Dziwactwa proroka
Syr 44,1.9-13; Ps 149; Mk 11,11-25
Kilka następujących po sobie zachowań Jezusa, których jesteśmy świadkami, może budzić zdziwienie. Jeżeli budzi, to jest z nami wszystko w porządku.
Budzi zdziwienie zachowanie Jezusa oglądającego świątynię. Budzi zdziwienie zachowanie Jezusa, który wraca z uczty z Betanii od swoich przyjaciół, a czuje głód. Budzi zdziwienie zachowanie Jezusa, który w porze, kiedy nie czas na figi, oczekuje od drzewa figowego, że przyniesie owoc. Budzi zdziwienie ogromnie mocna, wręcz spektakularna reakcja Jezusa na sprzedawanie i kupowanie w świątyni, na przenoszenie sprzętów w jej obrębie. Budzi także i może budzić zdziwienie reakcja Jezusa na Piotrowe spostrzeżenie: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło.
Dobrze, że rodzi się w nas zdziwienie. Jezus jest prorokiem, a prorocy mają swoje dziwactwa, zachowania, które wstrząsają, ale też przykuwają uwagę i zastanawiają. Poruszają w pewnym momencie ludzkie serca i umysły do tego, aby wyszły z wygodnictwa ustaleń, schematów i szablonów. Jezus jest mistrzem w tych zachowaniach – mistrzem w słowach, którymi zwraca się do swoich słuchaczy i którymi chce budzić z uśpienia, zmęczenia, znużenia, przyzwyczajenia i schematów. Robi to w sposób wyjątkowo konsekwentny.
Scena z drzewem figowym sprawia kłopot niejednemu komentatorowi. W dosłownym rozumieniu nie wiemy, po co Pan Jezus przyczepił się do tego drzewa... To przecież nie jest czas na figi... Św. Marek pisze: nie był to czas na figi.
Drzewo figowe, rozbujane w liściach, może rzeczywiście wabić i zachęcać do tego, żeby szukać na nim fig. Zachowanie Jezusa – jako proroka – jest pełne symboli. Komentatorzy, zastanawiając się nad głębszą wymową tego zachowania Jezusa, tego, co dzieje się w kontekście drzewa, dochodzą do różnych wniosków. Pierwszy wskazuje na trudność ze zrozumieniem tego tekstu. Rzeczywiście, jest on trudny do zrozumienia. Ale zaraz nasuwa się drugi, związany z perspektywą następnych wydarzeń, a mianowicie tym drzewem figowym niewątpliwie jest Lud Wybrany, który powinien owocować. O ten lud – tak, jak o winny krzew i o ogród, z którymi kojarzy się drzewo figowe – ogromnie stara się Ojciec, posyłając proroków. On nawadnia ziemię, posyłając Słowo, a tu kompletnie nic. Już powinno coś być! Drzewo powinno nęcić owocami, dawać pożywienie. – Koniec! Nie daje owocu, spotyka się z przekleństwem Chrystusa.
Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!
Koniec! Koniec mamienia ludzi pięknymi liśćmi, a nie owocami, które powinny być wydawane! Koniec tego czasu! Koniec, narodzie izraelski, ciągłego powtarzania: Świątynia Pańska... Bóg nas chroni... Bóg jest z nami... Bóg nas zabezpiecza... podczas, gdy nic w tę stronę nie robisz! Kompletnie nic! Parodiujecie wiarę! Koniec z tym czasem! Tak nie może dalej być!
Następne wydarzenia rzucają jaśniejsze światło na zachowanie Jezusa. Widzimy, że wypędza przekupniów ze świątyni. Nie taki ma być kult! Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy, a nie popisów związanych z kupowaniem i handlowaniem, z bazarem, który w nas jest. Koniec z takim podejściem do Pana Boga! Nie ma na to miejsca, wynocha! Nie może być na to zgody!
Spełnianie się tych słów – rzeczywiście drzewo schnie, a ludzie są wygonieni ze świątyni – budzi wśród arcykapłanów i uczonych w Piśmie lęk. O co chodzi temu Chrystusowi? – Starszyzna boi się, bo cały lud jest zachwycony Jego nauką, mimo że robi takie rzeczy. Coś w tym jest... Niezrozumiałe, ale coś w tym jest... Jezus powie: Tu jest coś więcej niż Salomon. Tu jest coś więcej niż proroctwa. Tu jest coś więcej – wyższy poziom.
Piotr zaniża loty, bo mówi: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło. Jezus jednak wchodzi jeszcze wyżej. Piotr załapał coś, zobaczył, że coś się stało. Jezus wchodzi wyżej i mówi: Miejcie wiarę w Boga! To niech was interesuje! Zadbajcie o wiarę w Boga, żebyście umieli odczytywać znaki, żebyście umieli interpretować to, co się dzieje w waszym życiu! W innym miejscu powie: Zabiegajcie o królestwo Boże, reszta będzie wam dodana. Ale pierwsze ma być działanie Boga. O to zabiegajcie! Zatroszczcie się o wiarę! Miejcie wiarę w Boga! Gdy o to zaczniecie zabiegać, problemy nie będą dla was czymś, przez co nie przejdziecie, co nie zostanie przemienione.
Spróbujmy odnieść to bezpośrednio do naszego życia. Wypunktujmy sobie i zapytajmy siebie: co niezrozumiałego w ostatnim czasie dzieje się w moim życiu?
Co jest wstrząsającym, zupełnie zaskakującym dla mnie wydarzeniem?
Jak się układają ostatnie rozmowy, dialogi, sytuacje, które są dla mnie niezrozumiałe, a jednocześnie stanowią zaproszenie do tego, by mieć wiarę?
W czym upatruję jakiegoś przekleństwa Jezusa nade mną?
Co jest dla mnie przekleństwem od samego Boga, karą, która się we mnie dzieje?
To przekleństwo staje się śmiercią dla tego, co niszczy żywą relację z Bogiem i miejscem życia dla tego, co pogłębia tę relację. Czas na zmiany. – Jak to na zmiany, przecież jesteśmy już uformowani, co tu zmieniać... Do roboty dalej. Dalej, nie spoczywajmy na laurach, nie mnóżmy liści na drzewie figowym. Kto przynosi owoc, będzie przycinany, żeby przyniósł jeszcze obfitszy.
Jeśli zrobimy sobie urlop od wiary, to będziemy mieć urlop od wszystkiego.
Co jest miejscem przekleństwa, w którym upatruję, że sam Bóg uwziął się na mnie?
Co jest dla mnie miejscem odrzucenia w ostatnim czasie?
Co jest dla mnie miejscem niezrozumiałym?
W czym czuję się wypędzony z relacji z Bogiem, ze sztywniactwa, z odwal mi się, Panie Boże?
Jakim niezrozumieniem dobija się do mnie Pan Bóg, żeby na coś zwrócić mi uwagę?
Ja tego nie rozumiem... – Piotr też nie załapał, zobaczył tylko powierzchownie: Patrz, rzeczywiście stało się tak, jak powiedziałeś. Przekląłeś i uschło. Nie o rozumienie chodzi. Zrozum rozum... Nie chodzi o rozumienie tych rzeczy. Marnuję wiarę, kiedy chcę zrozumieć te rzeczy. Dlaczego się tak stało?... Co to było?... Co z tego będzie?... Marnuję energię. Łamię wiarę, idąc za marnością.
Jeżeli na świecie dzieją się takie rzeczy – w czasach Jezusa zawaliła się na przykład wieża w Siloam – to na co Chrystus zwraca uwagę? Patrz, zawaliła się wieża, szkoda ludzi... Nie! Mówi: Ludzie, bierzcie się do roboty, bo jeszcze was może to spotkać! Tym bardziej trzeba zabiegać o wiarę, im więcej niezrozumienia i dziwactw dzieje się w waszym życiu! Jestem wykończony, to wszystko, co się dzieje, przerasta mnie... – To dobrze, że cię przerasta. Jak dobrze, że ci Pan Bóg okazuje, że jest większy niż to wszystko. Ale ja już nie mam sił... – Dobrze, bo trzeba siły otrzymywać. Trzeba ciągle wołać o Ducha. Chcesz sam to rozwiązać? – Zosia-samosia. Ale myślałam... – To co, że myślałaś?
Do roboty dalej. Miejcie wiarę w Boga! Pracujcie nad wiarą w Boga! Nie uciekajmy przed odpowiedzią na pytanie: Co takiego wstrząsa tobą ostatnio? To jest dla ciebie miejsce śmierci i życia. Nie wolno nam rozsiąść się jak kurka na jajkach i wysiadywać, bo mam już tej wiary, tych doświadczeń tyle i teraz będę siedzieć i wygrzewać się. Do roboty dalej! Miejcie wiarę w Boga! Dalej nad sobą pracować! Ja to już jestem gotowy... – Do dalszej pracy nad sobą.
Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.
Ja może wątpię. Może, droga siostro i drogi bracie, trzeba powiedzieć: wątpię. Po co Chrystus to mówi? Dla innych ludzi, dla tych, którzy nie wątpią? – Nie. Robi to dla mnie. Do mnie mówi: W twoim sercu jest jeszcze zwątpienie. Pracujesz nad wiarą? Im więcej odkrywam zwątpień, tym większa musi być praca nad wiarą, ale trzeba iść dalej.
Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.
Kiedy ostatnio prosiłam Pana Boga o wiarę? Konkretna data. Odczytać sobie tego sms’a, tam są zapisy, że wysłano dnia tego a tego, godzina ta i ta.
Kiedy ostatnio wysłałem modlitwę o wiarę?
Kiedy ostatnio wołałem: Panie, przymnóż mi wiary?
Wołać o wiarę! Wierzcie, że otrzymacie! Pan formuje naszą wiarę. Przez niezrozumiałe sytuacje też! I przez te, w których coś załapaliśmy, także! Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Tu nie ma wyjątków! Nawet nierozumiane przeze mnie przekleństwo jakieś sytuacji, spotkanej osoby, zdarzenia, jest dla mnie zaproszeniem do tego, żeby dalej dbać o wiarę.
Kiedy król Dawid wracał z jednej z wypraw, wyszedł jakiś człowiek i zaczął go przeklinać. Sługa chciał go zabić, jednak Dawid powiedział: Jeśli Pan chce, żeby mnie przeklinał, niechże przeklina. My byśmy od razu pozabijali... Może kiedyś trzeba będzie to sprzątnąć, ale jeżeli Pan chce... Jeżeli jest we mnie jakieś oskarżenie, to niech będzie, ale ja idę do Pana. Chcę, aby to też służyło zbliżaniu się do Niego: Panie, dziękuję Ci za te oskarżenia, za sygnały, które są we mnie. Dziękuję i proszę, żebym się zbliżał do Ciebie.
Im bardziej mnożą się niepokoje – mówi psalmista – Twoja pociecha orzeźwia mą duszę.
Miejcie wiarę w Boga! A kiedy stajecie do modlitwy, kiedy się już zbierzecie do modlitwy, rozejrzyjcie się – jak Jezus po świątyni – po sobie, po swoich ostatnich relacjach i zapytajcie się, czy macie coś przeciw komuś? Trzeba nazwać to po imieniu.
Kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu. To znaczy, wołajcie o takie usposobienie serca, które mocą Boga przebaczy. O własnych siłach chętnie byśmy powystrzeliwali, podusili, wyprowadzili, utopili, powiesili osoby, które sprowokowały te zdarzenia. Jeśli macie coś przeciwko komuś, przebaczcie. Ojcze, tak jak ja potrzebuję przebaczenia, tak potrzebują go ludzie, którzy mnie zranili. Ja nie umiem sam wybaczyć. Chcę to czynić Twoją mocą. Tak, jak Chrystus nam przebacza, tak i my chcemy przebaczać. Swoimi siłami nie damy rady. Nie grajmy doskonałych w wierze. Swoją siłą nie umiem przebaczyć – jątrzę, wracam.
Kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze. Żeby zadziałało to, o co prosicie, żeby spełniło się to, o co się modlicie, jeśli jest zgodne z wolą Bożą. Nie podejrzewajcie Pana Boga, że Jego wola obróci się przeciwko wam. Jeżeli Pan Bóg coś zabiera, to po to, by dać jeszcze więcej. Zgodne z Jego wolą, nie oznacza przeciwko mnie, ale dla mnie najlepsze.
Troska o wzrost naszej wiary przez różne wydarzenia nie skończyła się. Ta troska wypływa z Serca Boga. Każde Jego działanie pochodzi z miłości.
Śpiewajmy Panu, bo swój lud miłuje. Śpiewajmy Panu pieśń nową.
I dziś śpiewajmy Mu nową pień – nową, bogatszą o nowe wydarzenia, o nową świadomość obecności Pana.
Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą. Rozraduj się swoim Bogiem, droga siostro i drogi bracie. Dbaj o to, by się cieszyć swoim Bogiem. Czcij Jego Imię, Jego obecność, tańcem, bębnem, cytrą.
Pan lud swój miłuje. Ogromnie, szalenie kocha. A pokornych wieńczy zwycięstwem.
Niech się święci cieszą w chwale, niech się weselą na łożach biesiadnych, chwała Boża niech będzie w ich ustach: to jest chwałą wszystkich świętych Jego.
Szukanie obecności Pana niech będzie na ich ustach, reszta zostanie dodana.
Czy ostatnio za bardzo nie zabiegam o siebie samego?
Czy jestem pochłonięty tylko tym, co moje?
Na którym miejscu ostatnio jest Pan Bóg?
Konkrety! Konkretnie, które miejsce Mu wyznaczyłem w łaskawości swojej?
Trzeba to nazwać! Jeśli ma się coś zmieniać, jeśli wiara ma wzrastać, to trzeba to nazwać.
Które ma miejsce w konkretnej sytuacji, wydarzeniu?
Troska o wiarę dokonuje się przez wiele wydarzeń i osób. Przypomina nam o tym Księga Syracydesa i chwali wielkich przodków – osoby, które rzeczywiście miały chwałę Boga na swoich ustach, przekazały to swojemu potomstwu i to trwa – miłosierdzie z pokolenia na pokolenie.
Ale byli i tacy, o których nie pozostała pamięć – mówi Syracydes – zginęli, jakby wcale nie istnieli. Mieli być wieczni w swoich zamiarach i dążeniach, tymczasem – byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich po nich.
Lecz ci są mężowie pobożni, których cnoty nie zostały zapomniane, pozostały one z ich potomstwem, dobrym dziedzictwem są ich następcy. Potomstwo ich trzyma się przymierzy, a dzięki nim – ich dzieci. Potomstwo ich trwa zawsze, a chwała ich nie będzie wymazana.
Cały sztab ludzi pracował i pracuje nad tym, żeby do nas dotarła wiara. Ci, którzy przeszli do niebieskiej chwały oraz przebywający w czyśćcu, myślą o nas i wspomagają nas. Gdyby się dało zmaterializować w czasie Eucharystii fizyczną postać wszystkich, to nie pomieściliby się w kościele. Ile we Mszę świętą zaangażowanych jest naszych bliskich, którzy odeszli. Ile świętych, dla których radością jest staranie się, aby w naszych ustach była chwała Boża, by się nami opiekować.
Nie jesteśmy sami, droga siostro i drogi bracie! Nawet wówczas, kiedy odkrywasz jakieś przekleństwo nas sobą, kiedy odkrywasz wyrzucenie z bliskości Boga, z utartych schematów, kiedy odkrywasz, że twoja troska o wiarę jest nędzna, pokazowa, nie jesteś sam! I dobrze, że to odkrywasz, dobrze, że to się dzieje, dobrze, że się to dokonuje w momencie Eucharystii, w której Jezus oddaje całe swoje życie, abyśmy przyjęli Jego Słowo. Może jest to trudne. Może stawia nas w nie bardzo korzystnym świetle. Może nas kompromituje, ale wszystko po to, aby nas umocnić, oczyścić ze złudzeń, z życia iluzją, z superpobożności, z luzackiej pobożności, dopracowanej pobożności czy beznadziejności.
Nie jesteś beznadziejna, droga siostro. Drogi bracie, nie jesteś beznadziejny! Dzieci Boże nie są beznadziejne. Mają nadzieję, która codziennie się odnawia dzięki działaniu Boga. Mamy do kogo się zwracać. Ma nas kto kochać, nawet gdy my sami kochać się nie potrafimy.
Panie, który chcesz, abyśmy się trzymali przymierza miłości, żebyśmy kroczyli drogami życia, ucząc się wiary i spojrzenia przez wiarę na to, co się dzieje, wybacz nam naszą opieszałość. Wybacz nam głupotę, niewolniczą postawę trzymania się tylko tego, co już zrozumiałem albo zrozumiem.
Daj nam, Panie, abyśmy się cieszyli z tego, że wielu rzeczy w naszym życiu nie rozumiemy, a przez to zbliżali się do Ciebie. Ucz nas pokory, że nie wszystko musimy pojąć, zrozumieć, wyjaśnić. Ucz nas odwagi wiary w tych warunkach, w których znajdujemy się teraz w naszym życiu.
W Panu pozdrawiam –
ks. Leszek Starczewski