się twoim udziałem, objawiał swoje pogodne oblicze, swoją pełną sympatię do ciebie.

Jan Chrzciciel widzi nadchodzącego Jezusa. Wypowiada bardzo istotne słowa. Ma przywilej wskazania na przychodzącego w Jezusie Baranka Bożego, czyli Tego, na którego z utęsknieniem czeka cały świat, tak jak spękana ziemia czeka na deszcz. Na Niego oczekuje również twoje serce, droga siostro i drogi bracie.

Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.

Przyjrzyj się, przypatrz się. To jest Baranek Boży. On jest blisko ciebie. On jest obecny! To jest Baranek Boży – Ten wyśmiany, odrzucany przez świat, o którym dzisiaj mówi się z kpiną, z ironią, którego się atakuje w Jego Kościele. On w wielu swoich sługach ma zmasakrowane oblicze. Właśnie to jest Baranek Boży. Właśnie przez głupstwo głoszenia słowa, które w tej chwili się dokonuje, przychodzi do ciebie Ktoś, kto gładzi grzech świata, kto ma moc większą niż twoje grzechy i słabości.

To jest Ten, o którym powiedziałem: «Po mnie przyjdzie mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».

Jan przyznaje się – co jest niezwykle pomocne dla nas w tych rozważaniach – „Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi”.

Jan też ma swoją drogę dojścia do Chrystusa. Pomimo przywileju zobaczenia Go i wskazania ludowi, będzie jeszcze potrzebował czasu, żeby do Niego dojść, żeby rzeczywiście dostrzec w Nim Syna Bożego.

Jan na podstawie objawienia danego przez Tego, który go posłał, aby chrzcił wodą, wskakuje na Chrystusa jako Kogoś, kto będzie chrzcił Duchem Świętym, będzie miał nieporównywalnie większą moc niż ta udostępniona Janowi. On Go ujrzał i daje świadectwo, że Jezus jest Synem Bożym. Uwierzył słowu.

Nie zapomnijmy jednak, że ten sam Jan – składający piękne świadectwo i mający przywilej wskazania na Jezusa – po jakimś czasie przyśle do Niego poselstwo, żeby niejako potwierdził swą misję, odpowiedział na pytanie, czy On jest Tym, który miał przyjść, czy też innego ma oczekiwać... To jest ten sam Jan, który dzięki swojej postawie może nam bardzo pomóc w podejściu do Chrystusa w naszych realiach, w obecnym stanie naszego ducha, serca, umysłu.

My też ciągle potrzebujemy drogi do poznawania Pana jeszcze bardziej. My też codziennie powinniśmy pozbywać się złudzeń, że już Go znamy, że wiemy, jaki jest, że Go poznaliśmy. My też powinniśmy stanąć przed Nim i powiedzieć: Panie, przepraszam Cię najmocniej, że znowu wpisałem Cię w jakiś katalog, że Cię zaszufladkowałem, że przemawiam do Ciebie jako do Kogoś, kogo super znam i kogo mogę dowolnie oskarżać o to czy tamto, bo... (i tu miliardy powodów, którymi można by było zasypać Pana).

Potrzebujemy powiedzieć: Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, proszę Cię o miłosierdzie dla mnie. Proszę Cię, abyś i dziś przyszedł do mnie ze swoim miłosierdziem. I dziś ochrzcij mnie Duchem Świętym. I dziś obudź mnie z letargu, z uśpienia, z mamrotania o Tobie. Obudź mnie z tego wszystkiego, co przeszkadza mi doświadczyć mocy, którą masz jako Baranek Boży, i miłości sprawiającej, że oddajesz swoje życie, abym ja dzień za dniem podnosił się, mierzył się ze swoimi słabościami, myślami, ze stanami, które budzą się we mnie i chcą mnie odciągnąć od Ciebie.

„Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym”.

Droga siostro, drogi bracie, jakie świadectwo o Jezusie składasz dziś – przede wszystkim sobie samemu? Jakie świadectwo składasz innym osobom, z którymi żyjesz?

Oczywiście nie jest to pytanie, które ma nas oskarżyć, ale postawić w prawdzie, byśmy doświadczyli wyzwalającej mocy miłości Boga. Abyśmy wyzwolenie i siłę, którą daje Bóg, czerpali nie z własnego lepszego samopoczucia, ale z Jego bliskości, z tego, że On wreszcie może w nas działać.

Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami. Wszystkim, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi.

Panie, który dajesz moc, abyśmy się stawali dziećmi Bożymi, abyśmy mogli doświadczać miłości gładzącej nasze grzechy, pomóż nam być cierpliwymi wobec siebie, wobec świata i wobec Ciebie, który masz swoje drogi dojścia do nas.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski